Utworzony w strukturach Straży Miejskiej w Gdańsku Eko Patrol, czyli Referat Ekologiczny rozpoczął działalność w listopadzie 2019 r. Pracuje w nim 17 strażników. Zajmują się szeroko pojętą ochroną środowiska: walczą z paleniem odpadami w piecach, nielegalnym odprowadzaniem ścieków i dzikimi wysypiskami, a wraz z pracownikami Wydziału Gospodarki Komunalnej UMG tworzą zespół ds. kontroli gospodarki odpadami komunalnymi.
Towarzyszyliśmy jednemu z zespołów Eko Patrolu podczas codziennej służby. Tworzą go insp. Milian Kotlarek - strażnik z wieloletnim doświadczeniem, który najpierw zajmował się kontrolą parkowania, później był dzielnicowym, a w 2019 roku jako jeden z pierwszych zajął się kontrolą palenisk. Jego kolega mł. strażnik Wojciech Stachnik w SM jest od 2020 roku i - jak mówi - podjął tę pracę, bo chciał służyć społeczeństwu.
Choć sezon grzewczy zbliża się ku końcowi, pięć wspólnych godzin z ich 12-godzinnej zmiany spędziliśmy głównie na kontroli pieców.
- Kontrole prowadzone są na podstawie zgłoszeń od mieszkańców, którzy podejrzewają, że w danym miejscu dochodzi do spalania odpadów - mówi Wojciech Stachnik. - Tych zgłoszeń jest bardzo wiele, nie tylko w wysokim sezonie grzewczym.
Ponieważ kontrola w takim przypadku ma charakter interwencji, w myśl przepisów o ochronie środowiska o przeciwdziałaniu popełnienia wykroczenia bądź przestępstwa, strażnicy jej nie zapowiadają, a właściciel domu ma obowiązek ją umożliwić, udostępniając pomieszczenie kotłowni i miejsce składowania opału.
Tego dnia mundurowi zajęli się m.in. zgłoszeniem dotyczącym kilku adresów przy dwóch uliczkach jednego z kameralnych osiedli domów jednorodzinnych (powstałych głównie w latach 70 i 80-tych) w Gdańsku. Przed rozpoczęciem kontroli wykonali rutynowy w czasie pandemii covid-19 telefon do policji, żeby sprawdzić, czy w którymś z tych miejsc domownicy nie są objęci kwarantanną (takie sytuacje się zdarzają). Trzeba podkreślić, że przez większość pandemicznych miesięcy (także i teraz) SM podlegała wojewodzie pomorskiemu i realizować ma przede wszystkim zadania związane z zapobieganiem rozprzestrzeniania się tejże, dlatego jej codzienna praca jest utrudniona.
Strażnicy wchodząc do kotłowni zawsze mają przy sobie urządzenie ochrony osobistej - miernik wychwytujący stężenie tlenku węgla (czyli czadu) i innych trujących gazów (tlenku azotu, siarkowodoru i lotnych związków organicznych) w pomieszczeniu. Jeśli któryś z czujników odnotuje podwyższony poziom danej substancji, włącza się alarm. Przy tzw. alarmie niskim należy zachować czujność, przy wysokim - trzeba natychmiast opuścić pomieszczenie, bo jest to poziom stężenia zagrażający zdrowiu i życiu.
- Wysoki alarm zdarza się bardzo rzadko. Dzięki temu urządzeniu jesteśmy w stanie uczulić ludzi, by zadbali o swoje bezpieczeństwo, czadu przecież nie widać - zaznacza Milian Kotlarek. - Podwyższone stężenie trujących gazów wynika z nieszczelność przewodów kominowych, albo samego pieca. Te najstarsze mają po 15, 20 lat i z wiekiem tracą szczelność.
Kontrola nr 1 - super piec, ale....
