Agata Olszewska: Skąd właściwie pomysł, żeby zajmować się postacią Johanna Gottlieba Goldberga? Dlaczego akurat ten kompozytor?
Alina Ratkowska: - Jest to związane z moim zawodem. Badając jego twórczość i życiorys zorientowałam się, że Goldberg urodził się w Gdańsku, i że mało osób kojarzy ten fakt - nie była to wiadomość spopularyzowana. Ten ważny muzyk, znany każdemu melomanowi, kojarzony był zawsze z wyjątkowym dziełem Johanna Sebastiana Bacha „Wariacje Goldbergowskie”, ale nie z gdańskimi korzeniami. Stwierdziłam, że trzeba podjąć jakieś kroki, żeby to zmienić - przypomnieć jego osobę i jego związki z Gdańskiem. Kto, jak nie klawesynista, powinien się tym zająć?
Stąd inicjatywa powstania Festiwalu Goldbergowskiego.
- Tak. Pierwszą edycję festiwalu zorganizowałam w 2006 roku - wówczas przypadała 250. rocznica śmierci Goldberga. To była dla mnie motywacja, żeby przybliżyć sylwetkę wirtuoza europejskiej sławy; człowieka, który zdobył serca wielu mecenasów - m.in. Keyserlingka (który był również mecenasem Johanna Sebastiana Bacha), i osób zajmujących się w tamtym czasie kulturą.
Na czym polegała niezwykłość Goldberga?
- Na pewno był niesamowicie biegły na klawiaturze. Jego popisy budziły zachwyt osób, które miały okazję go posłuchać. Niemiecki kompozytor i krytyk muzyczny Johann Reichardt miał możliwość zapoznania się z jego utworami. Twierdził, że są awykonalne, że wymagają wyjątkowej ręki. Goldberg był świetnym klawesynistą już jako młody chłopak i to dało mu szansę wyjazdu z Gdańska - który był wówczas w okresie wojny z Rosją, po tym jak nie uznał króla Augusta, a poparł Stanisława Leszczyńskiego. Młody Johann opuścił Gdańsk za sprawą wspomnianego mecenasa Keyserlingka. Dla Goldberga ten wyjazd był szansą rozwoju talentu.
Z Gdańska wyjechał jako zaledwie 11-letni chłopiec. Jakie były jego dalsze losy?
- Trafił najpierw pod skrzydła Wilhelma Friedemanna Bacha, syna Johanna Sebastiana Bacha, a później do niego samego. Nie mógł mieć lepszych nauczycieli. W Dreźnie grał przed osobami związanymi z dworem.
Mimo powiązań z tak znanym nazwiskiem i sławy, jaką sam Goldberg zyskał, niewiele o nim wiedzieliśmy w Gdańsku, dopóki Pani nie postanowiła spopularyzować jego nazwiska.
- W ogóle niewiele było o nim wiadomo. Już w XVIII-wiecznych leksykonach pojawiły się pewne błędne informacje, m.in. że pochodził z Królewca. Dopiero późniejsze badania pozwoliły sprostować tę informację. Ale zdążył ją powielić nawet pierwszy biograf Bacha, Johann Nikolaus Forkel. Kilka błędów w biografii, za mało informacji na temat jego życia i fakt, że Goldberg umarł bardzo młodo, ciesząc się sławą wirtuoza, który nie zostawił po sobie wielu kompozycji - to wszystko złożyło się na bardzo ulotną wiedzę o nim. Do pewnego momentu ja także nie wiedziałam np. o jego związkach z Gdańskiem.
Wspomniała Pani, że nie pozostało po nim wiele kompozycji. Dlaczego?
