• Start
  • Wiadomości
  • 125 lat Wyspy Sobieszewskiej. Poznajmy jej mieszkańców w książce “Wyspa wspomnień”  

Na 125 urodziny Wyspy Sobieszewskiej. Poznajmy jej mieszkańców w książce “Wyspa wspomnień”  

Jubileusz powstania wyspy stał się inspiracją do wydania zbioru pt. "Wyspa wspomnień. Osobiste historie mieszkańców Wyspy Sobieszewskiej", które zredagował Waldemar Nocny. Jednym z trzydziestu bohaterów książki jest zafascynowany od wielu lat bursztynem Sylwester Malucha.
16.04.2020
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Port w Świbnie, dawniej Śpiewowie, początek lata 50. XX wieku. Waldemar Nocny: - Łódź SPI-71, na której w latach 50. pływał mój ojciec Stanisław (pośrodku). Po obu jego stronach dwaj jego szwagrowie, stanowili więc rodzinną załogę łodzi poławiającą samodzielnie (prywatnie) w Przekopie Wisły i w Zatoce Gdańskiej, w późniejszych latach wstąpili do miejscowej spółdzielni rybackiej
Port w Świbnie, dawniej Śpiewowie, początek lata 50. XX wieku. Waldemar Nocny: - Łódź SPI-71, na której w latach 50. pływał mój ojciec Stanisław (pośrodku). Po obu jego stronach dwaj jego szwagrowie, stanowili więc rodzinną załogę łodzi poławiającą samodzielnie (prywatnie) w Przekopie Wisły i w Zatoce Gdańskiej, w późniejszych latach wstąpili do miejscowej spółdzielni rybackiej
mat. prywatne Waldemar Nocny

 

Zaplanowana na 23 marca premiera książki "Wyspa wspomnień. Osobiste historie mieszkańców Wyspy Sobieszewskiej", jak wielu wydarzeń w ostatnim czasie, nie mogła się odbyć z powodu pandemii. Nowy termin nie jest jeszcze znany, ale książka powstała i możemy już o niej porozmawiać.

Otoczony od północy wodami Zatoki Gdańskiej, od południa Martwą Wisłą, od wschodu Przekopem Wisły a od zachodu Wisłą Śmiałą obszar jest dzielnicą Gdańska dopiero od 1973 roku. Nawet wyspą stał się zaledwie 125 lat temu w wyniku historyczno-geograficznych uwarunkowań. Jak czytamy w Gedanopedii, najpierw doszło do oddzielenia się samoistnego terenu od wschodu - w nocy z 31 stycznia na 1 II 1840, w wyniku zatoru lodowego, pękły wały na Wiśle i tak powstała Wisła Śmiała. Na zachodzie ingerował już człowiek - w latach 1890–1895 dokonano Przekopu Wisły w okolicach Świbna, w wyniku którego 31 III 1895 od Przegaliny do Zatoki Gdańskiej Wisła uzyskała nowe koryto o długości 7 km i szerokości 250–400 m.

"Wyspa wspomnień” to zapis ludzkich historii, zatrzymane w kadrze pamięci losy i  zdarzenia. Narratorami książki są sami mieszkańcy Wyspy Sobieszewskiej, byli i obecni, Niemcy i Polacy, przedstawiciele różnych środowisk i w różnym wieku. To oni opowiadając o swoich rodzinach, ale też o własnych pasjach, kreślą barwny opis społeczności, klimatu tego niezwykłego miejsca i zmian zachodzących tu w ciągu kolejnych lat. 

