Biskupia Górka wybranką
Między 1 a 7 maja entuzjaści wspólnego szkicowania “na mieście” obchodzą Międzynarodowy Tydzień Urban Sketchingu. Grupa artystów skupionych wokół Urban Sketchers Gdańsk (USk Gdańsk) postanowiła uczcić to kolektywne światowe rysowanie w czwartek, 1 maja na Biskupiej Górce.
FILM Z WYDARZENIA
Ale czym właściwie jest ten urban sketching?
“Idea urban sketchingu, czyli miejskiego szkicowania, polega na rysowaniu z natury tego, co widzimy. Tworzymy na miejscu, w plenerze czy w budynku. Nie odtwarzamy wspomnień ani nie rysujemy ze zdjęć. Niezwykle ważne jest również dla nas to, aby rysować wspólnie, w grupie, by dzielić się wrażeniami, uczyć się od siebie nawzajem i ciekawie spędzać czas” - czytamy na stronie grupy Urban Sketchers Gdańsk, która jest jedną z zaledwie trzech w Polsce oficjalnych oddziałów międzynarodowej organizacji non-profit Urban Sketchers z siedzibą w Waszyngtonie. Na świecie takich oddziałów jest ponad 500.
Więcej na temat idei i zasad urban sketchingu pisaliśmy wcześniej
Wielkie rysowanie na Biskupiej Górce
Plener na Biskupiej
Na Biskupiej Górce ok. 30 urban sketchersów spotkało tuż przed południem przy charakterystycznym łuku ul. Biskupiej, między kamienicą nr 17 a schodami wiodącymi na Pohulankę. Przez godzinę każdy z uczestników rysował bądź malował akwarelami w swoim szkicowniku to, co wybrał sobie z szerokiego widoku rozpościerającego się z tego miejsca.
Później artyści udali się na kawę do lokalnego Domu Sąsiedzkiego prowadzonego przez Stowarzyszenie WAGA, gdzie - jak przy okazji każdego spotkania - wymieniali się uwagami na temat swoich prac.
Później wrócili do rysowania, już na szczycie ul. Biskupiej. Efekty pleneru obejrzeć można na Fb i Instagramie USk Gdańsk.
GALERIA ZDJĘĆ Z PLENERU
Po zeszycie w kratkę przyjdą akwarele
Gdańscy sketchersi spotykają się co tydzień w innym miejscu, nie zawsze w Gdańsku (np. za tydzień będą w Grudziądzu). Dlaczego właśnie teraz padło na Biskupią Górkę?
- Przy pomocy urban sketchingu chcemy pokazać jak piękna i ciekawa jest ta świeżo zrewitalizowana dzielnica, nie tylko dla jej mieszkańców, ale i gości takich jak my - odpowiada Kamil Mączkowski z USK Gdańsk. - Naszymi szkicami chcemy zachęcić mieszkańców Gdańska i turystów do odwiedzenia tej wciąż mało znanej dzielnicy.
Każdy plener gdańskich sketchersów to także okazja, by przyłączyć się do nich. W tej grupie nikt nie pyta o dyplom szkoły artystycznej.
- Wśród nas są zarówno amatorzy, jak i profesjonalni artyści po Akademii Sztuk Pięknych, czy Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej, jak również profesorowie tych uczelni - tłumaczy Kamil Mączkowski. - Nie wymagamy profesjonalizmu, wystarczy, że ktoś przyjdzie na nasze spotkanie z zeszytem w kratkę i ołówkiem, a my tak zarazimy pasją, że za pięć, sześć spotkań taka osoba pojawi się na plenerze z profesjonalnym zestawem akwareli. Wydarzenia publikujemy na naszym Fb i Instagramie.
A jednak Montmartre!
- Dziś na Biskupiej Górce czułem się jak na Montmartre. Wiele osób mówi, że nie było tu dotąd. Ja byłem… wczoraj. I się zachwyciłem - mówi prof. Jacek Krenz, architekt, malarz, uczący rysunków studentów Wydziału Architektury PG, inicjator powstania USG. - Tu jest taka gęsta architektura miasta. I te różnice poziomów. To jest piękne. Biskupia Górka będzie miała znaczącą rolę, pewnie i turyści zaczną się tu zjawiać. Jest tu bardzo przyjemny nastrój miasta.
Jacek Krenz przywiózł ideę urban sketchingu do Gdańska z Portugalii w której przez 10 lat wykładał architekturę. Zaproszony na jedne z pierwszych światowych zjazdów urban sketchersów, poprowadził dla nich warsztaty ze światłocienia.
- Wróciłem do Gdańska i pomyślałem, że chciałbym to kontynuować, więc założyłem sekcję Urban Sketchers Gdańsk, początkowo raczkującą - widzieliśmy się raz w miesiącu. To był 2012 rok. To się tak świetnie rozwinęło, że już od kilku lat spotykamy się co tydzień, nawet zimą, bo wtedy szkicujemy w pomieszczeniach zamkniętych (np. w Muzeum Narodowym, Oceanarium, w siedzibie Wydziału Biologii Uniwersytetu Gdańskiego) - mówi Jacek Krenz. - To jest inne podejście do malarstwa, ponieważ nie jest to działanie indywidualne w zamkniętej pracowni, a później artysta coś pokazuje na wystawie. To, co mi się podoba w urban sketchersach, to społeczne działanie. Że my tworzymy razem, razem i osobno, bo każdy z nas jest dużą osobowością do tego stopnia, że przez te lata naszego działania wykształciły się już osobowości artystyczne wystawiające indywidualnie swoje prace. Teraz w Gdańsku obejrzeć można wystawę Julii Majewskiej w Eklerowni oraz naszej szkicowej reportażystki - Dominiki Wróblewskiej w Domu Literatury, a 4 maja jedziemy na otwarcie wystawy Justyny Dąbek. Moje prace wiszą zaś w Domu Zarazy. Jest to więc fajna tendencja, że my się od siebie wzajemnie uczymy, czy też inspirujemy.
Gdy pytam, jak rozwinęła się raczkująca grupa, profesor odpowiada, że "musi wypowiedzieć pozytywnie o mediach społecznościowych": - Ogłaszamy w nich plenery, a później publikujemy swoje prace, bo to jest ważny element, że się dzielimy, społeczność się wzmacnia, ludzie to widzą i też może pragną robić podobne rzeczy? Wiele osób mówi: całe życie marzyłem, czy marzyłam, żeby sobie rysować, ale nie miałam inspiracji. A ta grupa zachęca, mobilizuje, a też w grupie raźniej. Ale oczywiście nie każdy tak ma. Są tu i dzieci, i "starcy" jak ja i to jest sympatyczne.