Przyjaciele o Marku Mazurze - gdański konstruktor bohaterem finisażu wystawy aparatów w Hevelianum

Niezwykły, inspirujący człowiek, genialny gawędziarz, który przyciągał ludzi jak magnes - tak o Marku Mazurze, twórcy obiektywu z bursztynową soczewką i miniaturowych aparatów fotograficznych mówili jego przyjaciele, którzy zebrali się w niedzielę, 3 września, w Hevelianum. Jakim człowiekiem był zmarły osiem lat temu gdański artysta, rzemieślnik, konstruktor?
03.09.2023
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
grafika z portretem Marka Mazura wyświetlona na ekranie, przed nią siedzą ludzie w rzędach, na krzesłach
Finisaż wystawy APARATY made in POLAND, Hevelianum, 3 września 2023 ze wspomnieniem Marka Mazura
Fot. Dominik Paszliński/www.gdansk.pl

Koniec wystawy APARATY made in POLAND 

Zakończyła się prezentowana w Wozowni Hevelianum wystawa czasowa “APARATY made in POLAND” prezentująca przed i powojenny sprzęt fotograficzny rodzimej produkcji z kolekcji Grzegorza Mehringa i Mariusza Jedynaka. W ciągu niespełna 2,5 miesiąca odwiedziło ją ponad 15 tysięcy osób.

W niedzielę, 3 września, odbył się finisaż poświęcony Markowi Mazurowi, twórcy całej kolekcji unikatowych aparatów, z których dziewięć prezentowano na wystawie.

Druh i inne “Aparaty made in Poland” - pierwsza tak duża wystawa polskiego sprzętu fotograficznego

kilka osób zagląda do opisanej gabloty
Gablota z aparatami wykonanymi przez Marka Mazura prezentowanymi na wystawie w Hevelianum o polskim przed i powojennym sprzęcie fotograficznym
Fot. Dominik Paszliński/www.gdansk.pl

Marek Mazur, gdański twórca aparatów fotograficznych

Marek Mazur mieszkał i tworzył w Gdańsku, a specjalizował się przede wszystkim w miniaturowych aparatach fotograficznych ukrytych np. w piórze, broszce, czy lusterku. Jego dziełem jest też m. in. obiektyw z bursztynową soczewką. 

Zmarłego w 2015 roku artystę i konstruktora wspominali jego przyjaciele:

  • Krzysztof Borowski - w latach 80-tych kolega z pracy Marka Mazura w jednej z gdańskich szkół zawodowych, później wyemigrował do Niemiec
  • Michał Juszczakiewicz - aktor, producent filmów dokumentalnych i wydarzeń, autor scenariuszy
  • Michał Kochańczyk - podróżnik, fotograf
  • Grzegorz Mehring - gdański fotoreporter (obecnie portalu gdansk.pl), kolekcjoner polskich aparatów fotograficznych
wymienione osoby siedzą w rzędzie
Od prawej: Katarzyna Żelazek, Grzegorz Mehring, Michał Kochańczyk, Krzysztof Borowski, Michał Juszczakiewicz
Fot. Dominik Paszliński/www.gdansk.pl

Rozmowę poprowadziła dziennikarka Katarzyna Żelazek, która na początek zapytała uczestników rozmowy:

- Jak poznaliście Marka Mazura?

Krzysztof Borowski:

- Na początku (a pracę w szkole rozpocząłem w 1985 roku) byliśmy po prostu kolegami z pracy, uczyliśmy obaj przedmiotów zawodowych. Marek był człowiekiem, z którym zaprzyjaźnić się było dość łatwo. Każdy, kto go znał, chciał być jego przyjacielem. Z nim chciało się być i ja miałem to samo.(...) Kiedy wyjechałem z Polski, Marek zaczął już robić swoje pierwsze aparaty, które wzbudzały zainteresowanie w Niemczech i ja, mieszkając już tam, po prostu byłem pośrednikiem, wybrał mnie na swojego “agenta” w Europie Zachodniej. 