W wstępie do książki jej redaktor, ale też jeden z trzydziestu jej bohaterów, Waldemar Nocny, historyk, absolwent Uniwersytetu Gdańskiego, były wiceprezydent Gdańska (w latach 2002–2005) i nauczyciel, autor wielu pozycji literackich pisze: “Intencją jej powstania była potrzeba ukazania przełomowego momentu w historii tej części Gdańska, z prawie całkowitą wymianą ludności i co za tym idzie spotkania się odmiennych kultur, różnego poziomu gospodarowania, ciągłą walką z przyrodą, na końcu zaś z dominującą rolą polityki nad życiem prywatnym, szczególnie dokuczliwą w strefie nadgranicznej (...) Wspomnienia ukazują przekrój ludzkich doświadczeń, począwszy od lat wojennych i powojennych zmagań aż do czasu urządzania swojej egzystencji w oparciu o nowe rozwiązania społeczne i nowoczesne technologie. Odsłaniają historię ujścia Wisły, dzisiaj terenu Gdańska, dramatyczne początki aż po współczesność, gdzie ekologia, rekreacja i dbałość o standard życia mieszkańców, okazały się dla nich wiodącym elementem bytowania. W tle turystyka i tworzenie współpracy w ramach europejskich programów.

Ta osobista historia mieszkańców wyspy powstała z myślą o zachowaniu i utrwaleniu na kartach książki czasu zmian kulturowych i materialnych na ujściu Wisły, w bardzo nietypowej dzielnicy Gdańska, bowiem wyspa stając się częścią miasta, przez wieki otwartego na innych, tolerancyjnego, ceniącego rzetelność, pracowitość i odwagę, włączyła się do jego sfery wartości.”

 

Sylwester Malucha swoją największą zdobycz - bryłę o wadze 940 g złowił w 2005 r. Cenny okaz ekologiczny znajduje się obecnie w gdańskim Muzeum Bursztynu
Sylwester Malucha swoją największą zdobycz - bryłę o wadze 940 g złowił w 2005 r. Cenny okaz znajduje się obecnie w gdańskim Muzeum Bursztynu
fot. archiwum prywatne

 

Jednym z narratorów w książce jest Sylwester Malucha, poławiacz bursztynu. Jego historię opisali w artykule "Wyrwać falom baryłkę" Beata Szalkowska, która od 2016 kieruje “Wyspą Skarbów”, jednym z oddziałów Gdańskiego Archipelagu Kultury oraz Tomasz Kot, dziennikarz i fotograf, autor wielu publikacji o tematyce historycznej, kryminalnej i społecznej dotyczących naszego regionu.

„Wyrwać falom bryłkę”

Poławianie bursztynu to jego  prawdziwy żywioł. Kiedy wraca z połowu, zamyka oczy, widzi wszystkie wyłowione tego dnia skarby. We śnie nawiedzają go jarzące się złotem, miodem i czerwienią bryły bursztynu. Gdy stał się nieoficjalnym rekordzistą (największa na świecie bryła bursztynu z pąklami wyłowiona wprost z morza) przez trzy noce nerwowo to budził się, to zaglądał do siatki, by przekonać się czy to sen czy „najprawdziwsza prawda”.

Sylwester Malucha, gdański poławiacz bursztynu z Wyspy Sobieszewskiej zajmuje się tym fachem od blisko 60 lat, co z pewnością jest kolejnym rekordem. Historia ekscytującej przygody z morzem zaczęła się, jak można przypuszczać, gdy bohater był „maluszkiem”.

Jego ojciec był rybakiem. On także chodził na poławianie po sztormie.

- Zabrał mnie pierwszy raz, gdy miałem sześć lat, do dziś pamiętam jak oni wchodzili w te fale, a ja na brzegu zbierałem te drobne kryształki, które fale wyrzucały - wspomina pan Sylwester Malucha. - Do dziś pamiętam ten kolor, tę barwę... Wtedy chyba „połknąłem bakcyla”.  I od tego momentu poszło. Tak mam do dzisiaj – wyznaje.

Jak każda fascynacja, która przechodzi ewolucję, również zamiłowanie naszego bohatera przeszło drogę od dziecięcego pragnienia poznania, doświadczania nowego, w młodości chęci zarobkowania, aż do traktowania połowu bursztynu jako pretekst do przebywania z naturą i jej pięknem.

- Najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, żeby wyrwać falom bryłkę... i ta myśl, że jest się pierwszym na świecie człowiekiem, który trzyma w rękach coś co liczy sobie miliony lat. To jest bezcenne. Takich emocji, przeżyć, nie kupi się za żadne pieniądze - mówi Malucha.

