Urszula Korąkiewicz: Co znajdziemy na tegorocznych Narracjach, “pod powiekami”? Przywołane osobiste wspomnienia czy powidoki napotkanych zdarzeń?
Maja Murawska: Jedno i drugie. A jednocześnie - żadne z powyższych. To będą historie, w których odnosimy się do szczególnych, indywidualnych wspomnień, ale to nie są wyłącznie osobiste opowieści. Mamy świadomość, że wszystkie, z którymi się spotykamy, zostają w nas - pod tytułowymi powiekami. I mają wpływ na nasze życie. Pozostawiają jakiś stempel, bywają ograniczeniami, które nakładamy sami na siebie i spod których w pewnym stopniu musimy się wyzwolić. Nasi artyści mieli pełną możliwość, by czerpać z własnych doświadczeń, ale zależało nam na tym, żeby każda z prac była mocno osadzona w kontekście dzielnicy. Na etapie przygotowywania koncepcji kuratorskiej dużo czytałyśmy o Aniołkach, odbyłyśmy szczegółowy spacer z lokalną przewodniczką i poznałyśmy bogatą historię tego miejsca. Dlatego chciałyśmy, by opowieści Narracji były bezpośrednio związane z historiami osób, które tu mieszkały, instytucji, które tu powstawały i funkcjonowały, z historiami najbardziej charakterystycznych punktów Aniołków: kompleksu Uniwersytetu Medycznego, parków, które dawniej były cmentarzami, stadionu Lechii. Każdy z nich ma tu szansę by odpowiednio wybrzmieć.
Aniołki, zwłaszcza dla mieszkańców napływowych, są dzielnicą dość tajemniczą. Nie każdy wie, gdzie konkretnie leży, gdzie są jej granice. Narracje mogą być więc pretekstem, by poznać to miejsce bliżej. Czego wy dowiedziałyście się o Aniołkach?
Karolina Połom: Rzeczywiście, Aniołki są zaskakujące. I faktycznie wiele osób, mieszkając tutaj, nie wie, gdzie konkretnie są. Aniołki wydają się małą dzielnicą, a w rzeczywistości jest bardzo rozłożysta - wielu zapomina na przykład, że jej część znajduje się nie tylko w okolicach Uniwersytetu Medycznego, ale także po drugiej stronie Alei Zwycięstwa, czyli tam, gdzie jest choćby park Steffensów. Nas osobiście zaskoczyła długość tegorocznej trasy Narracji - to ponad osiem kilometrów! Dlatego też polecamy rozłożenie zwiedzania na dwa festiwalowe dni. Trasę rozpoczniemy na Placu Zebrań Ludowych, czyli tam, gdzie administracyjnie zaczynają się Aniołki, a dojdziemy aż do szpitala zakaźnego na szczycie ulicy Smoluchowskiego, czyli pod najdalej wysunięty szpital kompleksu UCK. Już na początku prac, podczas naszego spaceru z przewodniczką miałyśmy przeczucie, że w tej dzielnicy znajdziemy totalnie wszystko. Tym bardziej, że mówi się o niej, że jest “od szpitala do cmentarza”. Stąd też nasza koncepcja oparła się na m.in. normalizacji tematów tabu. Nie boimy się kontrowersji, trudnych dyskusji. My do tych dyskusji zapraszamy.
Czyli co to znaczy?
Karolina Połom: Nie mówimy o traumach, ale je wyrażamy. I dajemy przestrzeń do rozmowy o nich. Dotkniemy m.in. tematów szpitalnych, a więc troski, opieki, choroby, izolacji, ale też żałoby. Dotkniemy trudnej wojennej historii, bo na Aniołkach mamy dawne gimnazjum żydowskie. Odniesiemy się też do ekologii, na przykład przez pracę, która odnosi się bezpośrednio do wymierania drzew w alei lipowej. Natężenie trudnych tematów jest duże, ale wśród naszych prac są też wątki wytchnieniowe. Zainspirował nas do tego Dom Opieki Wytchnieniowej, który powstał przy hospicjum. Do wytchnienia będą nawiązywać m.in. prace Kseni Gryckiewicz (wideo) i mobil Martyny Kielesińskiej, odnodzący się do nieustannej, wytrwałej pracy rodziców: opieki nad dzieckiem. Ale też - odniesiemy się do rozrywki. Wytchnienia szukamy przecież w tej zabawie, stąd choćby praca Wiktorii Walendzik - “Bananodelfin”. Stąd też nasz klub festiwalowy, w którym będzie można i się rozerwać, i odetchnąć.
