Potop zaczął się ok. godz. 15.40 w przejściu podziemnym przy budynku LOT na Wałach Jagiellońskich. Przechodnie salwowali się ucieczką. W gorszej sytuacji były osoby zatrudnione w kiosku, sklepikach i butikach znajdujących się w podziemiu. Obsługa w pierwszym odruchu próbowała ratować towar, ale szybko zrozumiała, że to daremne, i uciekła z tym, co zmieściło się w rękach.
Woda wdzierała się przez wyrwę w ścianie na końcu tunelu, gdzie znajdował się jeden z boksów handlowych. Na jezdni ponad przejściem podziemnym - przed wiaduktem, gdzie jest rozjazd na Tczew, Warszawę i ul. Armii Krajowej - szybko urosła gigantyczna kałuża.
Wkrótce pojawili się pracownicy Saur Neptun Gdańsk, należało do nich jak najszybsze usunięcie awarii. Przed LOT-em stanął radiowóz Straży Miejskiej na sygnale - funkcjonariusze przy pomocy biało-czerwonej taśmy zamknęli wejścia do tunelu od strony starówki i od strony przystanków tramwajowych. Straż pożarna wzięła się za wypompowywanie wody z przejścia podziemnego.
Przez prawie półtorej godziny w setkach domów nie było wody, m.in. w Zieleniaku.
- Uszkodzenie rury spowodowało spadek ciśnienia w sieci wodociągowej - tłumaczy Magdalena Rusakiewicz, rzeczniczka Saur Neptun Gdańsk. - Sytuacja została opanowana o godz. 17. Udało się odciąć uszkodzony fragment w taki sposób, że żadne mieszkania nie są już pozbawione wody. Ciśnienie wróciło do normy.
Nikt w związku z awarią nie ucierpiał. W najbliższym czasie szacowane będą straty materialne.