• Start
  • Wiadomości
  • Matarnia. Udany weekendowy Festiwal Smaków Food Trucków - ładna frekwencja i pogoda

Matarnia. Udany weekendowy Festiwal Smaków Food Trucków - ładna frekwencja i pogoda

Setki, jeśli nie tysiące, osób odwiedziły w sobotę i niedzielę parking przy hali Media Markt w Centrum Handlowym Matarnia. Cel był jeden: zjeść coś smacznego, choć niekoniecznie zdrowego - coś prosto z samochodu przystosowanego do funkcji gastronomicznych, z angielska zwanego food tuckiem.
02.10.2016
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl

Gosia Tomczyk, współorganizatorka Festiwalu Smaków Food Trucków.

Festiwal Smaków Food Trucków to impreza sobotnio-niedzielna, całodniowa (godz. 10-20). W sobotę przyszły tłumy chętnych. W niedzielę podobnie, a może nawet lepiej - tym bardziej, że po południu zrobiła się słoneczna pogoda.

- Ile osób? Kilka tysięcy?

- Trudno powiedzieć, bo nasz festiwal nie jest biletowany - odpowiada Gosia Tomczyk, współorganizatorka imprezy. - W tej chwili jest kilkaset osób, w ciągu całego dnia będzie na pewno więcej. Ale ile? Nie mam pojęcia. Jedni wpadają tu na chwilę, inni na dłużej. Niektórzy w ciągu dnia wracają.

Moda na mobline samochodowe bary przyszła do Polski z Zachodu. Obecnie w Trójmieście funkcjonuje prawie 50 food trucków. Ich obsługa ma do zaoferowania głównie hamburgery, frytki, tortille, naleśniki, gotowane pierogi i różnego typu kanapki. Do picia - zwykle słodkie napoje gazowane. Festiwalowa oferta w Matarni wzbogacona została o stoisko z piwem jednego z pomorskich browarów.

Tłumek klientów przed jednym z trucków. Co wybrać?

- Nasz festiwal ściągnął do Matarni 25 food trucków, a więc większość z tych, które funkcjonują w Trójmieście - podkreśla Gosia Tomczyk. - Jak widać, ta forma usług gastronomicznych przypadła do gustu ludziom, ze względu na wysoką jakość jedzenia i pomysłowość w przygotowywaniu dań.

- A co, jeśli ktoś pani powie, że promujecie w ten sposób niezdrowe, śmieciowe, żarcie?

- Odpowiem że wcale tak nie jest, bowiem właściciele food trucków trzymają wysoki poziom, porównywalny z niektórymi restauracjami - przekonuje Gosia. - Skoro jest na rynku spora konkurencja, to klienta najlepiej przekonać jakością.

Sytuacja przy jednym z food trucków stojących w Matarni. W ogonku stoi pod rząd kilka kobiet, które po kolei zamawiają wegańskie burgery. Gdy czwarta z pań prosi o to samo, pracownik obsługi daje wyraz swojemu rozczarowaniu: - Błagam, niech pani nie zamawia wegańskiego, my tutaj mamy znakomite gatunki mięsa…

Frytki belgijskie - jak zwykle cieszą się zainteresowaniem, ale oferta festiwalu jest naprawdę zróżnicowana.

Gosia Tomczyk pochodzi z Pisza na Mazurach, w Gdańsku mieszka od kilku lat. Sama miała trucka z naleśnikami, ale z czasem branża tak się rozrosła, że organizowanie tego typu imprez stało się jej głównym zajęciem. Festiwale food trucków funkcjonują w Trójmieście od przeszło trzech lat: jesienią w Matarni, na wiosnę - przy AmberExpo, nieopodal Stadionu Energa Gdańsk.

- Robimy też letnie, wakacyjne, odsłony festiwalu - podkreśla Gosia. - W tym roku byliśmy w Gdyni.

To już ósma w ciągu ponad 3 lat taka impreza w Trójmieście. Organizatorzy starają się dbać o dodatkowe atrakcje - takie jak chociażby sobotni występ polskich miłośników kendo, sztuki walki wywodzącej się z szermierki japońskich samurajów. Publiczność otoczyła kręgiem grupkę osób w specjalnych ochronnych maskach i pancerzach, z bambusowymi “mieczami” w dłoni.

- W kendo chodzi o to, by rozciąć przeciwnika, atak na rękę jest po to, by tę rękę uciąć - poinformował instruktor.

Miecze były bambusowe, więc plac nie pokrył się bryzgami krwi i fragmentami ludzkich kończyn. Po pokazie spokojnie można było wrócić do delektowania się smakiem hamburgerów.

Pokaz walki kendo. Bambusowe miecze ratowały przed nadmiarem atrakcji.

TV

Nowy punkt widokowy na Suchaninie już gotowy