Od rana, pod gmachem Rady Miasta Gdańska trwała manifestacja kilkudziesięciu katolickich przeciwników metody in vitro. Odmawiano różaniec, rozdawano ulotki. Uczestnicy nie zachowywali się agresywnie. Część radnych dostała od nich białe róże, jako symbol działań na rzecz zwiększenia płodności, ale w zgodzie z nauką Kościoła katolickiego.
Strony sporu od tygodni widać było bardzo wyraźnie. Po jednej - radni Prawa i Sprawiedliwości jako mniejszość w Radzie Miasta Gdańska, która ze względu na wskazówki Kościoła jest przeciwko in vitro. Z drugiej - większościowy klub radnych Platformy Obywatelskiej. Zainteresowanie sprawą in vitro w Gdańsku było tak duże, że czwartkowe obrady RMG relacjonowane były przez niemal wszystkie media.
Kilka dni temu radni PiS zaproponowali, by kwotę, która ma być przeznaczona z kasy Miasta na wspieranie par mających kłopoty z płodnością podzielić na dwie części: jedną na in vitro, drugą - na tzw. naprotechnologie, które dążą do ułatwienia zajścia w ciążę metodami naturalnymi.
Na forum RMG stanęła jednak tylko uchwała w sprawie in vitro. Wynik głosowania nie był z góry przesądzony, ponieważ kilkoro radnych PO wahało się jak głosować. Ostatecznie dwóch radnych PO (Marek Bumblis i Jarosław Gorecki) w ogóle nie wzięło udziału w głosowaniu, a dwóch innych (Wojciech Błaszkowski i Piotr Dzik) zagłosowało przeciw dofinansowaniu in vitro z miejskiej kasy.
ZAPIS TRANSMISJI CAŁEJ SESJI RMG DO ODTWORZENIA - PONIŻEJ:
Bardzo możliwe, że decydujące dla ostatecznego wyniku były wypowiedzi naukowców, którym udzielono głosu podczas obrad Rady Miasta Gdańska. Ważne było też osobiste świadectwo gdańszczanina, który po wielu latach najrozmaitszych starań z żoną doczekał się wreszcie dziecka - dzięki in vitro.
Dr Andrzej Leszczyński, etyk: - O dofinansowanie in vitro będą starać się osoby dorosłe, a więc te, które są podmiotami moralnymi, a więc wiedzą co jest dobre a co złe. Moralność odnosi się do odczuć własnych. Etyka obejmuje normatywy, które kierowane są do ludzi z zewnątrz. To sumienie decyduje, kiedy kłóci się z nauką Kościoła. Dziecko nie jest własnością rodziców, to prawda, ale rodzice zajmują się nim przez jedną czwartą jego życia. "Posiadanie dziecka" to potoczny zwrot, określający miłość, a nie poczucie własności.
Dr Andrzej Hajdusianek mówił: - Obie metody powinny się uzupełniać. Naszym celem było jednak wsparcie par, którym naprotechnologia nie może pomóc. Zachęcam, by oddzielić moralność i religijność, a pomyśleć jak zwykły człowiek.
Prof. Krzysztof Preis podkreślał: To nie jest tak, że jest albo in vitro, albo naprotechnologia, w leczeniu i diagnostyce stosuje się obie metody, ale kiedy dochodzi się "do ściany", to zostaje tylko in vitro.Brak dziecka jest wielkim cierpieniem, ale posiadanie dziecka jest wielkim szczęściem. Zgadzam się, że in vitro nie jest leczeniem przyczynowym. Istnieje jednak także leczenie objawowe.
Aleksandra Kicińska, lekarka specjalizująca się w naprotechnologii, przekonywała: - Istnieje metoda leczenia niepłodności, która szuka przyczyny i powrotu do równowagi. Niepłodność nie jest chorobą samą w sobie, ale to efekt zaburzeń w całym organizmie. Leczenie proponowane przez naprotechnologię ma charakter interdyscyplinarny. Badania pozwalają na ustalenie przyczyn niepłodności. Stwarzamy takie warunki, że do zapłodnienia może dojść w warunkach naturalnych.
Dr Aleksandra Kicińska podkreśliła, że według badań, w pierwszym roku leczenia naprotechnologią do zapłodnienia dochodzi u 40 proc. par, a w drugim roku - u 70 proc. proc.
Pan Tomasz, ojciec dziecka z in vitro, opisał problem z własnej perspektywy: - To trzeba doświadczyć, jak to jest, kiedy na monitorze USG zanika sygnał pracy serca dziecka, kiedy trzeba pochować kolejne dziecko. Niepłodność to choroba i ciała i duszy, dlatego tak ważna jest dostępność do różnych metod leczenia.