Sybiracy przypominają o gehennie wojny

17 września 2015 r. pomnik Golgota Wschodu na cmentarzu Łostowickim zgromadził członków gdańskiego oddziału Związku Sybiraków i Rodziny Katyńskiej, władze Gdańska i przedstawicieli wojewody pomorskiego, uczniów gdańskich szkół i dziesiątki mieszkańców. Powodem był Światowy Dzień Sybiraka, obchodzony w rocznicę napaści sowieckiej na Polskę w 1939 r.
17.09.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Kordian Borejko, prezes Związku Sybiraków, podkreślił, że był dzieckiem, kiedy został wywieziony na Sybir, podobnie jak wielu innych członków ZS. Dziś ci, którzy ocaleli, chcą przekazywać swoją wiedzę o tamtych dramatycznych wydarzeniach młodszym pokoleniom.

– Waszym obowiązkiem jest przekazywać świadectwo tego, co przeżyliście. Żaden artykuł prasowy czy materiał telewizyjny nie opowie prawdy o tamtych dniach tak, jak wy – podkreślał wicewojewoda pomorski Michał Owczarczak.

Prezydent Gdańska Paweł Adamowicz zaznaczył, że 17 września przypominamy sobie i Europie o tym, że wojna wybuchła dlatego, że dwa totalitarne państwa nawiązały współpracę. – To utrwalanie pamięci o tym, że wolność nigdy nie jest dana raz na zawsze – mówił prezydent Adamowicz. – Ten dzień to pamięć o ofiarach, ale też wołanie i ostrzeżenie, abyśmy pielęgnowali wolność człowieka – dodał, podkreślając, że na świecie wciąż rodzą się nowe zagrożenia.

Podczas uroczystości Związek Sybiraków uhonorował wicewojewodę Michała Owczarczaka i Helenę Chmielowiec, dyrektor Biura Portalu gdansk.pl, byłą dyrektor Kancelarii Prezydenta Miasta, za szczególne zasługi dla tego związku.

W tym wyjątkowym, zwłaszcza dla świadków tamtych wydarzeń, dniu rozmawialiśmy z paniami Cecylią Riedl i Zofią Kłoczko z gdańskiego oddziału Związku Sybiraków.



Rozmowa z Cecylią Riedl

Cecylia Riedl

Kamila Grzenkowska: 17 września to data, którą znam przede wszystkim z lekcji historii. Pani tę lekcję musiała przeżyć na własnej skórze...

Cecylia Riedl: – Ten dzień odbił się na całym moim życiu, dlatego dla mnie to ważna data. Miałam wtedy siedem lat. Mieszkaliśmy wówczas na Kresach Wschodnich, blisko granicy ze Związkiem Radzieckim. Stamtąd wywieziono nas do północnego Kazachstanu, gdzie przez sześć lat w ogóle nie chodziłam do szkoły. Mój ojciec był ofiarą zbrodni katyńskiej, a mnie, mamę, staruszkę babcię i moją roczną wówczas siostrzyczkę wywieziono do tego surowego klimatu. Upały sięgały tam 40 stopni, a mrozy minus 50 stopni. Moja babcia zamarzła. To były dla nas ciężkie, bardzo trudne chwile. To była walka o życie. Doświadczyłyśmy chorób i głodu, ale przetrwałyśmy i szczęśliwie wróciłyśmy do Polski. Przebaczyłyśmy naszym wrogom, ale traumy i wspomnień nie da się wymazać...

Prezydent Gdańska powiedział podczas uroczystości na cmentarzu Łostowickim, że należy przypominać o tamtych wydarzeniach, bo wolność nie jest dana raz na zawsze. Zgadza się z tym Pani?

– To jest nasza historia, a historię powinno się znać, zwłaszcza tę własnego narodu. My jesteśmy już odchodzącym pokoleniem. Czujemy, że przekazywać młodym prawdę historyczną to nasz obowiązek. Dlaczego? Dlatego, że przez 50 lat na lekcjach historii nie mówiono o tym, że z kraju wywieziono w skrajnie trudnych warunkach ponad milion Polaków; że rozproszono nas po całym wielkim  imperium; że panował głód, a praca była zbyt ciężka dla naszych matek; że umierali tam rodzice, osieracając swoje dzieci. Mówimy o tym, podobnie jak o nieszczęściach, które spotkały nas ze strony zachodniego sąsiada, hitlerowskich Niemiec. Oba kraje to nasi sąsiedzi, z którymi powinniśmy żyć w zgodzie, przyjaźni, ale zdarzyło się, że stali się naszymi wrogami.

