- Zrealizowaliśmy plan od pierwszej do 90 minuty. Chcemy, by kibice przychodzili na ten piękny stadion oglądać Lechię a nie Legię. Pokazaliśmy dobry ofensywny futbol. Mamy nadzieję, że kibicom się podobało i będą licznie przychodzić na nasze mecze. Kibice byli naszym dwunastym zawodnikiem - mówił po spotkaniu Lechii z Legią zdobywca trzeciego gola dla gdańszczan Łukasz Zwoliński reporterowi Canal+.
Lechia chciała wygrać, by podtrzymać zwycięską passę. Legia musiała, by przełamać ligową niemoc (cztery porażki i tylko trzy zwycięstwa, po meczu w Gdańsku ma pięć przegranych), choć w Lidze Europy bije kolejnych rywali.
Spotkanie poprzedzone zostało minutą ciszy, którą uczczono pamięć kibica Lechii Emila Hintza, który zginął w wypadku samochodowym w drodze na mecz do Łęcznej.
Potem już liczyły się tylko piłkarskie emocje.
Lechia rozpoczęła niczym taran. Podopieczni trenera Tomasza Kaczmarka zepchnęli mistrzów Polski do głębokiej defensywy, niemal nie wypuszczali ich z własnej połowy.
Ilkay Durmus zagrywał z lewej strony, Kacper Sezonienko posłał piłkę nad poprzeczką. Jeszcze bliżej było chwilę później, gdy Flavio Paixao wgrał miękko w pole karne do Łukasza Zwolińskigo, ten przyjął piłkę na klatkę piersiową, obrócił się i strzelił z pięciu metrów. Strzał obronił dobrze ustawiony 20-letni Cezary Miszta. I jeszcze raz Durmus z lewej strony, Jarosław Kubicki głową wprost w ręce Miszty. Conrado w pole karne do Durmusa, ten z powietrza nad poprzeczką. Łukasz Zwoliński zablokowany przez Mateusza Wieteskę.
W ciągu 12 minut gdańszczanie oddali osiem strzałów! Żaden jednak nie dał gola.
Po absolutnej dominacji Lechii, strzał w 13. minucie Bartosza Slisza o metr minął bramkę strzeżoną przez Dusana Kuciaka. Trzy minuty później ten sam zawodnik wgrywał wzdłuż pola bramkowego, piłkę wybił Michał Nalepa. Groźnie było w 21. minucie, gdy z prawej strony dogrywał Rafael Lopes dokładnie do Tomasa Pekharta, który główkując trafił piłką w będącego metr przed nim Nalepę.
Gdańszczanie znowu ruszyli do przodu. Na pole karne przedzierał się Zwoliński, w starciu z Arturem Jędrzejczykiem przed polem karnym został uderzony ręką w twarz. Sędzia Szymon Marciniak nakazał rzut wolny.
Przy piłce 25 metrów od bramki stali Mario Maloca, Durmus i Maciej Gajos. Pierwszy odszedł Maloca, odpuścił też Durmus. Gajos wziął krótki rozbieg, przymierzył i huknął. Miszta był bez szans. - Nie widziałem piłki, poleciała chyba w okienko - mówił potem młody bramkarz mistrza Polski. Od 34. minuty Lechia prowadziła 1:0.
W końcówce pierwszej połowy gdańszczanie mieli jeszcze dwie szanse na podwyższenie wyniku. Zwoliński główkował po rzucie wolnym, ale bramkarz Legii sparował na rzut rożny. Po wrzucie z rogu główka Malocy wylądowała na poprzeczce.
Lechia zdecydowanie przeważała:
- strzały na bramkę: 14-3
- strzały celne: 5-0
- posiadanie piłki: 67-33
- rzuty rożne: 5-1
Na podobnym poziomie były jedynie przebiegnięte kilometry: Lechia 53, Legia 54.
Trener Legii Czesław Michniewicz w przerwie dokonał aż czterech zmian, na boisku pojawili się Josue, Andre Martins, Lirim Kastrati i Mahir Emreli, zdobywca gola z Leicester.
