Anna Umięcka: - Wilk w mieście budzi fascynację, ale też zrozumiałe zaniepokojenie. Kilka dni temu media obiegły zdjęcia osobnika, który pojawił się w okolicach gdyńskiego Chwarzna. W mediach społecznościowych dzień później opublikowano też zdjęcie wilka zrobione w Letnicy. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z wilkiem i czy może to być ten sam osobnik?
Dr Maciej Szewczyk, Uniwersytet Gdański i Stowarzyszenie dla Natury “Wilk”: - Jeśli chodzi o wilka z Gdyni, to mamy już sporo zdjęć i nagrań, i mogę potwierdzić w 100 procentach, że jest to wilk. Z postury oceniam, że raczej samica niż samiec. Postaramy się z miejsc, w których bywa, pobrać próbkę generyczną z odchodów lub sierści. Dzięki temu może dowiemy się, skąd pochodzi i odtworzymy, choćby częściowo, historię jej wędrówki. Na zdjęciu z Letnicy – to najprawdopodobniej ten sam osobnik. Musiała przejść nocą.
Co może być powodem, że dzikie i płochliwe z natury zwierzę, jakim jest wilk, pojawia się w mieście?
- Jednorazowe lub nocne wizyty wilka w mieście nie są sytuacją nietypową, ani niebezpieczną, ponieważ wiosną i późną jesienią, duży procent młodych oddziela się od watah - swoich grup rodzinnych, aby rozpocząć poszukiwania własnego terytorium. Idąc nocą, trochę na oślep, wykorzystują naturalne czy najwygodniejsze trasy, np. wzdłuż pasa nadmorskiego czy cieku wodnego. Obserwujemy je dość często na niedalekich Żuławach, które są płaskim terenem. Nie żyją tam w stabilnych grupach, ale często przechodzą wędrując w poszukiwaniu nowego terytorium. I któryś może się zagubić.
Rok temu na przykład znaleziono martwego, potrąconego przez samochód wilka przy moście wantowym w Gdańsku. Zwierzę prawdopodobnie szło od strony Żuław, wzdłuż Martwej Wisły i… obudziło się w mieście. Podobne przypadki zdarzały się też w Poznaniu.
Dlaczego dzikie zwierzęta tracą instynkt samozachowawczy i zbliżają się do nas? Niektóre w mieście radzą sobie dość dobrze - jak drapieżne ptaki, lecz łoś, który utknie w tunelu czy wilk w lasku pod blokiem, to już co innego.
- Zwierzęta przyzwyczajają się do obecności człowieka, bo coraz mniej jest kompleksów leśnych, w których ludzi nie ma lub jest ich bardzo mało. Robiąc badania w Nadleśnictwie Kolbudy obserwuję, jak w dzień i nocy, turyści i grzybiarze wchodzą w każde możliwe miejsce. Również tam, gdzie wilki wychowują swoje szczeniaki. Takie młode mogą mieć później za niski poziom strachu przed człowiekiem.
Sporadyczny widok wilka biegnącego rano czy wieczorem przez ogródki działkowe to też efekt rozbudowywania się miast, rozrastania się w stronę terenów leśnych. I zwiększonej populacji wilka w ostatnich latach, dzięki ochronie.
Lecz zwierzę pojawiające się w danej okolicy przez dłuższy czas, mało płochliwe, to co innego. Może oznaczać osobnika problemowego, którego trzeba będzie odłowić czy nawet odstrzelić. Oczywiście, sytuację za każdym razem oceniają specjaliści, a decyzję podejmują odpowiednie służby. W tym przypadku jedynym uprawnionym do tego organem jest Regionalna lub Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska. Jeśli chodzi o wilka widywanego w Gdyni, a teraz w Letnicy, jestem w stałym kontakcie z RDOŚ.
Jak powinniśmy się zachować spotykając wilka na swojej drodze?
- Na pewno zachować ostrożność, dystans i uważać na psy. Z wytycznych opracowanych przez naukowców i specjalistów od biologii dużych drapieżników wynika, że pojawiający się wielokrotnie, na odległość bliższą niż 30 metrów i nie wykazujący strachu osobnik, może mieć problem z habituacją, czyli utracił strach przed człowiekiem. Proces ten może być odwracalny, ale czasem już nie. Niedawno w Białowieży młoda samica wilka chodziła po samym środku miasteczka, bawiła się z psami, zupełnie nie bała się ludzi. W końcu została odstrzelona środkiem usypiającym i przewieziona do ośrodka rehabilitacji. To zawsze jest problem, bo takich ośrodków, które mogłyby przyjąć wilki, jest bardzo mało.
Nie można ich przekazać najbliższemu ZOO?
- Wilki są zwierzętami żyjącymi w grupie. Nie tolerują obcych. W zoo taka wataha jest już utworzona i gdyby trafił do niej nowy osobnik, prawdopodobnie zostałby odrzucony, nawet zagryziony.
A co z “naszym” wilkiem? Jest już zbyt blisko?
- Czy zjawisko habituacji dotyczy tego wilka, jeszcze nie wiem. Na zdjęciach widać, że zwierzę przyjmuje postawę poddańczą, ma nisko opuszczony ogon, więc chyba nie czuje się dobrze.Może jest chory, jeśli zaryzykował zbliżenie?- Widać, że kuleje, ale żeby ocenić jego stan potrzebujemy więcej informacji. Może był tam widywany już wcześniej, tylko teraz dopiero zdjęcia wyciekły do mediów?
Jest przestraszony i ostatecznie ucieka przed ludźmi, więc może być jeszcze do uratowania. Wymaga obserwacji, monitoringu i odstraszania. Wyspecjalizowane służby, jak Straż Miejska - mogą stosować odstraszanie głosowe, czyli po prostu krzykiem, i ewentualnie strzelić kilkukrotnie gumowymi kulami, żeby zwierzę skojarzyło człowieka bólem, zaczęło się bać i oddaliło od terenów zabudowanych.
To smutne, że musimy je skrzywdzić, żeby ocalić.
- Pamiętajmy, że przyzwyczajenie dzikiego zwierzęcia do człowieka nie jest zachowaniem, które pojawia się z dnia na dzień. Trzy lata temu mieliśmy do czynienia z przypadkiem młodej samicy wilka, która w okolicy zagryzła kilka psów i delikatnie, ale jednak, ugryzła jedną osobę w nogę. Okazało się, że przez wiele miesięcy była dokarmiana przez ludzi. Nie wolno tego robić! To zawsze źle się kończy. Jeśli dokarmiamy wilka, oswajamy - to pośrednio go zabijamy.