To był rok, który teatry zapamiętają na długo. Pandemia koronawirusa i wiążące się z tym obostrzenia, nakazy oraz zakazy, zmusiły instytucje kultury do poszukiwania nowych rozwiązań. Konieczność zamknięcia drzwi placówek przed widzami poskutkowała przeniesieniem działalności do internetu. Nie wszystkie trójmiejskie teatry z tego skorzystały, a te, które się na to zdecydowały, organizowały wirtualne czytania performatywne, spektakle, a nawet festiwale, z lepszym lub gorszym skutkiem.
Tuż przed pierwszym zamknięciem teatrów w marcu udało się jeszcze Teatrowi Miniatura zrealizować jedną z ostatnich tradycyjnych premier w 2020 roku - znakomity spektakl „Kosmici” w reżyserii Jakuba Krofty, na podstawie tekstu Marii Wojtyszko. Zabawna opowieść o życiu w kosmosie z punktu widzenia trzech pokoleń kosmitek: mamy, córki i babci, którym w codzienności pomaga nietypowy android o mocno absorbującej osobowości, zachwyciła młodszych i starszych widzów. Inteligentnie i zgrabnie utkane dialogi zrozumiałe były dla dzieci, a jednocześnie interesujące dla dorosłych - nie zabrakło ważnych tematów, jak nieunikniona katastrofa klimatyczna, kryzys migracyjny w Europie i na świecie, czy rola kobiet w społeczeństwie i nierówności między płciami. Ważne przesłanie nie znudziło, nie przysłoniło bowiem wartkiej akcji. To spektakl, w którym atrakcja goni atrakcję - zdecydowanie jedna z najmocniejszych pozycji trójmiejskich teatrów w ubiegłym roku.
Podczas czerwcowej odwilży i krótkotrwałego powrotu teatrów do regularnej działalności szansę na spotkanie z widzami wykorzystał Teatr Wybrzeże. W ciągu pierwszych tygodni odmrożenia przygotował aż kilka propozycji teatralnych - mogliśmy oglądać między innymi „Żabusię”, sztukę Gabrieli Zapolskiej wyreżyserowaną przez Jarosława Tumidajskiego. Reżyser, który na scenie gdańskiego teatru stworzył wcześniej ciekawe i prowokujące do dyskusji dzieło z pogranicza teatru i performansu „Kreację” na podstawie twórczości i biografii Ireneusza Iredyńskiego, tym razem nieco rozczarował zachowawczą, mieszczańską interpretacją. Ale to spektakl zrealizowany bardzo sprawnie dramaturgicznie, przez część obsady znakomicie zagrany - obok Bykowskiej wskazać należy odtwórcę głównej roli męskiej Piotr Łukawskiego; charakteryzuje się też dbałością o szczegóły i nie brak w nim lekkiego, farsowego humoru. Zabrakło polotu i ciekawej wizji artystycznej, na którą tego reżysera niewątpliwie stać.
Podobnie „Nora” Henrika Ibsena w reżyserii Radosława Rychcika okazała się być dość archaicznym odczytaniem, kryjącym się jednak za barwną, zapadającą w pamięć scenografią. Tu wielki ukłon w stronę scenografa Łukasza Błażejewskiego, który odwzorował wygląd ówczesnego domu na przedmieściach zgodnie z filmowymi standardami, dodając do tego swoje malarskie wyczucie kolorystyczne. Z chwilą jednak gdy teatry znów są całkowicie zamknięte, i nie zanosi się na razie na ich otwarcie, tęskno i do tych mniej udanych realizacji. Pamiętać też należy, że dla instytucji kultury to zupełnie nowa sytuacja - mając na uwadze ten czynnik, na uznanie zasługuje każda premiera i każdy festiwal, który trójmiejskie teatry pomimo ogromnych utrudnień odważyły się zrealizować w pandemicznym 2020 roku.
Z nowym wyzwaniem musiał zmierzyć się Klub Żak, który raz w miesiącu organizuje czytania performatywne w ramach cyklu PC Drama. W listopadzie i grudniu po raz pierwszy wydarzenie odbyło się online - widzowie mogli oglądać czytania na żywo online, podczas transmisji ze sceny Sali Suwnicowej. Niecodzienna formuła się sprawdziła, do tego trójmiejska publiczność miała okazję się zapoznać z ciekawymi, nieznanymi szerzej w Polsce tekstami twórców szwajcarskich i niemieckich.
Także Festiwal Szekspirowski - 24. edycja - odbył się pomimo trudności i zmienionego na ostatnią chwilę programu, w którym nie znalazły miejsca między innymi zapowiadane wcześniej spektakle z Litwy i Japonii czy długo wyczekiwana własna premiera Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego - „Burza” w reżyserii Szymona Kaczmarka. Była to niewątpliwie inna odsłona niż wszystkie dotychczas, co nie oznacza, że gorsza. Publiczność, choć przed ekranami komputerów, a nie w elżbietańskich wnętrzach teatru, nadal miała niepowtarzalne okazje, by zapoznać się ze słynnymi dziełami Szekspira w nowych przekładach i zobaczyć premierowo spektakle, często w nietypowych formach, czy to w nurcie głównym czy w nurcie SzekspirOFF.