Tegoroczny Open House odbywał się w dniach 28-29 września. Drzwi, mieszkańcom Trójmiasta i turystom otwierali oliwscy rzemieślnicy, w tym pracujący w tej dzielnicy od kilku dekad: krawiec, szewc, fotograf i właścicielka magla. Była także okazja, by zwiedzić charakterystyczne obiekty, takie jak Hala Olivia, tzw. Zameczek Mormonów, zajezdnię tramwajową czy współczesny gmach "Alchemii". Wybór ciekawych lokalizacji był naprawdę spory.
My zajrzeliśmy m.in. do salonu krawieckiego, który znajduje się przy ul. Stary Rynek Oliwski. Pan Jarosław Konaszewski prowadzi tutaj swój zakład od ponad 30 lat. Szył garnitury m.in. dla Lecha Wałęsy i innych działaczy "Solidarności", szył także togi dla miejskich radnych, ubierał, i ubiera nadal, biznesmenów, artystów i nie tylko.
W sobotę opowiadał m.in. o tym, jak został krawcem.
- Początkowo pracowałem w gdańskiej stoczni. Dobrze tam zarabiałem. Musiałem jednak pójść do wojska, a kiedy zakończyłem służbę, nie mogłem znaleźć pracy. Mój wujek prowadził wówczas zakład krawiecki we Wrzeszczu. To u niego nauczyłem się tego fachu - opowiadał pan Konaszewski.
Oliwski krawiec tłumaczył, ile kosztuje prowadzenie własnej działalności, zatrudnienie pracowników, i ile w związku z tym muszą kosztować usługi, by rzemieślnicy na nich zarobili. Opowiadał też o tym, z których krajów najczęściej zamawia swoje materiały, i jakie są to rodzaje. Przy okazji sprawdzał też wiedzę młodych osób, które odwiedziły tego dnia jego zakład, m.in. na temat tego, w jaki sposób powstają poszczególne materiały.
Sporo osób odwiedziło też mieszkanie, i jednocześnie pracownię latawców, Alicji i Szymona. Znajduje się ono przy urokliwej ul. Podhalańskiej. Choć na wizytę zapisało się początkowo kilkanaście osób, ostatecznie zajrzało tu ponad 30.
- Otworzyliśmy dom dla ludzi, którzy obserwują nas z ulicy i widzą, że "coś się tutaj dzieje", ale nie wiedzą do końca co - odkreślał Szymon Krawczyk.
Pani Alicja zawodowo zajmuje się budową profesjonalnych latawców. Kupcy zgłaszają się do niej zazwyczaj zza granicy. W Polsce nie jest to obecnie zbyt popularna forma relaksu, w przeciwieństwie do wielu krajów Europy Zachodniej. Pan Szymon tworzy je, póki co, hobbystycznie. Swoje latające cuda od lat prezentują na festiwalach podniebnych arcydzieł, organizowanych na całym świecie.
- Marzy mi się podróż na Bali, bo tam jeszcze nie byłam, a wiem, że mocno zakorzeniona jest tam tradycja latawcowa. Widziałam kiedyś fantastyczne balijskie latawce, ale w innym kraju. Dużo podróżujemy. Z naszymi latawcami byliśmy, tylko w tym roku, w Tajlandii, Malezji, RPA i we Włoszech - wyliczała pani Alicja. - Jeździmy na profesjonalne pokazy, na które zapraszani są twórcy latawców z całego świata.
W Gdańsku najlepszym miejscem do puszczania latawców okazuje się Wyspa Sobieszewska. Para nie ukrywa, że marzy im się, aby także w tym mieście organizowane były profesjonalne pokazy latawców, na które chętnie przyjadą ich twórcy z całego świata.
- Gdańsk ma świetne warunki na to, do tego znajduje się w świetnej lokalizacji - zaznacza pani Alicja.
Gdańszczanie witali swoich gości kawą bądź herbatą, odpowiadali na wszystkie pytania. Gospodarze chętnie pokazywali też obecnym fantastyczne, oryginalne latawce, które powstały w ostatnich tygodniach bądź miesiącach w ich pracowni.
Sprawdźcie TUTAJ, jakie obiekty otwierały swoje drzwi odwiedzającym.
WIĘCEJ:
Open House w Oliwie - rozmawiamy z Dianą Lenart, kuratorką gdańskiej edycji festiwalu architektury