Festiwal Smaków Food Trucków to impreza sobotnio-niedzielna, całodniowa (godz. 10-20). W sobotę przyszły tłumy chętnych. W niedzielę podobnie, a może nawet lepiej - tym bardziej, że po południu zrobiła się słoneczna pogoda.
- Ile osób? Kilka tysięcy?
- Trudno powiedzieć, bo nasz festiwal nie jest biletowany - odpowiada Gosia Tomczyk, współorganizatorka imprezy. - W tej chwili jest kilkaset osób, w ciągu całego dnia będzie na pewno więcej. Ale ile? Nie mam pojęcia. Jedni wpadają tu na chwilę, inni na dłużej. Niektórzy w ciągu dnia wracają.
Moda na mobline samochodowe bary przyszła do Polski z Zachodu. Obecnie w Trójmieście funkcjonuje prawie 50 food trucków. Ich obsługa ma do zaoferowania głównie hamburgery, frytki, tortille, naleśniki, gotowane pierogi i różnego typu kanapki. Do picia - zwykle słodkie napoje gazowane. Festiwalowa oferta w Matarni wzbogacona została o stoisko z piwem jednego z pomorskich browarów.
- Nasz festiwal ściągnął do Matarni 25 food trucków, a więc większość z tych, które funkcjonują w Trójmieście - podkreśla Gosia Tomczyk. - Jak widać, ta forma usług gastronomicznych przypadła do gustu ludziom, ze względu na wysoką jakość jedzenia i pomysłowość w przygotowywaniu dań.
- A co, jeśli ktoś pani powie, że promujecie w ten sposób niezdrowe, śmieciowe, żarcie?
- Odpowiem że wcale tak nie jest, bowiem właściciele food trucków trzymają wysoki poziom, porównywalny z niektórymi restauracjami - przekonuje Gosia. - Skoro jest na rynku spora konkurencja, to klienta najlepiej przekonać jakością.
Sytuacja przy jednym z food trucków stojących w Matarni. W ogonku stoi pod rząd kilka kobiet, które po kolei zamawiają wegańskie burgery. Gdy czwarta z pań prosi o to samo, pracownik obsługi daje wyraz swojemu rozczarowaniu: - Błagam, niech pani nie zamawia wegańskiego, my tutaj mamy znakomite gatunki mięsa…
Gosia Tomczyk pochodzi z Pisza na Mazurach, w Gdańsku mieszka od kilku lat. Sama miała trucka z naleśnikami, ale z czasem branża tak się rozrosła, że organizowanie tego typu imprez stało się jej głównym zajęciem. Festiwale food trucków funkcjonują w Trójmieście od przeszło trzech lat: jesienią w Matarni, na wiosnę - przy AmberExpo, nieopodal Stadionu Energa Gdańsk.
- Robimy też letnie, wakacyjne, odsłony festiwalu - podkreśla Gosia. - W tym roku byliśmy w Gdyni.
To już ósma w ciągu ponad 3 lat taka impreza w Trójmieście. Organizatorzy starają się dbać o dodatkowe atrakcje - takie jak chociażby sobotni występ polskich miłośników kendo, sztuki walki wywodzącej się z szermierki japońskich samurajów. Publiczność otoczyła kręgiem grupkę osób w specjalnych ochronnych maskach i pancerzach, z bambusowymi “mieczami” w dłoni.
- W kendo chodzi o to, by rozciąć przeciwnika, atak na rękę jest po to, by tę rękę uciąć - poinformował instruktor.
Miecze były bambusowe, więc plac nie pokrył się bryzgami krwi i fragmentami ludzkich kończyn. Po pokazie spokojnie można było wrócić do delektowania się smakiem hamburgerów.