Izabela Biała: Jak epidemia koronawirusa wpłynęła na pracę opiekunów środowiskowych w Gdańsku?
Katarzyna Littwin: - Zanim wybuchła, nasi opiekunowie środowiskowi odwiedzali codziennie 703 mieszkania w Gdańsku. Tam, gdzie była możliwość przejęcia wsparcia przez rodziny, albo ktoś korzystał tylko z typowo gospodarczych usług i poprosił sąsiada, żeby on przez jakiś czas pomógł, zrezygnowano czasowo z naszej pomocy. Obecnie usługi opiekuńcze świadczymy w prawie 600 domach. Chodzi tu osoby, u których nie ma innego wyjścia, ponieważ nie dadzą sobie bez opiekunów rady. To kwestia zdrowia i życia, niektórzy bez opiekuna nie przeżyliby jednego dnia.
Komu pomagają opiekunowie środowiskowi?
- Wspieramy głównie osoby długotrwale leżące, niesamodzielne, unieruchomione. Są podopieczni, którzy przemieszczają się na wózkach, ale większość z nich nie wychodzi już samodzielnie z domu. Najczęściej są to osoby samotne, czasem mieszkają we dwójkę. Bywa, że pomaga im dobry sąsiad, sporadycznie kontaktuje się rodzina (najczęściej nie ma jej na miejscu), ale i tak zdani są przede wszystkim na opiekuna. W wielu sytuacjach opiekun i pracownik socjalny gdańskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie to jedyne osoby, z którym taki człowiek ma kontakt. Tylko, że pracownik socjalny przychodzi kilka razy w miesiącu, a opiekun codziennie, czasem dwa, nawet do czterech razy dziennie.
Uszyj maseczkę dla siebie lub kogoś. Gdańska Spółdzielnia Socjalna pokaże Ci, jak to zrobić
Jak opiekunowie zareagowali na epidemię i związane z nią obostrzenia?
- Zatrudniamy 180 opiekunów środowiskowych oraz 30 asystentów osób z niepełnosprawnością intelektualną i zaburzeniami psychicznymi, są wśród nich zarówno panie, jak i panowie. Wielu na początku mocno panikowało, jedenaście osób odstąpiło od pracy. Część, ponieważ musiała zająć się dziećmi, a reszta powiedziała, że nigdzie nie pójdzie. Zawiodły wszelkie próby przemówienia do rozsądku.
Jednak zdecydowana większość opiekunów nadal świadczy usługi, a zaznaczyć trzeba, że przeważają wśród nich osoby powyżej 65 roku życia. Same są więc w grupie ryzyka, ale postanowiły zostać z ludźmi, których wspierają.
Dlaczego?
- Podopiecznymi, o których dbają, zajmują się często od wielu lat i nie wyobrażają sobie, że ich teraz zostawią. Są dla nich po prostu jak członkowie rodziny. Przez lata zmieniają się firmy organizujące usługi opiekuńcze na zlecenie gdańskiego MOPR, ale opiekunowie przechodzą z jednej organizacji do drugiej, cały czas pracując dla ludzi, z którymi są zżyci. W życiu by ich nie zostawili.
Nie ma jednak co ukrywać, że opiekunowie się boją. Nasi koordynatorzy usług społecznych również obawiają się czy nie ulegną zarażeniu, ale bardziej w kontekście kwestii, kto wówczas będzie mógł w Spółdzielni przejąć koordynację usług. Mamy świadomość, że nie mamy możliwości zapanowania nad wszystkim. Obawiamy się sytuacji, gdzie nie będziemy wiedzieli o występującym ryzyku zakażenia, i nieświadomie wyślemy opiekuna do takiej osoby. Nie posiadamy wszystkich informacji o naszych podopiecznych.
Co ma Pani na myśli?
