Sześć europejskich miast, w tym Gdańsk, połączyło siły w projekcie RUGGEDISED, by razem pracować nad rozwiązaniami z zakresu smart city. Rotterdam, Umeå i Glasgow to liderzy projektu, testujący w skali dzielnicy w sumie 21 innowacyjnych rozwiązań z dziedziny energetyki, transportu, zarządzania miastem. Gdańsk, Brno i Parma czerpać będą z doświadczeń liderów i sekundują ich działaniom.
W mijającym tygodniu właśnie w Gdańsku odbyło się generalne spotkanie 70-osobowego zespołu projektu Ruggedised. Rozmawialiśmy z koordynatorką projektu w Umeå.
Izabela Biała: Jak rozumieć hasło “smart city” w odniesieniu do projektu Ruggedised? Jego celem jest przecież właśnie realizacja idei “smart city” w praktyce w miastach partnerskich projektu...
Carina Aschan: - Smart city to miasto, w którym wszystko się ze sobą łączy. To nie tylko technologia w połączeniu z energią odnawialną, transportem, czy zarządzaniem miastem. Połączenie wszystkiego oznacza, że także mieszkańcy muszą być połączeni ze sobą. Realizacja idei smart city zawsze zaczyna się od współpracy między podmiotami w mieście. Sam urząd miasta sobie z tym nie poradzi. Potrzebuje pomocy podmiotów/instytucji działających w mieście i co jeszcze ważniejsze: zaangażowania obywateli. Kiedy masz już to podstawowe, międzyludzkie “połączenie”, możesz rozpocząć od polityki energetycznej, ponieważ to wielki i podstawowy temat jeśli chodzi o zmiany klimatyczne. Klimat możemy wspierać polepszając zarządzanie energią w budynkach, ale także poprzez zrównoważony transport.
W każdym mieście stosujemy już zresztą wiele nowoczesnej technologii i rozwiązań. Wielu ludzi uważa, że smart city to musi być naprawdę cool technologia.
Trochę science fiction?
- Tak, ale kiedy rozmawiasz z inżynierami zawsze mówią: technologia to nie problem, powiedz tylko co mamy zrobić, a my się tym zajmiemy. Dlatego tak ważne jest, by wszystkie podmioty w mieście działały razem. Bo jeśli ja mam taką technologię, ty taką ,a ktoś inny jeszcze inną, to muszą zacząć ze sobą koegzystować. I to właśnie staramy się robić w projekcie Ruggedised - zastanawiamy się, jak możemy robić rzeczy razem. Na przykład próbujemy wypracować nowe modele dotyczące zaopatrzenia w energię. Zamiast myśleć, tak jak dotąd: że mamy przecież dostawców energii i płacimy im za to; współpracujemy z dostawcami, zastanawiając się jak mogą nam pomóc obniżyć zużycie energii w naszym mieście. Co znaczy, że firma energetyczna mniej zarobi.
Więc jaki ma w tym biznes?
- Dostawca energii, który stara się wspierać klientów, może mieć ich w efekcie więcej, prawda? Chcemy wypracować układ, w którym każdy z podmiotów coś zyskuje. Chodzi o to, by nie myśleć już na zasadzie “to jest dobre dla mnie, na tym zarobię”, tylko “co jest dobre dla miasta czy dzielnicy, w której działam” (bo w Ruggedised modelowe działania prowadzimy w skali dzielnic). W Umeå z naszymi partnerami przyjęliśmy taką właśnie zasadę. Jeśli w danej dzielnicy jest czyste powietrze, a więc dobrze się w niej mieszka, coraz więcej ludzi chce się do niej przenieść. Tak więc jako właściciel budynków czy zarządca zarobię tam więcej. Fakt, że wszyscy chcą zarobić pozostaje niezmienny, po prostu jest to inny sposób myślenia o biznesie.
Jest to jednak biznes długoterminowy: projekt kończy się w 2021 roku, ale niektóre jego cele sięgają znacznie dalej w czasie…
- Zgadza się. Niektóre technologie i modele współpracy biznesowej, które tworzymy przez pięć lat trwania projektu będą ewoluować. Może w 2020 roku się zmienią, a rok później pogłębią, bo przyłączy się do nich więcej instytucji. Ruggedised to bardziej start czegoś, co później stanie się dużo większe. Wszystkie miasta pracują w swoich innowacyjnych dzielnicach, ale przecież jedna dzielnica smart to jeszcze nie całe miasto!
No właśnie. Dlaczego wybraliście metodę pracy w modelowej dzielnicy? Nie byłoby prościej zrobić to w skali całego miasta? Przecież np. instalacja ściekowa, z której być może uda się odzyskiwać energię termalną, jest w całym mieście...