 

Bursztynowa gorączka

Oprócz emocji towarzyszącym poławianiu, zmianom podlegały także rozwiązania technologiczne. Dostępne w czasach PRL baterie R20 były podstawą ekwipunku poławiacza bursztynów. Niestety ich wadą było szybkie zużycie, co powodowało, że na całonocny połów trzeba było zaopatrzyć się w co najmniej pół plecaka baterii.

Gdy nadchodził sztorm (zapowiedź połowu) na Wyspie Sobieszewskiej znikały z kiosków wszystkie„R20”. Malucha, zwolennik innowacji, unowocześnił nieco technikę połowu, „deklasując” jednocześnie posiadaczy „R20” w prosty sposób. Zaopatrzył się w lampę górniczą, którą sprowadził w tym celu aż ze Śląska.

Obecnie najlepiej sprawdzają się lampy z UV, dzięki którym widać najdrobniejsze bryłki. Dla poławiaczy bursztynu, miłośników podwyższonego poziomu adrenaliny, przeszkodą nie są ani pora roku, ani pogoda. Właściwie im gorsza pogoda, tym radość poławiacza większa. Bursztyny pojawiają się, gdy wieje bardzo silny wiatr z północy, a na morzu panuje sztorm.

Malucha w przeszłości był świadkiem niebezpiecznych sytuacji, do których dochodzi głównie zimą. Podczas jednego z zimowych połowów fale podczas sztormu goniły kry do brzegu. Spiętrzone kry utworzyły górę lodową.

- O świcie kiedy sztorm ucichł, weszliśmy na „szklaną górę”- opowiada pan Sylwester. Z jej wierzchołka, we wschodzącym słońcu skrzyły się żółto czerwone bursztyny. Ale jak się do nich dostać ?

- Po wycięciu w lesie żerdzi, wspięliśmy się na krę. Korzystając z prowizorycznych bosaków podpłynęliśmy do źródła naszej ekscytacji. To są tak silne emocje, że nie czuje się ani zimna, ani zmęczenia. Do tego żądza zdobycia jak największej ilości "złota Bałtyku" sprawiła, że niektórzy powpadali do lodowatej wody. Lecz i to nie zniechęcało do kontynuowania przygody. Nikt nie poszedł do do domu – kończy opowieść sobieszewski poławiacz.

Nasza lokalna odmiana jantaru (to skamieniała żywica drzew iglastych) to bursztyn bałtycki. Liczy sobie ok. 40 milionów lat. Spośród innych żywic wyróżnia się wiekiem, zawartością kwasu bursztynowego (3-8%) oraz wyjątkową urodą. Na zdj: okaz bursztynu wyłowiony przez Sylwestra Maluchę
Nasza lokalna odmiana jantaru (to skamieniała żywica drzew iglastych) to bursztyn bałtycki. Liczy sobie ok. 40 milionów lat. Spośród innych żywic wyróżnia się wiekiem, zawartością kwasu bursztynowego (3-8%) oraz wyjątkową urodą. Na zdj: okaz bursztynu wyłowiony przez Sylwestra Maluchę
fot. archiwum prywatne


Inny świat

Niebezpieczne sytuacje zdarzały się dość często. Szczególnie gdy pojawiali się nowicjusze, próbowali wyprzedzić konkurentów, wchodząc głębiej w morze. Tam przykrywały ich fale, a prądy wciągały w głąb.

- Musieliśmy ich ratować - kwituje Malucha.

Co prawda takie sytuacje zdarzały się raczej śmiałkom spoza środowiska poławiaczy. Dziś na szczęście panuje większa świadomość zagrożeń. Uczestnicy bursztynobrania są ostrożniejsi i bardziej wyczuleni na zasady bezpieczeństwa. Nie da się ukryć, że długotrwały, regularny kontakt poławiacza z trudnymi warunkami atmosferycznymi: silnym wiatrem, lodowatą wodą, wilgocią, nie pozostaje obojętny dla zdrowia.

