• Start
  • Wiadomości
  • “Szkatuła na bursztynowe precjoza” - o architekturze wnętrza Muzeum Bursztynu z jego projektantką. ROZMOWA

“Szkatuła na bursztynowe precjoza” - o architekturze wnętrza Muzeum Bursztynu z jego projektantką. ROZMOWA

“Czarno to widzę” powiedziała Ksenia Piątkowska, główna projektantka adaptacji Wielkiego Młyna dla Muzeum Bursztynu, gdy po raz pierwszy spojrzała na wnętrze zabytku. Co wynikło z tej deklaracji? Gdzie we wnętrzu rządzi światło, gdzie “diorowska czerwień”, a gdzie odwiedzającemu zdaje się, że widzi taflę wody? Poznaj tajemnice adaptacji najmłodszego gdańskiego muzeum.
25.07.2021
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Muzeum Bursztynu w Wielkim Młynie - pierwszy dzień działalności, 24 lipca 2021 r.
Muzeum Bursztynu w Wielkim Młynie - pierwszy dzień działalności, 24 lipca 2021 r.
Fot. Dominik Paszliński/www.gdansk.pl

 

Izabela Biała: Poprzednia adaptacja Wielkiego Młyna miała miejsce na początku lat 90-tych. Wtedy przystosowano go do potrzeb domu handlowego, który w 2016 roku został zamknięty. Jakie znaczenie ma ówczesny projekt dla obecnej adaptacji?

Ksenia Piątkowska, główna projektant, architekt adaptacji Wielkiego Młyna na potrzeby Muzeum Bursztynu: - Żeby zmniejszyć koszty realizacji adaptacji na potrzeby Muzeum Bursztynu i zminimalizować ingerencję w bezcenne pozostałości archeologiczne, wraz z inwestorem postanowiliśmy utrzymać główną część konstrukcji stworzoną we wnętrzu w latach 90-tych. Analiza archiwalnych rysunków projektowych pozwoliła stwierdzić, że przy częściowym wzmocnieniu stropów i modyfikacjach niezbędnych na potrzeby nowej funkcji, jest to możliwe. To, co musieliśmy zmienić, to, m.in. dodać kładkę na drugim poziomie atrium, gdzie jest wystawa stała, by wymusić wymaganą w nowoczesnych muzeach cyrkulację zwiedzających i ułatwić ewakuację. 

Poza tym, gdybyśmy zaproponowali istotne zmiany w konstrukcji, czekałby nas długotrwały proces uzgodnień z konserwatorem wojewódzkim, a czynnik czasu był dla inwestora bardzo ważny. 

 

Centrum handlowe Wielki Młyn, rok 2003
Centrum handlowe Wielki Młyn, rok 2003
Fot. Wojtek Jakubowski/KFP


Jakie podstawowe założenia przyświecały Pani projektowi wnętrza Muzeum Bursztynu?

- Młyn ma jedną, bardzo ważną i cenną cechę - ciemne wnętrze. Historyczna ciemność wnętrza robi niesamowite wrażenie od razu jak się do niego wchodzi. Postanowiłam wykorzystać ten efekt dla dobra głównego bohatera nowego muzeum - bursztynu. Bursztyn, by skupić na nim uwagę, wymaga ciemnej oprawy. Naturalna ciemność panująca w Młynie zainspirowała mnie więc, by zrobić z jego wnętrza szkatułę służącą ekspozycji bursztynowych precjozów.  

