W wyniku pożaru na Stogach, przy ul. Sówki 40/3, ewakuowano sześć osób, jedna wymagała pomocy medycznej. Rodzina mieszkająca w lokalu nr 3 będzie potrzebować nowego lokalu z zasobu komunalnego - w poniedziałek zostanie wydana decyzja o przydziale. Na skutek akcji gaśniczej zalane zostały mieszkania 1 i 2 - wymagają one osuszenia.
- Obecni na miejscu pożaru przedstawiciele Miasta poinformowali poszkodowanych lokatorów z wszystkich trzech mieszkań o możliwości otrzymania tymczasowego noclegu. Mieszkańcy zdecydowali się jednak nocować u krewnych - mówi Krzysztof Domagalski z Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego.
Do drugiego pożaru doszło również w piątek 3 marca w mieszkaniu przy ul. Tarniny 46 na Rudnikach. W tym przypadku dwie osoby (lokator i jego konkubina) wymagały hospitalizacji. Według wstępnych ustaleń policji do pożaru doszło na skutek zaprószenia ognia.
- Tuż po godzinie 16 moja matka zauważyła, że u sąsiadów pod nami się pali. Natychmiast zadzwoniliśmy po straż pożarną, przyjechali dosłownie w mgnieniu oka - opowiada pan Marek, sąsiad pogorzelców z ul. Tarniny 46. - Sąsiada musiałem wynieść z mieszkania, bo nie był w stanie wyjść o własnych siłach. Dobrze, że tak szybko zauważyliśmy pożar, mogliśmy wszyscy spłonąć w tym starym dom, a są nas tu w sumie cztery rodziny. Aż strach pomyśleć, jak by się to skończyło gdybyśmy spali. Widać najwyższy jeszcze czuwa nad nami...
Jeden z dwóch pokoi w mieszkaniu pana Marka i jego matki został tymczasowo wyłączony z użytkowania przez inspektora budowlanego, który był na miejscu zdarzenia.
- Chodzi o pokój, który znajduje się nad tą częścią mieszkania sąsiadów, w której się paliło - wyjaśnia mężczyzna. - Poinformowano nas, że strop został uszkodzony przez ogień i zalany wodą przy gaszeniu, przez co jest osłabiony i lepiej tam nie wchodzić, póki go nie zabezpieczą.
Również i tutaj zjawili się przedstawiciele MCZK by zaproponować pomoc osobom poszkodowanym. Rodzina mieszkająca w budynku nr 48 (przyległym do miejsca pożaru - wymagał wywietrzenia) spędziła noc u krewnych. Na czas wietrzenia wszystkim lokatorom budynku nr 46 zaproponowano nocleg w schronisku, jednak postanowili pozostać na miejscu.
- Tuż po zakończeniu akcji przekazaliśmy informacje do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w celu ustalenia zakresu dalszej pomocy dla pogorzelców. Zwłaszcza dla osób przebywających w szpitalu - mówi Piotr Grzelak, zastępca prezydenta Gdańska ds. polityki komunalnej.
Z pożaru przy ul. Tarniny strażacy uratowali również kota, który trafił pod opiekę weterynarzy ze schroniska dla bezdomnych zwierząt PROMYK.