Uroczysta liturgia żałobna w Kościele św. Jana
W kościele św. Jana zebrała się rodzina i przyjaciele Pawła Huelle, a także m.in. prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz, Mieczysław Struk - marszałek województwa pomorskiego, Piotr Gierszewski - wiceprzewodniczący Rady Miasta Gdańska, senator Bogdan Borusewicz, Lawrence "Okey" Ugwu - dyrektor Nadbałtyckiego Centrum Kultury, Basil Kerski - dyrektor Europejskiego Centrum Solidarności, Anna Czekanowicz - była dyrektorka biura prezydenta Gdańska ds. kultury, Jan Kozłowski - były marszałek województwa pomorskiego, malarz Maciej Świeszewski.
Mszę św. koncelebrowali ks. Krzysztof Niedałtowski - duszpasterz środowisk twórczych Archidiecezji Gdańskiej, ks. Marcin Hintz - duchowny luterański, biskup Diecezji Pomorsko-Wielkopolskiej oraz ks. Krystian Kletkiewicz - proboszcz Katedry Oliwskiej.
- Paweł był człowiekiem wielkiego serca i otwartego ducha - mówił ks. Krzysztof Niedałtowski podczas nabożeństwa.
Najdawniejszy przyjaciel: Paweł by chyba nie chciał, żebyśmy płakali
Pawła Huelle wspominał Andrzej Kasperek, pisarz, jeden z najdawniejszych przyjaciół zmarłego. Tak mówił w Janie:
- Poznałem Pawła Huelle w 1977 roku. Byłem na pierwszym roku filologii polskiej na Uniwersytecie Gdańskim, on rok wyżej.
Spotkaliśmy się na słynnych kolokwiach gdańskich profesor Marii Janion. Imponowałeś nam oczytaniem i erudycją, znajomością muzyki klasycznej, ale też bogatym repertuarem pieśni patriotycznych i nieprzyzwoitych przyśpiewek.
Po pewnej nocnej imprezie u znajomych, rano czekaliśmy na burę od sąsiadów, bo to była ciepła noc czerwcowa i okna na oścież otwarte. Starsi państwo z dołu wcale nie byli oburzeni, byli zachwyceni. Z charakterystycznym zaśpiewem wyznali: “my cała noc nie spali, my prosta płakali”.
Paweł by chyba nie chciał, żebyśmy tu płakali. Był zawsze pełen życia, tryskał humorem, dusza towarzystwa, wodzirej i zapiewajło, znakomity opowiadacz dowcipów i anegdot, mistrz ciętej riposty, niczym hrabalowski pabitel był czcicielem słońca w restauracyjnych ogródkach, który ludycznością i zabawą zmieniał łzawą dolinę w śmiech.
Takiego chcemy go zapamiętać: króla życia, otoczonego orszakiem niczym Dionizos, ale był też Paweł inny, dla którego alkohol i wesoła gromada była tylko sprytnie utkaną kurtyną, za którą się umiejętnie skrywał. Pisał w niedrukowanym wierszu przed laty: “Trzeba nam było sił prawie nieludzkich, żeby wytrzymać przed nadejściem świtu, kiedy śmierć traci władzę.”
Ta mina komedianta, opinia birbanta, świetnego kompana, pozwalały mu skrywać ból, zapomnieć o szarej rzeczywistości.
Zacytuję Zbigniewa Herberta i powiem, że była w nim odrobina koniecznej odwagi, lecz w gruncie rzeczy była to sprawa smaków. Tak - smaków.
Paweł nie bał się działać w studenckim komitecie samoobrony, rozwoził rowerem strajkową pocztę w sierpniu 1980 roku, drukował “bibułę”. Był też wśród twórców Niezależnego Zrzeszenia Studentów. Gdy w 2012 roku został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, w Pałacu Prezydenckim opowiadał z właściwą sobie swadą, że podczas drukowania wydawnictw bezdebitowych usiadł na matrycy i wracał do domu z odbitą na swych bezcennych białych dżinsach stroną wydawanego poza cenzurą pisma. Nigdy nie dało jej się wyprać.
A potem nie wahał się zadrzeć z pewnym ważnym prałatem, bo nie zgadzał się z głoszonymi przez niego poglądami.
