• Start
  • Wiadomości
  • Lechia - Korona Kielce 2:0. Trzecie zwycięstwo z rzędu, Biało-Zieloni idą w górę ligowej tabeli

Lechia - Korona Kielce 2:0. Trzecie zwycięstwo z rzędu, Biało-Zieloni idą w górę ligowej tabeli

Było to najbardziej zdecydowane zwycięstwo Lechii w tym sezonie. Korona wyraźnie ustępowała gospodarzom, którzy kontrolowali przebieg meczu. Powody do optymizmu ma trener Piotr Stokowiec, zadowoleni mogą być gdańscy kibice. Jakość gry Lechii wyraźnie zwyżkuje, co powinno mieć znaczenie za tydzień - podczas wyjazdowego starcia z Legią Warszawa.
22.09.2019
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Zdobywca pierwszej bramki - Maciej Gajos - w efektownym wyskoku. Gdańszczanie dominowali, zawodnicy Korony niewiele mogli zrobić
Zdobywca pierwszej bramki - Maciej Gajos - w efektownym wyskoku. Gdańszczanie dominowali, zawodnicy Korony niewiele mogli zrobić
Krzysztof Mystkowski/KFP Kosycarz

 

Po pierwszym kwadransie gry, a może nawet po 20 minutach, można było mieć wątpliwości, czy Lechia poradzi sobie z Koroną. Goście grali składnie, przeprowadzili kilka groźnych akcji. Dobrze też zagęszczali obronę przed swoim polem karnym, co powodowało, że gdańszczanie nie bardzo umieli stworzyć sytuacje strzeleckie.

Jednak z upływem czasu przewaga Lechii stawała się wyraźna. Pierwszy gol dla Biało-Zielonych sprawił, że Korona wracała po przerwie na boisko z mocnym postanowieniem, że doprowadzi do wyrównania stanu meczu, co wymagało od gości bardziej otwartej gry. Jednak już na początku drugiej połowy Lukas Haraslin fantastycznym strzałem podwyższył na 2:0 dla Lechii. Korona straciła wiarę w sukces, zeszło z niej “powietrze”. Były spore fragmenty meczu, gdy gra gdańszczan mogła się naprawdę podobać (szybkie podania na jeden kontakt w ataku, dobra organizacja gry obronnej).

 

Kibiców było na stadionie prawie 12 tysięcy i mieli powody do zadowolenia. Co ciekawe, rok temu (31 sierpnia) Lechia pokonała w Gdańsku Koronę Kielce w takim samym stosunku bramkowym 2:0
Kibiców było na stadionie prawie 12 tysięcy i mieli powody do zadowolenia. Co ciekawe, rok temu (31 sierpnia) Lechia pokonała w Gdańsku Koronę Kielce w takim samym stosunku bramkowym 2:0
Krzysztof Mystkowski/KFP Kosycarz

 

Jak padały gole?

  • 1:0 - Maciej Gajos w 36. minucie. Łukasik zagrał na lewe skrzydło do Mladenovicia, a ten dośrodkował w pole karne do Gajosa, który ustawił się przed bramką gości, w okolicach lewego słupka. Dośrodkowanie było kąśliwe, płaskie - nie zdołał go przeciąć obrońca Korony. Piłka doszła do Gajosa i szczęśliwie tak “zaplątała się” o jego nogi, że jej nie stracił. Piłkarz Lechii błyskawicznie obrócił się twarzą do bramki, strzelił ponad interweniującym bramkarzem gości. Piłka odbiła się od dolnej części poprzeczki i wpadła do siatki. Były jeszcze wątpliwości, czy w momencie kopnięcia piłki przez Mladenovicia Gajos nie był na spalonym (na telewizyjnych powtórkach wyglądało, że był na minimalnym, 10-centymetrowym). Ostatecznie sędzia skorzystał z VAR, a wątpliwości zostały rozstrzygnięte na korzyść gdańszczan.

 

  • 2:0 - Lukas Haraslin w 52 minucie. Dostał piłkę na prawym skrzydle, od Jarosława Kubickiego. Wbiegł z nią w pole karne i mimo, że przeszkadzał mu obrońca Korony - zdołał oddać strzał. Piłka poleciała rogalem i wpadła w długie okienko bramki gości. Bramkarz Korony wyciągnął się jak przysłowiowa struna, ale nie był w stanie zapobiec utracie gola.

 

Lukasowi Haraslinowi nie wszystko w tym meczu się udawało, ale strzał na 2:0 dla Lechii był w stylu 'stadiony świata'. Umiejętnie podkręcona piłka wpadła w tzw. długie okienko bramki Korony
Lukasowi Haraslinowi nie wszystko w tym meczu się udawało, ale strzał na 2:0 dla Lechii był w stylu 'stadiony świata'. Umiejętnie podkręcona piłka wpadła w tzw. długie okienko bramki Korony
Krzysztof Mystkowski/KFP Kosycarz

 

Nie było tak, że w drugiej połowie goście nie mogli strzelić bramki - przy odrobinie szczęścia byli w stanie to zrobić. Jednak dominacja Lechii na boisku była wyraźna. Jeśli gdańszczanie nie strzelili trzeciego i czwartego gola, to chyba tylko dlatego, że oszczędzali się na dwa kolejne mecze, jakie czekają ich w ciągu tygodnia. Najpierw pierwsza runda (1/32) Pucharu Polski, w których to rozgrywkach Biało-Zieloni grają jako obrońca trofeum - wyjazdowy mecz z Gryfem w Wejherowie (wtorek, 24 września, godz. 15.30). Następnie mecz ligowy z Legią w Warszawie (sobota, 28 września, godz. 17.30). Wynik starcia w stolicy jest bardzo ważny dla dalszego przebiegu walki o mistrzostwo Polski. Lechia po trzech ligowych zwycięstwach jedzie do Warszawy nie po to, żeby przegrać.

Wracając do meczu z Koroną: nie tylko wynik bramkowy świadczy o dominacji Biało-Zielonych. Posiadanie piłki w meczu było na korzyść Lechii w stosunku 63 proc. do 37 proc. Gdańszczanie wymienili między sobą 600 podań (przy 298 Korony). Ważne też, że celność podań Lechii była duża (88 proc.). Gdańszczanie biegali więcej niż goście z Kielc (113,21 km do 111,29 km).

 

Po trzech kolejnych zwycięstwach wygląda na to, że wróciła dobra Lechia z poprzedniego sezonu. A może lepsza? O tym dowiemy się za tydzień, w meczu z Legią w Warszawie
Po trzech kolejnych zwycięstwach wygląda na to, że wróciła dobra Lechia z poprzedniego sezonu. A może lepsza? O tym dowiemy się za tydzień, w trakcie meczu z Legią w Warszawie
Krzysztof Mystkowski/KFP Kosycarz

 

Lechia Gdańsk - Korona Kielce 2:0 (1:0)

Bramki: Maciej Gajos (36’), Lukas Haraslin (52’) 

Widzów 11 708

LECHIA: Kuciak - Fila, Nalepa, Augustyn, Mladenović - Łukasik - Haraslin (64’ Wolski), Kubicki, Gajos (84’ Mihalik), Udovicić - Sobiech (55’ Paixao)

TV

Sierpień w Gdańsku wciąż żywy