- Trudno nam uwierzyć, że to jest ostatnia droga Jerzego, jesteśmy przybici trudną sytuacją wokół nas i doświadczeniem odejścia Jerzego, ale możemy między rozpaczą a nadzieją wybrać nadzieję - mówił ksiądz Krzysztof Niedałtowski podczas mszy św. w kościele św. Jana. - Myślę, że Jerzy gdyby miał możliwość zaaranżowania swojego pożegnania zrobiłby to w sposób teatralny, taki taniec śmierci, który jest próbą oswojenia tego dramatycznego doświadczenia, jakim jest koniec życia.
Prof. Jerzy Limon, twórca i dyrektor Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego oraz Festiwalu Szekspirowskiego w Gdańsku, zmarł 3 marca, miał niespełna 71 lat. W sobotę, 27 marca, odbyły się uroczystości pożegnalne: o godz. 11.00 msza święta w kościele św. Jana, o godz. 14.00 pogrzeb na Cmentarzu Komunalnym w Sopocie.
- Teatry pozamykane, my w izolacji, tylu naszych bliskich chorych, tylu odeszło i teraz Jerzy. W sytuacji, której nikt się nie spodziewał, miał przecież swoje plany, w kilka dni zniknął nam z oczu. Ale przecież Jerzy zostawił nam testament. Jerzy napisał książkę, gotową do druku zostawił przed pójściem do szpitala. We wstępie do niej sam wyłania się jako wielki erudyta, jako człowiek nie tylko doskonale znający Szekspira, jeden z najwybitniejszych szekspirologów świata - mówił ksiądz Niedałtowski. - Jerzy był głęboko zakorzeniony w wielkiej tradycji judeochrześcijańskiej. We wstępie pisze o grzechu, który jest początkiem każdego dramatu. Wśród siedmiu grzechów głównych jest lenistwo. Z lenistwem, jak napisał Jerzy, byłoby trudno zacząć dramat, bo to nudne. Wszystko można byłoby pomyśleć, ale lenistwa byśmy nie mogli przypisać Jerzemu. To był człowiek wielkiej pracy, wyobraźni, marzyciel, wizjoner, a przecież nie raz fruwało to w chmurach.
Ksiądz Niedałtowski podkreślił, że Jerzy Limon w teatrze swojego życia grał rolę z pasją, z wielkim zaangażowaniem, nie z lenistwem i nie byle jak. To jest jego testament który zostawił i który powinniśmy kontynuować i przyjąć.
Podczas mszy św. wystąpił chór i orkiestra Capelli Gedanensis z solistką Magdaleną Gruszczyńską. Fragmenty Pisma Świętego przeczytali aktorzy Danuta Stenka i Krzysztof Gordon.
Po liturgii, konsul honorowy Królestwa Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej Marek Głuchowski odczytał list od księcia Walii Karola. Profesora Jerzego Limona pożegnali: Jarosław Sellin - sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego, prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, Zbigniew Canowiecki - przewodniczący Rady Programowej Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego, Władysław Zawistowski - dyrektor Departamentu Kultury Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego oraz żona zmarłego - Justyna Limon.
Jarosław Sellin przeczytał list od ministra kultury Piotra Glińskiego, potem mówił m.in.: - W latach 80-tych kiedy studiowałem na Uniwersytecie Gdańskim, wielu uważało że pomysł teatru elżbietańskiego w Gdańsku to szalony pomysł. Kto się tym zainteresuje, kto da na to pieniądze? Gdy wybuchła wolna Polska, zaczął (Jerzy Limon - red.) od razu ten pomysł realizować, zabiegał o mecenat państwowy, publiczny i robił to skutecznie. Dopiął swego. Kiedy w 2008 roku wmurowywaliśmy kamień węgielny miałem wrażenie, że to jeden z najszczęśliwszych dni profesora Limona. Podarował nam gdańszczanom na przedprożach Szekspira.
Aleksandra Dulkiewicz: - Zostawiłeś nam po sobie jeden ze współczesnych symboli miasta: Teatr Szekspirowski. Zostawiłeś spektakle, tysiące wspomnień, wzruszeń, niedokończonych rozmów. Dziękujemy po stokroć. Twoja przeszłość jest naszym prologiem Panie Profesorze. Szekspir pozostanie w w Gdańsku domownikiem. Dobranoc, niech Ci do snu nucą chóry niebian.
Władysław Zawistowski: - Sławimy Twoje czyny Jurku, dziękujemy za Twoje dary, książki, rozmowy, festiwale, ale przede wszystkim za Twoje pomnikowe dzieło, to dar dla Gdańska i Pomorza: Gdański Teatr Szekspirowski. "Szczęśliwy, kto za sobą szereg uczniów wiedzie". Mogę dziś zadedykować słowa poety. Wszyscy tu obecni jesteśmy Twoimi uczniami. Obiecujemy podjąć Twoje dzieło. Jako pierwszy w tym szeregu jest książę Walii Karol, ale to Ty byłeś księciem na swoim teatrze. Jako arystokratę ducha żegnam się słowami: "Pękło cne serce, dobranoc mój książę".
Justyna Limon: - Dziękuję Ci za czterdzieści lat wspólnego życia.
