W stoisku z numerem 19. swoje wyroby ślusarskie i kowalskie prezentuje 72-letni Stefan Samson z Rumi. A jest to bardzo różnorodna gama produktów np. płoty, poręcze, bramy, wieszaki na odzież, ramy do łóżka, konstrukcje stalowe w halach, a nawet balustrady na moście nad rzeką.
Początek zakładu ponad 40 lat temu od szlifierki i imadła
Dla odwiedzających jarmark wystawione są także różne ozdoby wykonane z metalu takie jak świeczniki, kwiaty, stojak na wino i szkatułki. Ale to tylko dodatkowa działalność firmy z Rumi.
- Bramy nie dałoby się przecież przywieźć na jarmark - wyjaśnia z uśmiechem pan Stefan.
Ślusarstwem zajmuje się od 1964 r. Przez 17 lat pracował w Fabryce Urządzeń Okrętowych w Rumi.
- Po strajkach w 1980 r. postanowiłem się usamodzielnić, żeby spokojnie samemu coś robić i mieć więcej swobody psychicznej. Dużo moich kolegów poszło wtedy do polityki, a ja zawsze mówiłem, że "urodziłem się do roboty", więc poszedłem do roboty. Zaczynałem od jednej szlifierki i imadła. Dzisiaj ludzie mi nie wierzą, jak to opowiadam - przyznał pan Stefan.
Jak wspomina, najlepsze zamówienia były w latach 90. ubiegłego wieku. - Klient wtedy wszystko kupował, wszystkiego potrzebował - dodał.
Co ma wspólnego ślusarz ze strongmanem?
Może trudno w to uwierzyć, ale w tym okresie firma Stefana Samsona wniosła też sporą cegiełkę w rozwój działalności strongmanów w Polsce.
- Wykonywałem im te rury, które dźwigali. Te wszystkie ciężary robiłem do momentu, aż Mariusz Pudzianowski zdobył mistrzostwo świata. Potem na ten rynek weszły bogatsze firmy, które mnie wyparły i odebrały zamówienia - wyjaśnia pan Stefan.
Jego firma nie może jednak dziś narzekać na brak klientów. Duża część z nich trafia bowiem z polecenia.
- Miałem przypadek w zeszłym roku, że przyszedł młody człowiek zamówić ogrodzenie. I pytam go, dlaczego jest tak od razu zdecydowany. A on mi na to odpowiada: “pan robił dla mojego dziadka, dla mojego ojca, a teraz dla mnie” - powiedział pan Stefan.
Czy ślusarz to trudny zawód?
Nie ma wątpliwości z odpowiedzią na pytanie, czy bycie ślusarzem jest trudnym zajęciem.
- To jest bardzo trudny zawód. Ciężka i brudna praca. Trzeba czasami podejmować szybkie decyzje, bo spawając jakiś element z powodu naprężenia pójdzie coś w drugą stronę, a tak nie miało być - mówi właściciel firmy z Rumi.
Jego córka, 32-letnia Magdalena, która pomaga w prowadzeniu zakładu tłumaczy, że ślusarz musi być jednocześnie spawaczem i szlifierzem i traserem.
Na Pomorskim Święcie Rzemiosła wystawił się też 55-letni Marek Graban, właściciel firmy Pan Zdun z Gdyni.
Marzył o byciu zdunem od dzieciństwa
Można śmiało powiedzieć, że jest on zdunem z krwi i kości.
- Zdunem był mój dziadek i ojciec. Już mając 6 lat jeździłem popołudniami z moim tatą na tzw. fuchy. A mając 10-12 lat wiedziałem, że chcę być w przyszłości zdunem. Co mnie fascynuje w tej pracy? Uwielbiam stare piece, ich rozbiórkę i remont, w pałacach i dworkach. Przy takich piecach trzeba się wykazać dużym kunsztem i wiedzą. No i …glina. Z niej można zrobić wszystko, co tylko człowiek człowiekowi przyjdzie do głowy - podkreślił pan Marek.
Przekonuje, że nie jest to praca dla każdego. - Tu trzeba, jak artysta mieć wyobraźnię, bo każdy piec jest inny. Trzeba się wykazać nie tylko zdolnościami manualnymi, ale i myśleniem - objaśnił.
Ile trzeba wydać na piec?
Przeciętny piec to koszt ponad 20 tysięcy złotych.