- Jeśli sprowadzisz działania do mniejszej skali i spojrzysz na dzielnicę jak na małe miasto jest prościej, bo funkcjonuje w niej mniej podmiotów, a obszar nie jest duży. Jeśli partnerzy na małym obszarze zjednoczą swoje działania, wszystkie podmioty w mieście zaciekawią się i będą chciały się przyłączyć. Łatwiej jest wprowadzić więcej partnerów do projektów, które już się toczą, niż zacząć ze wszystkimi i wszędzie od zera. To byłby chaos komunikacyjnie nie do ogarnięcia. Poza tym w skali miasta sprawdzanie nowych rozwiązań kosztowałoby za dużo, a my przecież testujemy pomysłu, które mogą nie wypalić. Na małej przestrzeni zdobędziemy doświadczenie: “to nie zadziałało tak jak chcieliśmy, trzeba to zrobić inaczej”. To proces uczenia się w jednej dzielnicy. Dzięki temu w drugiej i w kolejnych zrobimy to już lepiej. To będzie proces bardzo długotrwały, zwłaszcza, że rozwiązania wypracowane w miastach wiodących powielać będziemy dalej w miastach partnerskich: Gdańsku, Brnie i Parmie.
Czy można pokusić się o oszacowanie, ile lat może trwać wprowadzenie nowych rozwiązań dla całego Umeå?
- Nawet nie próbuję tego robić, zwłaszcza że każde z naszych dziewięciu innowacyjnych rozwiązań ma swoją charakterystykę. Na przykład model biznesowy dla parkowania, którego celem jest bardziej zrównoważony transport i skłonienie ludzi do rezygnacji z posiadania własnych samochodów. W trakcie jego tworzenia zdaliśmy sobie sprawę - nie możemy tego przecież zrobić w jednej dzielnicy, to bez sensu! Tu nie chodzi o technologię, tylko o model biznesowy, który nie wymaga wielkich nakładów finansowych, więc dlaczego nie zrobić tego od razu wszędzie? I tak zrobiliśmy. Nie wiemy jeszcze jaki będzie rezultat, ale wszyscy właściciele nieruchomości i firmy parkingowe w Umeå są w to zaangażowane. Jak widać niektóre działania można prowadzić od razu w całym mieście.
Dużo łatwiej jest kreować smart dzielnicę, kiedy technologię zarządzania energią w obiektach testujesz na początek w nowych budynkach, zamiast modernizować stare. Nowe osiedle mieszkaniowe w naszej modelowej dzielnicy uniwersyteckiej zacznie powstawać za dwa lata, kolejne zaplanowane jest za pięć lat. Więc to taki sposób myślenia: nasze działania są połączone z całościowym planem urbanistycznym dla miasta. I myślę, że w każdym mieście biorącym udział w Ruggedised tak jest. Wszystko zaczyna się od planowania urbanistycznego.
Czytając o Umeå na oficjalnej stronie miasta trafiłam na takie zdanie: “Wszyscy mieszkańcy czują odpowiedzialność za środowisko naturalne”. Co to właściwie znaczy i skąd bierze się ta odpowiedzialność? Czy niska średnia wieku w waszym mieście - 38 lat, ma na to jakiś wpływ?
- Myślę, że tak. Umeå to miasto uniwersyteckie, do którego sprowadza się wielu młodych, postępowych ludzi, którzy już myślą w taki odpowiedzialny sposób. Poza tym mamy wieloletnią tradycję partycypacji obywatelskiej. Umeå słynie z licznych odwołań ze strony mieszkańców. “Naprawdę chcecie to zbudować? To wygeneruje większy ruch, to niedobre dla środowiska”. Sądzę, że takie podejście wynika właśnie z tego uniwersyteckiego charakteru naszego miasta i z faktu, że mieszka u nas bardzo dużo młodych kobiet. A młode kobiety w Szwecji generalnie interesują się sprawami środowiska.
Więc łatwiej jest współpracować z takimi mieszkańcami?
- No… może nie łatwiej, bo to trudne dla władz miasta, kiedy jego mieszkańcy zawsze chcą współdecydować. Jeśli chcesz łatwo rozbudowywać miasto, po prostu to robisz, a u nas proces trwa bardzo długo. Ale w ostatecznym rozrachunku to dobrze, ponieważ mieszkańcy zaangażowani w życie miasta zachowują się w odpowiedzialny sposób: wybierają rower, albo autobus, zależy im na czystym powietrzu.