Podczas jednej z pierwszych wizyt w Młynie powiedziałam: “czarno to widzę”. Wszyscy myśleli, że czarno to widzę, bo to taki dramat, ale ja od początku procesu projektowego widziałam to wnętrze w czerni. Dlatego, poza poziomem zero, gdzie mamy trochę odstępstw od reguły, czarny czarnym pogania. Czerni towarzyszy odpowiednie oświetlenie w tle i doświetlenie przestrzeni komunikacyjnych i ewakuacyjnych. Sufity w większości też są czarne, ale o wysokim połysku. Dzięki temu kiedy się na nie patrzy, prawie ich nie widać, bo odbijają refleksy światła. Gdy z kolei z górnych kondygnacji spojrzymy na czarną, granitową podłogę, w której odbija się ów gradientowy, świetlny sufit, mamy wrażenie, jakby posadzka była pod wodą. Wszystkie te zabiegi zaprojektowaliśmy po to, żeby wnętrze, w którym są przecież aż trzy kondygnacje, nie było ciężkie i przytłaczające.

 

Na dole światło - na górze tajemniczy mrok, który sprzyja kontemplowaniu bursztynu
Na dole światło - na górze tajemniczy mrok, który sprzyja kontemplowaniu bursztynu
Fot. Dominik Paszliński/www.gdansk.pl

 

A jak ma się ta wszechobecna czerń do ścian ceglanych Młyna, tak pieczołowicie zakonserwowanych w trakcie remontu, cegła po cegle?

- Ekspozycja ceglanych ścian obwodowych i ściany wschodniej (szczytowej) to drugie założenie projektu. W czasach gdy Młyn służył jako centrum handlowe były one niestety w większości zakryte. Dla nas ekspozycja tych fascynujących ścian o fascynującym rysunku była sprawą nadrzędną. By pokazać jak najwięcej cegły, zastosowaliśmy szklane ściany, nakładające się na siebie w różnych planach, także w obudowie ewakuacyjnej klatki schodowej.  

Trzecie założenie wynikało z długowieczność Młyna - adaptacja wnętrza zabytku wymagała zastosowania szlachetnych i trwałych materiałów: granitu, polerowanej stali i szkła, które współtworzą ciemne, ale świetliste wnętrze, pełne refleksów, przezierności i lustrzanych odbić, dzięki czemu będąc w jego środku, mamy wrażenie głębi i przestrzenności. 

 

Jedyny element, który został podświetlony na całej powierzchni, to szczytowa ściana wschodnia. Gotyckie ściany to ogromny skarb Wielkiego Młyna
Jedyny element, który został podświetlony na całej powierzchni, to szczytowa ściana wschodnia. Gotyckie ściany to ogromny skarb Wielkiego Młyna
Fot. Grzegorz Mehring/www.gdansk.pl

 

Przejdźmy się zatem po tym wnętrzu, zdradzając część zastosowanych rozwiązań.

- Poziom zero, czyli ogólnodostępna strefa wejściowa Muzeum Bursztynu od strony ul. Wielkie Młyny, to jedyna mocno oświetlona część, ułatwiająca osobie wchodzącej lokalizację w przestrzeni budynku. W tej strefie znajdują się bramki prowadzące na wystawę, punkt informacyjny z kasą, kawiarenka i sklep muzealny, a także miejsce na wystawy czasowe.

Przestrzeń wysokiego na ponad 20 metrów atrium, na którym są dwie kondygnacje wystawy stałej, giną w mroku. Widz z poziomu zero otrzymuje tylko drobne “zaproszenia” zachęcające do wejścia na wystawę. Na piętrach zamontowaliśmy całoszklane balustrady, które pozwalają wzrokowi sięgnąć na te kondygnacje i dostrzec (czarne w większości) gabloty, ale wiele więcej zobaczyć nie pozwalamy. Panuje tam tajemniczy półmrok rozświetlony pojedynczą zdyscyplinowaną linią świetlną.

Jedyny element, który podświetliliśmy na całej powierzchni (ale symbolicznie), to szczytowa ściana wschodnia, która odbija się dodatkowo w lustrzanych panelach na ścianie domykającej kondygnację techniczną (to trzecia, przeznaczona dla pracowników kondygnacja sięgająca tylko do połowy atrium - red.). Sygnalizujemy gościom w lobby, że wyżej można z bliska zobaczyć też taką piękną gotycką ścianę. Przez szacunek dla zabytkowego wnętrza postanowiliśmy nie wprowadzać nawiązań i naśladownictw, podkreślając tylko to, co oryginalne. Jako projektantka pozwoliłam sobie jednak na dwa elementy nawiązujące do tematyki muzeum.

