Bellwonowie - polscy działacze w Wolnym Mieście Gdańsku - nowymi patronami tramwaju
Autor tekstu: Marek Adamkowicz, Muzeum Poczty Polskiej
Ponad sto lat obecności w Gdańsku – niewiele współczesnych rodzin może się pochwalić równie długimi związkami z nadmotławskim grodem. Nie czas jest jednak w tej opowieści najważniejszy, lecz to, co Bellwonowie zrobili dla miasta. Bo chociaż ich dziedzictwo w znacznej mierze ma wymiar duchowy, to nadal kształtuje wyobrażenie o życiu przedwojennych gdańskich Polaków.
Paradoksalnie protoplastów rodu należy szukać poza granicami kraju. Według opowieści i dokumentów rodzinnych przodkowie Bellwonów pochodzili z Francji i nazywali się Belwue czy też Bellevue. W czasie prześladowań hugenotów uciekli do Holandii i tam zmienili nazwisko na Belvan. Część rodziny wyemigrowała do Prus Wschodnich, gdzie przyjęła nazwisko Belwon, zmienione potem na Bellwon. Z nich to wywodził się Michał, który przyszedł na świat w Kozłowie koło Grudziądza, w roku 1869. On to dał początek gdańskiej gałęzi familii.
Osiedlenie się w Gdańsku nie było samodzielną decyzją Michała, w młodości pruskiego urzędnika pocztowego. Został tu przeniesiony za karę. Zbyt mocno bowiem angażował się w działalność polskich organizacji w Lubawie, gdzie wówczas pracował. Stamtąd też pochodziła jego żona, młodsza o dziewięć lat Balbina z Jaroszewskich.
Małżonkowie trafili do Gdańska w roku 1903 roku, ale – wbrew rachubom Prusaków – nie stracili patriotycznego zapału. Michał udzielał się m.in. w Towarzystwie Ludowym Jedność i Towarzystwie Ludowym Gwiazda we Wrzeszczu, natomiast Balbina włączyła się w prace Towarzystwa Polek, stając się wkrótce jednym z filarów tej organizacji. Był to zarazem czas, kiedy na świecie pojawiały się dzieci. Do Wiktora (1897), Marii (1899) oraz Heleny (1902) dołączyli: Łucja (1904), Edmund (1906), Stefan (1912), Antoni (1914) i Roman (1917).
Okres względnie spokojnego życia przerwał wybuch I wojny światowej, jej zakończenie zaś przyniosło upadek Cesarstwa Niemieckiego i mglistą przyszłość dla Gdańska. Bellwonowie żywili wówczas nadzieję, że miasto zostanie włączone do państwa polskiego, które po latach zaborów wróciło na mapę Europy.
W grudniu 1918 roku Michał został współzałożycielem Związku Urzędników Pocztowych Polaków na Gdańsk, Pomorze, Warmię i Mazury. I choć początkowo chętnych do przejścia na polską służbę nie brakowało, to ich szeregi dość szybko stopniały. W wielu przypadkach poryw serca przegrał w zderzeniu z rzeczywistością – Polska nie była w stanie przejąć całej służby pocztowej w Gdańsku. Zgodnie z traktatem wersalskim otrzymała jedynie pewne uprawnienia. Nie dla wszystkich starczyło w niej miejsca, nie wszystkich też satysfakcjonowały warunki pracy.
W tym trudnym czasie Michał wykazał się ogromną determinacją, współtworząc zręby polskiej administracji pocztowej. 10 stycznia 1920 roku był członkiem delegacji, która powitała w Gdańsku dr. Kazimierza Lenartowicza, komisarza przejmującego obszar pruskiej Naddyrekcji Pocztowej w Gdańsku. Z kolei 10 lutego wszedł w skład reprezentacji gdańskich Polaków, która na gdańskim dworcu przekazała gen. Józefowi Hallerowi obrączki, wykorzystane jeszcze tego samego dnia w Pucku do uroczystych zaślubin Polski z morzem.
W latach międzywojennych Michał Bellwon piastował stanowisko kierownika ekspedycji w kancelarii głównej Dyrekcji Okręgu Poczty i Telegrafów na Pomorze w Gdańsku, następnie pełnił funkcję kierownika kancelarii Dyrekcji Poczt i Telegrafów RP w Gdańsku przy Heveliusplatz (obecnie: pl. Obrońców Poczty Polskiej). Po uruchomieniu 5 stycznia 1925 roku Polskiego Urzędu Pocztowo-Telekomunikacyjnego Gdańsk 3 został przeniesiony na stanowisko kierownika działu doręczeń przesyłek, a 1 maja 1931 roku przeszedł na emeryturę. Nadal jednak był aktywny na niwie społecznej. Zasiadał m.in. w zarządzie Gminy Polskiej Związku Polaków oraz Towarzystwie byłych Powstańców i Wojaków. Dopiero z początkiem 1939 roku, kiedy stan zdrowia zaczął się pogorszać, zwolnił nieco tempa i zrezygnował z pełnionych funkcji.
