Polscy posłowie w Wolnym Mieście Gdańsku
Tablica, którą 24 listopada uroczyście odsłonięto w siedzibie Rady Miasta Gdańska upamiętnia 12 polskich posłów do Volkstagu. Bronili oni interesów Polaków zamieszkałych w Wolnym Mieście Gdańsku. Volkstag, czyli parlament II Wolnego Gdańska wyłonił się w wyniku obrad Zgromadzenia Konstytucyjnego, o powołaniu którego po I wojnie światowej zdecydowały państwa sprzymierzone. Posłowie do Volkstagu wybierali następnie rząd, czyli Senat WMG. Polacy startowali do Volkstagu z Listy Polskiej.
Dwunastu upamiętnionych polskich posłów to:
- Bronisław Budzyński
- Erazm Czarnecki
- Teodor Grobelski
- Wojciech Antoni Jedwabski
- ks. Bronisław Komorowski
- Franciszek Kubacz
- Stanisław Kuhnert
- Antoni Lendzion
- Bonifacy Łangowski
- ks. Leon Miszewski
- Zygmunt Moczyński
- Władysław Panecki.
Poznaj sylwetki polskich posłów do Parlamentu Wolnego Miasta Gdańska
Tablica w siedzibie Rady Miasta Gdańska
Uroczyste odsłonięcie pamiątkowej tablicy miało miejsce w przerwie obrad LVI sesji Rady Miasta Gdańska. Agnieszka Owczarczak, przewodnicząca Rady przypomniała w swoim wystąpieniu, że gmach dawnego Volkstagu, który mieścił się przy ulicy Nowe Ogrody został podczas wojny uszkodzony i następnie rozebrany. Dziś są to okolice parkingu przy Komendzie Miejskiej Policji. Stąd, jak zaznaczyła przewodnicząca, obecna siedziba gdańskiej rady wydaje się być najlepszym miejscem, by upamiętnić polskich posłów do przedwojennego gdańskiego parlamentu.
- Ich działalność nie była łatwa, zwłaszcza po wyborach w 1933 roku, kiedy wygrała NSDAP. Rozpoczęły się wówczas działania mające na celu całkowite wyeliminowanie polskiej opozycji politycznej. W przededniu wojny Polacy byli jedynymi posłami opozycji w parlamencie. To wiele mówi o ówczesnej sytuacji i o tym, w jak trudnym położeniu znajdowali się polscy parlamentarzyści – przypomniała Agnieszka Owczarczak. - Tych dwunastu posłów w kolejnych kadencjach upominało się o prawa mniejszości, udowadniało, jakie znaczenie ma międzyludzka solidarność.
Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz zaznaczyła w swoim wystąpieniu, że pamięć o Polakach z Wolnego Miasta Gdańska, którzy za swoją działalność często zapłacili życiem, wciąż jest żywa w mieście i wciąż przypominana.
- Byli aktywni wszędzie tam, gdzie polskie prawa były zagrożone, bo też wbrew gwarancjom, jakie dawała chociażby konstytucja Gdańska, miejscowi Polacy często byli traktowani jako obywatele drugiej kategorii. Musieli walczyć o możliwości nauki i modlitwy w języku ojczystym, godny zarobek czy wreszcie dach nad głową. W Wolnym Mieście Gdańsku, gdzie głos posłów Polaków zawsze był głosem mniejszości, marginalizowane i niesłuchanej, mniejszości, która na długo przed salwami z pancernika Schleswig-Holstein na Westerplatte, poddano represjom, a potem eksterminacji - Aleksandra Dulkiewicz, prezydent Gdańska.
Zobacz relację wideo:
Z kadencji na kadencję w Volkstagu rosła liczba posłów NSDAP, a liczba polskich posłów malała. Tę trudną historię Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku przybliżył zebranym dr Jan Szkudliński z Centrum Pamięci o Polakach z Wolnego Miasta Gdańska im. Brunona Zwarry (ośrodek przy Muzeum Gdańska).
Rodziny Polaków z Wolnego Miasta Gdańska
W imieniu rodzin posłów, których nazwiska widnieją na tablicy podziękował za upamiętnienie działaczy podziękował Jacek Lendzion, wnuk posła gdańskiego Antoniego Lendziona, zamordowanego w Stutthofie. Zwrócił też uwagę na rolę kobiet w walce o prawa Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku. Były to żony i członkinie rodzin posłów.
- Trzeba było wychowywać dzieci, trzeba było utrzymywać dom. Co więcej te kobiet również działały w stowarzyszeniach i katolickich, i świeckich. Organizowały zabawy, zbierały pieniądze na kampanię wyborcze. W czasie wojny, kiedy tych mężów nie było, bo byli zamordowani albo musieli opuścić Gdańsk, to one poniosły największy ciężar prześladowań i razem z małymi dziećmi pozostały na posterunku – mówił Jacek Lendzion.
Wśród uczestników uroczystości byli też inni potomkowie rodzin Polaków żyjących w przedwojennym Gdańsku. Pani Jolanta i Roman Sikorowscy reprezentowali rodziny obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku. Z jej rodziny pochodził m.in. Bernard Majewski, pocztowiec rozstrzelany na Zaspie 5 października 1939 r.
- Właściwie oprócz kobiet, wszyscy przedstawiciele tej rodziny zginęli - powiedziała portalowi gdansk.pl pani Jolanta Sikorowska. - Ta tablica to ważne uhonorowanie tych osób, bo często się zakłamuje historię. Wydaje mi się, że w tej chwili jesteśmy ostatnim pokoleniem, które tak bardzo chce to podkreślić, że w Gdańsku byli Polacy i Niemcy, zresztą były różne nacje, bo to zawsze było takie miasto. Do pewnego momentu wszyscy żyli w zgodzie, do 1933 roku. Potem wszystko się zmieniło. Chcielibyśmy o tym przypomnieć.
- Rodzice żony znaleźli się po wybuchu wojny w Wilnie i byli bezradni, trudno im było znaleźć pracę i pomógł im pan Budzyński, którego nazwisko jest na tablicy - dodał mąż pani Jolanty Roman.
Autorem projektu tablicy jest Mirosław Miłogrodzki, a jej pomysłodawcą Marian Papka.
- Wyszedłem z taką inicjatywą, bo urodziłem się w Gdańsku. W 1938 roku. - mówił Marian Papka. - Uznałem, że ci ludzie powinni tu być w jakiś sposób uhonorowani. Na prawdę było im ciężko tu w Gdańsku. Bardzo ciężko. Gdańsk już w latach trzydziestych był kompletnie zhitleryzowany. Dla przykładu podam, że na hitlerowców w Gdańsku głosowało 59%, a średnia na Rzeszę Niemiecką to 42%.
Podczas odsłonięcia tablicy, oprócz gdańskich radnych z wszystkich klubów, obecny był też poseł PiS Kacper Płażyński. Uroczystość zakończyło wspólne pamiątkowe zdjęcie wszystkich uczestników.