- Robiłem kiedyś piec kuchenny do gotowania i pieczenia ciasta, w którym kafle były złocone. To mnie mocno zdziwiło, bo złoto dukatowe na kaflach to jest niebagatelna rzecz. Zadzwoniłem do kaflarni. Oni mi na to: “jeżeli się projektuje kuchnię o wartości od 80 do 150 tysięcy złotych, to na nikim już teraz nie robi wrażenia”. Jak się dzisiaj robi wystrój domu, to nie ma już biednych i bogatych. Wszyscy są na jednym pułapie - uważa właściciel “Pana Zduna”.
Na brak klientów nie może narzekać. Przyczynia się do tego choćby współczesny trend, aby rozbierać kominki i na ich miejsce wstawiać piec.
Kominki idą w odstawkę
- Kominki nie mają dziś racji bytu. Kominek to dobra kotłownia, która nie oddaje ciepła. A piec kaflowy ma kanały i cegły szamotowe, które kumulują ciepło. I rano, jak się budzimy to piec jest ciepły. A kominek po godzinie jest zimny - wyjaśnił pan Marek.
Pomorska Gala Rzemiosła 2022: "Przedsiębiorcy tworzą dobrobyt całego kraju"
Jego firma wykonuje usługi dla osób prywatnych na terenie całej Polski, ale też i w Niemczech.
- 35 lat pracuję jako zdun, a na własnym rozrachunku jestem 17 lat. Przez ten czas postawiłem setki pieców. A średnio piec robi się ok. dwóch tygodni. A najgorsze jest to, że jestem sam. Nie mam komu przekazać moich umiejętności. Mam dwóch synów. Jeden wyjechał do Irlandii. Drugi mówi, że może robić, ale nie rękoma - wyznał szczerze pan Marek.
Kłopoty jednak ma nie tylko pan Marek, ale też całe środowisko zdunów w Polsce.
Śmiertelne żniwo wirusa i "zduństwo nowoczesne"
- Przed pandemią Związek Zdunów Polskich liczył prawie 140 zdunów, z czego 36 było mistrzami. Najbardziej wartościowi mistrzowie to są ci ok. 70 roku życia, prawdziwi fachmani. COVID-19 wyciął ich wszystkich. Branża jest na wymarciu - ocenił.
Jak tłumaczy pan Marek rynek zdunom psuje też ostatnio modne “zduństwo nowoczesne”. - Na czym ono polega? Kafle do pieców panelizują i potem sklejają klejami. A do wykonania pieca wystarczy tylko glina i drut i będzie stał przez lata - podkreśla.
Firma specjalizująca się w replikach mebli gdańskich
Dużą uwagę zwiedzających Pomorskie Święto Rzemiosła zwracał też m.in. namiot firmy Stencel z Wejherowa. To przedsiębiorstwo założone przez Zbigniewa Stencla w 1979 roku i specjalizujące się m.in. w produkcji replik mebli starogdańskich z XVII i XVIII w. z drewna dębowego.
Jednym z 40 pracowników wejherowskiego zakładu, z 26-letnim stażem, jest Wojciech Wentk. Jako stolarz jest samoukiem.
- Nie chodziłem jeszcze do szkoły podstawowej, a już zacząłem scyzorykiem rzeźbić w drewnie figurki. Robiłem je na prezenty. Najczęściej byli to marynarze, statki, okręty. Bo marzyłem, aby pływać na morzu - opowiada 54-latek.
Chciał być marynarzem, a został stolarzem
Skończył nawet szkołę gastronomiczną, aby już, nie jako marynarz, ale choćby jako kucharz przebywać i pracować na statku. - Jak jednak wylądowałem w kuchni, to przekonałem się, że to nie jest mój świat, nie moja bajka - dodał.
Pan Wojciech wykonuje w drewnie m.in. obrazy o treści religijnej. Jest też m.in. autorem elementów dekoracji w Katedrze św. Jana Chrzciciela w Warszawie oraz Bazylice w Licheniu.
- Najbardziej jednak lubię rzeźbić lwy. Fajny jest ten moment, kiedy zaczynam od gołej bryły drewna. I bez żadnej kontroli upływa mi czas. Jak rzeźbię, to nie wiem, kiedy mi się dzień skończył. Praca w drewnie to jest dla mnie przygoda z czasem - mówi pan Wojciech.
Rzemiosło ma moc i wielką przyszłość. ROZMOWA o konkursie SkillsPoland Gdańsk 2021
Pomorskie Święto Rzemiosła zostało zorganizowane na Targu Rybnym. W sobotę wydarzenie rozpoczęło się mszą św., po której parada pomorskich rzemieślników przeszła spod Bazyliki Mariackiej ulicami Starego Miasta. Dwudniową imprezę zorganizowała Pomorska Izba Rzemieślnicza Małych i Średnich Przedsiębiorstw.