- Mieliśmy jedno zdarzenie, kiedy nasza opiekunka weszła w środowisko, w którym była kwarantanna. Pan sobie o tym przypomniał, gdy przyjechały służby, by sprawdzić czy jest w domu. Wtedy zadzwonił do nas i powiadomił o sytuacji, mówiąc, że w sumie on jeszcze tych usług tak nie potrzebuje, żeby opiekunka na razie nie przychodziła. Na szczęście pan był na kwarantannie profilaktycznie, nic się nie stało.
Jak zabezpieczacie opiekunów podczas wizyt?
Oczywiście wyposażamy ich w środki ochrony: rękawiczki jednorazowe, płyny do dezynfekcji rąk, maski; jak są potrzebne - także czepki i fartuchy jednorazowe, nawet ochraniacze na buty. Gdy opiekunka przychodzi do osoby leżącej, wymagającej dużej pielęgnacji, zawsze ta ochrona była, i jest, w większym zakresie.
Aktualna skala naszych potrzeb w zakresie środków ochrony jest nieporównywalna z tym, co było wcześniej, w ciągu miesiąca zużyliśmy ich tyle, ile przez cały zeszły rok. Mamy poczucie, że jeśli epidemia będzie się przeciągać, w końcu może nam tych środków zabraknąć. Dlatego prawie od początku epidemii apelujemy o wsparcie rzeczowe do różnych firm i instytucji.
Koronawirus. W Gdańsku dostępna jest bezpłatna zdalna pomoc prawna
Dlaczego te potrzeby są tak diametralnie większe w porównaniu z codziennością sprzed epidemii? Opieka polega chyba wciąż na tych samych działaniach?
- Zakres opieki to cała higiena ciała, często także z pielęgnacją odleżyn, zakupy, gotowanie, podawanie posiłku.
Opiekunowie robią zakupy - muszą więc chodzić do sklepów, a przemieszczając się między domami, korzystają z komunikacji miejskiej, dlatego wiele razy dziennie muszą zmieniać środki ochrony i stosować płyny dezynfekcyjne.
Mamy jeszcze pewien zapas rękawiczek jednorazowych, ale jeśli chodzi o maseczki, zaopatrujemy opiekunki w takie, którymi aktualnie dysponujemy. Część dostają jednorazowych, a część wielorazowych, przy czym pamiętać trzeba, że w ciągu dnia opiekunowie nie wracają do swoich domów, nie mają możliwości wyprać czy inaczej zdezynfekować masek wielorazowego użytku.
Ile mieszkań dziennie odwiedza opiekun środowiskowy?
- Bardzo różnie. Są podopieczni, w których wymiar usług wynosi sześć godzin dziennie. Wtedy opiekun przychodzi do jednej osoby od poniedziałku do niedzieli, a czasem wymiar jest znacznie krótszy i jedna osoba dociera do pięciu - siedmiu środowisk w ciągu dnia.
Pojawiają się także zastępstwa - na jedno, dwa wejścia, bo ludzie potrzebują pomocy, a opiekunów notorycznie brakuje.
Ludzie potrzebują pomocy - dla korzystających z niej to pewnie wystarczający argument, by przezwyciężyć strach przed epidemią?
- Na początku mieliśmy sporo telefonów. Podopieczni bali się, że opiekunowie odejdą, że zostaną sami. Pracowaliśmy mocno nad świadomością opiekunów, że jeśli będą się chronić i przestrzegać zasad, to w miarę możliwości będą bezpieczni i także podopieczni zaczęli to rozumieć. Myślę, że zdają sobie sprawę, że właściwie zawsze są zagrożeni z racji swojego ciężkiego stanu i chyba ta świadomość, że nie zostali sami, stopniowo przywróciła im poczucie bezpieczeństwa.
Wydrukowaliśmy w ramach Spółdzielni plakaty Ministerstwa Zdrowia o higienicznym myciu rąk i dezynfekcji. Opiekunki powiesiły je w domach podopiecznych. Nasz przekaz jest taki: “warunki są trudne, ale to nie jest tak, że zaraz wszyscy będą zarażeni” i myślę też, że - nie ma co ukrywać - osoby potrzebujące pomocy zdają sobie sprawę, że bez wsparcia z zewnątrz często po prostu nie przeżyją.