Michał Kochańczyk:

- Kiedyś potrzebowałem, żeby ktoś naprawił mi statyw do aparatu przed wyprawą. Poszedłem wtedy do Marka i zrobił to perfekcyjnie. Od dnia odwiedzin w jego pracowni Retro Kamera przy al. Grunwaldzkiej rozwinęła się między nami więź. Przyznam, że szpetnie wykorzystywałem Marka, bo potrafił zrobić wszystko: naprawić dwuobiektywowy rzutnik, ale też naostrzyć kosiarkę, zamontować wiązania narciarskie, naprawić ster - z jakąkolwiek rzeczą do niego przyszedłem, wszystko potrafił zrobić. Jeździliśmy na wycieczki rowerowe na Kociewie i Kaszuby, także na plenery fotograficzne. 

Michał Juszczakiewicz:

- Poznałem Marka, gdy na świecie trwała rewolucja DSLR, czyli wspaniałych aparatów fotograficznych, które mogły też filmować. Używaliśmy cudownych obiektywów, ale żeby kamera cyfrowa połączyła się z takim obiektywem, trzeba było go adaptować. Marek jeden obiektyw mi zniszczył podcza takiej adaptacji (nie mam mu tego za złe), drugi działał wspaniale. W sumie adaptował mi kilka obiektywów, które do tej pory używam.

Poznałem Marka, gdy przeniósł się już na ul. Chlebnicką. Marek stał się takim “miejscem spotkań” - przez cały dzień przychodzili do niego przyjaciele i znajomi. Był hojny, aż za hojny, bo dysponował olbrzymią ilością czasu dla nas - a przecież wtedy nie mógł pracować. To było też w nim wyjątkowe, że żył w przestrzeni dawnych rzemieślników, czas nie był dla niego istotny. Miał swoje tempo, toczyliśmy rozmowy o tym, co on robi i o nas samych, to były nieocenione spotkania. 

Grzegorz Mehring:

- Poznałem Marka w 2004 roku i długo zbierałem się na odwagę, by wejść do jego Retro Kamery, wtedy jeszcze przy al. Grunwaldzkiej. W “Rejsach” pojawił się artykuł o Marku, do którego Adam Warżawa zrobił przepiękne zdjęcie. “No nie mogę! Muszę tam wejść”, pomyślałem wtedy, ale żeby to nie było takie wejście “na pusto”, wziąłem z domu zabytkową niedziałającą kamerę filmową 16 mm - uznałem, że to wyzwanie właściwe dla niego.

Jak wszedłem, tak zostałem przez następne 11 lat. Nigdy nie zapomnę tego pierwszego spotkania: zostałem przytulony, na stole wylądowała zielona herbata, została mi pokazana teczka z publikacjami z całego świata i facet mnie po prostu “rozwalił”. Kiedy odebrać kamerę - zapytałem. ”Nie wiem, pytać” - odpowiedział i to było najlepsze, co mogłem usłyszeć. Cały proces naprawy trwał pewnie z rok czasu, a ja miałem pretekst, by zachodzić i pytać. Kamera naprawiona, działa perfekcyjnie, ale jakże mogło być inaczej?

na ekranie wyświetlany film, przed nim siedzą ludzie w rzędach
Przed rozmową odbyła się projekcja filmu "Kim nie jestem?" Krzysztofa Kalukina, opowiadającego o Marku Mazurze
Fot. Dominik Paszliński/www.gdansk.pl

Jakim człowiekiem był Marek Mazur?

Michał Kochańczyk:

- Udało mi się zabrać Marka na żagle, na jezioro Wdzydzkie. Oczywiście, podobało mu się na jachcie, ale zaraz w kabinie znalazł gitarę. Nastroił ją, grał i śpiewał przez cały rejs. Był w tym taki swojski - i to właśnie był Marek.

Tak jak powiedział Michał - Marek miał czas pochylić się nad każdym, kto przyszedł. Każdemu szczegółowo pokazywał swoje albumy zdjęć, mówił co robi, jaka była procedura powstawania poszczególnych aparatów. Miał w sobie spokój. Każdy człowiek był u niego doceniony. 

Grzegorz Mehring:

- Kiedyś zapytałem go wprost o to nasze wielogodzinne przesiadywanie: “powiedz szczerze, czy my ci nie przeszkadzamy w pracy, może ograniczymy trochę wizyty?” Powiedział, że nasza obecność jest mu niezbędna, by mógł dobrze funkcjonować, że potrzebuje tego.

