- W 59. minucie obrońcy Stali wybili piłkę przed pole karne. Dobiegł do niej Marco Terrazzino, nie namyślał się wiele - huknął z podbicia bombę nie do obrony. Piłka wpadła niemal w prawe okienko bramki, mimo rozpaczliwej robinsonady bramkarza gospodarzy.
Dzięki temu golowi zrobiło się 3:1, Lechia dominowała na boisku i mało kto chyba przypuszczał, że ten mecz może się skończyć inaczej, niż zwycięstwem gdańszczan.
W następnych minutach fatalną rolę odegrał młody prawy obrońca Lechii, 19-letni Mateusz Żukowski. To wielki talent, młodzieżowy reprezentant Polski, który na ogół bardzo dobrze spisuje się w meczach ligowych. Bywa że popełni jakiś błąd w tym czy innym spotkaniu. W Mielcu popełnił aż dwa, i to takie, które zakończyły się stratą bramek.
- Żukowski najpierw sfaulował z lewej strony pola karnego, tuż przy linii bocznej, zawodnika gospodarzy Mateusza Maka. Sytuacja była groźna, ale powalenie przeciwnika na murawę na pewno nie było sposobem na zażegnanie niebezpieczeństwa. Faul i bezdyskusyjny rzut karny. Do “jedenastki” podszedł Grzegorz Tomasiewicz. Strzelił przy lewym słupku, Dusan Kuciak rzucił się w prawo. Zrobiło się 3:2. Była 66. minuta, Stal odzyskała wiarę, że nie musi tego meczu przegrać.
- Niestety jedenaście minut później Żukowski zrobił coś, po czym wszyscy kibice Lechii mogli tylko złapać się za głowy, nie dowierzając, że widzieli to, co zobaczyli. Młody obrońca w niegroźnej sytuacji postanowił wycofać piłkę do bramkarza. W rezultacie podał napastnikowi Stali, Fabianowi Piaseckiemu, który znajdował się za jego plecami. Następnie zobaczyliśmy szybkie podanie przed środek pola karnego Lechii, a tam był już Mateusz Mak. Ten strzelił lobem - piłka wpadła pod poprzeczkę bramki gdańszczan. Zrobiło się 3:3. Była 77 minuta spotkania.
Lechia próbowała zdobyć jeszcze zwycięską bramkę, ale bezskutecznie.
Szkoda, bo gdyby nie głupie błędy - byłyby cenne wyjazdowe 3 punkty, a tak jest zaledwie jeden punkt.
Remis popsuł radość, jaką mieli prawo odczuwać gdańscy kibice.
- Mecz zaczął się niefortunnie, od straty gola. W 13. minucie Mateusz Mak ubiegł dwóch obrońców Lechii, przyjął piłkę, obrócił się plecami do bramki gdańszczan i wycofał do nadbiegającego Maksymiliana Sitka - ten efektownym lobem przerzucił ją nad bramkarzem biało-zielonych, Dusanem Kuciakiem.
Jednak dobra gra Lechii pozwoliła najpierw na remis, a następnie - tuż przed przerwą - na objęcie prowadzenia. Potem jeszcze zrobiło się 3:1. I o każdej z tych bramek trzeba powiedzieć, bo były efektem kunsztu piłkarskiego. O takich golach mówi się “stadiony świata”.
- W 37. minucie Ilkay Durmus przedarł się z piłką w pobliże prawego narożnika pola karnego Stali - uderzył z lewej nogi, rogalem, technicznie. Piłka poleciła w górę, a następnie wpadła idealnie w lewe okienko bramki gospodarzy. Bramkarz Stali był bez szans. Ten gol dał Lechii wyrównanie na 1:1.
- Tuż przed przerwą, już w doliczonym czasie obronę Stali w fenomenalny sposób oszukał duet Terrazzino - Flavio Paixao. Rozpędzony Terrazzino wbiegł z piłką w pole karne gospodarzy z lewej strony. Zagrał po ziemi do stojącego po prawej Flavio, a ten z pierwszej odegrał między obrońcami Stali tak, że Terrazzino znalazł się sam na sam z bramkarzem. Wykorzystał tę szansę - strzelił obok bramkarza, w kierunku prawego - dalszego - słupka. Dzięki temu golowi Lechia wyszła na prowadzenie.
O drugiej bramce Terrazzino na 3:1 już była mowa.
Szkoda, naprawdę szkoda, że Lechia nie zachowała tego prowadzenia do końca. Te dwie głupio stracone w końcówce bramki będą się pewnie śnić Żukowskiemu po nocach. Oby jak najszybciej otrząsnął się i odpłacił Lechii lepszą grą.
Warto zauważyć, że Lechia tym meczem ustanowiła rekordową dla siebie serię 10 spotkań bez porażki w Ekstraklasie. Bilans: sześć zwycięstw, cztery remisy. Gdańszczanie zdobyli 30 punktów w 15 kolejkach, strzelili 28 bramek. Mimo braku zwycięstwa w Mielcu, zachowali pozycję wicelidera Ekstraklasy, tracą 2 punkty do lidera, którym jest Lech Poznań. Remis ze Stalą ma swoją wagę, ponieważ Lechia zagrała w gruncie rzeczy osłabiona. Na boisku z różnych powodów zabrakło dwóch podstawowych obrońców - Michała Nalepy i Marco Malocy - a także kluczowego pomocnika, którym jest Maciej Gajos. Wysoka jakość gry większości zmienników pozwala ocenić, że gdańszczanie mają w tym sezonie naprawdę silną kadrę. To może być dla Lechii wyjątkowo udany sezon.
STAL MIELEC - LECHIA GDAŃSK 3:3 (1:2)
Sobota, 20 listopada 2021, godz. 17.30
Stadion MOSiR w Mielcu
Bramki: Sitek (13), Tomasiewicz (66 k.), Mak (77) - Durmus (37), Terrazzino (45+1, 59)
Żółte kartki: Kort, Żyro, Piasecki - Kryeziu, Makowski
STAL: Rafał Strączek - Jonathan De Amo, Mateusz Matras, Mateusz Żyro - Konrad Wrzesiński (19. Kamil Kościelny (46. Bozhidar Chorbadzhiyski), Dawid Kort (69. Koki Hinokio), Grzegorz Tomasiewicz, Krystian Getinger - Mateusz Mak (88. Maciej Urbańczyk), Maksymilian Sitek (88. Adrian Szczutowski) - Fabian Piasecki
LECHIA: Dusan Kuciak - Mateusz Żukowski (82. Bassekou Diabate), Bartosz Kopacz, Kristers Tobers, Rafał Pietrzak - Tomasz Makowski, Egzon Kryeziu (71. Jarosław Kubicki) - Ilkay Durmus, Marco Terrazzino, Conrado (71. Mykola Musolitin) - Flavio Paixao (71. Łukasz Zwoliński)