"Ciemna strona” tego zajęcia nie jest jednak w stanie zniechęcić najbardziej wytrwałego poławiacza. Nagroda za upór i wytrwałość nie zawsze jest gwarantowana.

- Nie zawsze jest Eldorado w poławianiu bursztynu, trzeba być cierpliwym, ponieważ przyjdzie ten dzień, że morze wynagrodzi. A jak nie wynagrodzi, to zawsze jest się na plus przez kontakt z jodem, przyrodą. „Woda, piasek, las, wiatr... to jest całkiem inny świat. Tu człowiek zapomina o cywilizacji, rachunkach, samochodzie, który trzeba oddać do naprawy i innych obowiązkach domowych. Tutaj człowiek całkowicie koncentruje się na poławianiu bursztynu, wyłącza się. To jest mój najlepszy sposób na odreagowanie i odstresowanie - opowiada pan Sylwester.

 

Kilogram bursztynu

Liczy się też szczęście. Pan Sylwester znalazca unikalnej, prawie kilogramowej bryły bursztynu z pąklami, wyłowionej sposobem tradycyjnym bez sprzętu do nurkowania, należy do grona największych szczęśliwców. Bryłę złowił w 2005 r.

- To była 9 rano. Część ekipy już się rozeszła. To był pierwszy wiosenny sztorm. Zostałem bo chciałem nazbierać trochę bursztynu dla rodziny, która przyjeżdża w wakacje. W słońcu ukazała mi się tylko góra tej bryły. Pierwsza myśl, że to jakaś drobnica, która mi się przez cały połów trafiała, albo skórka od cytryny. Za płytko podjąłem kasiorkiem, omsknęłą się po poręczy i  z powrotem w fale. Pomyślałem, że zabierze ją morze albo ktoś inny. Za drugim razem wyciągnąłem ją z zielskiem, patykami ze wszystkim. Gdy ją wyciągałem z kasiorka aż trzęsły mi się ręce.

Pan Sylwester nie mógł uwierzyć w to co się stało. Cały czas podekscytowany krążył po domu. Nie mógł spać przez trzy dni. Zapadał w krótką drzemkę i co chwila się budził. Wtedy wstawał i zaglądał do siatki czy mu się ten połów nie przyśnił.

Ważący 940 g cenny okaz ekologiczny znajduje się obecnie w gdańskim Muzeum Bursztynu. Właściciel nie bierze pod uwagę sprzedaży, bo jak sam mówi z sentymentem
- Rozstać się ze swoim „szczęściem… nie wyobrażam sobie. Niech to zostanie dla potomnych.”

 

Autorzy: Beata Szalkowski i Tomasz Kot

 

Beata Szalkowska, współautorka tekstu, od 2016 r. kierowniczka „Wyspy Skarbów” Gdańskiego Archipelagu Kultury (Dom kultury / Galeria / Muzeum)
Beata Szalkowska, współautorka tekstu, od 2016 r. kierowniczka „Wyspy Skarbów” Gdańskiego Archipelagu Kultury (Dom kultury / Galeria / Muzeum)
fot. Sławomir Nowakowski

 

Tomasz Kot, dziennikarz, fotograf, pasjonat historii i życia codziennego Sopotu i Trójmiasta. Ukończył historię na Uniwersytecie Gdańskim. Od 1999 roku prowadzi lokalny miesięcznik Kuryer Sopocki. Autor publikacji oraz licznych artykułów o tematyce historycznej, kryminalnej i społecznej dotyczących naszego regionu
Tomasz Kot, dziennikarz, fotograf, pasjonat historii i życia codziennego Sopotu i Trójmiasta. Ukończył historię na Uniwersytecie Gdańskim. Od 1999 roku prowadzi lokalny miesięcznik Kuryer Sopocki. Autor publikacji oraz licznych artykułów o tematyce historycznej, kryminalnej i społecznej dotyczących naszego regionu
fot. Tomasz Kot

 

Czy wiesz, że?

