• Start
  • Wiadomości
  • Prześladowany dziennikarz z Tadżykistanu znalazł w Gdańsku schronienie 

Represjonowany dziennikarz z Tadżykistanu znalazł w Gdańsku schronienie 

Khairullo Mirsaidov zamieszka u nas na rok, w ramach współpracy Gdańska z siecią miast ICORN, oferującej pomoc represjonowanym ludziom kultury. Jest dziennikarzem. Jego zaangażowanie w obronę praw człowieka, spowodowało dziewięciomiesięczny areszt. W piątek, 13 grudnia 2019 r. Mirsaidov został zaproszony na spotkanie przez prezydent Aleksandrę Dulkiewicz, która interesowała się sytuacją w jego kraju.
13.12.2019
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz i Khairullo Mirsaidov, dziennikarz, który przybył do Gdańska po pomoc. Pani prezydent pytała gościa m.in. o stan mediów w Tadżykistanie
Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz i Khairullo Mirsaidov, dziennikarz, który przybył do Gdańska po pomoc. Pani prezydent pytała gościa m.in. o stan mediów w Tadżykistanie
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

 

Khairullo Mirsaidov pracował dla niezależnego portalu Asia Plus, był korespondentem Deutche Welt oraz Fergana News Agency. Jako dziennikarz śledczy informował o ofiarach tortur w Tadżykistanie, politycznych i finansowych przypadkach korupcji, prześladowaniach za wolność słowa, ekstremizmach, islamskim terroryzmie. Aresztowany, spędził w tadżyckim więzieniu dziewięć miesięcy. Po tymczasowym zwolnieniu, wyjechał z kraju i od lutego tego roku ukrywał się w Wilnie, czekając na swoje miasto schronienia. Wybrał Gdańsk. Dobrze gotuje i obiecuje nas nauczyć przygotowywania tadżykistańskich potraw.

W piątek, 13 grudnia 2019 r. Khairullo Mirsaidov został przedstawiony prezydent Aleksandrze Dulkiewicz, która powitała dziennikarza w Gdańsku.

- Cieszę się, że możemy taki program realizować - powiedziała Aleksandra Dulkiewicz o ICORN. - Dla mnie osobiście, jako obywatelki i prezydenta miasta Gdańska, szalenie ważne jest stawanie po stronie wartości, które, jak rozumiem, są ważne i dla pana: niezależności dziennikarskiej i wolności słowa. Widzę jak bardzo kondycja demokracji zależy od tego, czy dziennikarze są niezależni, czy też nie. W Polsce widać to na każdym kroku. Dlatego mam nadzieję, że w Tadżykistanie też nadejdzie taki moment, że będzie dobrze. 

Gdańskie zwyczaje już zrobiły na przybyszu ogromne wrażenie.  

- Pierwszego dnia pobytu, 5 grudnia, widziałem jak pani prezydent śpiewała z dziećmi kolędy - uśmiechał się gość. - W Tadżykistanie to nie do pomyślenia - dokończył ze smutkiem.

Khairullo Mirsaidov to uznany i szanowany dziennikarz śledczy z Tadżykistanu
Khairullo Mirsaidov to uznany i szanowany dziennikarz śledczy z Tadżykistanu
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl

 

Rozmowa w biurze prezydent Gdańska koncentrowała się wokół niezależności mediów. Pani prezydent była zainteresowana tym, czy w Tadżykistanie są wolne media. Mirsaidov tłumaczył, że jeszcze pięć lat temu pracował w jedynym niezależnym portalu Asia Plus. Został zwolniony, bo jego teksty były zbyt ostre. Teraz portal został wykupiony przez rodzinę prezydenta państwa.

Na pytanie Aleksandry Dulkiewicz czy nie myślał o zmianie zawodu, odpowiedział:

- W mojej 18-letniej praktyce dziennikarskiej kilka razy o tym pomyślałem, ale zawsze powstrzymywała mnie myśl, że jeśli każdy tak zrobi, to w Tadżykistanie nic się nie zmieni - tłumaczył. - Po wyjściu z więzienia stałem się trochę symbolem narodowym, takim lokalnym Robin Hoodem. Ludzie poznawali mnie na ulicy, dostałem nawet kwiaty od jakichś kobiet. Nie chcę mieć teraz wyrzutów sumienia i wyjść na zdrajcę, który wyjechał z kraju i dobrze sobie tutaj żyje. Wręcz odwrotnie, stąd mam możliwość pisania więcej i zrobienia więcej.

