Alicja Katarzyńska: Pracowała Pani w Domu Pomocy Społecznej "Polanki" w Gdańsku, obecnie zamkniętym z powodu zakażeń koronawirusem. Jak wyglądała tam Pani praca przed, jak po wybuchu epidemii?
- Barbara Wyspustek: Praca przed epidemią wirusa Covid-19 to były po prostu wizyty w DPS-ie, które odbywały się kilka razy w tygodniu. Zajmowałam się profilaktyką przeciwodleżynową wśród podopiecznych, leczeniem ran, razem z personelem “Polanek” ustalaliśmy też plan pielęgnacji i leczenia chorych, współpracowaliśmy z firmami farmaceutycznymi. Wizyty odbywały się u każdego pacjenta objętego opieką pielęgniarską.
Z powodu zagrożenia epidemiologicznego już w marcu 2020 roku wstrzymano wizyty w środku budynku. Od 17 marca pojawiła się możliwość telewizyt, telekonsultacji, podczas których omawiałyśmy stan pacjentów, konsultowałyśmy na przykład sposób leczenia ran i stosowania opatrunków specjalistycznych.
W momencie gdy DPS został objęty kwarantanną, przez tydzień nadal udzielałyśmy teleporad, trzeba było wspierać personel "Polanek", wspólnie omawialiśmy stan pacjentów i sposób opieki nad nimi. Tak było do czasu, kiedy zakażeni pacjenci zostali przewiezieni do szpitali.
Opiekunowie środowiskowi a epidemia - niewidoczni bohaterowie dnia codziennego potrzebują wsparcia. ROZMOWA
W DPS Polanki stosowano wszelkie środki ostrożności, jednak to nie jest placówka lecznicza, a dużo pacjentów z racji wieku i wielochorobowości była niesamodzielna, z deficytem samoopieki. I choć w "Polankach" wprowadzono zasady bezpieczeństwa, jak choćby zakaz odwiedzin u mieszkańców, czy zwiększenie zasad aseptyki, jednak jak w każdej placówce opiekuńczej czy medycznej przemieszczanie się personelu, choćby z domu do pracy nie mówiąc o innych miejscach zatrudnienia, zawsze niesie ryzyko. A nie ma możliwości całkowitego zamknięcia się, dopiero niestety w przypadku zakażenia Covid placówki są odizolowane.
Jak dla pielęgniarki zajmującej się osobami wymagającymi opieki długoterminowej zmieniła się praca w czasie epidemii?
- To przede wszystkim zmiany dotyczące wizyt u pacjentów, powstała możliwość wizyt przez internet. Na ile się da sprawujemy teraz naszą opiekę za pomocą teleporad - pytamy, jaki jest stan pacjenta, co się z nim dzieje, jak się czuje, czego potrzebuje i do tego dostosowujemy rodzaj pomocy.
Teraz odwiedziny u pacjentów są ograniczone a ich czas trwania zminimalizowany. Przed każdą wizytą domową musimy przeprowadzić wywiad epidemiologiczny, personel medyczny też zachowuje środki ostrożności, stale edukujemy rodziny i pacjentów odnośnie aktualnej sytuacji epidemiologicznej i zachowań reżimu sanitarnego. Mierzymy sobie temperaturę przed pójściem do pracy, stosujemy zwiększone zasady aseptyki i antyseptyki, choć w naszej pracy zawsze były stosowane, w moim zakładzie pracy te zasady wynikają na przykład z procedur ISO.
Obecnie wszystkie pielęgniarki zajmujące się opieką długoterminową nadal normalnie pracują, umawiają się na wizyty i telewizyty ze swoimi pacjentami, rodziny i pacjenci powinni mieć poczucie bezpieczeństwa i pewność, że w razie potrzeby pielęgniarka przyjedzie do domu chorego.
Pani pacjenci to często osoby stale leżące, wymagające na przykład leczenia ran, zmiany cewnika, podawania kroplówki. Jak sobie radzą? Jak wygląda opieka, kiedy ten normalny kontakt jest ograniczony lub w ogóle wstrzymany?