O Spółdzielni ostatnio było głośno z racji projektu “Złota rączka dla seniora”, który - również na zlecenie gdańskiego MOPR - z sukcesem prowadziliście w formie pilotażu...
Na początku epidemii przestaliśmy realizować ten projekt, ale z czasem, w minimalnym zakresie, odżył, bo niektórzy seniorzy nie chcieli czekać na naprawy nie wiadomo jak długo. Oczywiście tutaj także stosujemy konieczne środki ostrożności, a seniorzy sami są często bardzo dobrze przygotowani na wizytę fachowca. Mają maseczki, rękawiczki, płyny do dezynfekcji, które prawie wylewają na wejściu na tę naszą “Złotą rączkę”.
180 zleceń w 3 miesiące - gdańszczanie chętnie korzystają ze “Złotej rączki dla seniora”
Wracając do waszego apelu o pomoc - ktoś mógłby powiedzieć: macie budżet na świadczenie usług opiekuńczych na rzecz gdańszczanek i gdańszczan od Miasta, to nie wystarczy?
- Wysokość naszego budżetu na to świadczenie ustalona została w grudniu ubiegłego roku. Nikt nie przewidywał przecież wówczas, co wydarzy się w marcu. Żadne państwo, czy miasto na świecie nie było na to przygotowane. Trzeba zaznaczyć, że na usługi opiekuńcze w Gdańsku idą bardzo duże pieniądze. Mamy jedne z najwyższych wynagrodzeń dla opiekunów w kraju, wzrosły wydatnie jeszcze za prezydentury Pawła Adamowicza. Dostaliśmy wówczas dodatkowe środki, z gwarancją, że przeznaczymy je na wynagrodzenia, i wciąż służą na ten cel.
Nie mamy takich środków finansowych, by sprostać dzisiejszym potrzebom. Ceny poszybowały w górę: płyny do dezynfekcji rąk parę miesięcy temu kosztowały 20 zł, teraz za taką samą pojemność zapłacić trzeba nawet 77 zł. Maseczki chirurgiczne w grudniu 2019 roku kupowaliśmy po kilkadziesiąt groszy za sztukę, teraz za jedną trzeba zapłacić 6 - 9 zł.
Zresztą, nawet jeśli ma się pieniądze, bardzo ciężko jest zrobić zakupy. Czas realizacji dostawy wynosi od półtora do dwóch miesięcy. Współpracowaliśmy dotąd przede wszystkim z dostawcą, który zaopatruje szpitale, dzięki temu udaje się czasem uprosić drobne zaopatrzenie, choć oczywiście to szpitale mają dziś priorytet.
Ale - dociera do nas pomoc, a skala odzewu przekroczyła wyobrażenie nas wszystkich, jesteśmy zaskoczeni, że zostaliśmy dostrzeżeni. Na co dzień to raczej my pomagamy innym. W kryzysie uczę tego, by głośno powiedzieć, że też w jakimś zakresie tej pomocy potrzebujemy, ale tych, którzy nam pomagają, także pytam, czy i my nie możemy ich jakoś wesprzeć...
Skąd więc płynie do was wsparcie?
- Maseczkami obdarowali nas dotąd: Fundacja Kobiety Wędrowne, akcja Szyjemy Maseczki dla Medyków, firma LPP; pani Karolina Garczyńska, która na co dzień szyje sukienki; Fundacja 3Maliny, GIWK, AY Prime, Fundacja Nielada Historia. Otrzymaliśmy też bawełniane maseczki od jednego pana z Olsztyna, nie wiemy jak i dlaczego nas znalazł. Pośrednikiem była także firma Manufaktura Druku, znają szkołę, która szyje maseczki, więc i szkoła dla nas szyła. Dary płyną z bardzo różnych źródeł i to jest fajne, bo nie jesteśmy oczywistą organizacją do pomocy, a nasi opiekunowie bardzo pozytywnie reagują na każdy taki gest wsparcia dla ich pracy.
