Syn Ryszarda Zieniawy, Michał, na swoim profilu na FB napisał:
Chciałbym poinformować, że pogrzeb Ojca odbędzie się 19 czerwca o godzinie 12.00 na cmentarzu na Łostowicach. Prośba z naszej strony, aby nie kupować kwiatów, a środki przekazać na hospicjum.
KIM BYŁ RYSZARD ZIENIAWA?
"Przypomina Feliksa Stamma, bo podobnie jak znakomity trener bokserski wyszkolił wielu świetnych zawodników. Był jak trener siatkarzy Hubert Wagner - bezkompromisowy i skuteczny jednocześnie. Jest tym dla polskiego judo, kim dla naszej piłki nożnej Kazimierz Górski."
Tak pisałem w 2003 roku na łamach "Gazety Wyborczej" o Ryszardzie Zieniawie, który wówczas obchodził swoje 70. urodziny. To prawda. Ryszard Zieniawa jest jedną z NAJWIĘKSZYCH postaci polskiego sportu.
Z "Mistrzem" widziałem się kilka razy. Zawsze był miły i uprzejmy. Mocny uścisk dłoni na powitanie i pożegnanie nie dziwił - przecież był judoką. Najbardziej utkwiło mi w pamięci spotkanie w jego klubie Budokad w Gdańsku, gdy przyszedłem porozmawiać z okazji jego 70-lecia. Najbardziej, bo spędziliśmy na rozmowie kilka godzin. Spotkanie przerwał 23-letni wówczas (jeśli dobrze pamiętam) syn Michał. - Musimy już jechać - powiedział. "Mistrz" rozłożył tylko bezradnie ręce i się pożegnaliśmy. I tak wyszliśmy z hali ostatni.
Wtedy opowiedział mi kilka historii z życia. Jedna z nich dotyczyła spotkania z olbrzymem ...
Olbrzymem był Holender Anton Geesing, do dziś uznawany za jednego za najlepszych judoków w historii. Spotkali się w 1959 roku na mistrzostwach Europy w Wiedniu w tzw. kategorii open, w której mogli walczyć zawodnicy o różnej wadze. Przykładowo 60 kilogramowy mikrus mógł stanąć przeciwko 120 kilogramowemu olbrzymowi.
Geesing miał prawie dwa metry wzrostu, ważył ponad sto kilogramów, był mistrzem świata (w 1964 roku w Tokio zdobył złoty medal olimpijski, czym całą Japonię doprowadził do rozpaczy - judo w Japonii to sport narodowy). Zieniawa, choć starszy o trzy lata, był mikrusem. Miał 173 cm wzrostu i 78 kg wagi.
- On nie wiedział, który to Zieniawa. Stoi i się rozgląda. A ja jestem obok niego i sięgam mu dotąd - opowiadał pan Ryszard przystawiając dłoń kilkanaście centymetrów poniżej barku. - No i zaczynamy walczyć. Próbuję atakować, ale to tak, jakbym ścianę atakował. W końcu chwycił mnie, wyrzucił w górę. Poszedłem tylko po orbicie…
Judo to indywidualna dyscyplina sportu. "Mistrzu" najbardziej był jednak dumny nie z medali swoich zawodników, ale z drużynowego sukcesu.
W Japonii co roku rozgrywany jest słynny - najbardziej prestiżowy na świecie - turniej Jigoro Kano, w którym walczą też drużyny. Zaproszone reprezentacje wystawiają zawodników w każdej kategorii wagowej a wyniki poszczególnych walk są sumowane. W 1986 roku Polacy doszli aż do finału, w którym przegrali z Rosjanami.
- To mój największy sukces jako trenera. Bo to znaczyło, że mamy świetną drużynę, w każdej wadze zawodnika, który mógł coś osiągnąć - mówił.
Ryszard Zieniawa uważany był za kontrowersyjnego. Dlaczego? Bo zawsze miał swoje zdanie.