Jako artysta potrafił dostrzec wcześniej pewne rzeczy. Dużo kosztowała go odwaga i potęga smaku. Nie chwalił się, że wielu osobom pomógł, także finansowo. Jakiś czas temu z własnej inicjatywy ufundował przyzwoite stypendium dla jednego z moich uczniów, zastrzegając jednocześnie, by nie ujawniać, że to on jest darczyńcą. I wiem, że to nie był jedyny taki przypadek.
Był wierny w przyjaźni, jak tylko była okazja, to do niego wpadałem. Ostatni raz odwiedziłem go miesiąc temu. Był już taki słaby, że musiał polegiwać. Życie z niego uchodziło. Widać było, że jest z nim źle, ale jeszcze opowiadał anegdoty, streszczał mi rozdziały planowanej od lat powieści o Baal Szem Towie (mistyk żydowski, twórca chasydyzmu - red.), mówił o nowej sztuce dla ukochanego Teatru Miejskiego w Gdyni.
Poprosiłem go wtedy o autograf na fotografii kota Heraklitka, podarowanej mi kiedyś - zrobił kapitalne zdjęcie, jakby z Caravaggia. Wpisał dedykację: “Od Hieraklita i Pawła, 20 października 23 roku”.
Umówiliśmy się na piątek, 17 listopada, mieliśmy robić zdjęcia do filmu o Żuławach. Miał chyba rację Norwid gdy pisał: “Gdy życia koniec, szepce do początku: nie stargam cię, nie. Ja uwydatnię”. Teraz widzimy jasno, kogo straciliśmy. Autora znakomitych powieści, arcydzielnych opowiadań, znakomitych sztuk teatralnych, poetę. Może był niedoceniony przez krytykę, ale za to uwielbiany przez czytelników.
Zakończę parafrazą. Rodem gdańszczanin, sercem Polak, a talentem Świata obywatel. Pawle kochany, pewnie teraz przechadzasz się wśród swoich psów i kotów, które tak kochałeś, a które odpłacały Ci z naddatkiem. Może wreszcie znalazłeś ukojenie i spokój. Nasz wspólny przyjaciel, Roman, prosił żebym Cię pożegnał też od niego.
Odjechałeś mercedesem benz, z Weiserem i Castorpem, na ostatnią wieczerzę, snuć opowieści chłodnego morza o pierwszej miłości i opowiadać inne historie na czas przeprowadzki - ostatniej przeprowadzki - i śpiewasz ogrody, i wziął Cię ktoś za rękę i rzekł: “Pawle, kum”. I wstałeś. My zostaliśmy w pustej nocy. Odpoczywaj w pokoju.
GALERIA ZDJĘĆ Z POGRZEBU PAWŁA HUELLE
Kolejny wieloletni przyjaciel Pawła Huelle - Krzysztof Czyżewski - pisarz, współtwórca Ośrodka „Pogranicze”, najpierw odczytał wiersz gdańskiego pisarza pt. "Grudzień", w którym autor żegna się ze swoim ojcem.
Nie żyje Paweł Huelle, wybitny gdański pisarz
Później Krzysztof Czyżewski pożegnał Pawła Huelle, w niezwykły, poetycki sposób, odwołując się twórczości zmarłego przyjaciela:
Właśnie dlatego pisarz, że milczenie, że doprowadza do ciszy.
Właśnie dlatego chrześcijanin, że brat żyda i muzułmanina, i niewierzącego.
Właśnie dlatego Polak, że gości Litwina, Ukraińca, Syryjczyka.
Właśnie dlatego linoskoczek, przechodzący nad przepaścią,
że ta lina ma się stać coraz cieńsza, aż jej nie będzie, nie będzie materii.
Właśnie dlatego człowiek, że kocha zwierzęta i drzewa.
Właśnie dlatego Bóg, że go nie ma.
Skąd on to wszystko wiedział?
Urodził się i wychował w Dolinie Zerwanych Mostów,
na martwej linii kolejowej.
Zerwało łączność, zerwało połączenie.
Dlatego Gdańsk był Jerozolimą,
miastem zburzonej świątyni.
I dlatego trzeba było odbudować most, bo inaczej żyć się nie dało.
Jak w Dolinie Zerwanych Mostów żyć?
Elka, Paweł, Piotr, Szymon przysięgali na prawdę. Pamiętacie?
