Roman Daszczyński: Od poniedziałku, 8 lipca, jest Pani nową zastępczynią prezydenta Gdańska do spraw polityki przestrzennej i mieszkalnictwa. Poważna funkcja. Jest trema?
Emilia Lodzińska: - Odczuwam pewną tremę. Dziwne byłoby, gdybym nie czuła. To wielkie wyzwanie i odpowiedzialność, którą przyjmuję na siebie, a bardzo mi zależy, żeby nie zawieść mieszkanek i mieszkańców naszego pięknego miasta. Tak więc, rzeczywiście, lekka trema jest, ale mam jednocześnie poczucie, że poradzę sobie, ponieważ moje wykształcenie oraz wieloletnie doświadczenie w działalności publicznej stanowią solidne fundamenty przygotowania do tej roli.
Pierwszy dzień w Urzędzie będzie polegał na zapoznaniu z nowymi obowiązkami i pracownikami?
- Na szczęście nie obejmuję obowiązków w Urzędzie Miejskim bez odpowiedniego przygotowania. Z wieloma osobami miałam okazję współpracować pełniąc mandat radnej Miasta Gdańska. W ostatnim czasie, w związku z przejęciem części obowiązków od Piotra Kryszewskiego i Piotra Grzelaka, dotychczasowych zastępców prezydenta Gdańska, miałam okazję uczestniczyć w licznych spotkaniach, które stanowiły dla mnie wartościowe wprowadzenie do nowej roli. Jestem im za to wdzięczna. Odbyłyśmy rozmowę z panią prezydent Aleksandrą Dulkiewicz, wstępnie określiłyśmy, jakie są oczekiwania ode mnie jako zastępczyni. Szczegóły w najbliższym czasie.
Na czym Pani zależy w pierwszej kolejności?
- Przede wszystkim zamierzam poprawić te kwestie, które dotyczą bezpośrednio mieszkańców, a są to w szczególności remonty mieszkań komunalnych. Zależy mi, żeby poprawić tempo ich wykonywania, wrzucić kolejny bieg. Jestem po rozmowach z najbliższymi współpracownikami, zapału mamy dużo, mamy plan jak to osiągnąć. Teraz będzie kwestia wdrożenia. Inna kluczowa kwestia to plan ogólny dla Miasta Gdańska, związany z planowaniem przestrzennym. Ustawodawca narzucił nam bardzo krótkie ramy czasowe, jest to koniec 2025 roku, kiedy taki plan ogólny dla Gdańska powinien być wykonany i to jest bardzo duże wyzwanie. Do 14 czerwca był termin składania wniosków do planu ogólnego i wiem, że tych wniosków wpłynęła ogromna ilość. W najbliższym czasie będą podlegały one rozpatrzeniu, co z uwagi na ilość, jest dużym wyzwaniem.
Odnowiona koalicja KO i WdG w mieście! Oto nazwiska zastępców prezydent Gdańska
Politycznie od początku Platforma Obywatelska i Koalicja Obywatelska?
- Tak, jestem bardzo wierna swoim poglądom. Uważam, że należę do dobrej drużyny i nie zamierzam tego zmieniać. Gdańsk w Europie, silna Polska w silnej Europie, zdecydowanie. Gdy słyszę głosy polityków, którzy są przeciwko Unii Europejskiej, to zwyczajnie wewnętrznie boję się takich ludzi. Oni jakby nie rozumieli podstawowych rzeczy. Niestety zdobywają posłuch u części naszego społeczeństwa, a to przecież nie są żarty. Tuż za naszą wschodnią granicą trwa bezwzględna wojna, giną ludzie. To powinno zmuszać do refleksji. Apeluję więc do wszystkich osób, które są zwolennikami silnej Polski w silnej Unii Europejskiej, by nie bały się swoich poglądów i rozmawiały o tym z innymi, tłumaczyły, że tutaj chodzi o rzecz podstawową, o nasze bezpieczeństwo.
Jest Pani absolwentką Politechniki Gdańskiej i Akademii Morskiej w Gdyni. Oceanotechnika i Okrętownictwo? Skąd taki pomysł na studia u kobiety?
- Dorastałam w domu, gdzie temat Stoczni Gdańskiej stale był obecny. Stoczniowcem był dziadek, tata przez wiele lat pracował w stoczni, podobnie mama. Niestety, gdy kończyłam studia, przemysł stoczniowy przeżywał kryzys. Było około 18-procentowe bezrobocie. Wiele osób, z którymi studiowałam, wyjechało za pracą za granicę. Ja zostałam i nie żałuję.
To dlatego zrobiła Pani drugi dyplom w Akademii Morskiej w Gdyni?
- Tak, kierunek Zarządzanie Przedsiębiorstwem. Całe moje dotychczasowe życie zawodowe to praca w prywatnych firmach. Uważam, ze zdobyta wiedza pozwoliła mi lepiej zrozumieć funkcjonowanie firm w trudnych warunkach rynkowych.
Najdłuższa sesja RMG w roku: absolutorium i wotum zaufania dla prezydent Gdańska
Wiedza z zarządzania przedsiębiorstwem pomoże Pani na stanowisku zastępczyni prezydenta Gdańska?
- Jestem przekonana, że tak. Miasto musi dobrze funkcjonować, to w pewnym sensie jest przedsiębiorstwo, choć wrażliwe społecznie. To tak naprawdę jedno z największych wyzwań: optymalne połączenie potrzeb sfery społecznej z dyscypliną budżetową i możliwościami, jakie dają przepisy prawa.
Czternaście lat pracy na rzecz Wrzeszcza, najpierw jako radna dzielnicowa, następnie jako radna miejska przez dwie kadencje i początek trzeciej.
