Zaproszony do testowania, przez cały poniedziałek bezskutecznie usiłowałem wywiązać się z tego przyjemnego zadania. Najpierw praca, potem mecz Lechii, a na koniec dnia jeszcze spotkanie na Głównym Mieście. Dopiero po nim, już blisko godzinny 22.00 i przy temperaturze około zera stopni, postanowiłem wsiąść na Mevo. Normalnie na rower raczej nie wsiadam w takich warunkach…
Wypożyczyłem MEVO przy City Forum, naprzeciw Dworca Głównego PKP. W stacji stały trzy rowery, z których wybrałem ten, który deklarował najdłuższy dystans przejazdu – ok. 50 km. Jak wiadomo – wszystkie rowery Mevo mają elektryczne wspomaganie. Byłem bardzo ciekaw jak będzie się jechało...
Moje jedyne dotąd doświadczenia z rowerem miejskim dotyczą hiszpańskiej Walencji. Trudno po czymś takim uważać się za eksperta. Ponieważ jednak miałem okazję używać tamtejszych rowerów przez wiele dni, przy okazji dwukrotnego pobytu, było to doświadczenie które dało mi pewną porcję wiedzy. Wrażenia z Walencji? Najpierw entuzjastyczne. Później też dobre, ale już nieco bardziej stonowane, chociaż oczywiście sam fakt istnienia takiej oferty, jak dostępny niemal wszędzie rower miejski, należy bardzo docenić – szczególnie, że jest to przecież oferta dotowana. Dlaczego więc jednak zapał trochę opadł? Tamtejsze rowery nie mają wspomagania (chyba, że w ciągu ostatnich dwóch lat coś się tej mierze zmieniło) i dopóki jedziemy po płaskim – a taka właśnie jest Walencja – jest całkiem przyjemnie. Jednak każde najmniejsze nawet wzniesienie sprawia sporą trudność mimo, że rowery mają przerzutki. Są bardzo toporne i ciężkie. Inny minus to stan tamtejszych rowerów: często są mocno zdezelowane: zwichrowane koła, przeskakujące przerzutki, niemożność regulacji siodełka itd.
CENNIK MEVO (kliknij w grafikę, aby powiększyć)
Tak więc wypożyczając rower ze stojaka trzeba nieźle uważać: nie raz należało rower odstawić i wziąć inny - jeśli był. Zaskakującym i poważnym problemem okazała się w Walencji także kwestia zwrotu roweru. Tego w Walencji można dokonać tylko w stacjach bazowych, a te, w popularnych punktach, takich jak np. wejścia na plaże są całkowicie przepełnione. Jedziesz sobie na plażę rowerem a tu okazuje się, że po dojechaniu na miejsce musisz zawrócić kilometr czy półtora w poszukiwaniu wolnego miejsca w mniej popularnej stacji bazowej. A licznik bije… W Walencji każde 20 minut wypożyczenia jest bezpłatne. Jeśli odstawi się rower przed tym czasem do stacji bazowej, można natychmiast wziąć nowy i znów jechać za darmo przez 20 minut. Za darmo, jeśli nie liczyć kosztującego kilkanaście euro abonamentu.
Jak na tym tle prezentuje się nasze MEVO? Trasa, którą miałem do pokonania – z centrum Gdańska do Kiełpina Górnego – liczy ok. 12 km i jest bardzo zróżnicowana. Najpierw kilkaset metrów całkowicie płaskiej ścieżki na Podwalu Grodzkim. Potem lekko pod górę na Nowych Ogrodach i Kartuskiej. Solidny podjazd pod górę przed Jasieniem, chwila odpoczynku i znów lekko pod górę już niemal do samego końca – do stacji bazowej na skrzyżowaniu ul. Goplańskiej i Otomińskiej.
