Gminny Program Rewitalizacji jest realizowany w Gdańsku od 2017 roku. Obejmuje cztery podobszary: Nowy Port z Twierdzą Wisłoujście, Biskupią Górkę i Stary Chełm, Orunię oraz Dolne Miasto z Placem Wałowym i Starym Przedmieściem. W ramach programu przeprowadzane są remonty i modernizacje budynków oraz dróg, powstają przestrzenie publiczne, realizowane są działania społeczne. Rewolucje podwórkowe na Oruni to jedne z takich działań. Środki na ten cel przeznacza Miasto Gdańsk, przy wsparciu finansowym Unii Europejskiej.
Zróbmy to razem
Rafał Kuraś to animator lokalnej społeczności z Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej. Spotykamy się na podwórku przy ulicy Żuławskiej. To jedno z trzech oruńskich podwórek objętych programem Rewolucji podwórkowych; mieszkańcy pracują także przy ulicy Ubocze oraz Trakcie św. Wojciecha.
– Na czym polega nasza praca? Na samym początku, jak tylko dostaliśmy środki, zorganizowaliśmy zebranie z mieszkańcami, by rozpoznać ich potrzeby i zorientować się, co możemy zrobić w ramach otrzymanego budżetu. Po wysłuchaniu propozycji mieszkańców, sprawdziliśmy w budżecie, jak nam się to zepnie i rozpoczęliśmy pracę. Świetnym przykładem są ławki, które stanęły na podwórku przy ulicy Żuławskiej; jedna ławka kosztuje prawie 1000 złotych – to dość dużo; nam udało się samodzielnie zrobić dwie za 700 zł. Dzięki temu pieniędzy wystarczyło także na stojak rowerowy, na czym bardzo zależało mieszkańcom.
Na podwórku pracuje spora grupa, atmosfera jest rodzinna i serdeczna. Każdy doskonale wie, kiedy odbędzie się tutaj kolejne spotkanie. Plakaty informacyjne wywieszane są m.in. na klatkach schodowych, bezpośrednio na podwórkach, na świetlicy kontenerowej przy ulicy Ubocze.
Jak wyjaśnia Rafał Kuraś – silny przekaz to media społecznościowe; każde podwórko ma swoją grupę na Facebooku; jak coś robimy, wrzucamy tam informacje, gdzie i kiedy się spotykamy, a potem także relacje. Z częścią mieszkańców mamy także kontakt telefoniczny, co się przydaje szczególnie wtedy, gdy dzieje się coś nieprzewidzianego. Na samym początku robiliśmy tzw. door-to-door, czyli chodziliśmy od mieszkania do mieszkania; pukaliśmy do drzwi, przedstawialiśmy się i zapraszaliśmy na pierwsze spotkanie. Zebrała się grupa, potem dołączali kolejni.
Mieszkańcy się wymieniają; jednego dnia ktoś może się zaangażować, ale innego ma pracę, opiekuje się dziećmi. Jak twierdzi animator, nie było jednak nigdy takiej sytuacji, żeby na którymś z podwórek nie pojawił się nikt.
– Mieszkańcy chętnie się włączają, bo widzą efekt. Zdarza się, że początkowo ktoś podchodzi sceptycznie, ale jak widzi: tu stoi płotek, tu beczka na deszczówkę, tu rosną kwiaty, to bardziej się angażuje, coraz częściej przychodzi. Choć wiadomo, że nie wszyscy; jest grupa mieszkańców, która się nie udziela – przyznaje Rafał Kuraś.
Ulica Żuławska
– Na zebraniu zorganizowanym przez dom sąsiedzki padł pomysł, by zrobić coś dla osób starszych. Podjęłam tę rękawicę – mówi pani Elżbieta, mieszkająca przy ulicy Żuławskiej.
Dzięki zaangażowaniu sąsiadów między blokami powstał ogródek i przyjemny zakątek wypoczynkowy. W starej piaskownicy, w której pani Elżbieta jako dziecko sama się bawiła, dziś jest klomb i kwitną jesienne kwiaty.
– Projekt zakładał tylko stworzenie klombu, a już w tej chwili montowane są dodatkowe ławki, stojaki na rowery, rosną dwa piękne drzewa, które będą nam dawały cień; nowe pomysły pojawiają się wraz ze zmianą funkcji tego miejsca – mówi pan Marcin, który zaangażował się w prace wspólnie z żoną. Gen sąsiedzkiej aktywności odziedziczył, razem z mieszkaniem na Oruni, po dziadkach – jak żartem tłumaczy.
Pani Janina chętnie spędza tu weekendowe poranki: – Kiedyś człowiek zamykał się w domu, ale teraz, w sobotę, w niedzielę, jak wcześniej wstaję, robię sobie kawę i siadam na ławce z książką. Jak sąsiedzi patrzą, to wołam: przyjdźcie tu do mnie posiedzieć. Zawsze mogę się z kimś się spotkać, porozmawiać, coś zrobić i jest satysfakcja.
Mieszkańcy zaangażowali się od samego początku; pani Elżbieta sama rowerem przywoziła kamienie do budowy klombu. Dziś wspólnie z sąsiadkami, m.in. panią Katarzyną i panią Janiną, dba o rośliny – przydają się beczki na deszczówkę i wąż do podlewania. Część potrzebnego sprzętu mieszkańcy kupili z własnych funduszy. Ich zapał nie mija; mają nadzieję na wsparcie także w przyszłym roku i realizację kolejnych planów związanych z podwórkiem przy Żuławskiej.