A propos roweru - nie jest łatwo być rowerzystą w waszym mieście: rozpiętość temperatur w ciągu roku waha się między plus a minus 30 stopni Celcjusza. Gdańscy partnerzy projektu opowiadali mi, że podczas marcowej wizyty w Umeå widzieli ławki grubo skute lodem… Jak zachęcacie mieszkańców do jazdy na rowerze podczas tak srogiej zimy?
- W zimie, kiedy o poranku usuwamy śnieg z ulic, zawsze zaczynamy od dróg rowerowych, mocno posypujemy je piaskiem, żeby nie były śliskie. Pracodawcy także dbają o bezpieczeństwo pracowników rowerzystów, sponsorując im zimowe opony z kolcami. Jednocześnie systematycznie utrudniamy parkowanie samochodów i podnosimy wysokość opłat, więc ludzie wybierają rowery. Poza tym jest moda na rower, a my cały czas podbijamy ją realizując kampanie promujące jednoślady. Ludzie się chwalą “jeżdżę do pracy na rowerze”. Są z tego dumni. Obecnie blisko 24 proc. wszystkich podróży do pracy w Umeå odbywa się na rowerze, choć w zimie udział ruchu rowerowego mocno spada.
Ale nie każdy może jeździć na rowerze - reszta mieszkańców powinna więc jeździć transportem publicznym, prawda?
- Tak byłoby najlepiej. Mamy autobusy elektryczne i ciągle rozbudowujemy sieć komunikacji publicznej, jednocześnie utrudniając poruszanie się za pomocą samochodów. Staramy się forsować zasadę, że ludzie którzy mają do dyspozycji wygodną komunikację publiczną w miejscu zamieszkania, nie powinni korzystać z aut.
W jaki sposób to robicie?
- Działamy wspólnie z pracodawcami, to zresztą część modelu biznesowego dla parkowania, o którym wspominałam. Chcielibyśmy, żeby zarządzali miejscami parkingowymi pod firmą według zasady, że ludzie mieszkający daleko od miejsca pracy mają tańsze miejsca na parkingu, a ci którzy mieszkają blisko, muszą płacić więcej, bo mają inne możliwości dotarcia na miejsce. Oczywiście, jeśli samotna matka z dwójką dzieci przed pracą musi zawieść jedno z nich do szkoły, a drugie do przedszkola, to tak samo płaci mniej za przyjazd samochodem. Każda firma wspólnie z pracownikami wypracowuje sobie własny regulamin parkowania, ustala, co jest fair. Szefowie także są częścią tego systemu!
Wróćmy do kwestii zrównoważonego wykorzystywania energii - jakie największe wyzwania w tym zakresie stoją przed Umeå i jak chcecie na nie odpowiedzieć w Ruggedised?
- Chcemy, by samochody używane w mieście były elektryczne, ale jeśli ludzie zaczną się na nie masowo przesiadać, obciążenie dla sieci energetycznej będzie zbyt duże. Na północy Szwecji korzystamy już z energii odnawialnej z elektrowni wodnych, ale jeśli będziemy potrzebowali więcej energii, może się okazać, że będziemy musieli korzystać także z oleju opałowego, żeby pokryć zapotrzebowanie, co oczywiście nie ma już nic wspólnego z energią odnawialną.
Póki co na północy Szwecji, gdzie bywa naprawdę zimno, największy wpływ na klimat ma ogrzewanie domów, więc musimy to zrobić mądrze. Nie chcemy ogrzewać domów elektrycznością, bo tę którą mamy chcemy używać do autobusów elektrycznych i samochodów. Wspomniałam już o rozwoju urbanistycznym naszej modelowej dzielnicy. Wszystkie działające w niej firmy, instytucje i właściciele nieruchomości zdecydowali, że chociaż dzielnica się rozrasta, nie powinniśmy wykorzystywać więcej energii niż obecnie, więc wszystkie budynki, które powstają muszą być super efektywne, pasywne, a starsze muszą zostać w tym kierunku zmodernizowane.
Tak więc wszystko jest ze sobą połączone. Transport łączy się z ogrzewaniem budynków, ze sposobem w jaki ludzie żyją, jak działają pracodawcy, wreszcie z tym, jaką firmy energetyczne kupują i sprzedają energię.
Teraz już rozumiem, skąd działania w skali jednej dzielnicy. Trudno stwierdzić, gdzie to się zaczyna…
- Dokładnie. Chcemy, żeby nasze rozwiązania wypracowane i sprawdzone w tej skali poszerzały się w kolejnych dzielnicach i miastach, (np. w Gdańsku) jak wirus, albo coś przyjemniejszego (śmiech).