To maseczki - absolutny priorytet, a jak jeszcze można was wspomóc?
- Potrzebne są także płyny dezynfekujące wysychające na rękach, ale także małe, plastikowe butelki, takie jak do samolotu. Udało nam się kupić płyn do dezynfekcji rąk w wielkich pojemnikach. Jest tańszy, ale nie ma go w co rozlewać. Ceny małych opakowań też poszły w górę, są prawie niedostępne. No i jeszcze fartuchy jednorazowe.
Niezmiennie pilnie potrzebni są kolejni opiekunowie środowiskowi, bo to oni są kluczowi przy realizacji tych usługi i bez nich gdańszczanie nie mieliby odpowiedniego wsparcia.
Ta ostatnia potrzeba będzie chyba najtrudniejsza do spełnienia.
- Jeśli ktoś chce wystartować w tym zawodzie, musi mieć ukończone szkolenie opiekuna środowiskowego, opiekuna osób starszych, czy też siostry PCK. Czasem w zawodzie pojawiają się osoby z doświadczeniem potwierdzonym pracą w domach pomocy społecznej, wielu udziela się najpierw jako wolontariusze w hospicjach. Nasza Spółdzielnia jest także firmą szkoleniową, wpisaną do rejestru wojewody i mamy możliwość przeszkolenia chętnych, mogą uzyskać u nas certyfikat. Dla osób, które się sprawdzają i deklarują chęć zatrudnienia u nas, szkolenia są bezpłatne. Także teraz jesteśmy w stanie takie szkolenie przeprowadzić.
Nie jest to jednak praca dla każdego, prawda?
- Oczywiście, trzeba mieć do niej predyspozycje, nie jest to zajęcie dla desperata, który właśnie stracił pracę i nie wie, co dalej. Doskonale sprawdzają się osoby, które opiekowały się w domach swoimi bliskimi. Tego, co najtrudniejsze już doświadczyły, dość szybko przechodzą więc szkolenia i praktyki, to jedni z lepszych naszych opiekunów.
Opiekun środowiskowy to niewidoczny bohater dnia codziennego. Nikt mu na balkonach nie będzie klaskał i wywieszał transparentów, ale prawda jest taka, że bez opiekunów, wielu osób już by z nami nie było. Wspierają najstarszych, samotnych mieszkańców Gdańska w życiu codziennym, oprócz pielęgnacji i wyżywienia dając im choć w minimalnym zakresie jakąś rozrywkę, poczucie, że nie są zupełnie osamotnieni.
Jeśli ktoś chciałby wspomóc Gdańską Spółdzielnię Socjalną i przekazać środki ochrony dla opiekunów środowiskowych proszony jest o kontakt na adres e-mail: dyrekcja@gss.org.pl
Osoby, które myślą o pracy opiekuna środowiskowego, powinny skontaktować się z Spółdzielnią na adres e-mail: rekrutacja@gss.org.pl
GDAŃSKA SPÓŁDZIELNIA SOCJALNA Powstała w 2011 roku. Oprócz świadczenia usług opiekuńczych w domach mieszkańców Gdańska na zlecenie Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie (aktualnie realizację tego działania współdzieli z Polskim Komitetem Pomocy Społecznej), realizuje swoje projekty, skupiające się głównie na aktywizacji zawodowej osób długotrwale bezrobotnych, finalnie niejednokrotnie oferując im stałą pracę. Te projekty to m.in.:
Od października ubiegłego roku do końca maja 2020 r. odpowiada także za pilotażowy projekt MOPR “Złota rączka dla seniora”. Oprócz wspomnianych opiekunów środowiskowych i asystentów osób niepełnosprawnych, zatrudnia 15 osób personelu gospodarczego, 10 koordynatorów zadań. W ubiegłym roku licząc etatowych pracowników, a także tych zaangażowanych przy różnych projektach i pracach sezonowych, zatrudniała 448 osób. |