W kotłowni pierwszego domu strażnicy zastali kocioł V klasy na pelet (granulki ze sprasowanych trocin). Konstrukcja pieca, który automatycznie zadaje niewielkie porcje opału z podłączonego do niego zbiornika, praktycznie uniemożliwia spalanie w nim czegokolwiek innego.
- Rodzice wymienili piec minionej zimy, zapłacili 20 tys. zł. Zabijały ich koszty ogrzewania gazowego - mówi syn nieobecnych podczas kontroli gospodarzy. - Dom ma trochę metrów, ocieplony jest tylko częściowo, od wewnątrz. Przy mrozach płacili za ogrzewanie nawet 2,3 tysiące miesięcznie. Teraz maksymalnie 800 zł, to niesamowita zmiana.
- Piec jest super, ale zgodnie z przepisami uchwał antysmogowych dla Pomorza, które weszły w życie w ubiegłym roku, będzie trzeba go wymienić do 1 lipca 2035 roku. Od tej daty na Pomorzu nie będzie można używać już żadnych paliw stałych: węgla, drewna, czy peletu. Dozwolone będą tylko piece na gaz lub na lekki olej opałowy - tłumaczy Wojciech Stachnik.
- Aha… super. A czy wiedzą panowie, czy będą wtedy jakieś dofinansowania - pyta zaskoczony tą informacją syn gospodarzy.
Kontrola druga - nie wszystkim wolno rozpalać
W drugim domu para gospodarzy prowadzi nas do ustawionego w piwnicznym kącie pieca tzw. bezklasowego, czyli takiego, który w myśl przepisów uchwał antysmogowych, obok kotłów klasy I i II, podlega wymianie w pierwszej kolejności - do września 2024 roku.
- To już ostatnie chwile tego kopciucha - zastrzega właścicielka domu. - Jeszcze w tym roku wymienimy go na piec gazowy. Już zaczynam załatwiać formalności z dopłatami. Niestety, w tym domu nie da się nie palić. Jest stary, nieocieplony i mimo, że na dworze jest słońce, w domu ciągle jest zimno, bez grubego swetra trudno wytrzymać.
Właściciele palą w piecu eko miałem. Strażnicy proszą o okazanie świadectwa zakupu opału, na którym widnieje certyfikat potwierdzający, że mają do czynienia z eko miałem, a nie z miałem zwykłym, którego stosowanie jest zabronione.
Strażnicy rozglądają się po kotłowni, pytają o materiał stosowany na podpałkę. Gospodarz wskazuje na stos połamanych desek, z widoczną miejscami farbą i pudło pełne kolorowego papieru, w tym także książek.
- Mamy tu dwie nieprawidłowości, proszę państwa. Nie wolno palić w piecu desek pobudowlanych, są one zawsze nasączone impregnatami, a te są do tego częściowo malowane. Ich miejsce jest na wysypisku - mówi Wojciech Stachnik. - Papier kolorowy i drukowany także nie nadaje się do palenia, ponieważ farba drukarska zawiera metale ciężkie. Poza profesjonalną podpałką, taką jak do grilla, dozwolony jest tylko szary karton i papierowe wytłoczki po jajkach.
Mundurowi wystawiają mandat na 100 zł, gospodarz przyjmuje go, ale oczywiście nie jest specjalnie zadowolony.
- Nie miałem świadomości, że coś robię nie tak. Jestem za ekologią, trzeba dbać o przyszłość naszej planety - komentuje. - Kiedy byłem dzieckiem, mieszkałem na wsi, wtedy w piecu palono praktycznie wszystko, co dało się spalić. Wiem, że tak nie wolno i wiem, dlaczego.
- U dostawców nie ma możliwości zakupy opału niedopuszczonego do użytku. Wkroczenia, z którymi mamy do czynienia dotyczą wyłącznie materiałów stosowanych do rozpalania lub współspalania odpadów, które nie mają prawa trafić do pieca - tłumaczy Milian Kotlarek.
