Nie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że Stocznia Gdańska była miejscem, w którym niezwykle ważną rolę odgrywały kobiety. Stanowiły ok. 25 procent załogi. Prowadziły przedszkola i żłobki dla dzieci załogi, gotowały w stołówce, obsługiwały punkty gastronomiczne. Wykonywały prace biurowe, kadrowe, administracyjne. Pracowały jako sprzątaczki i jako animatorki kultury.
Dbały nie tylko o sprawne funkcjonowanie zaplecza tego potężnego ośrodka - jednego z największych polskich zakładów przemysłowych epoki komunizmu - ale wykonywały też ciężkie „męskie” zawody, nierzadko parając się najbardziej niewdzięcznymi zadaniami. Wiele z tych obowiązków miało destrukcyjny wpływ na zdrowie.
- Kobiety wykonywały prace uzupełniające do zadań pracujących w stoczni mężczyzn, jednak tylko pozornie były to lżejsze zajęcia - mówi Tomasz Błyskosz, kierownik oddziału terenowego Narodowego Instytutu Dziedzictwa w Gdańsku. - Wystarczy wspomnieć chociażby suwnicowe, które spędzały nawet osiem godzin dziennie w kabinie wielkości metr na metr, pod samym dachem przykrytym papą. Stalowa konstrukcja ekstremalnie się nagrzewała i ciężko było to wytrzymać.
Praca w halach produkcyjnych była bardzo uciążliwa także dla osób wykonujących innego rodzaju czynności.
- Wszędzie unosił się kurz, odpady unosiły się do góry i były wdychane przez pracowników i pracownice. To wszystko dostawało się do płuc i często kończyło się chorobą, np. pylicą - dodaje Błyskosz.
Gdańskie carillony na liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego UNESCO? W poniedziałek spotkanie inauguracyjne
Kobiety w walce o prawa pracowników
Kobietą, która trwale zapisała jest w historii stoczni i Gdańska, jest Anna Walentynowicz. Zaczynała ona jako spawacz, a następnie została suwnicową. Ze swoich zadań wywiązywała się niezwykle sumiennie: szybko zaczęła przekraczać zakładane normy produkcyjne, przez co otrzymała tytuł przodowniczki.
Sławę wśród stoczniowców zdobyła dzięki temu, że wielokrotnie wstawiała się za swoimi współpracownikami i pisała pisma do dyrekcji, w których domagała się poprawy warunków zatrudnienia oraz walczyła o ich prawa. W 1978 roku brała udział w zakładaniu związków zawodowych, przez co stała się ofiarą szykan ze strony kierownictwa zakładu i służb bezpieczeństwa.
Jej zwolnienie 8 sierpnia 1980 roku zapoczątkowało strajki, podczas których powstała Solidarność. Jednym z żądań robotników w negocjacjach z szefostwem było przywrócenie Walentynowicz do pracy.
- Niestety, nie zachował się budynek, gdzie Anna Walentynowicz wykonywała swoje obowiązki, natomiast na terenie stoczni, w budynku 42 A można zobaczyć suwnicę, na której pracowała oraz obejrzeć wystawę na jej temat. Dzięki temu na własnej skórze można poczuć, w jakich ciężkich warunkach to wszystko się odbywało - mówi Błyskosz.
Stocznia Gdańska warta UNESCO
W 2020 roku Stocznia Gdańska będzie jedynym polskim kandydatem do wpisania na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. Narodowy Instytut Dziedzictwa, który koordynuje projekt, chce zarazić ideą wszystkich Polaków i zachęcić ich do kibicowania tej inicjatywie. Dlatego instytucja zainicjowała kampanię „Stocznia Gdańska na listę UNESCO”! Jej celem jest opowiedzenie o historii kolebki Solidarności w nowoczesny sposób.
CZYTAJ: Andrzej Szoka o wpisie gdańskich carillonów na listę UNESCO. Przyjdź na spotkanie