- To trochę cud, że przeżył i wyszedł z tego w tak dobrym stanie, bez żadnych neurologicznych zaburzeń - podkreśla prof. dr hab. n. med. Piotr Czauderna, ordynator Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku. - Cały zespół wykonał niewiarygodną, tytaniczną pracę, to współdziałanie było wręcz idealne. Czapki z głów.
Grzyb z rodzaju Aspergillus zniszczył tchawicę i przełyk Aleksa?
Aleks trafił do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w sierpniu 2023 roku. Wcześniej był w odwiedzinach u dziadków mieszkających w Rosji (chłopiec jest z pochodzenia Rosjaninem, od kilku lat mieszka w Niemczech z rodzicami), już podczas pobytu źle się poczuł i trafił do szpitala, w którym zdiagnozowano u niego cukrzycę o gwałtownym przebiegu. Podczas powrotu do rodziców jego stan tak dramatycznie się pogorszył, że dziecko hospitalizowano w szpitalu w Elblągu. Tam lekarze uratowali chłopcu życie, decydując się na założenie mu stentu do przełyku. W takim stanie - z gigantycznym ubytkiem tchawicy i przełyku, który stopniowo się powiększał - trafił do UCK w Gdańsku. Na początku w ocenie lekarzy stan chłopca nie rokował żadnych szans na poprawę i przeprowadzenie rekonstrukcji. Ośrodki na całym świecie, z którymi nasi specjaliści kontaktowali się w sprawie małego pacjenta, z podobnym przypadkiem się nie spotkały. Była to sytuacja bez precedensu.
Trzy atrakcyjne aukcje na WOŚP od prezydent Gdańska Aleksandry Dulkiewicz. Licytuj
Lekarze podejrzewali, że do takiego spustoszenia w organizmie 6-latka doprowadziło zakażenie grzybem z rodzaju Aspergillus, do którego z kolei doszło przez destabilizację świeżo zdiagnozowanej cukrzycy u chłopczyka. To właśnie grzyb pleśniowy doprowadził do rozpadu tkanek miękkich w obrębie tkanki piersiowej.
Pierwsza na świecie rekonstrukcja dróg oddechowych wykonana w gdańskim UCK
Po dwóch tygodniach leczenia zachowawczego, które nie przynosiło efektów, lekarze zdecydowali się na zabieg rekonstrukcyjny. Bez tej decyzji chłopczyk nie miał szans na przeżycie.
- Widzieliśmy dzień po dniu postępującą chorobę. Zaczęło się od małej dziurki, która się powiększała. W momencie, kiedy rekonstruowaliśmy drzewo oddechowe, brakowało siedem centymetrów tchawicy, lewego oskrzela prawie w całości oraz części prawego - tłumaczy dr n. med. Marcin Łosin z kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży UCK. - Nie było możliwości wykorzystania sztucznego uzupełnienia i jedynym pomysłem, który przyszedł nam do głowy, było użycie jego własnego przełyku. Na mój stan wiedzy nikt wcześniej na świecie tego nie robił. Odcięliśmy go częściowo u góry i u dołu i to, co zostało, użyliśmy do rekonstrukcji dróg oddechowych. Ta rekonstrukcja była absolutnie czymś wyjątkowym.
Jak ECMO “oddychało” za chorego chłopca?
Ze względu na dramatyczny stan małego pacjenta lekarze już na samym początku zdecydowali o podłączeniu go do ECMO żylno-żylnego (ang. Extra Corporeal Membrane Oxygenation - technika pozaustrojowego utlenowania krwi). W ten sposób zastąpili pracę płuc. Zastosowanie tego rozwiązania samo w sobie nie leczy niewydolnego narządu, ale umożliwia przeżycie krytycznego okresu i daje czas potrzebny do wyzdrowienia.
Najnowocześniejsze laboratorium w Polsce otwarto na Uniwersytecie Gdańskim. Zbada m.in. koronawirusa
Jak podkreślają medycy, była to kluczowa decyzja, ale wiązała się z dużą niepewnością. Zespół Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego ma na koncie setki wczepień do ECMO, jednak u dorosłych.
- To był dla mnie duży stres, ale też jeden z największych sukcesów w karierze - przyznaje dr n. med. Wojciech Karolak z Kliniki Kardiochirurgii UCK. - Cały zamysł leczenia był taki, żeby Aleks nie oddychał. Tam było dużo linii szycia i chodziło o to, żeby po zabiegu to wszystko się zagoiło. Z drugiej strony, kiedy płuca nie oddychają, stają się niedodmowe i nie działają poprawnie. Kiedy nie otrzymują powietrza, występuje większy opór przepływu krwi. Na skutek tego u pacjenta doszło do rozwoju prawokomorowej niewydolności serca, można nawet powiedzieć, że ono umierało.
Lekarze zdecydowali więc o konwersji ECMO - z żylno-żylnego na żylno-tętnicze, które pozwoliło nie tylko zastąpić funkcję płuc, ale także serca. Jak podkreślają, ten etap również wiązał się z dużymi wyzwaniami.