 

Strop ze święcącym wzorem zwanym nerką , który odbija się w granitowej podłodze. Na zdjęciu także świetlny sufit z nadrukiem zdjęcia bryły bursztynu bałtyckiego
Strop ze święcącym wzorem zwanym "nerką", który odbija się w granitowej podłodze. Na zdjęciu także świetlny sufit z nadrukiem zdjęcia bryły bursztynu bałtyckiego - on również odbija się w posadzce przy ladzie strefy informacyjnej
Fot. Piotr Wittman/www.gdansk.pl

Gdzie je znajdziemy?

- Oba są na poziomie zero. Pierwszy z nich to świecący, podwieszony strop gradientowy, na którym znalazł się wzór zwany “nerką”. Inspiracją były bursztyny rozrzucone na plaży, które mają właściwe dla tego wzoru obłe, ale nieregularne kształty. Wzór odbija się w granitowej, polerowanej podłodze, przez co działa trochę jak swoisty pas startowy: pokazuje, dokąd należy iść, “wciąga” zwiedzającego z ulicy do wnętrza. Do bramek wejściowych na wystawę wzór ma mocne natężenie, później staje się coraz rzadszy. Odnajdziemy go także dokoła krawędzi atrium na poziomie pierwszego piętra.

Drugie nawiązanie to świetlny sufit z nadrukiem zdjęcia bryły bursztynu bałtyckiego podwieszony nad częścią lobby. Przezierające przez niego światło daje piękną, ciepłą poświatę we wnętrzu i przypomina, z jakim muzeum mamy do czynienia. Kolaż na potrzeby sufitu wykonałam ze zdjęcia udostępnionego przez znanego bursztynnika pana Mariusza Drapikowskiego.

 

Wzór nerki  w dużo mniejszym natężeniu zobaczymy także dokoła krawędzi atrium na poziomie pierwszego piętra
Wzór "nerki" w dużo mniejszym natężeniu zobaczymy także dokoła krawędzi atrium na poziomie pierwszego piętra
Fot. Anna Rezulak/KFP

 

To mocny akcent kolorystyczny w tych czarno - świetlistych wnętrzach.

- Nie jedyny! Nie znajdziemy w Młynie złota, dziś najbardziej chyba kojarzącego się z wnętrzami centrów handlowych, jest za to nierdzewna, polerowana stal, którą obłożone zostały słupy konstrukcyjne. Odbijają wszystko, co jest dokoła i dzięki takiemu zabiegowi praktycznie ich nie widać.  

Ale w jednym miejscu mamy “diorowską czerwień” - na schodach paradnych ciągnących się od parteru po drugą kondygnację, które odziedziczyliśmy po poprzedniej adaptacji. Ponieważ Muzeum będzie organizować w Młynie imprezy promujące bursztyn, w tym także pokazy mody z bursztynową biżuterią, potrzebowało stosownego czerwonego dywanu. I taki charakter mają te schody wykończone palonym granitem i dębem w kolorze czerwonym. Same stopnie są kamienne, czarne, z uwagi na bezpieczeństwo użytkowników. Ale jeśli spojrzymy na schody z poziomu obserwatora pokazu, sprawiają wrażenie całych czerwonych. 

W Młynie jest dużo takich zabiegów. Ci, którzy wiedzą, o co chodzi, dostrzegą je, a ci którzy nie, nawet ich nie zauważą. I o to też trochę chodziło.

