Rok temu Lechia otwierała sezon wyjazdowym spotkaniem z ŁKS Łódź i wywiozła stamtąd dość szczęśliwy remis 0:0. Potwierdziła się wówczas po raz kolejny zasada, że mecze inauguracyjne przeciwko beniaminkom są bardzo trudne, szczególnie na wyjeździe. Debiutujące drużyny na początku rozgrywek nie znają jeszcze swoich rzeczywistych możliwości i dzięki determinacji mogą sprawić niespodziankę, urywając punkty doświadczonym ligowcom.
Dla Warty niedzielny mecz miał znaczenie wręcz historyczne - zasłużony dla polskiej piłki poznański klub wrócił do Ekstraklasy po 25 latach. Drużyna z braku odpowiedniego boiska gra w Grodzisku Wielkopolskim, ale ma sporo wiernych kibiców. Mecz przeciwko Lechii miał być dla nich świętem. I było to widoczne na boisku. Zawodnicy Warty grali bardzo ambitnie, w walce o piłkę “gryźli trawę”. Kreowali sytuacje bramkowe, raz - w 37. minucie - po ładnej akcji prawym skrzydłem mogli strzelić gola, ale piłka po uderzeniu w słupek wyszła na aut. Inna rzecz, że bramkarz Lechii Dusan Kuciak był tam gdzie trzeba i zapewne obroniłby ten strzał.
Pierwsza połowa meczu toczyła się w pełnym słońcu, przez co kosztowała wiele sił - przede wszystkim drużynę gospodarzy, która grała dynamicznie i z sercem. Gdańszczanie na ich tle razili brakiem szybkości i boiskową nieudolnością. Jedynym wytłumaczeniem tej zaskakującej różnicy są słowa trenera Lechii Piotra Stokowca, który w wywiadzie przed wyjazdem do Grodziska Wielkopolskiego przyznał, że okres przygotowawczy Biało-Zielonych do sezonu wciąż jest w toku. Gdańszczanie ruszali się wolno, przegrywali dużo piłek i wyglądali po prostu na zmęczonych po intensywnych treningach siłowych.
Lechia. Piotr Stokowiec o niedzielnym meczu z Wartą, na inaugurację nowego sezonu Ekstraklasy
Kibice Biało-Zielonych po pierwszej połowie meczu mieli prawo do niepokoju, czy Lechia zdoła wywalczyć przeciwko Warcie choćby remis.
Okazało się, że zaprocentowało ligowe doświadczenie i boiskowa chytrość gdańszczan. Warta w drugiej połowie miała mniej sił. Lechia zaczęła dochodzić do głosu i wykorzystała swoją praktycznie jedyną sytuację bramkową.
- W 66. minucie do kontry wychodził Haydary, ale został sfaulowany przez obrońcę Warty. Sędzia Marciniak odgwizdał rzut wolny z odległości prawie 40 metrów, na wprost pola karnego gospodarzy. Piłkę uderzał Pietrzak. Wrzutka w pole karne - Bartosz Kopacz wyskoczył wysoko i odegrał głową w okolice “jedenastki”. Tam piłkę przyjął Nalepa, przytomnie wycofał ją trochę, dając możliwość strzału Zwolińskiemu. Uderzenie z woleja nie było mocne, jednak bardzo precyzyjne. Piłka wpadła do bramki Warty przy lewym słupku, mimo że obrońcy starali się ją zablokować, a bramkarz popisał się efektowną robinsonadą.
Wydawało się, że Lechia ma wynik pod kontrolą - tym bardziej, że w 81. minucie Jakóbowski, zawodnik Warty, dostał czerwoną kartkę i musiał zejść z boiska. Warto poświęcić tej sytuacji chwilę uwagi. Jakóbowski już w pierwszej połowie próbował symulować, że jest faulowany na rzut karny - za co dostał od sędziego Marciniaka żółtą kartkę. W drugiej połowie, gdy Lechia prowadziła 1:0 sytuacja się powtórzyła. Rozpędzony z piłką Jakóbowski rzucił się na murawę dostawiając lewą nogę do nogi gdańskiego obrońcy Michała Nalepy. Arbiter był jednak blisko tej sytuacji, widział, że Nalepa nie naciska na Jakóbowskiego, a nawet cofa nogę. Druga żółta kartka dla napastnika Warty i w sumie czerwona. Brawa dla sędziego Marciniaka, że dwukrotnie wychwycił próbę boiskowego oszustwa.
Zaskakujące było jednak to, że Warta grając w dziesiątkę przycisnęła Lechię i miała dwie sytuacje do wyrównania stanu meczu. Gdańszczanom dopisało szczęście, dowieźli zwycięstwo do końca, ale nie wyglądało to w sumie dobrze. W sobotę, 29 sierpnia o godz. 15.00 Lechia zmierzy się w Gdańsku w drugiej kolejce Ekstraklasy z dobrze i twardo grającym Rakowem Częstochowa. Jeśli nic w grze Biało-Zielonych się nie poprawi - atut własnego boiska to może być za mało, by zwyciężyć.
Po meczu z Wartą trener Piotr Stokowiec powiedział: - Mieliśmy kontrolować grę i zacząć wysokim pressingiem, to się nie udało. Były momenty, gdy dobrze wymienialiśmy piłkę, ale niewystarczająco dużo. To nasz drugi mecz po Pucharze Polski, po trzech dniach, a ja wierzę w to, co robimy. Jeśli chcemy dalej rozwijać drużynę, to musimy czasem zaryzykować i trzymać się swojego planu. Damy sobie z tym radę, wiem, gdzie tkwi problem.
Lechia. Duże wzmocnienie Biało-Zielonych w nowym sezonie - wraca Kenny Saief
WARTA POZNAŃ - LECHIA GDAŃSK 0:1 (0:0)
0:1 - Łukasz Zwoliński 67'
- Żółte kartki: Jakub Kiełb, Michał Jakóbowski, Jakub Kuzdra, Łukasz Trałka (Warta Poznań) oraz Jarosław Kubicki, Tomasz Makowski, Jakub Kałuziński (Lechia Gdańsk).
- Czerwona kartka: Michał Jakóbowski /81' za drugą żółtą/ (Warta Poznań).
- Sędzia: Szymon Marciniak (Płock).
- Widzów: 2381
WARTA POZNAŃ: Adrian Lis - Jakub Kuzdra, Bartosz Kieliba, Aleks Ławniczak, Jakub Kiełb, Łukasz Trałka (80' Mateusz Czyżycki), Mateusz Kupczak, Mariusz Rybicki, Robert Janicki (71' Adrian Laskowski), Michał Jakóbowski, Gracjan Jaroch (68' Mateusz Kuzimski).
LECHIA GDAŃSK: Dusan Kuciak - Karol Fila, Bartosz Kopacz, Michał Nalepa, Rafał Pietrzak, Tomasz Makowski, Maciej Gajos (90' Żarko Udovicić), Jarosław Kubicki, Jaroslav Mihalik (59' Omran Haydary), Łukasz Zwoliński, Flavio Paixao (59' Jakub Kałuziński).