Niewiele to dało, za to legionistów kompletnie zaskoczył Jarosław Kubicki, który przejął piłkę około 30 metrów od bramki. Przez nikogo niepilnowany przyjął i natychmiast uderzył przy słupku. Miszta po raz drugi skapitulował. 2:0.
Szkoleniowiec legionistów dokonał piątej zmiany: Luquinhas.
W 67. minucie Maik Nawrocki popełnił błąd w obronie, odegrał zbyt słabo na wolne pole, gdzie nikogo nie było, ale dobiegł tam szybko Sezonienko i zaraz wgrał w środek pola karnego do Zwolińskiego. Pan Łukasz takich sytuacji nie raczył marnować, strzelił pewnie z siedmiu metrów. 3:0.
Legia była na łopatkach.
Legia i Czesław Michniewicz – tak chwaleni za zwycięski mecz w czwartek, 30 września w Warszawie z Leicester w Lidze Europy – w niedzielę, 3 października, na Polsat Plus Arenie Gdańsk byli bezradni.
Trener Kaczmarek ze spokojem mógł wprowadzać zmiany: za Paixao wszedł Tomasz Makowski, za Sezonienkę - Bassekou Diabate. I to Malijczyk niedługo po pojawieniu się na murawie dwukrotnie mógł pokonać bramkarza gości. Zabrakło niewiele.
W 88. minucie sędzia Marciniak podyktował rzut karny dla gości. Nalepa popychał Pekharta w polu karnym, gdy ten składał się do strzału. Jedenastkę wykorzystał sam poszkodowany, strzelając w swoje prawo (Kuciak rzucił się w drugą stronę). 3:1.
Lechia wygrała zasłużenie. 21 i pół tysiąca kibiców mogło być bardzo zadowolonych (na trybunach zasiadało jeszcze około 2 tysięcy fanów Legii). Oficjalnie w Gdańsku mecz na żywo oglądało 23 574 widzów.
Po tym zwycięstwie gdańszczanie awansowali na drugie miejsce w tabeli, mają tyle samo punktów co trzecia Pogoń Szczecin (po 19). Liderem jest Lech Poznań (21). Ekstraklasa ma teraz przerwę na mecze reprezentacji, które wracają do eliminacji mistrzostw świata. Z Lechii powołanie do kadry Słowacji dostał Dusan Kuciak.
Najbliższy mecz ligowy biało-zieloni rozegrają 16 października na wyjeździe z Bruk-Bet Termalica Nieciecza.
Przypomnijmy jeszcze raz pomeczowe słowa Łukasza Zwolińskiego: - Pokazaliśmy dobry ofensywny futbol. Mamy nadzieję, że kibicom się podobało i będą licznie przychodzić na nasze mecze.
Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 3:1 (1:0)
Bramki:
1:0 - Maciej Gajos 34'
2:0 - Jarosław Kubicki 54'
3:0 - Łukasz Zwoliński 67'
3:1 - Tomas Pekhart 88' (k.)
Żółte kartki: Paixao, Gajos (Lechia), Nawrocki, Luquinhas, Mladenović (Legia)
Lechia: Dusan Kuciak - Mateusz Żukowski, Michał Nalepa, Mario Maloca, Conrado - Jarosław Kubicki, Maciej Gajos - Ilkay Durmus (83' Rafał Pietrzak), Flavio Paixao (77' Tomasz Makowski), Kacper Sezonienko (77' Bassakou Diabate) - Łukasz Zwoliński.
Legia: Cezary Miszta - Artur Jędrzejczyk, Mateusz Wieteska, Maik Nawrocki - Kacper Skibicki (46' Mahir Emreli), Bartosz Slisz (46' Josue Pesqueira), Igor Charatin (46' Lirim Kastrati), Filip Mladenović - Rafael Lopes (46' Andre Martins), Tomas Pekhart, Ernest Muci (56' Luquinhas)
ZOBACZ WIĘCEJ ZDJĘĆ Z MECZU