Kontrola trzecia - nikt nie otwiera
Działaniom mundurowych przez cały czas przygląda się z okna sąsiadka z pobliskiego domu, który miał być celem kolejnej kontroli. Jednak mimo wielokrotnego dzwonienia (dźwięk dzwonka przy furtce słychać było dobrze także na ulicy), kobieta nie otworzyła drzwi, choć najprawdopodobniej była w domu.
- Najczęściej nie otwiera ten, kto ma coś do ukrycia. Takie sytuacje się zdarzają. Cóż, jeszcze tu wrócimy - komentuje Milan Kotlarek.
Próba niewpuszczenia upoważnionych do kontroli mundurowych na teren posesji może skutkować sankcjami. Artykuł 225 par. 1 Kodeksu karnego mówi bowiem, że “kto osobie uprawnionej do przeprowadzenia kontroli w zakresie ochrony środowiska lub osobie przybranej jej do pomocy udaremnia lub utrudnia wykonanie czynności służbowej, podlega karze pozbawienia wolności do lat trzech”.
Kontrola czwarta - w razie W
W bliźniaku na sąsiedniej ulicy mieszka dwupokoleniowa rodzina. Gospodarze są zdziwieni kontrolą, ponieważ w obu domach od kilku lat źródło ogrzewania stanowią piece gazowe, w kotłowniach stoją jednak jeszcze także stare piece węglowe.
- Zostawiliśmy je “w razie W”, gdyby nowe się zepsuły, ale nie używamy ich - mówi jeden z właścicieli. Jego żona przedstawia kilkusetzłotowe rachunki za gaz, świadczące o stosowaniu go jako źródła ciepła, a strażnicy zaglądają do palenisk starych pieców - są czyste.
Na podwórku za bliźniakiem stoi wędzarnia ogrodowa.
- Prawdopodobnie to dym z wędzarni zaniepokoił kogoś, kto zgłosił bliźniaka do kontroli - stwierdza Milan Kotlarek. - Przepisy uchwał antysmogowych nie wspominają o wędzarniach, wolno ich więc używać.
Strażnikowi przypomniało się przy tej okazji zgłoszenie z innej części miasta: - Tuż przed Bożym Narodzeniem pojechaliśmy na interwencję w sprawie palenia śmieci przy placu zabaw. Na miejscu okazało się, że jeden z mieszkańców wędził w ogródku kiełbasę na święta...
Kontrola piąta - jaka to klasa
W kolejnym domu przed garażem piętrzą się palety 20-kilogramowych worków z ekogroszkiem, którym gospodyni pali w kotle kupionym w 2017 roku. Strażnicy rutynowo oglądają piec z góry na dół w poszukiwaniu tabliczki znamionowej z informacją o klasie urządzenia, nie znajdują jej.
Gospodyni przynosi dokumenty gwarancyjne i instrukcję obsługi pieca, strażnicy przeglądają je dokładnie, ale i tutaj nie znajdują informacji o jego klasie.
- Tabliczka powinna być umieszczona przez producenta na obudowie. Obawiam się, że nie jest to piec najwyższej klasy, z którego mogłaby pani korzystać do 2035 roku - mówi Wojciech Stachnik. - Trzeba zadzwonić do producenta i zapytać o klasę urządzenia, dzięki temu będzie pani wiedziała, czy może go używać do 2024, czy do 26 roku, jeśli jest to piec III lub IV klasy.
Gospodyni jest wyraźnie zmartwiona: - Wcześniej miałam piec gazowy, ale miał za słabą moc, żeby ogrzać dom, ten jest dużo mocniejszy. Skąd wziąć kolejne kilkanaście tysięcy złotych?
Strażnicy, tak jak wszystkim skontrolowanym mieszkańcom, wręczyli jej ulotkę z informacjami na temat dostępnych dotacji na wymianę pieca, terminów wymiany poszczególnych klas urządzeń i paliw dopuszczonych do użytku na Pomorzu.
