Anna Umięcka: - Jest pan najbardziej utytułowanym laureatem tegorocznej edycji Nagrody Miasta Gdańska dla Młodych Twórców w Dziedzinie Kultury, ponieważ ta nominacja była już pana czwartą na przestrzeni pięciu lat. Czy zgadza się pan ze mną, że świadczy to o ciągłym zainteresowaniu pana teatralnymi dokonaniami?
Piotr Biedroń: - Myślę, że te nominacje udowadniają również, że ciągle jestem i w myśleniu, i w tym artystycznym pojmowaniu - młody, poszukujący. Ta młodość, która mi się wydaje bardzo istotna w każdym wieku aktora, uważam za najcenniejszą.
Młodość oznacza ciągłą ciekawość i poszukiwanie...
- I tak się też czuję.
Otrzymał pan tę nagrodę za rolę w spektaklu „Urodziny, czyli ceremonie żałobne w czas radosnego święta”, ale gra pan w Teatrze Wybrzeże jeszcze w 15 innych sztukach. Która z tych kreacji jest panu najbliższa?
- Nie umiem tego ocenić, były i duże, i małe role, i każdą z nich muszą polubić, każdą staram się traktować na równi. Nie mam takiej ukochanej.
A która sprawiła panu największą trudność?
- Może rola Nicka w spektaklu “Kto się boi Virginii Woolf”? Z moją posturą musiałem zagrać boksera, bardzo pewnego siebie. Wykonałem tam nad sobą dużą pracę, za co dziękuję reżyserowi Grzegorzowi Wiśniewskiemu, który bardzo mi w tym pomógł. To jest taka bardzo aktorska rzecz, która mi się udała i bardzo tę rolę doceniam, bo rzeczywiście sprawiała mi trudność. Ale Cezary Baryka w „Przedwiośniu” to również była rola trudna, bo naznaczona wielką odpowiedzialnością.
Publiczność kocha też pana za role komediowe - w “Wesołych kumoszkach z Windsoru” czy “Zakochanym Szekspirze”.
- A ja uwielbiam grać komedie! Czuję się w nich jak ryba w wodzie! Myślę, że mam taką zdolność, żeby się zdystansować do siebie samego i żeby się siebie nie bać. Kiedyś, jeszcze na studiach, Ewelina Marciniak powiedziała mi: “Nie bój się być brzydki na scenie”. Zapamiętałem tę radę i stosuję często w pracy w teatrze.
W jakiej nowej roli zobaczymy pana wkrótce na scenie Wybrzeża?
- Teraz będą pracował nad “Śmiercią komiwojażera” z Mirkiem Baką i Radkiem Stępniem*.
Kolejna mocno dramatyczna rola?
- Tak, i kolejne dla mnie wyzwanie. Bardzo się z tej roli Biffa cieszę i już zapraszam wszystkich na premierę, która ma odbyć w marcu.
*W marcu na scenie Stara Apteka, Radosław Stępień wyreżyseruje jedno z arcydzieł dwudziestowiecznej dramaturgii amerykańskiej - ŚMIERĆ KOMIWOJAŻERA Arthura Millera. Będzie to reżyserski debiut absolwenta krakowskiej AST.
WIĘCEJ:
Wilczewska, Biedroń i Chyła - oto tegoroczni laureaci Nagrody dla Młodych Twórców w Dziedzinie Kultury
"Zakochany Szekspir", premiera w GTS przyrządzona według przepisu na sukces [RECENZJA]