Od początku swojej działalności Pomorski Ośrodek Rehabilitacji Dzikich Zwierząt “Ostoja” pomógł już blisko dziewięciu tysiącom dzikich zwierząt, by po dojściu do siebie mogły wrócić do natury. To jedyny taki ośrodek na Pomorzu, z siedzibą w kaszubskim Pomieczynie, ale trafiają tu dzikie zwierzęta z całego regionu, także z Trójmiasta.
Ostoja apeluje do miłośników zwierząt o wsparcie finansowe, które zapewni jej bezpieczeństwo działania do końca roku. Zbiórka na portalu crowdfundingowym Ratujmy Zwierzaki potrwa jeszcze do końca lipca, do uzyskania niezbędnej sumy 75 tys. złotych brakuje jeszcze 24 proc. Czy rzeczywiście dalsze funkcjonowanie Ostoi wisi na włosku?
- Z roku na rok jest nam coraz ciężej, ponieważ nie mamy stałego źródła finansowania. Obcięto środki krajowe przeznaczone na funkcjonowanie takich ośrodków jak nasz, a przyjmujemy potrzebujące pomocy zwierzęta z każdej pomorskiej gminy - mówi Aleksandra Mach kierowniczka Ośrodka “Ostoja”. - Koszty naszej działalności rosną z roku na rok, bo trafia do nas coraz więcej zwierząt. W 2019 roku było ich w sumie dwa tysiące, w tym - do dzisiaj (21 lipca red.) przyjęliśmy już 1380 pacjentów. Mamy już pewność, że rok zamkniemy większą liczbą. Te zwierzęta umarłyby bez naszej pomocy, a 90 proc. z nich trafia do nas jako ofiary działalności człowieka (antropopresji): kolizji drogowych, remontów, śmiecenia, zmian klimatycznych. Jesteśmy fundacją skupiającą grupkę ludzi dobrej woli. Działamy z potrzeby serca, bo kochamy naturę.
By pomóc Ostoi, można ją wesprzeć finansowo:
- przyłączając się do wspomnianej zbiórki na profilu Ratujmy Zwierzaki
- przekazując darowiznę na konto Fundacji (najlepiej ustawiając stałe, comiesięczne zlecenie - nawet mała, ale stała kwota to gwarancja większej stabilności Ostoi)
- przekazując plastikowe nakrętki od napojów
Więcej informacji NA STRONIE INTERNETOWEJ OSTOI
- można też przekazać dary rzeczowe. Teraz najbardziej potrzebne są: plastry w rolkach (papierowe i materiałowe), chusteczki mokre dla dzieci, ręczniki papierowe, owady karmowe(mączniki, drewnojady, świerszcze), mleko babydog royal canin, saszetki royal canin convalescence support oraz karma dla kociąt wysokiej jakości mokra i sucha (animonda/royal canin). Czytelnicy papierowych gazet (tych codziennych, a nie - kolorowych magazynów), proszeni są o przekazywanie ich do Ośrodka, jego pracownicy wykorzystują je jako wyściółkę dla pacjentów. Dary rzeczowe można przywieźć do Ostoi (po uprzednim umówieniu się), ale także zostawić w jednej ze współpracujących z ośrodkiem lecznic w Trójmieście.
Wakacje? Nie w Ostoi!
Najgorętszy czas w Ostoi to przełom lipca i sierpnia. Już teraz są dni, gdy liczba podopiecznych sięga prawie 200.
- Sezon lęgowy ptaków jest w pełni, mamy więc tu prawdziwy “ptasi żłobek”. Dziś trafiło do nas dziesięć młodych jaskółek w różnych stadiach rozwoju. Ktoś najwyraźniej musiał zniszczyć kilka gniazd, a niszczenie ptasich siedlisk to przestępstwo - podkreśla Aleksandra Mach. - Zdarzało się też, że ktoś przywoził do nas pisklęta szpaków, czy wróbli znalezione na śmietniku.