Z kamerą na działki
Duet strażników, z którymi ruszyliśmy w miasto to jedna z dwóch ekip korzystających w pracy z tzw. Smogobusa (oficjalna nazwa “Pojazd specjalistyczny z zabudową biurową i elementami pomiaru do badań z zakresu ochrony środowiska), zakupionego w grudniu ubiegłego roku na potrzeby działań Eko Patrolu. Pojazd wbrew obiegowej nazwie nie służy wyłącznie do działań związanych z kontrolą czystości powietrza, są w nim również urządzenia służące kontroli czystości wody, prowadzonej głównie w rowach melioracyjnych (sezon na takie działania dopiero się zaczyna).
Miernik jakości powietrza, którego czujnik zamontowany jest na dachu samochodu, na wysokości 3 metrów (żeby nie zasysał spalin), bada poziom zawartości cząsteczek PM 2,5 i PM10.
- Korzystamy z niego przede wszystkim w okresie grzewczym, posiłkując się wynikami badania przy wyborze miejsca kolejnej kontroli - tłumaczy Milian Kotlarek. - Interwencje podejmujemy w pierwszej kolejności tam, gdzie jakość powietrza jest najgorsza danego dnia. W ciągu miesiąca wykonujemy od 10 do 20 takich pomiarów.
Nieco ponad trzy miesiące używania miernika to jeszcze za krótko, by wyciągać daleko idące wnioski, ale są takie rejony miasta, gdzie urządzenie w tym czasie wykazywało podniesione wskaźniki poziomu PM10 i 2,5.
- Okresowo mieliśmy z nimi do czynienia w Kiełpinie, w Karczemkach, czy też w starej części Osowej. Wysokie stężenia pyłów występują regularnie w rejonie niezamieszkałych teoretycznie ogródków działkowych, np. w okolicach ulic Kartuskiej i Komedy na Jasieniu - opowiada Wojciech Stachnik.
- Typowo działkowe wykroczenie to spalanie odpadów zielonych: starych wilgotnych liści i świeżych gałązek, które w odróżnieniu od wysuszonego drewna wydzielają szkodliwy dym, przez co nie nadają się do spalenia - dodaje Milian Kotlarek. - Ustawa o odpadach i akty prawne regulujące funkcjonowanie Rodzinnych Ogrodów Działkowych zakazują palenia takich “ognisk”. Nie mają one nic wspólnego z ogniskiem rekreacyjnym, przy którym pieczemy kiełbaski czy ziemniaki i które wolno urządzać.
Zagrabione z ogródka liście można kompostować na miejscu, aby pozbyć się gałązek trzeba zamówić odpłatnie kontener na odpady zielone od dowolnej firmy odbierającej odpady w Gdańsku.
Kontrolując tereny działkowe pod kątem łamania powyższego zakazu, Eko Patrol korzysta z drona, ale jego przeloty w przypadku części ogrodów są utrudnione z uwagi na ich położenie w strefie przy lotnisku. Alternatywą jest kamera umieszczona na dachu specjalistycznego pojazdu.
Strażnicy uruchamiają ją przy jednym z ogrodów działkowych. Urządzenie wysuwa się na wysięgniku pneumatycznym na wysokość trzech metrów (plus dwa metry wysokości samochodu). Jego zasięg wynosi kilkaset metrów, a ostrość obrazu i zbliżenia robią wrażenie. Strażnicy sterują kamerą z wnętrza pojazdu, obserwując obraz na ekranie komputera. Film jest nagrywany i może stanowić dowód w razie popełnienia ew. wykroczenia. Tym razem nie działo się nic niewłaściwego, choć materiał zgromadzony przy niektórych domkach (np. stare meble) budził niepokój.
Dym nie zawsze jest "zły"
Od początku kwietnia 2020 roku do dziś, strażnicy z Eko Patrolu przeprowadzili 858 kontroli urządzeń grzewczych pod kątem spalania odpadów:
- w 200 przypadkach stwierdzili nieprawidłowości - pouczyli 49 osób, wystawili 146 mandatów i skierowali 5 wniosków do sądu.
