
Znaleźć ferromagnetyki
Od jesieni specjaliści z 13. dywizjonu nurkowów-minerów w Gdyni sprawdzali pod względem bezpieczeństwa dno Zatoki Gdańskiej. Jednostka ta podlega 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu, która zabezpiecza całą operację pod względem logistycznym. Najpierw po akwenie pływał okręt, który przy pomocy zaawansowanej technologicznie aparatury skanował dno w poszukiwaniu obiektów ferromagnetycznych - mówiąc w uproszczeniu, są to obiekty metalowe, głównie żelazne.
Czytaj także: Terminal gazowy FSRU na Zatoce Gdańskiej. Ważna inwestycja, która budzi wiele obaw
Następnie pod wodę zeszli nurkowie-minerzy, by sprawdzić, czy zmapowane obiekty to niewybuchy, które mogą być niebezpieczne dla realizacji inwestycji.
Śmiertelnie niebezpieczne
Efekt tej pracy to znalezienie około 100 pocisków artyleryjskich i 100-kilogramowej bomby lotniczej produkcji radzieckiej. W sumie zebrano kilka ton żelastwa, wypełnionego materiałami wybuchowymi o łącznej masie 1,2 tony. Dla przykładu: w 120-kilogramowym pocisku artyleryjskim znajduje się około 20 kg materiału wybuchowego.
Czytaj także: To przez nią zamknięto plaże. Zobacz film z eksplozji miny morskiej z czasów II wojny światowej
- Wszystkie niewybuchy pochodzą z okresu II wojny światowej - mówi kpt. mar. Łukasz Koziarski, oficer prasowy 8.FLOW. - Mimo, że przeleżały 80 lat pod wodą, wciąż są śmiertelnie niebezpieczne.

Dlaczego kilka dni
Gdy już nurkowie-minerzy ustalili, że na dnie mają do czynienia nie z kawałem jakiegoś tam żelastwa, lecz z niewybuchem - przemieszczali znalezisko w jedno z wyznaczonych miejsc. W ten sposób powstało kilka podwodnych stert pocisków artyleryjskich, które teraz będą wysadzone. W podobny sposób zdetonowana też będzie 100-kilogramowa bomba lotnicza.
- Dlatego właśnie potrzebujemy kilku dni na wykonanie naszego zadania - wyjaśnia kpt. mar. Łukasz Koziarski. - Po każdej eksplozji trzeba będzie sprawdzić, czy wszystko udało się zneutralizować.

Inaczej niż z wielką miną
Wybuchy będą nastąpią w odległości prawie 6 km od brzegu, na głębokości około 20 metrów. Kpt. mar. Łukasz Koziarski mówi, że raczej nie będzie efektownych fontann, jakie obserwować można przy neutralizacji min morskich.
- Są to po prostu mniejsze ilości materiału wybuchowego, zgrupowane w różnych miejscach na dnie - tłumaczy oficer prasowy 8.FLOW. - Eksplozja sterty pocisków artyleryjskich to jednak nie to samo, co wybuch potężnej miny morskiej. Masa ma znaczenie.
Czytaj także: Tragedia „Wilhelma Gustloffa”
Można mieć więc niemal pewność, że podwodna detonacja niewybuchów w żaden sposób nie może zagrozić osobom, znajdującym się na nadmorskich plażach w Gdańsku.

Będą pilnować zakazu
Mimo braku większego zagrożenia, zdecydowano o wprowadzeniu zakazu wchodzenia do wody. Spacerować po plaży można, zamoczyć nogi - już nie.
Zakaz obowiązuje w godz. 9 - 16, przez pięć dni: od wtorku, 11 marca, do piątku, 14 marca. Potem jeszcze “dogrywka” - we wtorek, 18 marca.
Na plażach, od Stogów do Sobieszewa Orle (w sumie około 9 km) przestrzegania zakazu będą pilnować patrole policji, Straży Miejskiej, Wojsk Obrony Terytorialnej, a także patrole ratowników wodnych Gdańskiego Ośrodka Sportu, poruszające się na quadach.
Przy każdym wejściu zostaną umieszczone informacje o zagrożeniu i zakazie wejścia do wody. - Należy bezwzględnie stosować się do poleceń wszystkich służb, zabezpieczających operację unieszkodliwienia niewybuchów - podkreśla Paulina Chełmińska z Referatu Prasowego Urzędu Miejskiego w Gdańsku.
Za koordynację zabezpieczenia plaż odpowiada Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego UMG, tel. 58 778 60 00.