Strajk w Stoczni Gdańskiej. 31 sierpnia 1980 roku, zwycięstwo: długopis Wałęsy zmienia Polskę
W sobotnie przedpołudnie w Europejskim Centrum Solidarności działacze społeczni i polityczni, członkowie opozycji w PRL i uczestnicy strajków wspominali pierwsze dni strajku sierpniowego w Stoczni Gdańskiej, i najważniejsze daty, które doprowadziły do podpisania 24 lata temu – 31 sierpnia 1980 roku - porozumień sierpniowych między opozycją demokratyczną a komunistycznym rządem.
Brama nr 2 otwarta w 44. rocznicę zwycięstwa Sierpnia. Tutaj rodziła się Solidarność
Tak Danuta Wałęsa wspomina strajk
Nie wiem, w którym momencie dowiedziałam się, że jest strajk. Mieszkaliśmy wtedy na Stogach, córeczka miała niecały miesiąc - urodziła się 2 sierpnia. Zajmowałam się tym, co było przy mnie, a nie tym, co było na zewnątrz. Nie wiem, kto mi tę wiadomość przywiózł. Pamiętam za to wyjście wieczorem do stoczni, była modlitwa, którą prowadziły Magda Modzelewska-Rybicka i Bożena Rybicka-Grzywaczewska.
Miałam kryzysy, co to będzie, ale nie było czasu się zastanawiać. Nikt w tamtym czasie nie wiedział, jak to się skończy. Mieliśmy marzenie, pragnienie, żeby decydować sami o sobie. Skończyło się dobrze.
Nigdy mojego męża nie kontrolowałam. W tamtym czasie prowadziliśmy równolegle dwa światy, ja zajmowałam się rodziną, mąż polityką. Może jakbym była zaborcza, to by nie wytrzymał. Miał poczucie, że ja wszystko potrafię, wszystko mogę. Tak się toczyło nasze życie. Dzieci chciałam jak najbardziej chronić, żeby w tym wszystkim nie były - to się nie udało oczywiście. Ale ja im nie opowiadałam. Sami doświadczali historii, obserwując to, co się dzieje.
Zobacz naszą fotorelację ze spotkania bohaterek i bohaterów Sierpnia '80, 31 sierpnia 2024 roku:
Jerzy Borowczak wspomina: siła grupy
Jak przyjechałem do Gdańska, poznałem wspaniałych ludzi: Wałęsę, Borusewicza, Walentynowicz, Pienkowską. Jak się ma takich ludzi za plecami, to jak człowiek dostaje rozkaz „zatrzymać stocznię”, to to robi.
Czytałem, jakie były konsekwencje powstań i bałem się odpowiedzialności, tego, że jeśli rozpoczniemy strajk i on się skończy niewielką grupą 20-30 osób, to te osoby za to zapłacą. Tego się bałem. O siebie nie. Synów trzymałem z daleka od polityki.
Nasza zasługa była taka, że go rozpoczęliśmy, ale gdyby nie poparło nas 12 tysięcy ludzi w stoczni, gdyby nie poprały nas zakłady w Polsce, dziennikarze... Mieliśmy organizację i dlatego przetrwaliśmy. Gdybyśmy działali indywidualnie, to to by się nie udało.
Tak walczyły kobiety: wspomnienie Henryki Krzywonos-Strycharskiej
Anna Walentynowicz, Alinka Pienkowska, ja... byłyśmy na różnych bramach. Nie miałam wtedy pojęcia, że one tam są. One były w wolnych związkach, ja nie. Nie miałam żadnego pojęcia o odpowiedzialności z tym związanej. Kiedy usłyszałam, że Lech Wałęsa ogłosił koniec, byłam przerażona. Wiedziałam, że jak wrócę na bazę, to oni mi skopią cztery litery za to, że stanęłam tym tramwajem.
Kiedy poznałam Alinę Pienkowską, Annę Walentynowicz czy Ewę Ossowską zrozumiałam, że jesteśmy same, że musimy walczyć o wszystko. Uczyłam się od tych wszystkich osób, bo ja wiedziałam o polityce tyle, czego dowiedziałam się w swoim domu - mój ojciec był polityczny, więc się działo.