- Weźmy pod uwagę to, że Goldberg zmarł w wieku zaledwie 29 lat. Choć oczywiście znamy wielu kompozytorów, którzy umarli młodo, a pozostawili po sobie bardzo bogatą spuściznę. Jest jednak jeszcze drugi powód. Goldberg nie był nigdy zatrudniony na stanowisku kapelmistrza, ani nie pełnił żadnej innej funkcji, która by wymuszała na nim komponowanie utworów. Dla przykładu - obowiązkiem lipskiego kantora, jakim był Bach, było skomponowanie co tydzień nowej kantaty. I kolejna rzecz, o której wiemy z zapisków osób współczesnych Goldbergowi: jego charakter. Podobno swoje zapisane kompozycje darł, uważał je za niczego warte.
Co w takim razie pozostało?
- Dwie świetne kantaty, które napisał pod kierunkiem Johanna Sebastiana Bacha w Lipsku, kiedy się u niego kształcił. Na ich przykładach można zobaczyć, że Goldberg doskonale znał rzemiosło kompozytorskie. Inne, bardzo wysokich lotów kompozycje, to dwa koncerty, które prawdopodobnie powstały na dworze hrabiego von Brühla, pierwszego ministra na dworze saskim. Goldberg był u niego zatrudniony jako klawesynista. Oprócz tego pozostały utwory solowe, kameralne. Do dzisiejszych czasów przetrwało w sumie około 20 jego kompozycji, wliczając w to cykle, np. 24 polonezów. To nie jest wiele, ale na podstawie tego można ocenić, że miał niezwykły talent.
Dwa koncerty, o których Pani wspomniała, znalazły się na płycie „Goldberg: Harpsichord Concertos”, którą nagrała Pani w 2018 roku. Teraz czekamy na premierę nowej, wydanej nakładem wydawnictwa Chopin University Press - na której będziemy mogli po raz pierwszy usłyszeć wszystkie jego kompozycje solowe. Dlaczego zdecydowała się Pani nagrać taki album?
- Uważam to za pewien deficyt na rynku fonograficznym, że Goldberg nie miał dotąd żadnej publikacji, na której zaprezentowane byłyby te wszystkie utwory. To komplet utworów, o których jak dotąd wiemy - prawie wszystkie przechowywane są w Bibliotece Państwowej w Berlinie, niektóre z nich doczekały się współczesnych edycji, w tym cykl polonezów został wydane w gdańskim wydawnictwie Organon. Dodatkowym impulsem było to, że dowiedziałam się o utworze, o którym nie wspominał żaden z biografów, żaden leksykon ani katalog utworów Goldberga. W Lipsku, w prywatnym zbiorze zdeponowanym w Bach-Archiv Leipzig jest jedna trzyczęściowa sonata, o której nikt nie wiedział. Kosztowało mnie trochę zabiegów, żeby w ogóle zobaczyć ten utwór, który jak się okazało, zgodnie z wolą właściciela Eliasa Kulukundisa, nie mógł być ani wykonywany, ani publikowany.
Jak wykonać, i do tego jeszcze nagrać utwór, którego nikt wcześniej nie mógł nawet zobaczyć?
- Było to zadanie niełatwe. Po pierwsze wymagało przekonania właściciela, żeby udzielił mi zgody na udostępnienie i rejestrację utworu, co pozwoliłoby pokazać kompozycję, o której dotąd szerzej nie wiedziano. Po wielu rozmowach i rekomendacjach osób, którym jest znana moja działalność, udało się.
Co możemy powiedzieć o tej niezwykłej kompozycji?
- Da się w niej zauważyć osobisty styl muzyczny Goldberga, idący w stronę muzyki galant - dworskiej, lekkiej. Jedna z części zawiera wariacje. To bardzo przyjemny utwór. Mam nadzieję, że przypadnie on do gustu słuchaczom, podobnie jak cała płyta. Liczę też na to, że jeszcze kiedyś uda się dokonać podobnego odkrycia.
Kiedy odbędzie się premiera płyty „Johann Gottlieb Goldberg - Complete Solo Harpsichord Works”?
- Ukaże się w pierwszych dniach marca, kiedy prawdopodobnie urodził się Goldberg. Znamy datę jego chrztu - 14 marca 1727 roku. Myślę, że to byłby miły prezent urodzinowy.