Mówicie, że poruszacie z artystami trudne tematy. Z czym chcecie zderzyć odbiorców? Z czym się skonfrontują?
Maja Murawska: Chciałybyśmy zderzyć odbiorców z tym, co dobrze znają, ale o czym nie chcą myśleć i pamiętać. Z osobistymi trudnymi sytuacjami, generacyjnymi traumami, z sytuacjami przemocowymi i nadużyciami, z przemocą wobec kobiet, z przemocą domową. Z eksploatacją środowiska i tym, do czego ona może doprowadzić, także w kontekście rozbudowywania tkanki miejskiej. Z traumami wojennymi, z sytuacjami, które dzieją się za polską granicą, ale mają swoje konsekwencje dla nas tutaj, z przemocą społeczną. Ze wszystkim tym, co jest naszą rzeczywistością, a o czym nie mówimy sposób otwarty.
Karolina Połom: Ale podkreślamy też, że to po prostu nasza odpowiedź na problemy społeczne. Dajemy odbiorcom znać, że też to przeżywamy, że wszyscy w tym jesteśmy. I że świadomość jest coraz większa, mamy coraz więcej narzędzi, by radzić sobie z traumami, to oczywiście terapie i psychoterapie, ale też spotkania ze sztuką i najzwyczajniej - rozmowa. Zapraszamy do tych rozmów i dajemy szerokie pole do dyskusji. Ponadto, przy niektórych pracach mamy tzw. trigger warningi, czyli ostrzeżenia o szczególnie wrażliwych treściach. Pozwolą odbiorcom zastanowić się, co chcą zobaczyć, w którą wejść historię, czy pochylić się nad okrucieństwem, nad żałobą. Dajemy odbiorcom pełną dowolność wyboru tego, czego chcą doświadczyć i co chcą z tego spotkania wyciągnąć.
Skoro mowa o generacyjnych traumach, więc domyślam się, że fakt, że wśród artystów są także pochodzący z Ukrainy czy Białorusi. To nie jest przypadek?
Karolina Połom: Rzeczywiście będziemy gościć sporą grupę zagranicznych artystów. Będzie Trin Alt, który działa z Zuzą Golińską - jest z Słowenii, jest Ksenia Gryckiewicz, Nadya Sayapina Ala Savashevich to Białorusinki, a Vitalii Shupliak z Ukrainy. Ale ich pochodzenie nie było dla nas żadnym kryterium wyboru. Dobrałyśmy osoby, które cenimy, i które zajmują się trudnymi tematami, wątkami traumy. Kompletując grono artystyczne wiedziałyśmy, kto będzie w stanie dźwignąć pewne tematy, ale w tym zestawieniu zwyczajnie pragnęłyśmy jeszcze dużej różnorodności. Tworząc taki festiwal, musimy dać odbiorcom możliwości czyli różne media. Finalnie na tegorocznych Narracjach są prace dźwiękowe, są prace wideo, jest performens, są obiekty, są pomniki, są instalacje przestrzenne. Wielość wątków to nie tylko tematy, ale też technika.
A jednak naturalnie ta wielonarodowość pozwoliła stworzyć opowieść o bardzo podobnej, często wspólnej historii.