Rola kobiet na stoczni była bardzo odpowiedzialna. Anna Walentynowicz na przykład starała się o to, żeby kobiety miały co zjeść i wypić; Alina Pienkowska wydawała przepustki. Ja się dowiedziałam, że można zdobyć benzynę – poszłam do dyrektora, poprosiłam o benzyniarkę. Powiedział: po moim trupie. Odpowiedziałam: nie żyje pan. Poszłam do kolegi, pomógł, wzięliśmy tę benzynę. Starałam się robić tak, żeby nikt nie miał pretensji, że ktoś dostał więcej, ktoś mniej. Wtedy nie było paliwa. Rola kobiet nie tylko na tym się opierała, potrafiłyśmy walnąć pięścią w stół, nie byłyśmy pokorne. Ludzie wciąż mówią, że na stoczni nie było kobiet, bo mężczyźni je poprosili, żeby poszły do domu, pilnowały dzieci. To nieprawda. Kobiety były na szatniach, były suwnicowe. My tam byłyśmy, i byłyśmy cały czas - spałyśmy tam, kąpałyśmy się. Nic mężczyźni bez nas by nie zrobili.
Moja babcia zawsze mówiła: pamiętaj, żeby nikt przez ciebie nie płakał. Starałam się tak postępować. Kiedy trzeba było komukolwiek pomóc, to ja to robiłam. Ale nie znając wielu spraw, musiałam się opierać na ludziach – na Bogdanie Lisie na przykład, i innych. Jedyną osobą, do której nie szłam z pytaniem, był Lech Wałęsa, bo on był bez przerwy w ruchu, nie można go było złapać. Ale z nami było podobnie. Pamiętam, kiedy Zbigniew Kosycarz mówił do mnie i do Aliny: „stańcie w miejscu, nie ruszajcie się, bo ja nie mogę wam zdjęcia zrobić”. Tych zdjęć dlatego jest mało, bo my byłyśmy cały czas w ruchu.
31 sierpnia celebruję. To był dzień, kiedy zrozumiałam, że my możemy cokolwiek zmienić. Już wiedziałam, że ten zryw przyniesie nam tylko i wyłącznie dobro. Ale stan wojenny pokazał, że wolności nie dostaje się na zawsze, trzeba o nią dbać. To przekazuję swoim dzieciom.
Mam jedno marzenie – za rok jest 45. rocznica wydarzeń sierpniowych. Mam marzenie, żeby ci ludzie, którzy wtedy stali przed stocznią, otworzyli bramę historyczną nr 2. Dla nich to będzie wielkie święto.
Gala w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku. Medale Wolności Słowa wręczone
Maciej Grzywaczewski: „nie czuję się bohaterem”
Cały czas nie mogę poczuć się bohaterem. Byłem uczestnikiem - tego strajku prawdziwego, w którym powstała „Solidarność” - z mocą tego słowa i z bagażem. To było w sobotę, 16 sierpnia. Postulaty, które spisaliśmy z Aramem Rybickim, są bardzo uniwersalne. Stoczniowcy, i wszyscy, którzy dołączali, walczyli o prawa wszystkich osób. Dzięki wspaniałej postawie, głównie kobiet, które powstrzymały wychodzących, ten strajk się nie zakończył po jednym dniu, tylko trwał jeszcze dwa tygodnie. I to była siła, z którą trzeba było się liczyć, która docierała do wszystkich. Gdyby to był strajk o podwyżki, to byśmy się szybko dogadali, i ta historia Europy by się tak nie potoczyła. To był postulat o prawo do zrzeszania się, o wolne związki, o wolne media. Dzięki temu to się rozlało tak szeroko.
Najważniejszy obraz dla mnie to 31 sierpnia. To największe zwycięstwo polskie, bez rozlewu krwi, pokazujące, że potrafimy się porozumieć – i to zmieniło Europę i świat. Tablice z postulatami były w jakimś sensie przekazem medialnym w momencie, gdy media państwowe były sterowane centralnie. Myślę, że najwięcej ludzi przeczytało te postulaty, które były też przecież drukowane na ulotkach, właśnie z tablic strajkujących.
Bogdan Lis wspomina: wiedzieliśmy, że nie możemy przegrać
21 postulatów powstało po pięciu dniach, kiedy zakładów strajkujących było już około 27. Wtedy uznaliśmy, że żądania nie mogą być skierowane do dyrekcji zakładów, a do władz państwowych. Wybraliśmy ze wszystkich żądań te, które się powtarzały. Ten strajk nie miał wtedy jeszcze charakteru ogólnopolskiego, nie był tak ogromny. Jak się rozszerzył, i zrobiliśmy „kuku” władzy, wiedzieliśmy że nie możemy przegrać, bo to by się dla nas bardzo źle skończyło. Była ogromna determinacja, by wygrać.