Dziennie trafia tu ok. 30 nowych dzikich pacjentów, poza ptakami także młodych ssaków (zwłaszcza jeży i wiewiórek, ale jest także np. tchórz czy kuna). Zastąpienie zwierzęcych rodziców jest nie tylko pracochłonne - specjalistyczne karmy i owady są kosztowne, a przy wielkim apetycie maluchy szybko “przejadają” budżet ośrodka, np. odchowanie bociana od pisklęcia to koszt ok. 3 tysięcy złotych.
Radysiaki już w "Promyku". Dwadzieścia psów znalazło w gdańskim schronisku czułą opiekę
Ośrodek też systematycznie opuszczają rekonwalescenci. Tylko w ostatnim miesiącu na wolność wróciły m.in.:
- jeże (wypuszczone w Parku Oruńskim): młody odchowany i dwa dorosłe po wielomiesięcznym leczeniu,
- czajka, która rodziców straciła pod kołami auta, pierwsze odchowane w Ostoi pisklę tego gatunku
- pięć odchowanych gołębi grzywaczy i dorosły wyleczony gołąb siniaka (po ataku drapieżnika)
- małe stadko odchowanych od pisklęcia wróbli
- sześć wiewiórek odchowanych od ślepych osesków
- mewa srebrzysta i dwie mewy śmieszki znalezione na terenie Gdańska, trafiły do ośrodka z objawami zatrucia
- zimorodek oraz krętogłów, które dochodził do siebie po zderzeniu z szybą
- cztery szpaki wykarmione od pisklęcia
PRZY WYPUSZCZENIU JEŻY W PARKU ORUŃSKIM ASYSTOWAŁA PREZYDENT GDAŃSKA ALEKSANDRA DULKIEWICZ
Wiele zwierząt, zwłaszcza ofiar wypadków, potrzebuje dłuższej rehabilitacji i zostaje w ośrodku na wiele miesięcy. Wśród podopiecznych Ostoi są także ofiary - dokonywanych w dobrej wierze - porwań młodocianych osobników przez człowieka.
Pisaliśmy o tym więcej w ubiegłym roku:
Pisklęta i młode zwierzaki: pomyśl, zanim zaczniesz ratować. PORADNIK
Jak podkreśla Aleksandra Mach, świadomość ludzi dotycząca powyższego problemu rośnie i przypadków nieuzasadnionego przekazania młodych pod opiekę Ostoi z roku na rok jest coraz mniej.
Rośnie natomiast liczba piskląt, które opuszczają gniazdo zbyt szybko, na skutek zmian klimatycznych (ewolucja gatunkowa za nimi nie nadąża). Kiedy upał przeciąga się na wiele dni, młode często same wyskakują z gniazda, bo jest im za gorąco. Z kolei gdy przez kilka dób nie ustają deszcze, brakuje owadów i bywa, że zdesperowani rodzice sami wyrzucają słabsze pisklęta, nie mając czym ich wykarmić.
CO ZROBIĆ GDY DZIKIE ZWIERZĘ POTRZEBUJE POMOCY? Jeśli podejrzewasz, że jakieś zwierze może potrzebować pomocy, zanim je zabierzesz, najpierw przeczytaj poradnik ze strony www Ostoi. Jeśli ta lektura nie wystarczy - można zadzwonić do Ostoi (nr tel 606 907 740) w godz. 9 - 15.30 (cały tydzień), a jeśli nikt nie może odebrać - spróbuj zadzwonić do innego tego typu ośrodka w kraju. Jeśli zwierzę rzeczywiście potrzebuje pomocy, można je przywieźć do Ostoi (po uprzednim umówieniu się), albo do jednej z lecznic współpracujących z ośrodkiem (do nich nie trzeba wcześniej dzwonić, także działają przez cały tydzień):
|
Pustułki z Dworu Artusa. Muzeum Gdańska czeka na propozycje imion dla piskląt