Mówiąc o różnorodnych wydarzeniach, które będą miały miejsce w Muzeum, warto wspomnieć, że wnętrze zostało wyposażone w system umożliwiający sterowanie natężeniem światła w całym obiekcie. Jest w nim kilka podstawowych scenariuszy, ale muzealnicy będą mogli dodać swoje. To jest muzeum, które ma coś ciekawego opowiadać i być jak najdłużej atrakcyjne dla zwiedzających, więc trzeba to wnętrze poznać, zrozumieć i wykorzystać jego potencjał.

 

Paradne schody w prawej stronie kadru - zdjęcie wykonano w przededniu otwarcia Muzeum, podczas ostatnich przygotowań, przy mocnym świetle technicznym
Paradne schody w prawej stronie kadru - zdjęcie wykonano w przededniu otwarcia Muzeum, podczas ostatnich przygotowań, przy mocnym świetle technicznym
Fot. Piotr Wittman/www.gdansk.pl

 

Skoro mowa o schodach - porozmawiajmy o dostępności nowego Muzeum Bursztynu, której brakowało poprzedniej siedzibie w Zespole Przedbramia.

- Muzeum w Młynie dostępne jest dla wszystkich. Z uwagi na wytyczne konserwatorskie wejście dla osób korzystających z wózków inwalidzkich musieliśmy zaprojektować od ul. Na Piaskach. We wnętrzu obie windy dla zwiedzających dostosowane są do potrzeb osób z niepełnosprawnościami. Jedna – panoramiczna – zlokalizowana jest we wnętrzu atrium.

Stoi w tym samym miejscu, co ta z lat 90-tych, ale jest to winda nowa w całoszklanym szybie, która może być postrzegana jako dodatkowy element dekoracyjny. Robi wrażenie kiedy kursuje między piętrami. Druga winda, osobowo - towarowa, także jest dostosowana do potrzeb wszystkich użytkowników, obsługuje kondygnacje dostępne dla zwiedzających oraz te najwyższe, magazynowe i techniczne, dostępne tylko dla pracowników.  

Co ciekawe, główne wejście do Muzeum, od strony kościoła św. Katarzyny, prowadzi z poziomu zero, ale na pierwsze piętro z wystawą stałą i salą edukacyjną można wejść także bezpośrednio z poziomu ulicy, od strony zachodniej. Krzyżacy tak zbudowali Młyn, że różnica pomiędzy poziomem wejścia od ul. Wielkie Młyny a wejściem od Wyspy Tarcza wynosi ponad cztery metry. To cała kondygnacja.

Wyjście ewakuacyjne od strony zachodniej wykorzystywano już w latach 90-tych, na co dzień tędy właśnie wchodzić będą pracownicy Muzeum. No i mamy jeszcze jedno wyjście ewakuacyjne - przez mostek zawieszony nad kanałem od strony placu Heweliusza. Mostek i otwór drzwiowy są wtórne, powstały w latach 50-tych, przy jednej z powojennych adaptacji Młyna. Usytuowaliśmy w tym miejscu wejście do restauracji w Młynie (mam nadzieję, że znajdzie się gastronom, który doceni ogromny potencjał tego miejsca). 

Warto też wspomnieć, że ogólnodostępne toalety są na wszystkich kondygnacjach.

 

Słupy konstrukcyjne obłożono polerowaną stalą, odbijają dzięki temu wszystko dokoła i są prawie niewidoczne
Słupy konstrukcyjne obłożono polerowaną stalą, odbijają dzięki temu wszystko dokoła i są prawie niewidoczne
Fot. Dominik Paszliński/www.gdansk.pl

 

Kiedy Muzeum Gdańska kilka miesięcy temu pokazało pierwsze zdjęcia z placu budowy wnętrza Muzeum Bursztynu, z nowymi podłogami, pierwszymi elementami oświetlenia i stali, pojawiły się głosy, że jest to wnętrze “kosmiczne”. Zgodzi się Pani z tym określeniem?  