Na świecie wciąż toczy się gdzieś wojna. Dzisiaj m.in. w Syrii. Zdania na temat tego, czy pomagać uchodźcom są, niestety, podzielone. Co Pani sądzi na ten temat?

– Oczywiście, że należy pomagać. Pamiętam, że nam nikt nie pomagał i to była tragedia.

Na uroczystości w rocznicę 17 września pojawiło się dużo młodych ludzi. Czy to, co stara się przekazać Związek Sybiraków, trafia do młodzieży?

– Myślę, że trafia, z tym że nie powinno się przesadzać. Nie można mówić ciągle tylko o swoich boleściach i przeżyciach. Minęło 76 lat, to już odległe wydarzenia. Ale należy zapoznawać młodzież z tamtą sytuacją i prawdą, to konieczne. Młodzi nie wiedzą, czym jest wojna. Wielu ludzi nie wie, czym są osobiste nieszczęścia innych, zwłaszcza niewinnych cywilów, którzy giną z rąk agresora. Jest inaczej, kiedy walczy wojsko. Żołnierze mają broń, mogą atakować tych, którzy napadają, i bronić atakowanych. Jeżeli ktoś napada na bezbronnych, na ludność cywilną, to jest to tragedia. My bardzo współczujemy ludziom z Syrii. Oni są w jeszcze innej sytuacji niż my byliśmy. Tam toczy się wojna domowa. Ubolewam nad tym, że my, Polacy, żyjemy w niezgodzie, choć powinniśmy być jednością



Rozmowa z Zofią Kłoczko

Zofia Kłoczko

Kamila Grzenkowska: Czy data 17 września wciąż budzi w Pani emocje?

Zofia Kłoczko: – Dla mnie to bardzo ważny dzień roku i wielkie przeżycie. 17 września napadli na nas Sowieci, a już 10 lutego były pierwsze wywózki na Sybir. Znalazłam się tam z całą moją rodziną. Byliśmy tam sześć lat, o chłodzie i głodzie. Było nam bardzo ciężko, choć była nas liczna rodzina. Zmarli tam moi dziadkowie. Najpierw trafiliśmy do obozu Kwitok, gdzie spędziliśmy dwa lata. Mieszkaliśmy tam w zamknięciu, zagrodzeni, nie można było wychodzić. Po 1942 roku zawieziono nas do kołchozu, było tam jeszcze gorzej – ciężka praca od świtu do nocy. Moi rodzice i bracia pracowali. Miałam wtedy dwa lata, więc gdzieś tam siedziałam na piecyku i płakałam. Do kraju wróciłam jeszcze jako dziecko.

Jakie myśli przychodzą Pani do głowy, kiedy wspomina Pani tamte dni?

– To, co mam w sercu, zabiorę już z sobą do grobu. Dzisiaj cieszę się, że jesteśmy w wolnej Polsce, w kochanej ojczyźnie. Byłam najmłodsza i przetrwałam tamtą gehennę. Dlatego cieszę się z tego, co jest teraz.

Związek Sybiraków spotyka się z młodzieżą. Dbają Państwo o to, by nie zapomniano o wydarzeniach sprzed ponad 70 lat...

– Tak, czasami gościmy w szkołach. 15 września przeżyłam piękny dzień. Zostaliśmy zaproszeni do Kartuz. W jednej z sal zgromadziło się z 200 młodych osób. Było miło i sympatycznie. Młodzież uważnie nas słuchała. Było cicho, jak makiem zasiał. Widzieliśmy, że są naprawdę zainteresowani naszymi wspomnieniami. To było wspaniałe.

 

Zobacz także: 76. rocznica agresji sowieckiej na Polskę – Dzień Sybiraka

 

TV

Mieszkańcy Młynisk i prezydent Gdańska przy jednym stole