Ulica Ubocze
– Orunia zawsze była owiana złą sławą, pora to zmienić – stwierdza pani Justyna, która mieszka przy Dworcowej. – Tu się nic złego nie dzieje, jest spokojnie, cicho, wieczorami można wyjść na spacer. Coraz ładniej wszystko wygląda. Jak wybudowali dom sąsiedzki, to tak się miło zrobiło, że ktoś o nas pomyślał. Angażuję się tam w wolontariat, jeśli tylko mam czas po pracy.
Pani Justyna jest jedną z osób, które pracują społecznie na podwórku przy ulicy Ubocze. Dziś sprzątany jest gruz i śmieci, szlifowane i malowane są ławki. Zagospodarowanie tego miejsca to efekt Rewolucji podwórkowych. Jakie były początki – wyjaśnia pani Sylwia.
– Najpierw były rewolucje, kolejny krok to powstanie Rady Mieszkańców Ubocze. Na początku ustalaliśmy, co chcemy zrobić: ławki, plac zabaw dla dzieci, miejsce na piknik, grilla, coś dla młodych, żeby nie musieli siedzieć na klatce, ale żeby mieli swoją przestrzeń na podwórku. Dziś wszyscy korzystamy z tego miejsca.
Dzięki dobrej komunikacji, udało się stworzyć grupę aktywnych mieszkańców; dziś wystarczy hasło rzucić i przychodzą pomagać. Mieszkańców wspierają także wolontariusze, np. pan Zbyszek, regularnie współpracujący z Domem Sąsiedzkim Gościnna Przystań, „wolontariusz od serca” – jak o sobie mówi.
– Wszyscy się tu znamy, jest miło i serdecznie; jak pracujemy, mieszkańcy zawsze ciepło reagują, cieszą się, witają – mówi pani Justyna.
– Po takiej pracy na pewno będę więcej porządku w domu robił, bo tu mnie ciągle przy miotle trzymają; nauczyłem się sprzątać – żartuje jeden z wolontariuszy.
Pani Agnieszka dołączyła do Rewolucji podwórkowych na samym początku. Podkreśla, jak ważne jest zaangażowanie w ten projekt młodzieży. Faktycznie, przy ulicy Ubocze ławki szlifuje grupa młodych ludzi, m.in. Szymon, który deklaruje, że najbardziej lubi właśnie prace związane z renowacją.
– O sukcesie rewolucji podwórkowych możemy mówić w momencie, w którym zostawiamy mieszkańców; wtedy piłeczka jest po ich stronie – wyjaśnia Rafał Kuraś. – Wtedy trzeba wziąć odpowiedzialność. Miasto daje środki, ale wy o to dbajcie. Zaangażowanie mieszkańców, po tym jak ich zostawiamy, jest duże – mieszkańcy sprzątają, podlewają, pielą; stąd np. zapotrzebowanie na beczki na deszczówkę przy ulicy Żuławskiej. To bardzo dobry znak i perspektywa dla wszystkich podwórek objętych programem.
Zmiana wyglądu podwórek przy ulicach Żuławskiej, Ubocze oraz Trakcie św. Wojciecha to efekt tzw. Rewolucji podwórkowych. Koordynatorem tych działań w dzielnicy Orunia jest Gdańska Fundacja Innowacji Społecznej, która przy ul. Dworcowej prowadzi Dom Sąsiedzki Gościnna Przystań. Rewolucje podwórkowe i działalność domu sąsiedzkiego to elementy prowadzonej m.in. na Oruni rewitalizacji. Za jej realizację odpowiada Biuro Rozwoju Gdańska.
Ratusz Oruński - serce dzielnicy znów bije przy ul. Gościnnej. WIDEO i ZDJĘCIA
Uciec z miasta na Orunię
– Orunia łączy ze sobą klimaty wiejskie i wielkomiejskie – przyznaje pan Marcin. – Dla osób, które mają dość miejskiego zgiełku, to miejsce idealne. Jest tu mnóstwo zakątków wymarzonych na spacery, wycieczki rowerowe, dwa piękne parki. Jest tu także wiele miejsc, do których można uciec z miasta, ani na chwilę z niego nie wyjeżdżając. Bliskość centrum sprawia, że jest to dzielnica bardzo atrakcyjna.
Od 14 lat mieszka tu pani Agnieszka. Jej ulubione miejsca to Park Oruński, dom sąsiedzki i świetlica Przystanek Ubocze, gdzie odbywają się festyny i inne wydarzenia dla mieszkańców. Jej córki natomiast uwielbiają Bibliotekę Ratuszową.
– Ja to wszystko widzę bardzo pozytywnie. Rozwija się Orunia wspaniale. Ja w Oruni jestem zakochana, ja się stąd nie wyprowadzę – deklaruje pani Agnieszka.
Swoje ulubione miejsce w dzielnicy wymienia także pan Kazimierz: – To jest moja szczęśliwa ławeczka, tu, na Żuławskiej. Ja tu zawsze siadam i sprawdzam wyniki losowania Lotto.