Styl życia wymusił zmiany
Z jednej strony Polacy są znacznie bardziej zamożni niż jeszcze kilkanaście lat temu, więc mogą sobie pozwolić na częstsze podróże. Podchodzą też mniej tradycyjnie do świąt – zamiast siedzieć w domu, chętniej wyjeżdżają, uciekając od świątecznej presji. Z drugiej strony, po wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku, kraj opuściły setki tysięcy rodaków poszukujących lepszych warunków życia. Przynajmniej półtora miliona wciąż przebywa na emigracji. Wiele z tych osób chce spędzić święta z rodziną w kraju. To wszystko spowodowało, że popyt na loty w Boże Narodzenie wzrósł. Ten trend wzmocniło wejście na polski rynek tanich linii lotniczych.
Jak mówi nam Jarosław Trzoska, kierownik Działu Operacyjnego w Porcie Lotniczym Gdańsk, lotnisko utrzymuje pełną gotowość przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, również w Wigilię i Boże Narodzenie.
- W ten wyjątkowy wigilijny wieczór wszystkie służby muszą pracować, tak jak w normalny dzień, w normalny wieczór, normalną noc. Jeszcze paręnaście lat temu ta nocka była spokojniejsza, ruch przygasał około 15-16, a samoloty kończyły latanie przed północą. Było ich po prostu mniej. W pierwszy dzień świąt linie tradycyjne ograniczały swoje funkcjonowanie. Natomiast już od kilkunastu lat linie nisko kosztowe i przewoźnicy charterowi traktują pierwszy dzień świąt jak normalny dzień w roku – opowiada Trzoska. - Wszyscy zmieniamy trochę swój tryb życia, więcej zwiedzamy, więcej podróżujemy – dodaje.
Obecnie samoloty w noc z Wigilii na pierwszy dzień świąt kończą lądowania około 1:00 – 2:00. Ostatni lot nie oznacza oczywiście końca pracy. Mechanicy odpowiedzialni za przegląd statków powietrznych pracują dalej, tak żeby o 6:00 rano były one gotowe na kolejne starty.
Świąteczne loty do Gdańska. Jet2.com rozszerza ofertę
Dzięki pogodzie pracy mniej
Wszystko to oznacza, że pracy w święta na lotnisku jest coraz więcej. Na ratunek przychodzi pogoda związana z ociepleniem klimatu. Na straży operacyjności lotniska stoi dyżurny operacyjny portu lotniczego, który odpowiada za zapewnienie bezpiecznej eksploatacji lotniska.
- Od kilku lat mamy troszeczkę spokojniejsze dyżury z tytułu zimy. Natomiast kiedy padał w wigilijny wieczór śnieg, cała obsada eksploatacji utrzymania lotniska siadała na ciężkie sprzęty i szorowała do tzw. „czarnego” drogę startową, drogi kołowania i stanowiska postojowe tak, żeby samoloty spokojnie mogły wylądować i zaparkować – opowiada szef operacyjny.
Wraz z dyżurnym operacyjnym portu lotniczego na stanowisku jest też koordynator ruchu lotniczego na ziemi, który odpowiada za bezpieczne ustawianie i parkowanie samolotów na stanowiskach postojowych.
Lądowanie między fajerwerkami
Jarosław Trzoska przed laty też miał dyżury wigilijne, ale od trzech lat z rzędu pracuje w sylwestra.
- Lubiłem kiedyś pracę w Wigilię, kiedy po kolacji jechałem na lotnisko i mogłem odpocząć od stołu, trochę się wyciszyć. Ale dziś już tak nie jest – opowiada kierownik. – W sylwestra przychodzę do pracy na 19:30. Bywa tak, że stoimy sobie na drodze startowej, oglądamy fajerwerki, a za 5 minut podchodzi samolot do lądowania, bo wraca charter turystyczny z ciepłych krajów, gdzie ludzie spędzili święta. Ten samolot trzeba przygotować do startu o 6 rano, bo wykonuje kolejna rotację.
W noc sylwestrową samoloty też lądują o 1:00 czy 2:00 godzinie. I znów do pracy ruszają mechanicy, obsługa naziemna, ekipy sprzątające samoloty. Tak, żeby 1 stycznia rano były gotowe do startu.
7.10 do Walencji, czyli jak działa lotnisko w Gdańsku?
Lotnisko nigdy się nie zamyka
Jarosław Trzoska pracuje w Porcie Lotniczym Gdańsk od 2006 roku. Zaczynał jako koordynator lotniczy naziemny. Pracował tu już od lat jego ojciec, który zabierał wcześniej małego Jarka na lotnisko.
- Tato pracował na lotnisku od początku, od 1974 roku. Był kierownikiem działu eksploatacji i właśnie był odpowiedzialny za utrzymanie lotniska. Później miał pod sobą oba działy – i eksploatacji i operacyjny. Przed odejściem na emeryturę miał już tylko dział eksploatacji, więc sercem był bardziej z nim związany.
Jak dodaje nasz rozmówca, w tamtych czasach, choć ruch lotniczy był mniejszy, nigdy nie było tak, że można było lotnisko zamknąć na klucz. Zawsze pozostawały osoby dyżurujące, by przyjąć samolot lądujący awaryjnie, z potrzeb medycznych lub braku paliwa.
I tak jest również dziś. Na posterunku są też non stop strażacy, pogotowie utrzymaniowe w razie opadu śniegu lub oblodzenia, pracownicy służby ochrony lotniska, odpowiadający za ochronę obiektu jak i bezpieczeństwo pasażerów.