- W związku [Polskim Związku Judo – przyp. red.] nie brakuje pieniędzy. Są tylko źle dystrybuowane. Proszę zobaczyć, ile mamy wyjazdów na zagraniczne turnieje - mówił mi w 2003 roku, pokazując zeszyt z dokładnie rozrysowanym całorocznym cyklem przygotowań wszystkich grup wiekowych. - A może byśmy tak najpierw poćwiczyli? Zawodnicy jeżdżą na turnieje i dostają baty. Mamy więcej walk przegranych niż wygranych.
Oczywiście to samo powtarzał działaczom z Polskiego Związku Judo.
Pan Ryszard wyglądał na spokojnego, statecznego pana z siwymi włosami. Na ten wizerunek wielokrotnie nabierali się różni chuligani, czego świadkami byli m.in. Janusz Pawłowski - gdańszczanin, najwybitniejszy obok Waldemara Legienia i Pawła Nastuli polski judoka oraz Wiesław Błach - medalista mistrzostw świata i Europy.
Janusz Pawłowski:
- Gdy byłem jeszcze juniorem, to jeździliśmy na różne zgrupowania i turnieje. Często zatrzymywaliśmy się w różnych dziurach na posiłek. No i jak to w takich mordowniach, zdarzały się kowbojskie historie. Miejscowi przychodzą, marudzą, zaczepiają. No i Zieniawa robił porządek, a my razem z nim. Albo inna historia. Kiedyś płynęliśmy razem kajakiem. Przepływamy pod mostkiem, a z góry leci na nas butelka. Trener do wody i za nimi, ja kajakiem do brzegu i za nimi. Zieniawa był szybszy.
Wiesław Błach:
- Jesteśmy na zgrupowaniu w Cetniewie (Centralny Ośrodek Przygotowań Olimpijskich we Władysławowie - red.). Rano budzą nas jakieś krzyki. A to “Mistrzu” przyłapał jakiegoś złodzieja samochodów i fizycznie mu tłumaczył, by tego więcej nie robił. Podobnie było kiedyś na dworcu kolejowym w Gdańsku. Dwaj chuligani zaczynają rozrabiać. Pan Ryszard kulturalnie zwraca im uwagę. “Uspokój się, dziadek, bo dostaniesz” słyszy tylko. No to skończyło się na szamotaninie i złamanych rękach obu napastników.
Ryszard Zieniawa urodził się 1 lutego 1933 roku w Równem w ówczesnym województwie wołyńskim. Pochodził z rodziny wojskowej: żołnierzem był pradziadek, dziadek i ojciec. Po drugiej wojnie światowej wraz z ojcem trafił do Sopotu. Zainteresował się jujitsu, był inicjatorem powstania sekcji judo przy technikum wychowania fizycznego we Wrzeszczu. W końcu zaczął startować w turniejach, był zawodnikiem Wybrzeża Gdańsk.
Zdobył aż 11 tytułów mistrza Polski, najwięcej w historii. Jego rekord wyrównał walczący w latach 70. i 80. wrocławianin Zbigniew Bielawski. Z tego powodu Zieniawę nazywano "Mistrzu". W latach 1959-1964 (jeszcze jako czynny zawodnik) i 1980-1991 był trenerem kadry narodowej mężczyzn. Swoich podopiecznych doprowadził do 42 medali najważniejszych światowych i europejskich imprez. Trenowani przez niego zawodnicy zdobyli 3 medale igrzysk olimpijskich (1 złoty, 1 srebrny, 1 brązowy), 9 mistrzostw świata (1 srebrny, 8 brązowych) i 30 mistrzostw Europy (6 złotych, 4 srebrne, 20 brązowych). Wśród nich byli gdańszczanie: mistrz Europy Antoni Reiter, multimedalista (sześć medali mistrzostw świata i Europy, dwa igrzysk olimpijskich) Janusz Pawłowski, Jerzy Kolanowski i Krzysztof Kamiński. W 1988 roku do olimpijskiego złota doprowadził Waldemara Legienia.
Zmarł w nocy 15 maja. W piątek, 19 czerwca, o godz. 12.00 odbędzie się pogrzeb na Cmentarzu Łostowickim.