- Całe moje życie kręci się wokół Wrzeszcza. Pomimo, iż mieszkałam na Zaspie to z Wrzeszczem zawsze wiele mnie łączyło. Kończyłam szkoły, SP 31 przy ul. Kościuszki i II LO przy ul. Pestalozziego. Od 15 lat jestem mieszkanką tej dzielnicy. Zaczynałam od najniższego szczebla, jako radna dzielnicy Wrzeszcza Dolnego. Wraz z grupą zapalonych osób tworzyliśmy pierwszą radę dzielnicy w Dolnym Wrzeszczu. To były piękne czasy. I od razu powiem, dlaczego postanowiłam zaangażować się w taką działalność. Jako świeżo upieczona matka zaczęłam się zastanawiać nad warunkami, w jakich rodzice spędzają czas w naszej dzielnicy. Testowałam to na własnym przykładzie oraz analizowałam podczas rozmów z innymi rodzicami. Nauczyło mnie to wsłuchiwać się w potrzeby mieszkańców, co zawsze jest dla mnie jednym z priorytetów. To jest w ogóle klucz do tego, by być dobrym radnym, dobrą radną. Czasem to sprawy drobne, ale istotne, jak dostęp do ulicznego poidełka, z którego można napić się wody podczas spaceru czy postawienie ławek przy skwerze. Innym razem dotyczy to budowy nowego przejścia dla pieszych, czy remontu ulicy. Kluczowe jest tu wsłuchiwanie się w potrzeby społeczności.
Co z Pani perspektywy zmienił wybór do Rady Miasta Gdańska?
- Mogłam rozwinąć skrzydła i dowiedzieć się dużo więcej o funkcjonowaniu Miasta, spojrzeć na to z zupełnie innej perspektywy, bardziej decyzyjnej. Jak funkcjonuje Miasto w skali budżetowej? Jak funkcjonuje Miasto w skali mieszkaniowej? Jak w polityce przestrzennej? Spektrum działania radnego miejskiego jest tak rozległe, że umożliwia spojrzenie z szerszej perspektywy. Jest możliwe rozwiązanie wielu spraw i udzielenie pomocy dużej liczbie osób, jednak konieczne jest działanie zgodnie z obowiązującym prawem. Trzeba więc znać i przestrzegać nie tylko przepisów lokalnych, ale i ogólnopolskich. Zdecydowanie praca radnego daje poczucie sprawczości.
To oni będą decydować o naszym mieście. Poznaj radnych kadencji 2024-2029
Co się udało zrobić Pani jako radnej?
- Dobra chwila na podsumowanie. W naszej codzienności, w biegu nie zastanawiamy się zwykle nad tym, jakie są nasze osiągnięcia. Sporo tego było przez kilkanaście lat, od spraw drobnych, jak zrealizowanie placu zabaw po rzeczy duże, jak remonty ulic, czy budowa chodnika. W kręgu moich zainteresowań były sprawy związane z mieszkalnictwem z uwagi na mój okręg wyborczy, który ma duży zasób komunalny. Naturalne więc było to, że napływało do mnie sporo spraw związanych właśnie z mieszkalnictwem. Wielu osobom udało się pomóc i przede wszystkim to uważam za swój duży sukces. A były to często sprawy bardzo trudne, indywidualne i wymagające niekonwencjonalnego podejścia. To chyba dawało największą satysfakcję.
Co jeszcze?
- Równie ważna była współpraca z mieszkańcami podczas prac nad miejscowymi planami zagospodarowania przestrzennego. Średni czas podejmowania uchwały o miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego w naszym mieście wynosi około trzech lat - nie jest to jednak czas wydłużony, lecz naturalna długość tego procesu. Stąd też w natłoku tych procedur, które mamy już wszczęte, za każdym razem nowe inicjatywy, które wychodziły oddolnie od mieszkańców, sprawiały, że ten plan, który pierwotnie jest ustanawiany na początku roku, trzeba było modyfikować. W kilku przypadkach udawało się je uwzględnić, mimo napiętego terminarzu działań. Uważam to za sukces, gdyż procedura planistyczna wymaga wielu specjalistycznych opracowań i dużej pracy ze strony Biura Rozwoju Gdańska.
Jak w praktyce plan zagospodarowania przestrzennego przekłada się na życie mieszkańców?
- Z reguły mamy już istniejącą tkankę mieszkaniową, usługową, czy też tereny zielone, wszystko co wpływa na jakość życia. Mieszkańcy mają swoje oczekiwania, a my uwzględniając je staramy się politykę przestrzenną kształtować. Jest to wyzwanie. Oczekiwań jest dużo, czasem są one rozbieżne. Pogodzenie wielu stron tego procesu wiąże się z koniecznością osiągania kompromisu, co rzadko prowadzi do pełnej satysfakcji wszystkich zaangażowanych. Polityka przestrzenna w naszym mieście mocno się zmieniła. Jest dialog. Tak też chcę politykę przestrzenną prowadzić. Zależy mi na dyskusji o naszym mieście, bo przestrzeń ma służyć mieszkańcom, ma być dla nich dostępna. Jestem zwolenniczką idei miasta 15-minutowego.
Budynek wysoki na 120 metrów w miejscu "Manhattanu"? Miasto się na to nie zgadza
Czyli takiego, gdzie każdy mieszkańcy w promieniu kwadransa drogi pieszo od miejsca zamieszkania, załatwią wszystkie najważniejsze sprawy?
- Dokładnie. W tych piętnastu minutach musi zawierać się taki zasób usług, żeby mieszkańcy mogli zrealizować wszystkie swoje podstawowe potrzeby w promieniu 15 minut pieszo od miejsca zamieszkania. Łatwy dostęp do niezbędnych usług i udogodnień bez konieczności długich podróży, wysoka jakość przestrzeni publicznej to dla mnie priorytet.