Najtrudniejszy był ostatni dzień, wtedy, kiedy musieliśmy podpisać porozumienia. Dzień wcześniej, 30 sierpnia, kiedy ono już było parafowane, ludzie cieszyli się, że wrócą do domu. Ale 31 sierpnia przyszedł wicepremier Mieczysław Jagielski, i powiedział, że nie gwarantuje, że ludzie nie pójdą do więzienia. Musieliśmy to powiedzieć pracownikom... Ale oni powiedzieli: strajkujemy dalej. Dopiero wtedy Jagielski przyszedł z dokumentem gwarantującym bezpieczeństwo strajkującym.
O co Lech Wałęsa pytał Jacka Taylora? Wspomnienie Jacka Taylora
Strajk trwał już trzy dni, kiedy Lech Wałęsa, którego znałem od dwóch lat, zadał mi pytanie, którego treść świadczyła o czymś ważnym. Otóż Wałęsa posłał po mnie, żebym powiedział mu, co polskie prawo mówi o strajkach. Był bardzo rozczarowany, kiedy powiedziałem mu, że nic. W wewnętrznym prawie takiego słowa nie znaliśmy. Fakt, że przywódca strajku zadawał takie pytanie dla mnie świadczył o tym, że mamy wrodzone przekonanie, że prawo nami rządzi, że jest ważne. To z mojego punktu widzenia w dniu dzisiejszym jest pocieszające.
Siedzę obok człowieka, który własną ręką, ze swoim przyszłym szwagrem Aramem Rybickim, napisał 21 postulatów na sklejce. To jest najważniejszy polski dokument XX wieku. To przypadkiem się nie stało. W powszechnym przekonaniu było, że będzie sukces.
Bożena Grzywaczewska: poranny telefon od Borusewicza
Pamiętam pierwszy dzień – wspomina Bożena Grzywaczewska - nad ranem zadzwonił do mnie Bogdan Borusewicz i powiedział, że rozpoczął się strajk w stoczni. Akurat tego dnia wracał z kolonii nasz najmłodszy brat, pojechałyśmy z siostrą na dworzec, żeby go odebrać. Ale pociąg był opóźniony trzy godziny... Postanowiłyśmy więc pójść do stoczni, po drodze kupiłyśmy papierosy. Wpuszczono nas i wprowadzono do sali BHP - była garstka osób, jakieś pięć-sześć, wśród nich Lech Wałęsa i Jerzy Borowczak. Przekazałyśmy im papierosy, któryś z panów spytał, czy na mieście słychać czołgi. Ten moment to było dla mnie bohaterstwo - gdy byliście tam w osób.
Brama historyczna nr 2 jest dla mnie ikoniczna, bo ona nie dzieliła - ona łączyła. Nie byłoby strajku i tych ludzi w stoczni, gdyby nie ludzie, którzy byli na zewnątrz. Były momenty, kiedy wydawało się, że całe miasto stoi za tą bramą, i to było niesamowicie budujące, to była ta prawdziwa solidarność. Została z tego ta najważniejsza solidarność codzienna, którą w sposób nieprawdopodobny odczuliśmy, kiedy wybuchł stan wojenny.
Obejrzyj transmisję spotkania bohaterek i bohaterów w ECS:
Każdy chce poznać bohaterów Sierpnia '80
Spotkanie z bohaterkami i bohaterami Sierpnia '80 przyciągnęło więcej chętnych niż było miejsc siedzących. W sali multimedialnej Europejskiego Centrum Solidarności na parterze zebrało się kilka pokoleń gdańszczan i osób, dla których wydarzenia tamtego okresu są do dnia dzisiejszego ważne.
W wydarzeniu wzięli udział m.in. prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności Basil Kerski, wojewoda pomorska Beata Rutkiewicz, minister Lech Parell - szef Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych, aktor Jerzy Kiszkis – który w sierpniu 1980, wspólnie z grupą innych aktorów, występami w sali BHP wspierał strajkujących, oraz Zbigniew Lis - działacz „Solidarności” i organizator podziemia solidarnościowego w okresie stanu wojennego.
Rocznica Sierpnia '80. Zbigniew Lis: - Niech nikt nie waży się gwizdać, pluć czy głośno krzyczeć!