Recepta na ruch. Zadzwoń do Copernicusa, weź udział w programie i zacznij ćwiczyć
- Trzeba było bardzo dużej precyzji, żeby trafić w aortę. Nie mogliśmy zrobić echa serca, ponieważ chłopiec nie miał przełyku - tłumaczy Wojciech Karolak. - A zawsze w ten sposób kontrolujemy, czy kaniula jest na miejscu. Nasi koledzy z kardiologii dziecięcej robili USG aorty. Wówczas wiedzieliśmy, że trafiliśmy kaniulą prawidłowo. Prowadzenie Aleksa na ECMO żylno-tętniczym było wzorowe. Gdy płuca i serca zaczęły pracować, mogliśmy wrócić do ECMO żylno-żylnego. Ono było kontynuowane, żeby płuca się regenerowały
Prawie sto dni z ECMO - najdłużej w Europie
Chłopczyk podłączony do ECMO był przez 98 dni (od 18 sierpnia do 23 listopada). To prawdopodobnie najdłuższy przebieg natleniania pozaustrojowego u dziecka na świecie, a na pewno najdłuższy w Europie. Co więcej, pacjent wyszedł z niego bez jakichkolwiek uszczerbków neurologicznych i większych powikłań dzięki tytanicznej pracy całego sztabu specjalistów - m.in. chirurgów dziecięcych, kardiochirurgów, torakochirurgów, kardioanestezjologów, anestezjologów, hematologów, farmaceutów, mikrobiologów, pielęgniarek i fizjoterapeutów. Tylko przy jego odwróceniu każdego dnia udział brało co najmniej siedem osób. Do tego dochodziły, m.in. codzienna diagnostyka, farmakoterapia, leczenie przeciwgrzybicze i wiele innych kwestii.
Tytuł Opiekunki Roku 2023 przyznany. 13 pań nominowanych, trzy nagrodzone
- Tych wyzwań było bardzo dużo. Tak naprawdę nikt nie wie, jak leczyć zakażenie Aspergillusem tkanek śródpiersia. Konsultowaliśmy się z hematologami dziecięcymi, którzy mają doświadczenie w leczeniu tych infekcji i korzystaliśmy z ich wiedzy - mówi prof. dr n. med. Romuald Lango z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii UCK. - Bardzo dużym wyzwaniem było poprawienie funkcji płuc i stopniowe przywracanie powietrzności przy bardzo małej odporności oskrzeli, które były odtworzone tkanką z przełyku. To się na szczęście udało.
Aleks był leczony i pielęgnowany po kilka do kilkunastu godzin na dobę w ułożeniu na brzuchu, czyli w tzw. pozycji pronacyjnej. Utrzymywanie pacjenta w pozycji na plecach nie sprzyja leczeniu tego typu zaburzeń. Woda przemieszcza się pod wpływem grawitacji i płuca stają się bezpowietrzne w częściach położonych najniżej, czyli przy powierzchni pleców.
- Za każdym razem przekładanie pacjenta na brzuch z kaniulami w dużych naczyniach i rurką tracheostomijną, które mogły się wysunąć, stanowiło bardzo duże źródło stresu dla zespołu, ale wiedzieliśmy, że to przekładanie jest bardzo ważne - zaznacza profesor Lango. - Farmakoterapia, wentylacja, wprowadzenie hemodynamiki wygląda inaczej u takiego malucha. Bardzo trudne zagadnienie podczas terapii ECMO stanowi także zahamowanie funkcji układu krzepnięcia. Jest ono niezbędne, by nie doszło do wykrzepnięcia krwi w krążeniu pozaustrojowym. Jednak zbyt intensywna antykoagulacja może powodować istotne krwawienia, w tym katastrofalne krwawienia wewnątrzczaszkowe. Zdecydowaliśmy się na stosowanie niewielkich dawek leków hamujących krzepnięcie krwi i to okazało się skuteczną i bezpieczną strategią.
Aleks miał szczęście, że trafił do UCK
Obecnie Aleks jest całkowicie sprawny neurologicznie, w pełni zachował pamięć sprzed zdarzenia. Ma jeszcze rurkę tracheotomijną, ale jest na własnym oddechu. Jest też żywiony dojelitowo. Aktualnie przebywa w Niemczech, gdzie został przekazany na dalsze leczenie w jednym z tamtejszych szpitali. Przed chłopczykiem jeszcze rekonstrukcja przełyku, tej operacji nie przeprowadzili już gdańscy lekarze ze względu na sytuację rodzinną 6-latka - w Niemczech mieszkają na stałe jego rodzice i 2-letnia siostra. Jednak wcześniej w okresie terapii ECMO żaden ze znanych, niemieckich ośrodków chirurgii dziecięcej, z którymi kontaktowali się gdańscy lekarze, nie zgodził się przyjąć pacjenta tłumacząc się brakiem możliwości technicznych.
Miejskie szczepienia przeciwko HPV tylko do końca czerwca 2024 roku
- Myślę, że ten mały pacjent mało gdzie na świecie mógłby przeżyć. Można powiedzieć, że to trochę cud, że przeżył i wyszedł z tego w tak dobrym stanie, bez żadnych neurologicznych zaburzeń - podsumowuje prof. dr hab. n. med. Piotr Czauderna, ordynator Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży. - Cały zespół personelu medycznego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku wykonał niewiarygodną, tytaniczną pracę; współdziałanie było wręcz idealne. Czapki z głów.
Rodzice Aleksandra dziękują specjalistom z UCK
- To był dla nas bardzo trudny czas, ale dzięki profesjonalizmowi profesorów, lekarzy i całego personelu medycznego, a także dzięki ich wsparciu i wsparciu naszych bliskich - daliśmy radę! Oczywiście dzięki naszemu dzielnemu i silnemu chłopcu, naszemu Aleksandrowi, udało nam się przejść tę drogę. Czujemy poczucie szczęścia i wdzięczności. Dziękujemy zespołowi UCK za naszego syna! - napisali do specjalistów z UCK rodzice Aleksandra.