Roman Daszczyński: Wystawę “Monet, Renoir, Delacroix i inni. Normandia namalowana” obejrzało w Gdańsku 20 tysięcy osób. To chyba wyjątkowa sytuacja.
Wojciech Bonisławski, dyrektor Muzeum Narodowego: - Zdecydowanie tak. Ta wystawa cieszy się dużym zainteresowaniem, rzeczywiście widziało ją już około 20 tysięcy zwiedzających. Na prezentowaną kolekcję malarstwa składają się obrazy, które władze Normandii gromadzą od 1992 r. Ta wystawa odwiedziła już wiele krajów i miast, była między innymi w USA, i zawsze cieszy się dużą popularnością. Rzecz w tym, że Gdańsk w ogóle jest trudnym miejscem jeśli chodzi o zachętę publiczności do obcowania ze sztuką, więc mieliśmy trochę obaw, tym bardziej że otwarcie wystawy w Pałacu Opatów miało miejsce 28 czerwca.
Bardzo ryzykowny pomysł. Niemal w całości jej czas w Gdańsku przypadł na wakacje…
- I to jest bardzo ciekawe zjawisko. Toczy się dyskusja wśród instytucji kultury: czy w czasie wakacji robić duże wydarzenia czy nie robić? Będzie publiczność, czy nie będzie? Panowało przekonanie, że wakacyjna publiczność w Gdańsku jest plażowa i nie ma chęci uczestniczenia w wielkiej sztuce. Stworzyliśmy w ogóle szeroką ofertę na to lato, uznaliśmy że warto spróbować i okazało się, że jest to trafienie w dziesiątkę. Chwyciła szczególnie ta wystawa malarstwa w Pałacu Opatów, gdzie prezentowane są znakomite dzieła malarzy impresjonistów, ale nie tylko impresjonistów.
Towarzyszą temu jakieś szczególne komentarze?
- Mamy bardzo dużo głosów od publiczności, odbiorcy wykazują autentyczne zainteresowanie prezentowanymi obrazami. Zdecydowaliśmy się więc na oprowadzania kuratorskie i tutaj nastąpiło kolejne pozytywne zaskoczenie. Szefowa tego działu, Małgorzata Paszylka-Glaza zapowiedziała takie oprowadzanie kuratorskie i kiedy ostatnio zeszła do publiczności, to oniemiała - okazało się że czeka na nią 140 osób! To potwierdza, że jeśli oferta jest naprawdę dobra, jest trafiona, to odpowiedź publiczności jest pozytywna.
W ostatnich latach Muzeum Narodowe w Gdańsku miało wystawy, które odniosły taki sukces?
- Oczywiście były wystawy, które odniosły większe sukcesy. Wystawa malarstwa impresjonistów, bardzo nieduża zresztą, która przyjechała z amerykańskiego Milwaukee jako podziękowanie za wypożyczenie Sądu Ostatecznego Memlinga. To było ponad 10 lat temu i wówczas odwiedziło ją 40 tys. osób. Oczywiście Transalpinum z Wiednia, słynna wystawa, która także była w Gdańsku - za Sąd Ostateczny - i przyszło obejrzeć ją prawie 60 tysięcy. Niemniej jednak później potwierdzało się, że Gdańsk jest trudny, całe Trójmiasto jest trudne, jeśli chodzi o frekwencję. Trzeba naprawdę trafić w gusta publiczności, żeby odnosić takie sukcesy. I tutaj zaskoczenie: największy dochód ze sprzedaży biletów był z wystawy malarstwa Beksińskiego, na którą zawitała podobna liczba osób, około 20 tysięcy.
Na obejrzenie w oliwskim Pałacu Opatów wystawy “Monet, Renoir, Delacroix i inni. Normandia namalowana” zostały już ostatnie dni.
- Dosłownie ostatnie, bo kończymy w niedzielę, 18 września. Ja wiem, że publiczność często planuje sobie zwiedzanie na ostatnie dni wystawy, bo “się zawsze zdąży”, ale w tym przypadku naprawdę są ostatnie dni i kto nie zdąży do niedzieli, po prostu nie będzie tych obrazów widział. A szkoda nie zobaczyć, bo to jest znakomity poziom artystyczny - od nazwisk najbardziej znanych po mało znane. Ta wystawa została sprowadzona do Polski w tym roku, dzięki osobistemu zaangażowaniu ambasadora Republiki Francuskiej w Warszawie. Przed wakacjami była pokazywana w Poznaniu, gdzie obejrzało ją 35 tysięcy osób i w Szczecinie, gdzie frekwencja wyniosła blisko 30 tysięcy. Jeśli ktoś przegapi ją w Gdańsku, to już jej raczej nie zobaczy, bo po Oliwie będzie jeszcze tylko Lublin, do którego jednak mamy z Trójmiasta kawał drogi.
Więcej o wystawie: Wielcy malarze: Monet, Renoir, Delacroix - w Pałacu Opatów