"Gwiazda nad stołem": nowa gdańska kolęda, już piąta w kolekcji ECS
Magdalena Pela zanim zdecydowała się na naukę malarstwa w Akademii Sztuk Pięknych, postanowiła zgłębiać sztukę również naukowo studiując kulturoznawstwo na Uniwersytecie Gdańskim. Dziś pracuje na macierzystej uczelni jako adiunkta na wydziale Malarstwa ASP w Gdańsku. Finalistka międzynarodowych konkursów i autorka kilkunastu wystaw indywidualnych, tytuł doktory sztuki uzyskała w 2022 roku. Jej obrazy znajdują się w stałej kolekcji Muzeum Narodowego w Gdańsku, ECS-u oraz NOMUS-u.
Najnowsze prace artystki, większość z tego roku, można podziwiać do 19 stycznia 2025 w galerii Przypływ w Gdyni.
ZOBACZ GALERIĘ ZDJĘĆ. PRACE MAGDALENY PELI
O otrzymanej Nagrodzie Miasta Gdańska dla Młodych Twórców w Dziedzinie Kultury artystka mówi, że jest dla niej bardzo cenna.
Graficzka, poetka i muzyk. Młodzi twórcy kultury z nagrodami
Dr Magdalena Pela: - Byłam bardzo wzruszona odbierając ją, dlatego że dużo osób musiało zagłosować, uwierzyć w to, co robię. To jak informacja zwrotna od ludzi, że to nad czym pracuję i co robię na co dzień ma sens. Bo w pracach opowiadam o ludziach, stawiam się w roli obserwatorki ich dowodów na istnienie, więc tym bardziej taka wiadomość ma dla mnie ogromne znaczenie.
Anna Umięcka: - Zaraz po studiach brałaś udział w wystawie Najlepsze Dyplomy Akademii Sztuk Pięknych 2015. Obrazy, który tam wystawiono, już wtedy bardzo zwróciły na siebie uwagę.
Magdalena Pela: - Cieszę się, bo to było pierwsze duże wyróżnienie, które otworzyło mi drzwi do różnych możliwości. Dostałam też Nagrodę Prezydenta Miasta Gdańska. W tych pracach już zaczęłam opowiadać o ludziach, o masie, o nadmiarze.
Tytuł tego cyklu brzmiał “All over. Struktura tłumu”, czyli nie rozmawiamy o jednostkach, tylko o dużej, skomasowanej masie.
- Nie chciałam skupiać się na konkretnych osobach, tylko po prostu opowiadać o kroczącej masie tłumu. Ta fascynacja trwała potem jeszcze kilka lat, jednak szybko zorientowałam się, że wizualne przedstawiania tłumu poprzez multiplikację figur i formalne fascynacje są dla mnie niewystarczające. Dlatego później powstawały kolejne prace. Opowiadają o tłumie cały czas, o ludziach, o tym, co po sobie zostawiają, jednak już w trochę inny sposób.
Tłum cię przeraża, chciałabyś do niego dołączyć, czy też - przyglądasz się mu z bezpiecznego dystansu?
- Wiesz, ja po prostu lubię ludzi. Oni mnie bardzo interesują. I ukończyłam na Uniwersytecie Gdańskim kulturoznawstwo. To są mocno antropologiczne studia, więc od strony teoretycznej, antropologicznej, bardzo mnie ludzie i różne zjawiska z nimi związane, fascynują. Od samego początku bardziej jednak z zewnątrz. Nie chciałam dołączyć do masy. Chociaż mam wrażenie, że jak najbardziej, te pierwsze obrazy mogły mieć charakter mocno opresyjny.
Wbrew wielu opiniom, które ukazują się ostatnio w prasie na temat opresyjności uczelni artystycznych, mówisz, że w gdańskiej ASP spotkałaś swoich mistrzów.
- Wiem, że bywa czasem trudno, i z perspektywy studentki, i z perspektywy wykładowczyni, którą teraz jestem. Ale rzeczywiście, ja trafiłam na wspaniałych profesorów, profesorki, ale też asystentów i asystentki. To były osoby, które otworzyły mi oczy na naprawdę wiele spraw. Nie tylko związanych ze sztuką, ale też z życiem, tak jak profesor Ostrogórski.
O swoich najnowszych pracach, które możemy podziwiać na wystawie pt. “A lasy śpiewają”, Pela mówi, że poetycki tytuł zaczerpnęła z norweskiej powieści, którą cytuje przewrotnie do treści, o których opowiadają jej prace.
- To jest powieść w starym stylu z ciągnącą się w nieskończoność narracją: opisy przyrody, życie w zgodzie z naturą, bohaterowie chodzą na polowania, zbierają rośliny. Wszystko dzieje się bardzo powoli, wręcz momentami zbyt powoli, ale o tym jest też ta wystawa. Bo ja opowiadam wciąż o tym samym tak naprawdę, tylko na różne sposoby. O nadmiarze, o tym w jakiej rzeczywistości funkcjonujemy, jak ja ją odbieram. Ale też o docenieniu każdego najmniejszego gestu, tego, co ludzie po sobie zostawiają. Obrazy, ale również obiekty, poświęcam czemuś, co pierwotnie miało istnieć kilka dni, tygodni, bo są to głównie napisy na murach, napisy z przestrzeni miejskiej. Poświęcam im nieadekwatnie dużo czasu, ponieważ je haftuję. Cała wystawa jest wyhaftowana.
Dr Magdalena Pela jest córką znanej malarki Beaty Polak-Peli. Ze wzruszeniem wspomina, jakie znaczenie dla jej życia miał dziadek Tadeusz Polak, wiceminister kultury, przedwojenny harcerz, uczestnik Powstania Warszawskiego, konserwator zabytków i ważna postać dla odbudowującego się po wojennych zniszczeniach Gdańska oraz Warszawy. Magdalena lubi czasem przysiąść na ławce na placyku jego imienia.
- Był bardzo specjalna osobą, ważną w moim życiu, w życiu mojej siostry i mamy, całej rodziny, bo on bardzo wierzył w nas wszystkie. Skończył budownictwo na Politechnice Gdańskiej, był niesamowicie pracowity, w wiecznym ruchu. Zawsze nad czymś pracował, coś badał, pisał książkę, gdzieś jechał. Lubił ludzi, lubił z nimi rozmawiać. Każde spotkanie z dziadkiem miało jakiś rys edukacyjny, zabierał nas na wycieczkę po Warszawie, gdzie mieszkał, albo pisaliśmy razem wiersze. Czuć takie wsparcie od dziadka, od rodziców w rozwoju twórczym - wiem, bo pracuję ze studentami, którzy często tego nie mają - to jest bardzo cenne.
Mariusz Waras, artysta totalny: - Industrialny pejzaż jest obecny we mnie od początku
Rozmowa z Martą Kołacz, dyrektorką CSW Łaźnia
Jaki będzie Żak z nową szefową za sterem? Rozmowa z Ewą Chudecką
POSŁUCHAJ ROZMOWY