Rolnicy z Pomorza poszli do wojewody. Żądają wstrzymania importu zbóż z Ukrainy

Pod hasłem natychmiastowego wstrzymania z Ukrainy importu zbóż, mięsa, mleka, owoców i pozostałych artykułów spożywczych manifestowali w czwartek, 13 kwietnia, w centrum Gdańska rolnicy z całego Pomorza. Ok. 200 osób przeszło ulicami miasta spod Pomnika Poległych Stoczniowców pod Urząd Wojewódzki. - Zostaliśmy oszukani przez rząd, a Polacy są narażeni na spożywanie niezdrowej żywności - mówili. Rozgoryczeni trudną sytuacją na wsi rolnicy zapowiadają zaostrzenie protestu w postaci blokady drogi krajowej nr 7, jeśli ich żądania nie zostaną spełnione. 
13.04.2023
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
grupa ludzi niosąca transparent maszeruje w pochodzie środkiem ulicy
Organizatorzy protestu nie byli do końca zadowoleni z frekwencji. Tłumaczyli, że wielu rolników jest teraz zajętych pracą w swoich gospodarstwach
fot. Piotr Wittman/ gdansk.pl

Jaka była trasa marszu rolników?

Przed wymarszem z Placu Solidarności pomorscy rolnicy złożyli bukiet biało-czerwonych róż pod Pomnikiem Poległych Stoczniowców. Trasa marszu biegła obok “Zieleniaka”, Podwalem Grodzkim, Wałami Jagiellońskimi na ulicę Okopową, gdzie mieści się Pomorski Urząd Wojewódzki. Policjanci zatrzymali w tym czasie ruch pojazdów.  
 
Demonstrujący mieli ze sobą transparenty z takimi hasłami jak “PiS mnie zawiódł - niszczy pracownika, rolnika, przedsiębiorcę”, “Polska żywność to niepodległość”, “Rolnictwo to nie tylko wieś”. Wielu rolników niosło biało-czerwone flagi. 

Dlaczego rolnicy protestowali?

Andrzej Sobociński, członek zarządu Pomorskiej Izby Rolniczej w Gdańsku, wyjaśnił dziennikarzom, że to protest nie tylko w obronie samych rolników, ale też zdrowia wszystkich konsumentów żywności. 

“Nie mógłbym tego robić na wsi” - zobacz, jak żyją ostatni gdańscy rolnicy

Tłumaczył, że dziś Polacy spożywają to, co jest niedopuszczalne w krajach Unii Europejskiej. - Bezpieczeństwo żywnościowe Polaków jest zagrożone - uważa. 
 
- Od 15 lat są w Polsce ograniczane substancje czynne w pestycydach, a na Ukrainie w tym zakresie jest high life. To zboże do tej pory nie było kontrolowane, nie było badań fitosanitarnych. Dookoła zalewa nas ukraińskie zboże, w młynach i mieszalniach pasz. Trujemy sami siebie, ale też zwierzęta, które karmimy złą paszą. Jak słyszę, że pomorskie młyny kupowały zboże z Ukrainy bez żadnych badań, to, co my możemy jeść? - mówił Andrzej Sobociński
 
Grupa kilku osób wręczająca pismo urzędnikowi przed budynkiem
Do protestujących wyszedł przed budynek Urzędu Wojewódzkiego wicewojewoda pomorski Aleksander Jankowski (pierwszy z prawej), obok niego w żółtej kamizelce stoi Wiesław Burzyński, prezes zarządu Pomorskiej Izby Rolniczej 
fot. Piotr Wittman/ gdansk.pl
Przypomniał, że są tylko dwa rodzaje pszenicy: konsumpcyjna i paszowa. 
 
- Kto i po co wymyślił termin technicznej pszenicy? Ano po to, żeby z premedytacją jej nie badać i żeby się mogła rozlać na cały kraj. To jest przestępstwo, które powinno być surowo osądzone. Ile możemy mieć osób chorych, które są karmione jakimś syfem, szkodliwymi substancjami? Chciałbym do wszystkich mieszkańców Gdańska zaapelować, żeby domagali się informacji, które firmy ściągały to zboże i czym nas teraz karmią - dodał. 
Skrytykował rząd za brak reakcji na masowy i niekontrolowany import zboża z Ukrainy. 
 