Zarezerwowałem rower przez aplikację mobilną, wybierając dostępny jednoślad w konkretnej stacji i otrzymując 15 minut na jego odebranie. Na miejscu mała konsternacja: który z trzech stojących przy stojakach jest dla mnie? Nad tylnym kołem, tam gdzie w miejscu bagażnika (bo ten, w postaci wygodnego koszyka, jest na kierownicy) jest bateria znajduje się kod kreskowy i numer roweru. Po skierowaniu aparatu komórki na właściwy rower i zeskanowaniu kodu, w telefonie pojawia się komunikat, że okres wypożyczenia właśnie się rozpoczął. Słychać także trzask zwalnianej blokady na tylnym kole, pod baterią (tej blokadzie warto się przyjrzeć, bo odstawiając rower trzeba ją będzie zaciągnąć).
Rower nie jest zamocowany do stacji bazowej, więc po (automatycznym) zwolnieniu blokady można ruszać w drogę. Pierwsze wrażenia? Znakomite. Miękkie siodełko z możliwością podniesienia go nawet na znaczną wysokość. Wygodna, siedząca pozycja za kierownicą. Automatycznie włączane oświetlenie, całkiem przyzwoicie rozjaśniające drogę. Nawet dzwonek –umieszczony w lewej manetce (trzeba przekręcić jej nasadą) – o ładnym, charakterystycznym brzmieniu. Hamulce (oba są ręczne) biorą w sam raz. Stan techniczny, oczywiście bardzo dobry: rowery są na razie nowe i mam nadzieję, że użytkownicy nie dadzą im za bardzo w kość.
Teraz czas na najważniejsze: jak się jedzie. Postawiłem sobie za cel dojechać możliwie szybkim tempem, ale tak aby się nie spocić. Nie do końca to się udało.
Po płaskim i lekko pod górę jedzie się rewelacyjnie. Trudno o jakieś zastrzeżenia. Pedałuje się łatwo i przyjemnie. Rower jest bardzo stabilny. Aż na Siedlce dojechałem praktycznie bez wysiłku. Gorzej było na Kartuskiej, w okolicach Zaborni. Przed Jasieniem musiałem już przełączyć na najwyższe (z trzech) przełożenie, ale i tak i zobaczyłem kilka gwiazd. Dalej było już trochę łatwiej ale założenie, żeby jechać bez wysiłku nie zostało całkiem spełnione.
Ruszając spod dworca włączyłem aplikację Endomondo, aby mieć później obraz trasy. Okazało się jednak, że i aplikacja MEVO oferuje niektóre, choć okrojone funkcjonalności. Pokonałem łącznie ok. 12 km w czasie ponad 50 minut i ze średnią prędkością 13,9 km. Maksymalnie miałem na liczniku ponad 25 km/h, ale na wzniesieniu przed Jasieniem zaliczałem spadki do ok. 5 km/h. Według Endomono spaliłem prawie 500 kalorii, ale według aplikacji MEVO, niestety, już tylko 240. Z tego jak było mi ciepło, wnioskowałbym jednak, że Mevo zlekceważyło wkład pracy moich nóg!
Podsumowanie
Jedyny znak zapytania, jaki można postawić, to siła wspomagania elektrycznego roweru. Czy będzie ono wystarczające dla osób, które chciałyby stale pokonywać dystanse pomiędzy górnym a dolnym tarasem Metropolii, bez konieczności korzystania z prysznica, po zakończeniu jazdy? Rozważyłbym jednak możliwość zwiększenia tego wspomagania, nawet jeśliby odbyło się to kosztem prędkości maksymalnej (do jakiej działa wspomaganie) oraz zasięgu roweru.
Poza tym jednym zastrzeżeniem, cała reszta jest rewelacyjna. To, że nasz rower ma zasięg metropolitalny, jest jeszcze lepsze. Można będzie np. wrócić nim do domu z Sopotu czy Gdyni. Korzystanie z roweru jest naprawdę tanie: przy abonamencie miesięcznym w wys. zaledwie 10 zł (na miesiąc) mamy możliwość korzystania w jego ramach z przejazdów do 90 minut dziennie, bez dodatkowych opłat. Każda minuta powyżej, kosztować będzie 5 groszy. Nie wydaje mi się, aby to stanowiło dla kogokolwiek barierę. Także w sensie technicznym: odbiór roweru, jego zdanie, korzystanie z aplikacji – wszystko jest proste, przejrzyste i trudno się do czegoś przyczepić.
Niecierpliwie czekam więc na inaugurację systemu!