Zaczęło się od odruchu serca jednej osoby. Michał - gdańszczanin z ukraińskimi korzeniami - napisał na swoim profilu Fb, że jedzie po uchodźców na granicę, więc jeśli ktoś ma jakieś rzeczy, które mogłyby dostarczyć tam potrzebującym, to chętnie je zawiezie.
Michał wychował się i dorastał na Ukrainie. Dzisiaj bardzo dobrze mówi po polsku, ma polskie obywatelstwo. Dla Ukraińców jest Michaiłem, na Ukrainie ma część rodziny i znajomych.
- Mieszkam w Gdańsku do sześciu lat, prowadzę firmę budowlano-blacharską - mówi Michał. - Pomyślałem, że trzeba coś zrobić. Skrzyknąłem ludzi w firmie, postanowiliśmy jechać w trzy busy po Ukraińców, a właściwie Ukrainki i ukraińskie dzieci, które uciekają przed wojną przez granicę do Polski. Dałem to ogłoszenie na Facebooku i nawet do głowy mi nie przyszło, co z tego wyniknie.
O inicjatywie Michała niemal w ostatniej chwili dowiedział się nasz portal. Późno, bo po godzinie 18. w piątek, daliśmy wpis na Fb Gdańsk.pl:
“INFORMACJA Z OSTATNIEJ CHWILI. Pilnie potrzebne rzeczy dla uchodźców na granicy z Ukrainą! Jutro rano, o godz. 8.00 z Gdańska odjadą dwa prywatne busy po pierwsze osoby. W tamtą stronę mogą zawieźć: ciepłą odzież dla kobiet i dzieci, pampersy w każdym rozmiarze, koce, kołdry, papier toaletowy, leki typu ibuprom, nurofen, coldrex. Busy odjadą z parkingu przy Galerii Przymorze, ul. Obrońców Wybrzeża 1 - od strony Leclerca. Rzeczy będą przyjmowane od godz. 6.30. Telefony kontaktowe: 791 324 906 lub 666 465 670”.
Reakcja była błyskawiczna i na wielką skalę. Post miał ponad 70 tysięcy odbiorców i 734 udostępnienia. Wiele osób napisało: "Jesteśmy tam jutro!".
Od rana na parking zaczęły przyjeżdżać samochody z darami. Przywożono zgodnie z zapotrzebowaniem: ciepłe ubrania, koce, lekarstwa na przeziębienie, papier toaletowy, pampersy, ale też zgrzewki z wodą i zabawki dla dzieci. Okazało się, że jest tego tyle, że nie było gdzie pomieścić.
Trzeba było ściągać kolejne samochody z kierowcami. Ludzie spontanicznie podejmowali decyzję, że też jadą.
Ostatecznie w drogę ruszyło 10 samochodów - sześć busów i cztery auta osobowe. Ostatni z samochodów o godz. 9.27. Wszystkie dary udało się pomieścić.
- To naprawdę niesamowite, że się udało - mówi Michał. - Myślałem w pewnej chwili, że nie damy rady, bo tyle tego było. Jedziemy do granicy. Jest z nami dwóch psychologów i czterech mężczyzn, którzy jadą jako ochotnicy, będą walczyć o wolną Ukrainę.