Bursztyn (sukcynit, dawniej jantar, a także "złoto Bałtyku”, „morskie złoto", „tygrysia dusza", „złoto północy" lub „łzy bogów") to inaczej skamieniała żywica drzew iglastych, które rosły przed 50 milionami lat, występująca w postaci żółtych lub brunatnych bryłek.

W jaki sposób one powstają? Dawniej nad brzegami morza rosło dużo drzew, które wydzielają żywicę. Ta żółtawa, lepka ciecz tworzyła się jako odpowiedź systemu immunologicznego rośliny na zranienia lub zakażenia bakteryjne, żywica więc dostawała się do morza wraz z obumierającymi drzewami, aby po milionach lat przybrać utwardzoną formę zwaną bursztynem. Przypuszcza się, że drzewem macierzystym bursztynu jest sosna. Z chemicznego punktu widzenia, składa się on w 79 proc. z węgla, 10,5 proc. - z tlenu i 10,5 proc. - z wodoru. Ten unikatowy skład sprawia, że "łzy bogów" trudno rozpuścić w najbardziej typowych rozpuszczalnikach organicznych.

Nasza lokalna odmiana jantaru to bursztyn bałtycki. Ta kopalna żywica liczy sobie ok. 40 milionów lat. Spośród innych żywic wyróżnia się wiekiem, zawartością kwasu bursztynowego (3-8 proc.) oraz wyjątkową urodą.

Obecnie prawie połowa światowego wydobycia bursztynu bałtyckiego, który był już ceniony w czasach neolitycznych, pochodzi z Sambii, z kopalni Plażowej w Jantarnym. Ludzie zbierają bursztyn nad wybrzeżem Bałtyku przynajmniej od 13 000 lat. Najstarsze ślady pracowni bursztyniarskiej w Gdańsku pochodzą z końca X wieku. Największy rozkwit twórczości artystycznej w Gdańsku, w której bursztyn stanowił główny surowiec do produkcji, przypada na XVII i XVIII wiek. "Złoto północy" znane jest z szeregu właściwości leczniczych, które związane z zawartością kwasu bursztynowego, a ze wszystkich kopalnych żywic, bursztyn bałtycki zawiera jego największą ilość.

W gdańskich pracowniach tworzono liczne dzieła z bursztynu na zamówienie bogatych mieszczan, szlachty, magnatów, duchowieństwa i królów polskich. Wyroby z Gdańska docierały na dwory książęce i królewskie całej Europy, były najcenniejszymi dyplomatycznymi podarunkami dla papieży, carów, sułtanów i kalifów oraz władców największych państw europejskich. Gdańsk, nazywany Światową Stolicą Bursztynu, skupia ponad 70 proc. światowej produkcji biżuterii i wyrobów bursztynowych.  

Bursztyn, to bryła, która kryje w sobie wiele walorów przyrodniczych i estetycznych. Na przykład paląca się "tygrysia dusza", wydziela charakterystyczny, żywiczny zapach. Do tego istnieje wiele odmian bursztynu, które są prawdziwą rzadkością w przyrodzie. Odmiany bursztynu, kategoryzowane przede wszystkim ze względu na swój kolor i/lub przeźroczystość występują w wielu pięknych barwach. Najbardziej typowym kolorem jest żółto-pomarańczowy, transparentny  tzw.: kolor bursztynowy lub koniakowy. Rzadsze są natomiast bursztyny żółte, miodowe, białe, zielone (zawierające materię organiczną lub popiół wulkaniczny) lub szare (zawierające drobiny pirytu - siarczek żelaza).

Zdarza się, że "morskie złoto" kryje w sobie owady, które w wyniku "żywicznej transformacji" zachowały się we wnętrzu bryły tworząc różnego rodzaju inkluzje. Oprócz insektów mogą je stanowić także bąbelki wody, gazu, małe kręgowce, liście, ziarna czy kawałki kory, które nadają "naturalnej" formie charakterystyczny, niepowtarzalny wygląd. To właśnie on powoduje, że zachwyt nad tym "przyrodniczym obiektem" wydaje się całkowicie naturalny.

 

TV

Wieczór dla tramwaju widmo