Orunia. Pożar starej kamienicy. Miasto pomoże pogorzelcom

W sobotni wieczór na poddaszu budynku przy ul. Przy Torze 5 na Oruni wybuchł pożar. 27 gdańszczan straciło dach nad głową. W poniedziałek urzędnicy przedstawią im listę lokali zastępczych, do których mogliby się wprowadzić.
22.11.2015
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Dach spłonął prawie doszczętnie.

Co było przyczyną pożaru, ustalają biegli i policja. Ogień strawił niemal 90 proc. dachu, jego konstrukcja jest zniszczona, a niższe kondygnacje zostały zalane. Do swoich mieszkań nie może wrócić 27 osób. Budynek nie jest nowy, pochodzi z początku ubiegłego wieku. To, czy będzie się jeszcze nadawał do użytku, zbadają specjaliści.

12 osób spośród poszkodowanych znalazło tymczasowe lokum w schronisku młodzieżowym przy al. Grunwaldzkiej w Gdańsku-Wrzeszczu. – Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie zapewnił wszystkim wyżywienie. W sobotę poszkodowani nie chcieli skorzystać z pomocy psychologa, jednak o takie wsparcie poprosili w niedzielę – informuje Emilia Salach z Wydziału Promocji, Informacji i Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Gdańsku.

Pozostałych 15 osób nie skorzystało z pomocy MOPR ani Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Prawdopodobnie przebywają u krewnych bądź znajomych.

W kamienicy przy ul. Przy Torze 5, należącej do miasta, znajdowało się 10 mieszkań komunalnych. W poniedziałek wszyscy lokatorzy otrzymają z Wydziału Gospodarki Komunalnej  propozycje wprowadzki do lokali zastępczych.

Pogorzelcy już zaczęli szacować straty. Wielu z nich opuściło mieszkania tylko w tym, co mieli na sobie. Niewielu udało się zdążyć i spakować najpotrzebniejsze rzeczy. To, czego konkretnie będą potrzebowali w najbliższych dniach, prawdopodobnie będzie wiadomo w poniedziałek.

Straż pożarna otrzymała zgłoszenie w sobotę, 21 listopada 2015 r., około godz. 19. Na miejscu pojawiło się osiem zastępów strażaków. Większość mieszkańców zdążyła opuścić budynek o własnych siłach. Strażacy ewakuowali siedem osób i... sześć kotów, które trafiły do schroniska Promyk. Nie było poszkodowanych. Choć sytuacja wyglądała bardzo groźnie, gdańscy strażacy ugasili ogień w ciągu godziny. Dogaszanie skończyło się dopiero około północy.

Obie kondygnacje nie nadają się do zamieszkania.

TV

Po Wielkanocy zacznie jeździć autobus na wodór