Po przemówieniach zaprezentowane zostało artystyczne wspomnienie o prof. Limonie, w którym wystąpili: Andrzej Seweryn, Mirosław Baka, Irek Wojtczak i Magdalena Gruszczyńska. We wspomnieniu wykorzystane zostały fragmenty tekstów: „Jak wam się podoba” Williama Szekspira, wiersza „Czymże jest nasze życie?” Sir Waltera Ralegh'a oraz „Koncertu Wielkiej Niedźwiedzicy” Jerzego Limona, a także filmu „Zwięzła Kronika Czasu” w reżyserii Andrzeja Wajdy oraz materiały archiwalne Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego.
O godz. 14.00, po mszy w kościele św. Jana w Gdańsku, na Cmentarzu Komunalnym w Sopocie odbył się pogrzeb prof. Jerzego Limona. Ze względu na obostrzenia, twórcę Gdańskiego Teatru Szekspirowskiego żegnali tylko najbliżsi i zaproszeni przez nich goście.
- Śmierć jest czymś złym, tak to odbieramy, jest paradoksem, jest skandalem, jest nagłym przerwaniem - mówił ksiądz Krzysztof Niedałtowski. - Być może niektórzy odbierają ją jako przekreślenie, unicestwienie wszystkich ludzkich starań: solidarności, miłości, poświęcenia. Nie chcemy tak patrzeć na śmierć. (...) Pytanie o życie wieczne w tej kondycji, w jakiej jesteśmy, ze wszystkim ludzkimi ułomnościami, to nie jest pytanie o jakieś szczęście, raczej powinniśmy pytać o jakość życia a nie o długość. A jeśli przenosimy naszą nadzieję na drugą stronę i ci, co wierzą że będzie drugi akt, mają jeszcze głębszą motywację do tego, aby traktować życie jako wielką szansę, jak bardzo ważną rolę, którą Stwórca nam zadał, abyśmy mogli dalej przekazywać te iskry, jakie włożył w nasze serca.
Kapłan podkreślił, że nieśmiertelnością jest to, co w naszej pamięci zostaje jako owoc twórczych wysiłków, co po naszej śmierci będzie trwało i zapładniało innych do twórczego myślenia.
- Twoje dobre imię Jerzy, twoja dobra sława, idą za tobą i są silniejsze od śmierci - mówił Krzysztof Niedałtowski. - Spoczywaj w pokoju, do zobaczenia w przyszłym akcie.
Cezary Windorbski, przyjaciel Jerzego Limona powiedział, że był on unikatowym stopem talentów i pasji.
- Marzyciel, myśliciel, badacz, uczony, erudyta, nauczyciel, pisarz, kreator, twórca kultury, menadżer, ambasador kultury polskiej i Gdańska, poza tym znakomity rozmówca, wspaniały gospodarz, utalentowany kucharz - powiedział Cezary Windorbski. - Był profesorem, dyrektorem, prezesem, laureatem wielu nagród, członkiem licznych instytucji. A dla mnie był przede wszystkim dobrym i wiernym przyjacielem. Niezwykle pracowity, konsekwentnie zmieniał świat na lepsze.
Przyjaciel profesora podkreślił, że jedyne co możemy dla niego zrobić, to zatroszczyć się o jego spuściznę i największe dzieło - Gdański Teatr Szekspirowski - to będzie dla Jerzego najważniejszy dowód naszej przyjaźni.
- Poznałem go w latach 80, w knajpianych okolicznościach i był to zadziwiający, piękny, wyjątkowo kulturalny i niezwykle taktowny z olbrzymim poczuciem humoru człowiek - wspominał Robert Florczak, kolejny przyjaciel Jerzego Limona. - Zaimponował mi absolutnie natychmiast. Miał we mnie osobę, która patrzyła na profesora i mówiła "Wow, co za postać". Poczułem, kim Jerzy był, w momencie kiedy odszedł. Ten człowiek spowodował, że ja jestem zupełnie kimś innym, niż bym był, gdybym go nie poznał. To był artysta konceptualny i miałem zaszczyt kilka jego koncepcji zrealizować za co będę dozgonnie wdzięczny. On był tak skromny, że się nie zauważało jego wielkości. Gdy umarł, zdałem sobie sprawę, o kogo miałem zaszczyt się otrzeć. To dramatyczna strata. Jurek osiągnął nieśmiertelność właśnie tym, co stworzył i tym co zostawił w każdym z nas.
Jerzego Limona pożegnał też jego brat Janusz Limon.
- Jurek urodził się w Malborku, a mieszkaliśmy w Nowym Stawie - wspominał Janusz Limon. - Karetka odebrała mamę i Jurka i razem jechaliśmy do Nowego Stawu w piękny majowy dzień. Pamiętam, miałem wtedy cztery lata. Jurek był owinięty w szary kocyk i leżał na półeczce w karetce, a my po drugiej stronie siedzieliśmy z mamą. Całą podróż martwiłem się, żeby on nie spadł, nie zsunął się z tej półki. Jestem ostatni z rodzeństwa, który go żegnam owiniętego czarną otuliną pandemii. I teraz on już na pewno się zsunie do grobu.
ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ Z KOŚCIOŁA ŚWIĘTEGO JANA
ZOBACZ ZDJĘCIA Z POGRZEBU W SOPOCIE