Ta prawda to wyobraźnia - ich, wtedy małych ludzi, w dzieciństwie.
Przysięgali na prawdę swojej wyobraźni.
Wy - obraźnia. To tak, jak wyjść ze swojego obrazu, z tego, co mamy, co widzimy.
Wyjść dalej, ujrzeć nowe, niedostrzegalne, niewidzialne.
Wyobraźnia była ich królestwem w Dolinie Zerwanych Mostów.
Przysięgali na prawdę i nie martwili się, że zdradzą ją,
bo i tak, jak ją, pod jakimś przymusem, albo podstępem od nich wyciągnięto,
nie rozumiano jej, uważano, że zmyślają.
Wierny tej prawdzie. Paweł.
Życie, jak po kole zatoczone.
Wychodzisz z domu, Strzyży,
dzisiaj, wczoraj. Kilka dni temu zawieszono tablicę na jego domu,
z którego wyszedł - rodziców domu i do którego powrócił na koniec swojego życia,
jakby domykało się w cyklu.
Jakby wyszedł z pustej nocy, tej w dzieciństwie, którą tak strasznie mocno przeżył,
już wtedy dotykając tajemnicy.
Właśnie w pustej nocy. I ona powinna być pusta. Powinna dawać miejsce.
Jak chcesz zbudować most - mówił - usuń się.
Bądź mniejszy, zrób miejsce.
Ma być pusta. Pusta izba, pusta przestrzeń.
Jeszcze mniej ciebie, jeszcze mniej twojej racji, twojej władzy.
Jeszcze mniej twojego posiadania.
Wtedy bliżej tajemnicy.
Sacrum. Zejść na dół. Ulubione jego zdanie początku powieści,
“Tajemniczej wyspy” Juliusza Verne.
Wznosimy się? Nie, przeciwnie - schodzimy na dół.
Sacrum? Zejdźcie na dół.
Zróbcie puste miejsce.
Właśnie dlatego Gdańsk Pawła Huellego, że gościnny,
że robi miejsce.
Miasto, które zawłaszcza, które walczy o swoje wzgórza świątynne,
o swoje posiadanie,
staje się miastem śmierci, wyobcowania.
Pusta przestrzeń.
Coraz mniej go było.
Jakby robił wszystko, żeby zrobić miejsce.
A teraz my, Juliusz, Anna, Krzysztof, Andrzej, Bogdan, Aleksandra -
przysięgamy na prawdę?
Na prawdę Weisera? Kality? Ryfki?
Im później w jego życiu, tym bardziej Dawid przemieniał się w dziewczynę:
w Ryfkę.
Przysięgamy na prawdę?
To ważne, bo jeżeli tak, to będziemy wiedzieli, o co prosić.
Będziemy znali takie słowo, taką moc, która może się spełnić,
której można dać wstawiennictwo.
Za którym stanie Paweł.
Trzeba być blisko źródła tej prawdy,
tej wy - obraźni, żeby wiedzieć, o co prosić.
Jak w tym ostatnim opowiadaniu “Cadyk”.
Gdzie jedna prośba, taka właśnie daleka od prawdy, pozorna,
nigdy się nie spełniła,
ale ta z głębi, ta na którą przysięgali w Dolinie Zerwanych Mostów,
Elka, Szymon, Piotr, Dawid, Paweł…
spełniła się.
Grób Pawła Huelle w alei zasłużonych cmentarza Srebrzysko
Do uczestników uroczystości na cmentarzu dołączyli m.in. przewodnicząca Rady Miasta Gdańska Agnieszka Owczarczak, miejski radny Andrzej Stelmasiewicz, pisarze Mieczysław Abramowicz i Stefan Chwin z żoną Krystyną, prof. Piotr Stepnowski - rektor Uniwersytetu Gdańskiego, były opozycjonista Bogdan Lis.
- Jak Cię żegnać, Pawle? Zacznę od tego, że dziś powinno świecić słońce. „Brak słońca” wzbudza we mnie obsesyjny lęk - wyznał Paweł Huelle w kwestionariuszu Prousta, który wypełnił dla „Gazety Wyborczej” - rozpoczęła swoją mowę prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz. - Marzył o ciepłej Grecji, a los rzucił go nad chłodne morze, jednak kochał ten swój rodzinny Gdańsk ponad wszystko. Wiadomość o odejściu Pawła Huellego spadła jak grom z jasnego nieba. O wielkości straty, jaką poniosła kultura, o wielkości straty, jaką poniósł Gdańsk, nikogo z Państwa nie muszę przekonywać. Wciąż trudno uwierzyć, bo przecież ubiegły rok upłynął nam pod hasztagiem gdanskczytatalita.
