• Start
  • Wiadomości
  • Wyruszył! Gdański surfer płynie ze Szwecji do Polski, oglądaj na YouTube

Wyruszył! Gdański surfer płynie ze Szwecji do Polski, oglądaj na YouTube

W czwartek, 18 września o godz. 7 rano gdański surfer Maciek Rutkowski wyruszył ze szwedzkiego Sandhamn na swojej desce windsurfingowej. Po około 7-8 godzinach powinien zameldować się na plaży we Władysławowie. Planuje przepłynąć około 220-230 km. Jego wyczyn można oglądać na żywo na YouTube. Przy okazji Rutkowski zbiera pieniądze na leczenie dziewczynki. Mistrz świata i 20-krotny mistrz Polski spotkał się z gdansk.pl przed wypłynięciem. - Prosta nie wynosi tu, jak na zawodach 500 metrów, ale 217 kilometrów - mówi.
18.09.2025
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
ZOBACZ NASZ WYWIAD Z MAĆKIEM RUTKOWSKIM

 

Aktualizacja: 

Maciek Rutkowski wypłynął z portu Sandhamn obok Karlskrony tuż po 7 rano, w czwartek. Jego wyczyn można oglądać live na YouTube

Cała transmisja jest komentowana na żywo. Obok Maćka płynie łódź z załogą, cztery osoby. Na łodzi jest m.in. brat Maćka, Leszek, także windsurfer. Na razie pogoda jest dobra, choć wiatr może za mały na szybkie prędkości. To może być rekord Guinessa. Windsurfer będzie jadł po drodze żele i batony energetyczne - planuje około 50 gram węglowodanów na godzinę.

Maciek czeka na szkwały. Ma dopłynąć do SurfStolicy we Władysławowie za 7 godzin.

Wszystko o Rutkowskim i jego wyzwaniu w tekście poniżej: 

Poradził sobie ze Szczękami 

- Tam, gdzie piłkarze latają wypoczywać, tam ja latam pracować - śmieje się Maciej Rutkowski. 

33-letni Rutkowski jest profesjonalnym windsurferem. Urodził się w Słupsku, teraz mieszka w Gdańsku Oliwie. Choć może mieszka to za duże słowo, w końcu spędza w domu około 100 dni w roku, reszta to wyjazdy z zawodów na zawody. W samolocie czy za kółkiem może spędzić kilkadziesiąt dni w roku. 

Działa to podobnie jak w tenisie. Jest federacja profesjonalnych windsurferów PWA, jest ranking i są zawody na całym świecie, za które zdobywa się punkty i pieniądze za miejsce na podium. Iga Świątek lata po całym świecie, walcząc w kolejnych turniejach wielkoszlemowych. Podobnie Rutkowski - od 16 lat ściga się na desce windsurfingowej, czy - trzymając się surfowej nomenklatury - na windfoilu/hydrofoilu. Jeździ od Europy przez Hawaje po Australię, ścigając się z konkurentami z całego świata. 

- Początki były ciężkie - mówi Rutkowski. - Kiedy byłem w światowym rankingu na niskim 40. miejscu i nie miałem z tego pieniędzy, spałem w czasie zawodów na podłodze w namiocie na sprzęt, z którego przeganiała mnie ochrona. Nie było mnie stać na hotel.  

Maciek Rutkowski_photo3 (1)
Maciek Rutkowski w czasie wyścigu
fot. PWA World Tour

Jednak od 2019 roku Rutkowski nie wypada ze światowego Top 10. Aktualnie jest na szóstym miejscu, ale w tym roku przed nim jeszcze zawody na wyspie Sylt i w Japonii. Ma nadzieję pójść w górę i znów być na podium.

Na jego koncie są: mistrzostwo świata i 20-krotne mistrzostwo Polski.  

Żyje z tego, że wygrywa. - Płyniesz i wiesz, że jeśli nie zgarniesz nagrody pieniężnej w tych zawodach, to nie będzie cię stać, żeby pojechać na kolejne. To zawsze jest najlepsza motywacja - śmieje się. - Nie mam dotacji ze związku surferów. Zarabiam na siebie. Szukam ludzi, którzy we mnie wierzą i jeszcze zapłacą za to. 

Pływaniem zaraził go ojciec: razem surfowali na jeziorze Gardno. Potem przyszły sukcesy w kategoriii juniorów czy na młodzieżowych mistrzostwach świata. 

- Poszedłem na studia w Warszawie - wspomina Maciek. - I tam zrozumiałem, jak dobrze się czułem pływając na wodzie, a jak źle siedząc na wykładach. To mi uzmysłowiło, co chcę robić w życiu. Rzuciłem studia. 

