“Na skraju imperium” i dedykacja
Książka nie jest przypadkowa: bestsellerowy tom wspomnień Mieczysława Jałowieckiego “Na skraju imperium”, który w ciągu dwóch dekad miał już 13 wydań.
Andrzej Jałowiecki wpisał dedykację:
Szanowna Pani Prezydent,
Bardzo dziękuję za piękne słowa podczas uroczystości pogrzebowych mojego pradziadka Mieczysława Jałowieckiego. Dziękuję też za to, że mogłem osobiście przekazać Pani Jego książkę.
Nietuzinkowy Mieczysław Jałowiecki
Autor książki - w prostej linii pradziadek Andrzeja Jałowieckiego - to postać nietuzinkowa: ziemianin, dyplomata, artysta-malarz, poliglota. Był spokrewniony ze Stanisławem Ignacym Witkiewiczem i Józefem Piłsudskim. Miał zasługi dla polskiej społeczności i intresów RP w Wolnym Mieście Gdańsku. W 1919 roku z ramienia rządu Ignacego Paderewskiego został mianowany generalnym delegatem Ministerstwa Aprowizacji - funkcja polegała na przyjmowaniu w Porcie Gdańskim statków z pomocą żywnościową, jaką dla odradzającej się Polski przysyłały w dużych ilościach Stany Zjednoczone. W Gdańsku spędził dwa lata, gdy kończył swoją misję, był na stanowisku zastępcy komisarza generalnego RP.
Prawnuk i jego misja
Oprócz książki, Andrzej Jałowiecki podarował prezydent Aleksandrze Dulkiewicz bumerang, jako symbol Australii, dokąd wyjechał z rodzicami jako dziecko i spędził tam niemal całe swoje życie. Po kilkuletnim pobycie w Trójmieście wnuk Mieczysława Jałowieckiego postanowił teraz wrócić tam na stałe.
- Wyjeżdżam do Australii 21 grudnia - mówi Andrzej Jałowiecki. - Pewnie jeszcze przyjadę do Gdańska, ale nie wiem kiedy. Mam misję, by kultywować pamięć o moim pradziadku. Jest sporo do zrobienia.
Pradziadek Mieczysław Jałowiecki zmarł jako emigrant w 1962 roku w Anglii, wnuk rok temu pomógł sprowadzić jego prochy do Gdańska, pogrzeb odbył się na cmentarzu Srebrzysko.
Niedawno dworcowi kolejowemu Gdańsk Główny nadano imię Mieczysława Jałowieckiego jako patrona. W planach jest wydanie kolejnych tomów wspomnień.
Jestem ostatnim z rodu, nie mam dzieci, więc na mnie skończy się historia naszego nazwiska - mówi Andrzej Jałowiecki. - Pradziadek umarł zanim się urodziłem, ale mam z nim poczucie więzi. Pamiątki i papiery po nim znajdują się u mnie w Australii, potrzebuję teraz czasu, by jak najwięcej z tego opracować.