Podczas uroczystości pożegnalnej padło wiele słów potwierdzających ogromny szacunek Polonii gdańskiej dla Michała Bellwona, ale też świadczących o jego wysokiej kulturze osobistej. Radca Komisariatu Generalnego RP, Antoni Zalewski, stwierdził przy tej okazji, że: „szczególnie podnieść należy piękne cechy tego pierwszorzędnego charakteru o zdecydowanym i wyraźnym obliczu”. Natomiast sam Bellwon zapewnił skromnie, że „w Gdańsku spełniał, jak tylko mógł, z całego serca, te obowiązki, które Polak na Ziemi Gdańskiej spełniać powinien”. I że: „zawsze działał w interesie sprawy polskiej, jak mu sumienie nakazywało”. Przeprosił też za ostre słowa, których „czasem w imię dobrej sprawy i porządku musiał używać”.
Wszechstronna działalność społeczna Balbiny i Michała splatała się ściśle z życiem rodzinnym. Dotyczyło to również dzieci – każde z nich znalazło miejsce, w którym mogło pielęgnować polskość. Najważniejsi w tym wszystkim byli oczywiście najbliżsi. Jak wspominała wnuczka, Irena Jabłońska-Kaszewska, dom rodzinny Bellwonów był zawsze dla wszystkich otwarty, każdy zostawał w nim ugoszczony. Nie zmieniło się to również, kiedy dzieci zaczęły zakładać własne rodziny. Wszystkie pozostały polskie, „i zarówno mężowie, jak i synowe, a także wnuki garnęli się do rodziny dziadków. Dlatego zawsze w czasie Wielkanocy czy Bożego Narodzenia wszyscy się u nich zjeżdżali”. Śpiewano pieśni legionowe, kwartety harcerskie, grano w kierki, remibrydża i inne gry towarzyskie.
W latach 30. w idyllę zaczął coraz brutalniej wkradać się nazizm. Raz za razem Polacy padali ofiarą przemocy. Irena Jabłońska-Kaszewska zapamiętała, jak idąc któregoś razu z dziadkiem zostali napadnięci przez dwóch esamanów. Ich agresję wywołała zapewne odznaka Związku Polaków, którą Michał Bellwon miał wpiętą w klapę marynarki.
„Nie wiem, jak by się to skończyło, gdyby za nami nie szli dwaj wujkowie, którzy odciągnęli drabów i odpowiednio ich potraktowali. Szybko udaliśmy się na dworzec, który stanowił w pewnym sensie teren polski, a w każdym razie był eksterytorialny, gdyż kolej w Gdańsku była polska i umundurowani Niemcy nie mieli tutaj wstępu”. Inna sprawa, że „zdarzało się, że bojówki hitlerowskie wkraczały na dworzec i masakrowały polskich kolejarzy, pozostających na służbie. Niekiedy wpadały na mecze Gedanii lub rozbijały polskie zebrania. Dochodziło do bójek. Napady na polskich harcerzy i gimnazjalistów również nie należały do rzadkości. Wysoki Komisarz Ligi Narodów protestował, ale bez skutku. To był trudny okres. Zaczęły się zmieniać relacje międzyludzkie. Syn donosił na ojca, a sąsiedzi Niemcy przestali przyjaźnić się z Polakami. Zaczęła się nagonka nie tylko na polskie, lecz także na żydowskie sklepy i przedsiębiorstwa” – wspominała Irena Jabłońska-Kaszewska.
Wraz z wybuchem wojny, 1 września 1939 roku, życie gdańskich Polaków zamieniło się piekło. Na terenie Wolnego Miasta Gdańska dokonano aresztowań na masową skalę. Więźniów bito, poniżano, osadzano w obozach. Wśród zatrzymanych znalazł się i Michał, ale dzięki pomocy gdańskiego policjanta udało mu się wydostać z rewiru przy Jäschentaler-Weg (obecnie: ul. Jaśkowa Dolina). Skorzystał z rady funkcjonariusza, który podpowiedział, żeby nie pokazywa
się na ulicy. Nieco później Michał Bellwon wyjechał do mieszkającej w Warszawie córki. Tam spędził wojnę – do czasu powstania warszawskiego, po upadku którego trafił do obozu przejściowego w Pruszkowie.