Czy były warto? Raczej tak, biorąc pod uwagę, że Maciek robi, to co kocha, zarabia na tym i jeszcze zwiedza świat. 

- Pamiętam wyprawę na wyspę Maui na Hawajach - wspomina. - Jako młody chłopak oglądałem na kasetach VHS popisy tamtejszych surferów. I akurat jak tam byłem, pojawiła się legendarna fala zwana Jaws - Szczęki. Szybka decyzja - wsiadłem na skuter wodny i popłynąłem w to miejsce. Fala 12 metrów w górę, tak na oko trzy kondygnacje, jej dźwięk jak ze startującego odrzutowca. Trzęsło moim skuterem. Pamiętam obezwładniający mnie stres przed złapaniem tej fali. Ale się udało. Przeżycie nieziemskie. 

Maciek Rutkowski_photo1 (1).JPG
Maciej Rutkowski na lądzie
fot. PWA World Tour

Ból i ryzyko gwarantowane

W czwartek, 18 września, o godz. 7 rano Rutkowski robi sobie przerwę od zawodów PWA World Tour na wyzwanie życia. Podejmuje się czegoś, o czym marzył od lat. Chce w ciągu siedmiu godzin przepłynąć na swoim windfoilu ze szwedzkiego Sandhamn do Władysławowa. 

- Czekam na piękny, wczesnojesienny niż - mówi surfer. - Taki niż oznacza ładną pogodę i sprzyjający wiatr. Z wyżem nigdy nie wiadomo, czy za chwilę na Bałtyku nie rozpęta się burza.  

Rutkowski ma zamiar przepłynąć w linii prostej około 217 kilometrów, choć w praktyce będzie to pewnie około 230 kilometrów. To ogromne wyzwanie, biorąc pod uwagę, że najdłuższe wyścigi w jakich brał udział to około 40 km. 

Będzie rozwijał prędkości do 65 km/h. - To będzie ogromne obciążenie dla moich pleców i nóg - mówi - Cały czas w napięciu mięśniowym. Prosta nie wynosi tu jak na zawodach 500 metrów, ale ponad 200 kilometrów! Trzeba się w trasie dobrze odżywiać, nawadniać, rozmasowywać zbite mięśnie. Ale planuję nie schodzić z deski i nie zatrzymywać się. Wolę płynąć wolniej, ale być cały czas w ruchu. 

Płynął wpław ze Szwecji do Polski. Zabrakło 11 kilometrów  

Obok niego będzie płynęła łódź z masażystą, kamerzystą, asystentem. W sumie na Rutkowskiego będą skierowane aż cztery kamery, trzy na łodzi, jedna na jego hydrofoilu. Cały wyczyn będzie pokazywany na żywo na kanale YouTube Rutkowskiego

- Chcę, żeby było to coś więcej niż tylko suchy wpis do księgi rekordów - mówi. - Chcę, żeby kibice dopingowali mnie na trasie. 

Wyczyn po zdrowie

W czasie 7-8 godzin, gdy będzie na wodzie, windsurfer zbiera pieniądze na Malwinkę, chorą na zespół Retta. Malwinka to córka Bartka Marszałka, który ściga się na bolidach Formuły 1 na wodzie. Ta choroba sprawia, że dziecko przestaje mówić, chodzić, nawiązywać kontakt. Układ odpornościowy słabnie, pojawiają się problemy z wszystkimi narządami. Często dochodzi wyniszczająca padaczka i stan zapalny mózgu. Wszystko to prowadzi do głębokiej niepełnosprawności, a nawet śmierci. Dziewczynka przyjmuje bardzo drogi syrop i czeka na terapię genową w USA. Roczne koszty leczenia to ponad 2 mln złotych. 

- Nie łudzę się, że zbierzemy kilka milionów, ale mam nadzieję, że przez tych kilka godzin transmisji zainteresujmy ludzi tematem na tyle, że z uśmiechem będą wpłacać na jej leczenie - mówi surfer. 

Zbliża się godzina zero. Na razie stoimy na plaży między Gdańskiem a Sopotem. Ale za chwilę Maciek wsiada na prom i płynie do Szwecji. Czy czuje strach przed wyprawą? 

- Bałtyk to żywioł, więc niczego nie można zaplanować do końca - mówi Rutkowski. - Podejmuję ryzyko nie tylko wobec siebie, ale też ludzi, którzy będą płynąć obok mnie. A co, jeśli ich łódź ulegnie awarii na środku morza? Życzcie mi więc dobrej pogody, szybkich prędkości oraz wytrwałości fizycznej i mentalnej. Z resztą sobie poradzę.  

TV

Zupa na Monciaku