Maja Murawska: I podobnym doświadczeniu, kulturowym, generacyjnym. Ale faktycznie nie to było naszym kluczem doboru. Bardzo mocno podeszłyśmy do reaserczu, wiedziałyśmy z jakimi tematami kto pracuje na co dzień, w jakiej tematyce się porusza, w jakiej formule się wypowiada. Nasz wybór był świadomy, ale naszym impulsem za każdym razem było to, żeby pokazać możliwie najbardziej różnorodne spojrzenia na trudne tematy. A z czasem przyszła wspólnota, jako wątek, który łączy wszystkie prace. Ale i to nie było dla nas oczywiste. Podczas naszego spaceru z lokalną przewodniczką dopiero mogłyśmy się przysłuchać uważnie historiom Aniołków. Miałyśmy w głowach te wszystkie przemocowe doświadczenia, ale spotkałyśmy się właśnie pytaniem: “Czy wy naprawdę musicie tylko o tych trudnych tematach? Przecież nasza dzielnica, jest czymś więcej, tu się wszyscy wspieramy, zależy nam na tej wspólnej przestrzeni”. To było dla nas bardzo istotne, bo zależało nam na tym, żeby nie zasypać wszystkich ciężarem gatunkowym i taplać się w tym smutku, ale żeby zobaczyć to jako pełen wachlarz możliwości.
Karolina Połom: Dlatego też na przykład tak zależało nam, żeby na Narracjach znalazła się też “Chata” Grzegorza Pieniaka. Odkąd zobaczyłam ją na jego wystawie w Olsztynie, wiedziałam, że musimy ją “mieć”. Na szczęście Grzegorz okazał się wspaniałą osobą i nie wahał się ani chwili. I “Chatę”, która powstała 15 lat temu, będzie na Narracjach reinterpretować. Była chatą, którą zbudował z kolegami, do której uciekał przed trudnymi doświadczeniami. Teraz przedstawi ją z perspektywy dojrzałego człowieka. Chata u nas będzie kojarzyła się ze schronieniem, bezpieczeństwem, ciepłym domem, którego wszyscy potrzebujemy. W dzielnicy, która liczy 4000 mieszkańców, taka praca wpisze się idealnie.
A jak się wchodzi w tak nieoczywistą, niełatwą miejską tkankę jak Aniołki? Jak, w tak wrażliwy teren, chociażby ze względu na placówki medyczne, “wtargnąć” artystycznie?
Karolina Połom: To praca kilkudziesięciu osób i nie udałoby się bez nieocenionego wsparcia Instytutu Kultury Miejskiej - do niego należała większość pracy produkcyjnej, łącznie z niezbędnymi pozwoleniami. My pracowałyśmy produkcyjnie z artystami. Teraz naszym zadaniem będzie też to, by uczulać odwiedzających na to, gdzie się znajdziemy. I na przykład w okolicy szpitali zachować ciszę, kontemplowali w spokoju. Będziemy też zwracać uwagę na karetki, a więc na to, żeby chodzić chodnikami, a nie ulicami, przede wszystkim ze względu na bezpieczeństwo, ale też płynność ruchu.
Maja Murawska: Dlatego spacery będą startowały co godzinę, a nie co pół, jak zazwyczaj. Chcemy uniknąć zatorów. Mamy też świadomość, że będziemy działać wokół Alei Zwycięstwa, która jest główną arterią miasta. Sama dzielnica jest bardzo żywa, dynamiczna, więc spacer przez nią to będzie nie tylko wycieczka między willami. Będziemy czuwać nad tym, by odwiedzający czuli się komfortowo i bezpiecznie, a tych, którzy po wszystkim będą potrzebowali wyciszenia, zapraszamy do klubu festiwalowego.
Macie poczucie, że akurat w tej lokalizacji, o takiej charakterystyce instalacje artystyczne mogą zarezonować wyjątkowo mocno?
Maja Murawska: Tak! Bo chodzi tu właśnie o ten aspekt osobisty, na którym bardzo nam zależy. Będziemy mogli to przefiltrować przez własne doświadczenie, ale jednocześnie, wcale nie musimy mieć kłopotu z obcowaniem z tymi pracami, z patrzeniem na nie. W przeważającej większości są bardzo delikatne w swojej formie, wręcz efemeryczne. Choć tematyka, mamy nadzieję, będzie rezonować w odbiorcach.
Narracje odbędą się 21 i 22 listopada - spacery, podczas których będzie można obejrzeć rozmieszczone na Aniołkach będą ruszać co godzinę, od 17:00 do 24:00. W trakcie festiwalu odbędą się także wydarzenia towarzyszące, w tym atrakcje dla dzieci i całych rodzin. Szczegółowe informacje znajdują się pod tym adresem. Program Narracji natomiast poniżej.