- To są osoby, które w klasyfikacji skali Barthel nie przekroczyły 40 punktów - czyli osoby z deficytem samoopieki. Ale to często też pacjenci, z którymi znamy się od miesięcy, wiemy co im dolega, jakie mają problemy, znamy rodziny, więc nawet w tej sytuacji przymusowej izolacji kontakt nie jest taki trudny. Co można załatwiamy przez telefon, na komunikatorach internetowych. Telewizyty wystarczają w momencie, gdy rodzina daje sobie radę.
Ale jeżeli zaistnieje potrzeba, nie rezygnujemy z wizyt, szczególnie tam gdzie są potrzebne specjalistyczne świadczenia pielęgniarskie, na przykład leczenie ran, zmiany cewnika. Idziemy wtedy do domów pacjentów, zachowując oczywiście zasady aseptyki, wiedząc też że rodziny czy opiekunowie pacjentów umieją się na naszą wizytę pd względem sanitarnym przygotować. A to że jesteśmy dostępne na telefon od godziny ósmej rano do dwudziestej, że w każdej chwili możemy być przy pacjencie, na pewno daje poczucie bezpieczeństwa.
Jak wygląda w Pani przychodni zaopatrzenie w środki ochrony indywidualnej?
- W naszej przychodni miałyśmy uzupełniane na bieżąco środki ochrony, np płyny do dezynfekcji, fartuchy ochronne itp, każda z pielęgniarek ma zakupioną przez zakład pracy specjalną torbę z wyposażeniem pielęgniarskim. Nie ukrywam, że gdy nastąpiła ekspansja wirusa Covid-19 w naszym kraju, środki ochrony np rękawiczki były trudno dostępne, jednak nasze przełożone zamawiały ten deficytowy towar gdzie się dało. Dziś nie brakuje nam płynów, żeli do dezynfekcji i fartuchów. Mamy w wyposażeniu też kombinezony ochronne, dostaliśmy dodatkowe przyłbice, a z Okręgowej Izby Pielęgniarskiej w Gdańsku maseczki.
“Doktorzy clowni” w dobie epidemii niosą uśmiech, tańcząc pod oknami gdańskich szpitali
Czy pielęgniarki mają możliwość bezpłatnego kontaktu z psychologiem, żeby przepracować lęki, stres? Lekarze otrzymują bezinteresownie taką pomoc od psychologów, prawników...
- Tak. Te pielęgniarki, które potrzebują wsparcia, mają możliwość rozmowy z psychologiem, zapewnia nam to nasza Okręgowa Izba Pielęgniarek i Położnych w Gdańsku.
Epidemia koronawirusa wymusiła na pielęgniarkach ograniczenie się do jednego miejsca pracy?
- Są koleżanki, które musiały zrezygnować z pracy w innych placówkach. Każde dodatkowe zajęcie wiąże się z dodatkowymi przychodami, a nie od dziś wiadomo że branża pielęgniarska jest opłacana niewspółmiernie do obowiązków, odpowiedzialności, bezpieczeństwa i obciążenia psychicznego, związanego z pracą, tym bardziej w czasie epidemii. To oczywista strata finansowa dla wielu z nas, a powodów do niepokoju i tak nie brakuje. Wiele z nas odczuwa lęk, stres, zastanawia się nad sytuacją, obawiamy się o swoje zdrowie, zdrowie naszych najbliższych. Ale jesteśmy też zgranym zespołem, pracujemy, kontaktujemy się na bieżąco, zawsze możemy liczyć na wsparcie swoje i naszych przełożonych. To bardzo pomaga.
Czy Panią lub koleżanki spotkały jakieś nieprzyjemności z racji wykonywanego zawodu? A może jakieś sympatyczne gesty?
- Osobiście nic przykrego mnie nie spotkało i na szczęście od koleżanek zajmujących się opieką długoterminową nie słyszałam, by im przydarzyła się jakaś nieprzyjemna sytuacja. Na pewno mogę powiedzieć, że my pielęgniarki, lekarze, opiekunowie medyczni, farmaceuci i cały personel medyczny w tym trudnym czasie potrzebujemy wsparcia, sympatii, ciepła - takiego samego jak nasi pacjenci. Jest nas naprawdę bardzo mało, brakuje pielęgniarek, opiekunów, lekarzy, praca jest teraz znacznie trudniejsza, nie warto do i tak trudnych warunków pracy dokładać nam jeszcze stresu