Gdańsk w ICORN. Miasto będzie pomagać represjonowanym pisarzom

Prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz interesowała się sytuacją polityczną Tadżykistanu, pytała gościa m.in. o wolne media
Prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz interesowała się sytuacją polityczną Tadżykistanu, pytała gościa m.in. o wolne media
fot. Dominik Paszliński/gdansk.pl


Rozmowa z Khairullo Mirsaidovem

 

Anna Umięcka: Słyszał pan coś o Gdańsku, zanim tu przyjechał? 

Khairullo Mirsaidov: Tylko dwie rzeczy - słyszałem o smutnej historii śmierci prezydenta Adamowicza, a na treningu spotkałem jedną osobę, która pochodziła z Gdańska.

Co więc skłoniło pana do wyboru naszego miasta?

- Polubiłem je, zanim tu przyjechałem. Kiedy przyjęto mnie do programu ICORN dostałem dwa miejsca do wyboru - jedno z nich to był właśnie Gdańsk. Zacząłem szukać informacji. Pytałem znajomych z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka czy będę mógł tu zostać po zakończeniu programu, bo bardzo mi na tym zależy. Wrzuciłem też hasło Gdańsk do google i czytałem wiadomości, oglądałem zdjęcia. Przekonałem się, że jest bardzo piękny. Bardzo lubię też śpiewać, a kiedy zacząłem szukać klubów karaoke, okazało się, że Gdańsk ma ich aż siedem! To mnie ostatecznie przekonało [śmiech].

Co chciałby pan robić w Gdańsku przez najbliższy rok? 

- Piszę codziennie, jestem redaktorem dużego portalu, który opisuje sytuację Azji Środkowej, interesują mnie prawa człowieka na tych terenach. Będę też opisywał moim rodakom, co dzieje się w Europie. Tutaj czuję się bezpiecznie i mam przestrzeń do wykonywania mojego zawodu.   

Widziałem tu wiele galerii - chciałbym zorganizować wystawę dotyczącą Tadżykistanu. Zaprosić gości i przedstawić im naszą historię i kulturę, rękodzieło i kuchnię z moich stron. Organizacje międzynarodowe przewidują, że kuchnia perska będzie za 20 lat jedną z najbardziej popularnych. Ja sam dobrze gotuję i mógłbym pokazać, jak można przygotować nasze potrawy w domu. [uśmiech]

Przygotowuję się też do napisania książki autobiograficznej. Spędziłem dziewięć miesięcy w więzieniu w Tadżykistanie. Opiszę w niej swoje przeżycia i historie więźniów politycznych, które tam poznałem.  

 

Khairullo Mirsaidov o zmianie zawodu: - W mojej 18-letniej praktyce dziennikarskiej kilka razy o tym pomyślałem, ale zawsze powstrzymywała mnie myśl, że jeśli każdy tak zrobi, to w Tadżykistanie nic się nie zmieni
Khairullo Mirsaidov o zmianie zawodu: - W mojej 18-letniej praktyce dziennikarskiej kilka razy o tym pomyślałem, ale zawsze powstrzymywała mnie myśl, że jeśli każdy tak zrobi, to w Tadżykistanie nic się nie zmieni
Dominik Paszliński/gdansk.pl

 

Pana zainteresowania to polityka, prawa człowieka, sytuacja więźniów politycznych. To musi być trudne - pisanie o tym z oddali.

- Tych dziewięć miesięcy, które spędziłem w więzieniu starczy mi do końca życia. Wczoraj miałem napisać o buncie więźniów, który wydarzył się w moim kraju, ale nie dałem rady - wróciły wspomnienia. Zostawiłem to, jeszcze jest dla mnie za szybko.