W grudniu (2022 - red.) świętowaliśmy 65 urodziny Pawła Huellego. Wspominał wtedy, że wciąż ma w szufladzie nieopublikowaną powieść z czasów stanu wojennego. Niejeden się ożywił, bo lata 80. w polskiej literaturze porównywane bywają do czarnej dziury. Nieustannie pracował, choć momentami szło mu jak po grudzie. Najlepiej wiedzą o tym ci, którzy byli najbliżej.
I wciąż balansował na granicy, jak między paszkwilem a pamfletem, za który pozwał go pewien prałat.
Na pytanie o ulubionych bohaterów życia codziennego, Paweł Huelle w kwestionariuszu Prousta odpowiedział: „koty podwórkowe”. Przyznajcie Państwo, sam miał wiele z kota.
Trudno się udomawiał, chodził własnymi drogami, ale potrafił też czule mruczeć tym, których wybrał. Za swoją największą wadę miał „niezdecydowanie”. Ponad wszystko nie cierpiał – „hałasu, w tym grafomanii”. U przyjaciół najwyżej cenił „poczucie humoru”.
Wyznam Państwu, że zawsze, witając mnie dawał próbkę hrabalowskiej groteski. „Pani prezydent, ja panią kocham!” – wołał. Będzie mi tego brakowało.
Najtrudniej jednak pogodzić się z faktem, że nic już nie napisze. A przecież nie opowiedział nam jeszcze wszystkich historii.
Dziękuję Pawle za słowa, które nam zostawiłeś. Dziękuję za Twoją gdańskość, ulepioną z tego, co było i co jest. I dziękuję za to, że byłeś z nami w całej swojej doskonałej niedoskonałości.
Ostatnie zdanie opowiadania o kolejce elektrycznej z domu towarowego Franz Carl Weber w Zurychu, opublikowanego w tomie „Opowieści chłodnego morza”, brzmi: „[…] kiedy ogarniała go wreszcie noc, pomyślał, że rozpoczyna podróż bez końca i początku, poza przekleństwem czasu”.
Sam Paweł mówił, że chciałby umrzeć „śniąc o podróży”. W tej podróży Pawle, poza przekleństwem czasu, niech wciąż świeci Ci słońce, towarzyszą koty podwórkowe skore do głaskania oraz ludzie, którzy mają poczucie humoru i nie robią hałasu.
Coraz tłoczniej tam, gdziekolwiek jesteście… Cieszcie się prawdziwie swoim wolnym miastem.
A my czytajmy poezję i prozę tego mistrza małej formy, bo jak głosiła dewiza Pawła Huellego, aktualna szczególnie dziś: „Nil desperandum”, nie należy rozpaczać.
Marszałek Mieczysław Struk: Paweł Huelle twórczo podjął dzieło Güntera Grassa
Mieczysław Struk, marszałek województwa pomorskiego powiedział:
- Paweł Huelle odszedł przedwcześnie i dramatycznie. Zostawił swoich przyjaciół i czytelników w poczuciu ogromnej straty. Od czasów legendarnego Weisera Dawidka był nie tylko najbardziej znanym i popularnym pomorskim pisarzem, ale wręcz ikoniczną postacią gdańskiej kultury, którą kreował na bardzo wielu polach.
Ale najważniejsze były jego książki, wiersze, znakomite opowiadania, eseje, sztuki teatralne i wreszcie kolejne powieści, z których szczególnie słynął. “Mercedes-Benz”, “Z Listów do Hrabala”, “Castorp”, “Ostatnia Wieczerza”, “Śpiewaj ogrody”.
Był tym pisarzem, który twórczo podjął dzieło Güntera Grassa. Pomógł nam zrozumieć Gdańsk i utożsamić się z tym dziwnym miastem nad chłodnym morzem, tak długo obcym dla przybyszów z południa, z Galicji.
