W niedzielę, 30 września, reprezentacja Polski siatkarzy w finale mistrzostw świata pokonała Brazylię 3:0 i zdobyła złoty medal. Po raz trzeci w historii, po raz drugi z rzędu.
Pięciu zawodników w polskiej drużynie na najwyższym stopniu podium stanęło po raz drugi. Wśród nich jest Piotr Nowakowski, siatkarz Trefla Gdańsk, który został także wybrany najlepszym środkowym mistrzostw świata 2018, rozgrywanych w Bułgarii i Włoszech.
Piotr Nowakowski mistrzem świata! Siatkarz Trefla po raz drugi ze złotym medalem
W środę, 3 października. Nowakowski był gościem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza. Na spotkaniu pojawili się także prezydent Sopotu Jacek Karnowski, prezes Trefla Kazimierz Wierzbicki oraz marszałek województwa pomorskiego Mieczysław Struk.
- Jak się zdobywa mistrzostwo świata - dopytywał prezydent Gdańska, wręczając Nowakowskiemu czek na 10 tys. zł.
- Trudniej się broni, niż zdobywa po raz pierwszy, jak cztery lata temu w Polsce. Porównując obie imprezy, to emocje były bardzo podobne na boisku, ale na hali raczej średnie. Nie wiem czemu kibice włoscy woleli bardziej dopingować zespoły z Ameryki Południowej i Północnej niż europejskie. Widocznie tamta siatkówka bardziej im się podoba - mówił mistrz świata. - Mną targały duże emocje, skrajne. Po przegranych meczach z Argentyną i Francją byliśmy już prawie na aucie. Zebraliśmy się razem w pokoju, ustaliliśmy, że nie chcemy znowu usłyszeć: „Polacy nic się nie stało”. W meczu z Serbami nastąpiło odrodzenie, potem graliśmy chyba najlepszą siatkówkę od wielu wielu lat.
- Wizualizował Pan sobie ten sukces? - pytał prezydent Adamowicz.
- Raczej nie, nie jestem zbytnim optymistą. Raczej zastanawiałem się jak to będzie, gdy wrócimy bez medalu. Potem chciałem pokazać tym, którzy zaleźli mi za skórę, którzy komentowali moją grę na początku turnieju, jako słabszą.
Nowakowski mieszka w Gdańsku z żoną i córką. Już spotkał się z wyrazami uznania.
- Szedłem po bułki do sklepu, podeszła do mnie siostra zakonna, by pogratulować - uśmiecha się zawodnik Trefla. - Takie momenty sprawiają, że czujemy się mistrzami świata.
- W sobotę (29 września – red.) podczas uroczystości wręczenia medali „Za zasługi dla gdańskiego sportu” uświadomiliśmy sobie, że sport ma wielkie walory wspólnotowe. Bez względu, kto kim jest. To pokazuje przykład, o którym Pan wspomina, gdy zakonnika gratuluje sukcesu - podsumował prezydent Adamowicz. - Dlatego warto i trzeba sport wspierać i sprawiać, by stawał się częścią szerzej pojętej kultury. Kultury społecznej.
Obecni podczas spotkania dziennikarze pytali m.in. o to, jak siatkarze trenera Vitala Heynena świętowali mistrzostwo świata.
- Świętowaliśmy we własnym gronie lampką szampana, czasem czegoś mocniejszego. Było w miarę grzecznie, kiedyś zdarzały się gorsze przypadki - uśmiechał się nasz mistrz. - W Warszawie kibice nas nie zawiedli, zawsze są z nami. Gdy są porażki to w mniejszym gronie, ale są. Kiedy otwierały się drzwi samolotu, słyszeliśmy głośne „dziękujemy, dziękujemy”, to łzy szkliły się w oczach. Zresztą po ostatnim gwizdku finałowego meczu z Brazylią każdy z nas uronił łzę, niezależnie czy był młody czy starszy. Prawdziwi mężczyźni łez się nie wstydzili.
Nowakowski ma tydzień urlopu. Do treningów w klubie wraca we wtorek, 9 października. Cztery dni później - w niedzielę, 14 października - pierwszy mecz ligowy, na wyjeździe ze Stocznią Szczecin. Przeciwko zespołowi, w którym gra Bartosz Kurek, filar polskiej reprezentacji, który w Bułgarii i we Włoszech uznany został za najlepszego siatkarza mistrzostw świata.
- Postaramy się pokazać, że tytuł najlepszego siatkarza przypadł mu przypadkowo - śmieje się Nowakowski.
Za dwa lata w Tokio odbędą się igrzyska olimpijskie.
- Medalu olimpijskiego jeszcze nie mam. Postaram się, by zawisł na mojej szyi - deklaruje najlepszy środkowy mistrzostw świata. - Złoty? Kolor nie ma znaczenia.