Krzysztof Borowski:

- Widywaliśmy się tylko kilka razy w roku, ale były to spotkania bardzo intensywne. Marek był gawędziarzem niespotykanym. Jego opowieści o rodzinie, o dawnych czasach i niejakiej Antoniowej, która mieszkała w jego rodzinnym mieście były niesamowite. Ale opowieść o wujku, który skracał sobie kożuch i wyszła mu z tego kamizelka… Spadłem z fotela u niego w mieszkaniu. Ze śmiechu.

Potrafił zjednać człowieka. Jego pracownia to była oaza, do której zmierzali spragnieni jego towarzystwa. To nawet nie chodziło o rozmowę. Wystarczyło tam być. To była magia, którą tworzył Marek. 

Michał Juszczakiewicz:

- Marek wymyślił sobie, że stworzy bursztynowy obiektyw. W pracowni bursztynniczej dostał dwie bryły bursztynu. A surowy bursztyn to tajemnica - jest szary z zewnątrz, nie wiesz, jaki w środku będzie. Rozpoczął szlifowanie, żeby uzyskać dwie sfery, jak w zwyczajowej szklanej soczewce. Zabrało mu to trzy do czterech miesięcy pracy, a nie wiedział przecież, co z tego wyniknie. W środku bryły mógł być brud przecież. Skutek jest niesamowity. Na wystawie są jego zdjęcia wykonane tym obiektywem, nieostre, rozmyte. Kiedy usiłowałem ostrzyć bursztynową soczewkę, mówił - “nie, odostrzaj jeszcze bardziej, niech zdjęcia będą abstrakcyjne”.

odbitki trzech nieostrych zdjęć, kilka publikacji prasowych na temat Marka Mazura
Na wystawie po raz pierwszy pokazano zdjęcia wykonane przez Marka Mazura drewnianym aparatem z obiektywem z bursztynową soczewką. Aparat ów zwany Ziutkiem, także był prezentowany w ramach ekspozycji
Fot. Dominik Paszliński/www.gdansk.pl

Kim był dla Ciebie Marek Mazur?

Grzegorz Mehring:

- Nauczył mnie kolekcjonować aparaty, dał mi wiele życiowych rad… Miał ogromny wpływ na moje życie, na to kim dzisiaj jestem. Nie wiem, czy mógłbym z kimś bliżej się przyjaźnić. Kochałem go.

Michał Kochańczyk:

- Myślę, że byliśmy szczęściarzami, że go znaliśmy. To był nie tylko wybitny Polak i gdańszczanin, ale też człowiek wielu talentów. Takich ludzi: o takich cechach charakteru, zdolnościach, predyspozycjach, wyobraźni, po prostu nie ma na świecie. 

Krzysztof Borowski:

- Marek był balsamem na moją duszę. Byliśmy przyjaciółmi Marka Mazura, jak też i wiele osób, które dziś tu są z nami (na widowni - red.). Uważam, że teraz jesteśmy sierotami po nim. 

Michał Juszczakiewicz:

- To prawda… I ten moment kiedy odszedł, był bardzo trudny… Wojtek Ostrowski, także przyjaciel Marka, był wtedy w restauracji Mon Balzac vis a vis Retro Kamery. Przy drzwiach do galerii był dzwonek, bo Marek w pierwszej części lokalu miał dużo wartościowych rzeczy, a w drugiej swoją pracownię, gdzie siedział na ogół. Ten dzwonek informował go, że ktoś wszedł do środka. Wtedy drzwi były uchylone, a powinny być zamknięte. Widząc to Wojtek zaniepokoił się i poszedł do Marka. A on po prostu siedział na krześle. Usnął…

WIĘCEJ ZDJĘĆ Z FINISAŻU

Sylwetkę Marka Mazura przygotowaliśmy w 2018 roku, kiedy na fasadzie kamienicy przy ul. Chlebnickiej 43/44 rodzina i przyjaciele odsłonili poświęconą mu pamiątkową tablicę. Pod tym adresem mieściła się galeria Retro Kamera.

Tablica upamiętniająca Marka Mazura - od rodziny i przyjaciół twórcy bursztynowego obiektywu