- Coś w tym jest... Muzeum Bursztynu to zestawienie historycznego obiektu z ultranowoczesnym wnętrzem, które z jednej strony, z racji tego że jest w środku, gra pierwsze skrzypce, ale z drugiej strony stara się jak najmniej narzucać z racji tego, co w nim będzie prezentowane. 

Wielki Młyn ma swoją pierwotną wartość, nie boi się konkurencji, a my traktowaliśmy go z ogromnym szacunkiem. Trzeba pamiętać, że my tu cały czas pracujemy z obiektem przemysłowym - średniowiecznym, ale poprzemysłowym. Współcześnie, gdy mówimy, że coś jest poprzemysłowe mamy na myśli ostatnie 200 lat, czasy rewolucji przemysłowej, od razu więc widzimy żeliwne, albo stalowe konstrukcje i nie przychodzi nam do głowy, że drewno i cegła dawniej to były elementy stricte przemysłowe. Eksponujemy cegłę, ale drewna nie mogliśmy stosować ze względu bezpieczeństwa pożarowego. Obłożenia drewniane, wykonane z surowca totalnie nasączonego przeciwpożarowym substancjami, są tylko na elementach niekonstrukcyjnych, nie wpływających na rozprzestrzenianie ognia. Reszta to stal i granit, który jest bardzo twardy i nie tylko ma największą odporność na ścieranie, ale można go także odświeżać, reporelować. 

Warto wiedzieć, że wnętrze Wielkiego Młyna ma swój specyficzny mikroklimat. Uwielbiam go za to. Latem jest cudowny, w środku jest zawsze chłodno i przyjemnie. W zimie z kolei dobrze trzyma ciepło. Jest w nim trochę wilgoci, ale bursztyn ją lubi. Projektanci branżowi zresztą zadbali o taką wentylację w obiekcie, by bursztynowe skarby czuły się dobrze tutaj, na nowej ekspozycji.

 

Ksenia Piątkowska główna projektantka adaptacji Wielkiego Młyna na potrzeby Muzeum Bursztynu
Ksenia Piątkowska główna projektantka adaptacji Wielkiego Młyna na potrzeby Muzeum Bursztynu
Fot. Piotr Wittman/www.gdansk.pl

 

Nie sposób nie poruszyć na koniec tematu pandemii, podczas której realizowana była aranżacja wnętrza dla Muzeum Bursztynu. Nowa placówka ruszyć miała pierwotnie w czerwcu tego roku, opóźnienie wyniosło więc zaledwie miesiąc. W Młynie covid-19 nie był przeszkodą?   

- A jednak - przesunięcie terminu otwarcia związane było przede wszystkim z pandemią. Były momenty, że na budowie nie było komu pracować, bo jak jedna ekipa była w kwarantannie, druga też się zaraziła, na innym placu budowy. Ale trzeba przyznać, że wykonawca naprawdę stanął na wysokości zadania, więc prędkość robót, jak na ten czas, była optymalna.

Inny powód, dla którego oddanie Młyna się opóźniło to blokada Kanału Sueskiego w marcu tego roku. Utknął tam nasz granit. Czas leciał i naprawdę mocno już zastanawialiśmy się nad zmianą materiału, by nie blokować budowy. Na szczęście w końcu kamień dopłynął. Dziś jest to już w sumie zabawna historia, wpisana w całą realizację. Ale wtedy nie było nam do śmiechu.



Inwestor: Muzeum Gdańska

Projektant: dr inż. arch. Ksenia Piątkowska

Sprawdzający: dr hab. inż arch. Elżbieta Ratajczyk-Piątkowska

Konstrukcja: dr inż. Ryszard Wojdak

Wentylacja/klimatyzacja: Wojciech Kowiel

Instalacje elektryczne/teletechniczne: Rafał Maroszek

Instalacje wod-kan: Bożena Korczak

 

TV

Finał świątecznej akcji „Każdy może pomóc”. Wymarzone prezenty jadą do dzieci i seniorów