Jeszcze gorsze były doświadczenia Balbiny. W pierwszych miesiącach wojny utrzymywała się ze wyprzedawania co wartościowszych rzeczy, a wiosną 1940 roku została wywieziona pierwszym transportem gdańskich Polek do obozu koncentracyjnego Ravensbrück. Od tej pory była numerem 3278.
W czasie pobytu w obozie przekonała się, że dobro, którym zawsze się dzieliła, teraz do niej wraca. Przeżyła dzięki szczęściu oraz pomocy innych więźniarek, zwłaszcza Haliny Boltowej, żony prezydenta Torunia, która kilka razy uratowała ją od śmierci. To ona o Balbinie Bellwon mówiła, że: „Ta dzielna Polka nie może zginąć, musi wrócić do dzieci”.
Pod koniec wojny, dzięki staraniom hrabiego Folke Bernadotte, została wraz z najstarszymi i najbardziej chorymi więźniarkami przewieziona do Szwecji. Tutaj dotarły do niej wiadomości o śmierci trojga dzieci: Wiktora, Edmunda i Łucji.
Tęsknota za ojczyzną i chęć spotkania z bliskimi sprawiły, że pomimo dobrych warunków, jakie miała w Szwecji, w październiku 1945 roku powróciła do Gdańska. Michał Bellwon zrobił to wcześniej, bo z końcem marca.
Odnalezienie się w nowej rzeczywistości nie było łatwym zadaniem. Gdańsk został zniszczony, zmieniła się ludność. Miejsce wysiedlanych Niemców zajmowali Polacy z różnych stron. Zazwyczaj nie znali oni, albo poznać nie chcieli, specyfiki lokalnej. Miejscowych rodaków traktowali jako „folksdojczów”, element niepewny. Los przedwojennych gdańskich Polaków był nie do pozazdroszczenia.
Michał Bellwon starał się im pomagać. Robił to m.in. jako członek Komisji Weryfikacyjno-Rehabilitacyjnej dla Polaków-Gdańszczan. Jednocześnie był traktowany jako nestor Polonii. Z tego względu 1 grudnia 1946 roku został ojcem chrzestnym nowego sztandaru Koła Miejscowego Związku Zawodowego Pracowników Poczt i Telekomunikacji, udekorowanego Krzyżem Virtuti Militari za obronę Poczty Polskiej w Gdańsku. Natomiast 14 września 1947 roku dostąpił zaszczytu bycia ojcem chrzestnym sztandaru Gdańskiego Pułku Artylerii Lekkiej. Ponadto powierzono mu przewodniczenie sekcji emerytów przy Zarządzie Okręgowym Związku Zawodowego Pracowników Poczt i Telekomunikacji w Gdańsku.
Michał Bellwon zmarł 6 lipca 1948 roku. Trzy dni później odbył się jego pogrzeb, który uznawany jest za ostatnią wielką manifestację środowiska gdańskiej Polonii. Niewiele później, 20 stycznia 1952 roku, odeszła Balbina – schorowana i ciężko doświadczona pobytem w obozie.
Powstało Centrum Pamięci o Polakach z Wolnego Miasta Gdańska im. Brunona Zwarry
W sobotę, 12 września imię Balbiny i Michała Bellwon otrzymał tramwaj PESA Jazz Duo
Jest to pierwszy pojazd spółki Gdańskie Autobusy i Tramwaje, który ma aż dwóch patronów! Co ważne, wydarzenie miało charakter rocznicowy. W roku 2020 przypada bowiem stulecie utworzenia Poczty Polskiej w Gdańsku, 80-lecie deportacji gdańskich Polek do KL Ravensbrück, jak również 75-lecie zakończenia II wojny światowej.
Jednocześnie dzięki ofiarności Jerzego Bellwona, wnuka Balbiny i Michała, oraz Hanny Pietrzkiewicz, prawnuczki, zbiory Muzeum Poczty Polskiej – oddział Muzeum Gdańska wzbogaciły się o około 200 pamiątek. Są to m.in. zdjęcia, dokumenty, odznaczenia, medale. Szczególne miejsce w tym zbiorze zajmuje korespondencja z obozów koncentracyjnych. Materiały te tworzą jedną z najcenniejszych – pod względem historycznym i archiwalnym – kolekcji dotyczących gdańskiej Polonii, stanowiąc zarazem fundament, na którym będzie rozwijać działalność Centrum Pamięci o Polakach z Wolnego Miasta Gdańska im. Brunona Zwarry. Podmiot ten został utworzony w październiku 2019 roku przy Muzeum Poczty Polskiej, a jego zadaniem jest dokumentowanie i upowszechnianie wiedzy na temat Polonii Wolnego Miasta Gdańska.