- pobrali 60 próbek popiołu do analizy składu chemicznego - w 46 instalacjach stwierdzono współspalanie odpadów.
- Kopciuchów w Gdańsku wciąż nie brakuje, ale jak widać ze statystyk, a także z naszej dzisiejszej pracy, mieszkańcy zgłaszający przypadki czarnego, gryzącego dymu wydobywającego się z komina w sąsiedztwie, nie zawsze mają rację, że coś jest nie tak - podsumowuje Milian Kotlarek. - Dym zawsze będzie efektem spalania, niezależnie od tego, czy ktoś będzie palić drewnem, peletem, ekogroszkiem, czy gazem.
Na przestrzeni dwóch sezonów grzewczych (przypomnijmy - pierwsze kontrole palenisk to sezon 2018/19) strażnicy widzą zmianę na dobre w stosowanym przez mieszkańców opale, choć do ideału jeszcze daleko.
- Reakcje ludzi podczas kontroli wahają się między wzburzeniem, szokiem a przyjacielskim podejściem: “Ale świetnie, że to robicie, oby tak dalej” mówią niektórzy, nie zdając sobie sprawy, że deski z płotu, które dokładają do pieca to nie to samo, co drewno przeznaczone do palenia, bo są impregnowane. Takim osobom jest przykro, chcą chronić środowisko, a nie zdają sobie sprawy, że robią źle. Przy kolejnej kontroli wszystko u nich jest już w porządku. Ale takie postawy to promil wszystkich przypadków - zaznacza Milan Kotlarek.
Minimalna kwota mandatu od straży za spalanie odpadów wynosi 20 zł, maksymalna to 500 zł.
- Wysokość mandatu zależy od stopnia szkodliwości czynu. Jeśli ktoś używa gazet jako podpałki zapłaci 20 zł, ale jeśli pali w piecu meble lub opony, mandat będzie raczej maksymalny. Zawsze staramy się brać pod uwagę możliwości finansowe osoby, której zamierzamy wystawić mandat, chyba że jest wielokrotnym recydywistą - zaznacza Milian Kotlarek. - Jeśli widzimy, że ktoś jest starszy, schorowany, pytamy, czy nie potrzebuje wsparcia Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, informujemy o możliwości uzyskania dofinansowania zakupu opału.
Pobór popiołu z paleniska do analizy to zaledwie ułamek wszystkich wizyt kontrolnych przy piecach gdańszczan. Dlaczego?
- Pobór próbki łączy się automatycznie z maksymalnym mandatem. Wiele osób w tym momencie “pęka” i przyznaje, że paliło w piecu niedozwolonym materiałem - odpowiada Wojciech Stachnik. - Jeśli ktoś idzie w zaparte i mówi nam, że wszystko jest w porządku, a widzimy, że tak nie jest, choć nie jesteśmy w stanie tego twardo udowodnić na miejscu, pobieramy próbkę.
Kiedy przychodzi wynik badania wykazujący uchybienia, większość osób z nim nie dyskutuje, ale bywa i tak, że ktoś nadal upiera się przy swoim i mówi, że próbka została podmieniona. Nie ma takiej możliwości, ponieważ pobór 0,5 kg popiołu do specjalnej puszki przekazanej przez przeprowadzający analizy specjalistyczne laboratorium jest wykonywany w obecności właściciela pieca, a puszka przy nim zamykana jest numerowaną plombą.
Kiedy ktoś odmawia przyjęcia mandatu, po raz kolejny wychodzi z analizy, że spalał odpady, ale też gdy funkcjonariusz stwierdzi rażące naruszenie przepisów i w jego opinii mandat byłby karą nieadekwatną do popełnionego czynu, Straż Miejska kieruje wniosek o ukaranie do sądu.
Kara za “termicznie przekształcanie odpadów poza spalarnią odpadów lub współspalarnią odpadów” (art. 191 Ustawy o odpadach) wynosi maks. 5 tys. zł.