Razem ze mną było w więzieniu 400 osób. Mam ich historie spisane. Teraz próbuję w literacki sposób połączyć wszystkie wątki. To moja pierwsza książka, brak mi doświadczenia, więc czytam podobne pozycje, żeby zobaczyć, jak ułożyć ich historie w jedną opowieść. Praca idzie powoli, bo temat jest bardzo skomplikowany. Chcę, aby książka zawierała jak najwięcej informacji. Jestem przekonany, że kiedy się ukaże - czytelnicy w Europie przeżyją szok. Będą zaskoczeni i wstrząśnięci, bo przecież wciąż płyną pieniądze pomocowe do Tadżykistanu. 

Martwię się też o rodzinę, która została w kraju. Wydanie książki może narazić ich życie. 

Ale prawda jest dla mnie ważna. Chcę, żeby informacje, które zebrałem jak najszybciej dotarły do Europejczyków i żeby zaprzestali finansowania reżimu. Materiały, które mam - już publikuję we fragmentach na portalu pod zmienionym nazwiskiem.

Pobyt w Gdańsku potrwa 12 miesięcy - czy chciałby pan potem wrócić do swojego kraju?

- Niestety nie mogą tego zrobić, bo zostałbym od razu aresztowany. Chciałbym tu zostać, jeśli będzie taka możliwość. Podoba mi się tutaj - i ludzie i pogoda, która jest  podobna do pogody w moim kraju. Wieje wiatr i dlatego powietrze jest takie czyste.

 

Widzi pan szansę na zmianę w Tadżykistanie?

- W najbliższym czasie na pewno nie. Potrzebny byłby jakiś Stalin, który zmiótłby prezydencki klan. Nasz prezydent jest jeszcze młody i ma ośmioro dzieci, które dziedziczą po nim stanowisko. Nie ma możliwości zmian na drodze demokratycznej. Zmienić coś mogą tylko sami ludzie. Ten reżim przyszedł z krwią i tylko tak może odejść. 

Ludzie teraz nie wyrażają niezadowolenia, bo wciąż mają w pamięci obrazy z wojny domowej - 20 lat temu zginęło ponad 100 tysięcy ludzi, panował głód. Obecny rząd manipuluje tym tematem - straszy zdjęciami, filmami z przeszłości. Do więzienia można trafić nawet za polubienie nieodpowiedniego postu na Facebooku. Ludzie wolą więc to, co jest - byle nie było wojny. 

Poza tym każda próba protestu kończy się więzieniem. Propaganda rządowa nazywa protestujących szpiegami z zachodu albo terrorystami islamskimi.  

 

A jakby pan opisał swój kraj - Tadżykistan? Nie pytam o politykę, ale o nastrój, ludzi... 

- To dla mnie bardzo piękny kraj, w którym mieszkają dobrzy, prości ludzie. Dużo podróżuję, poznaję inne narody i doceniam to bardzo. W moim kraju nie ma żadnych stereotypów. Sam pochodzę z miasta, które nazywa się Chodżent. Słowo to składa się z dwóch wyrazów. Pierwsze - cho - oznacza “dobrze”, a “dżent” - zebrać się. Można je więc je przetłumaczyć jako: “miejsce, w którym zebrali się dobrzy ludzie”.

 

ICORN (EN: International Cities of Refuge Network, PL: Międzynarodowa Sieć Miast Schronienia), jest siecią miast zapewniających schronienie artystom, pisarzom i dziennikarzom, którzy stali się ofiarami prześladowań w związku ze swoją twórczością. Każde miasto zrzeszone w sieci przyjmuje na pewien czas jednego z zagrożonych pisarzy, zapewniając mu bezpieczeństwo, godne warunki życia i możliwość nieskrępowanej pracy twórczej. Sieć zrzesza ponad 60 miast, w tym z Polski: Kraków, Wrocław, Gdańsk i Katowice (Warszawa jest w trakcie procesu aplikacyjnego).

Gdańsk przystąpił do ICORN w 2017 roku. Operatorem programu jest Gdańska Galeria Miejska, która zapewnia 12-miesięczny pobyt rezydentowi oraz koordynuje przebieg jego rezydencji - wspiera i promuje jego twórczości oraz aktywność w gdańskim środowisku artystycznym.

 

TV

Mieszkańcy włączają się w rewitalizację Biskupiej Górki