A takimi przybyszami była jego rodzina. Bursztyn i wapno z wiersza otwierającego jego to symbole tych dwóch krańców kulturowych i geograficznych biegunów, między którymi się obracał.
Ostatnią książkę Pawła, wracającą do ulubionych młodzieńczych opowiadań, był zbiór “Talita”. Nieco wcześniej opatrzył posłowiem jubileuszowe wydanie “Wiatru od Morza” Żeromskiego, które przygotowaliśmy na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Przypomnę, był tłumaczony na wiele języków, ceniony w kraju i za granicą, a zwłaszcza w Gdańsku i na Pomorzu.
Pośród wielu nagród, jakie otrzymał, są też nagrody, którymi samorząd regionalny honoruje najwybitniejszych artystów - Wielka Pomorska Nagroda Artystyczna i Pomorska Nagroda Literacka Wiatr od morza za całokształt twórczości.
Rozmawialiśmy wiele razy. Zwykle w jakimś pośpiechu. Żałuję, bo zbyt krótko. Pamiętam rozmowę, kiedy Paweł dopytywał się o losy mojej rodziny z Półwyspu Helskiego. I potem zobaczyłem tę inspirację w jego opowiadaniu, w “Opowieściach z chłodnego morza”.
Podarował mi laskę, którą miał po swoim dziadku. Trzymam ją w urzędzie jak relikwię, więc mam nadzieję, że będziemy mogli dopisać jakąś opowieść związaną z tym przedmiotem. Żegnamy wybitnego pisarza, wdzięczni za jego książki i przedstawienia, ale żegnamy także człowieka - intelektualistę, bez którego wieloletniej obecności Gdańsk i Pomorze byłyby duchowo uboższe, a my wiedzielibyśmy mniej o sobie samych.
Dziękujemy Ci, Pawle, za tę wielką lekcję Twojego dzieła. Obłoki jasne nad Tobą, Pawle, już na zawsze. Cześć Twojej pamięci, Spoczywaj Bogu.
Mostek Weisera Dawidka
Prof. Urszula Patocka-Sigłowy, dziekan Wydziału Filologicznego Uniwersytetu Gdańskiego, żegnając zmarłego w imieniu jego alma mater, wspomniała historię mostku Weisera Dawidka.
- Ponad 10 lat temu około 200 mieszkańców Gdańska Strzyży zebrało się, żeby symbolicznie pożegnać mostek, który miał być rozebrany i zbudowany od nowa w związku z uruchomieniem linii Pomorskiej Kolei Metropolitalnej.
Nie byłoby tych osób i mało kogo wzruszyłby zapewne los tej konstrukcji, gdyby nie fakt, że mostek znany był z powieści Pawła Huelle, jako mostek Weisera Dawidka. To wydarzenie pokazało jednoznacznie, że Paweł Huelle zapisał się nie tylko w literaturze jako wybitny pisarz, ale wpisał obraz Gdańska na nowo w serca wielu mieszkańców, w serca swoich wiernych czytelników.
Ulotność obrazów i znaczeń, oddawana przez pisarza w wartkim potoku słów fascynowała także studentów Uniwersytetu Gdańskiego, mających zaszczyt słuchać go podczas spotkań i konwersatoriów. Wykłady, prelekcje nie były tylko przekazem, transkrypcją świata literackiego do świata wiedzy, osiągnięć i badań naukowych adresowanych do młodych ludzi.
Dzięki Pawłowi Huelle mogli utożsamiać się z otoczeniem, zrozumieć je lepiej i być może na nowo pokochać, poznać świat, w którym przeszłość spotykała się z teraźniejszością.
W imieniu społeczności akademickiej Uniwersytetu Gdańskiego składam hołd naszemu absolwentowi, wykładowcy, jednemu z najwybitniejszych twórców współczesnej literatury polskiej, człowiekowi, który pozostanie w naszych wspomnieniach. Wspomnieniach, które są dla nas spotkaniem. Pamięć o Pawle Huelle to okno, przez które możemy zobaczyć pisarza i jego bohaterów, jeśli tylko będziemy tego chcieli.
Na złożoną do grobu urnę z prochami Pawła Huelle, jego syn, Juliusz, położył nieodłączne atrybuty gdańskiego pisarza - czarny kapelusz i czerwony szal...