Andrzej Witkiewicz, przewodniczący Zarządu Dzielnicy Strzyża, przypomina, że o zmianę granic walczy od 2003 r.
- Dążę do tego, by Rada Miasta zajęła się uregulowaniem granic niektórych dzielnic – tych, gdzie zgłaszane są związane z tym problemy. Cały czas słyszę, że "nie można, bo statut miasta Gdańska nie przewiduje tego". Wielokrotnie padały deklaracje miejskich radnych w poprzednich kadencjach, że się tym zajmą i ciągle nic – twierdzi Andrzej Witkiewicz.
Zależy mu na przyłączeniu niektórych terenów do Strzyży ze względu na "tożsamość dzielnicową" - by mieszkańcy kojarzyli swoje miejsce zamieszkania z daną dzielnicą. Zdaniem Witkiewicza są takie ulice, których mieszkańcy nie wiedzą, czy mieszkają np. na Strzyży czy we Wrzeszczu. Jako przykład podaje kamienice mieszczące się pomiędzy Galerią Bałtycką a budynkiem "Żaka", m.in. przy ulicach Miedziana i Ceglana. Mieszkańcy tych ulic często mieli zgłaszać się z prośbą o interwencję czy propozycją inwestycji do radnych dzielnicy Strzyża, zamiast Wrzeszcz Górny, do którego formalnie przynależą.
- Na ul. Makuszyńskiego, na terenie Wrzeszcza Górnego, są z kolei trzy bloki, do których dojechać można tylko od strony Strzyży. Tamtejsi mieszkańcy chcą przyłączenia do naszej dzielnicy. Mamy nawet pisma od nich w tej sprawie – zaznacza przewodniczący Zarządu Strzyży, dodając, że chce też przyłączenia do Strzyży przedłużenia ul. Kiepury, gdzie znajduje się wejscie do Trójmiejskiego parku Krajobraowego.
Teren, który wywoływać mógłby pewne emocje, a o który także zabiega przewodniczący Witkiewicz, to prestiżowe dziś osiedle Garnizon z prężnie działąjącym centrum kulturalno-rozrywkowym.
SPRAWDŹ, KTÓRĘDY PRZEBIEGAJĄ GRANICE GDAŃSKICH DZIELNIC
- Kiedy tworzono naszą dzielnicę, teren Garnizonu stanowiły koszary. Był to obszar wyłączony ze wszystkich dzielnic, bo stacjonowało tam wojsko. Później włączono ten obszar "automatycznie" do Wrzeszcza. Moim zdaniem tak nie powinno być. Uważam, że granice jednostek pomocniczych - gdańskich dzielnic - powinny zostać przeanalizowane i uregulowane "z głową", to znaczy tak, żeby np. granicą była główna arteria. A taką jest al. Żołnierzy Wyklętych - argumentuje.
Warto w tym miejscu zauważyć, że liczba mieszkańców danej dzielnicy przekłada się na wysokość rocznego budżetu Rady Dzielnicy. Im jest ich więcej, tym więcej przeznaczanych jest środków na działalność takiej Rady. Przewodnicący Strzyży przekonuje jednak, że w przypadku tego osiedla nie ma to większego znaczenia.
- Na terenie Garnizonu mieszkają w większości ludzie niezameldowani, więc raczej nie przybyłoby nam, formalnie, zbyt wielu mieszkańców – twierdzi. - Natomiast mamy taką sytuację, że bloki będące częścią tego osiedla, usytuowane przy ul. Szymanowskiego, mieszczą się już na terenie Strzyży. Pozostałe są we Wrzeszczu.
Jak, zgodnie z prawem, przeprowadzić zmianę granic? Okazuje się, że nie jest to wcale takie proste. Propozycja Andrzeja Witkiewicza jest taka, by najpierw połączyć kilka dzielnic w jedną, a następnie na tej jednej dokonać ponownego podziału zgodnie z wytycznymi m.in. Rad Dzielnic.
Prawnicy Rady Miasta Gdańska uważają, że to... chybiony pomysł. Przyjęcie bowiem takiej koncepcji, oznaczałoby, że zmiany wprowadzane byłyby przez dwie kadencje Rad Dzielnic. A to dlatego, że po połączeniu dzielnic w jedną i wybraniu dla niej Rady, ta musiałaby przepracować całą kadencję. Po jej zakończeniu można by dopiero dokonać podziału. Na początku jednak trzeba byłoby przeprowadzić konsultacje społeczne i zapytać mieszkańców, czy w ogóle chcą takich zmian.
To zmiany, które wprowadzane byłyby w sumie przez osiem lat. Dlatego też Andrzej Witkiewicz, jako przewodniczący Zarządu Dzielnicy Strzyża, złożył do Komisji Samorządu i Ładu Publicznego w Radzie Miasta Gdańska formalny wniosek dotyczący rozpoczęcia prac nad wprowadzeniem zmian w statucie miasta umożliwiających dokonywanie przesunięć w granicach dzielnic.
- Ten wniosek będzie teraz procedowany. Sprawdzimy go pod względem prawnym na dzień dzisiejszy, a także to, czy możemy dokonać jakichkolwiek zmian w statucie. Cała procedura może potrwać kilka miesięcy - zapowiada Anna Wirska, radna miejska i przewodnicząca Komisji Samorządu i Ładu Publicznego w Radzie Miasta Gdańska, nie ukrywając, że sceptycznie patrzy na pomysł ze Strzyży. - Propozycja pana Witkiewicza, by najpierw połączyć, a potem podzielić teren kilku dzielnic, w realizacji okazałaby się bardzo długa. Poza tym proszę zrozumieć inne dzielnice. Rada Dzielnicy Strzyża wnioskuje o to, by do nich dołączyć m.in. osiedle Garnizon i kilka sąsiednich ulic. A tu za chwilę odezwie się Wrzeszcz Górny, który powie " O nie, my nie chcemy oddawać tego terenu. Jest nasz". Wówczas pewnie zaczną się tarcia. Trzeba podjąć taką decyzję, która będzie dobra dla obu stron - by nie naruszyć porządku, spokoju i ładu publicznego. My nie jesteśmy przeciwni, ale trzeba to wszystko wyważyć, żeby wszyscy byli zadowoleni i wszystko było zgodne z prawem - dodaje.
Agnieszka Bartków, przewodnicząca Zarządu Dzielnicy Orunia-Św. Wojciech-Lipce wnioskuje z kolei o to, by Park Oruński w całości znalazł się w granicach dzielnicy Orunia. Tymczasem jego część leży na terenie Chełmu. Bartków przypomina, że kilka "oruńskich adresów" zostało włączonych do Chełmu w 2013 r. , w tym wspomniana część parku.
- Chcielibyśmy odzyskać Potok Oruński – odcinek, który przepływa przez Park Oruński. Chcemy też, żeby ten park miał jednego "operatora", a więc jedną radę dzielnicy. To historycznie park oruński, a więc historycznej dzielnicy Orunia. Niezrozumiałym jest dla nas, dlaczego jedna czwarta tego parku nie znajduje się już na terenie tej dzielnicy, tylko Chełmu. Chcielibyśmy, by w całości znajdował się po naszej stronie granicy. Wydaje nam się to naturalne. Chodzi o aspekt historyczno-społeczny. To najcenniejszy zabytek w tej dzielnicy – tłumaczy Agnieszka Bartków.
Wniosek w tej sprawie także musi przejść przez procedury Rady Miasta Gdańska. Póki co, nie padły żadne deklaracje ze strony radnych.