- Dzisiaj minister rolnictwa mówi, że możemy wprowadzić kaucje na wwóz zboża z Ukrainy do Polski. No to jest dopiero eureka. My się tego domagaliśmy od czerwca ubiegłego roku. Nikt nie chciał nas słuchać. Dzisiaj czara goryczy się przelała. Mówi się, że w Polsce jest dziś 10 milionów ton zboża z Ukrainy. A to jest produkcja ogromnych koncernów zagranicznych na Ukrainie. Rolników takich jak my jest na Ukrainie tylko 17 procent. My jesteśmy w przyjaźni z Ukraińcami, ale poprzez działania rządu zaczną się budować złe relacje. Przez zboże mamy się poróżnić? Po co nam to? - pytał Andrzej Sobociński.

Czy protest rolników przybierze ostrzejszą formę?

Zastrzegł jednocześnie, że czwartkowy protest ma charakter ostrzegawczy.
 
- Za chwilę protest będzie bardzo drastyczny. Przypomnę rok 1997 i Nowy Dwór Gdański. Była wtedy walka wręcz z policją. Wtedy był podobny problem, nie było gdzie sprzedać zboża. Dziś też mamy pełne magazyny zboża, a za chwilę są żniwa. Już wiemy, że ciężko będzie je nam opróżnić, a jeśli nawet sprzedamy zboże, to poniżej kosztów produkcji  - dodał Andrzej Sobociński. 
 
Dwa zdjęcia, jedno z nich przedstawia mężczyznę w marynarce z transparentem PiS mnie zawiódł
Oprócz natychmiastowego wstrzymania importu z Ukrainy wszelkich produktów rolnych, rolnicy domagają się także pilnego zdjęcia z polskiego rynku nadmiaru zboża, kukurydzy i rzepaku oraz uruchomienia morskich terminali w Trójmieście do eksportu artykułów rolno-spożywczych 
fot. Piotr Wittman/ gdansk.pl
Jednym z przemawiających podczas manifestacji był Rafał Mładanowicz z Pomorskiej Izby Rolniczej, rolnik z powiatu człuchowskiego. 
 
- Przed siedem miesięcy (do końca 2022 r. - przyp. red.) byłem pełnomocnikiem ministra rolnictwa ds. rozwoju współpracy z Ukrainą. A dzisiaj jestem tutaj. Dlaczego? Dlatego, że myślałem, że mogę przyczynić się do wzmocnienia polskiego rolnictwa. Ale przez te siedem miesięcy nie widziałem chęci i woli działania ze strony rządzących - powiedział Rafał Mładanowicz.

Kto i jak rozmawiał z rolnikami w Urzędzie Wojewódzkim?

Po dotarciu pod budynek Urzędu Wojewódzkiego rolnicy postanowili wręczyć petycję wojewodzie pomorskiemu Dariuszowi Drelichowi. Do protestujących wyszedł II wicewojewoda Aleksander Jankowski
 
- Od ponad pół roku monitoruję każdy transport, który wjeżdża do województwa pomorskiego - oświadczył Aleksander Jankowski. Na te słowa rolnicy zareagowali okrzykami “kłamstwo”, głośnymi gwizdami i dźwiękiem z syreny alarmowej. 
 
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ Z PROTESTU POMORSKICH ROLNIKÓW:
 


 
Wicewojewoda pomorski obiecał jednocześnie, że w swoim gabinecie przekaże listę firm, które handlują ukraińskim zbożem w województwie. Na miejscu okazało się jednak, że spis tych przedsiębiorstw, obejmujący ponad 20 spółek, jest jeszcze roboczy i nie jest kompletny. Aleksander Jankowski przez kilka sekund pokazał jedynie na laptopie trzyosobowej delegacji rolników fragment tego dokumentu. 
 
Rolnicy zostali poproszeni o złożenie oficjalnego podania o udostępnienie nazw przedsiębiorstw na Pomorzu obracających zbożem z Ukrainy. Aleksander Jankowski przyjął to pismo i zadeklarował dostarczenie listy firm w ciągu tygodnia. 
Samą petycję, składająca się z sześciu postulatów, rolnicy wręczyli oficjalnie na ręce sekretarki wojewody Dariusza Drelicha, nieobecnego w tamtej chwili w urzędzie.