Z powodu zagrożenia koronawirusem, w Polsce i Europie wprowadzane są kolejne ograniczenia - na wzór tych obowiązujących w Chinach, gdzie obecnie, jak podaje tamtejsza Narodowa Komisja Zdrowia, moment szczytowy epidemii minął i maleje liczba zakażeń i zgonów. Aby zapobiec rozprzestrzenianiu się wirusa, w Polsce zakazane są już imprezy masowe, od 16 marca całkowiecie zamknięte będą szkoły, uczelnie, żłobki i przedszkola, nieczynne są też kina, teatry, muzea, galerie sztuki i inne miejsca publiczne, w którym pojawiają się duże skupiska ludzi.
Zobacz: Koronawirus. Decyzja rządu: zamykają się wszystkie szkoły, żłobki, przedszkola - na dwa tygodnie
Zdaniem Tadeusza Jędrzejczyka, dyrektora Departamentu Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego, żeby osiągnąć rzeczywiste spowolnienie rozprzestrzeniania się wirusa, konieczne będą dalsze ograniczenia dotyczące pubów i restauracji czy komunikacji publicznej, wprowadzone też będą musiały zostać dodatkowe środki ostrożności.
- Jeśli to wszystko zrobimy, możemy bardzo mocno zahamować rozprzestrzenianie się choroby - uspokajał Jędrzejczyk w rozmowie z Markiem Wałuszką w programie „Wszystkie Strony Miasta” w czwartek, 12 marca.
Obecnie nie są znane przypadki zarażenia wirusem na Pomorzu, ale eksperci zapowiadają, że to tylko kwestia czasu. Czy pomorskie szpitale i służby są przygotowane na pojawienie się przypadków koronawirusa?
- W trakcie epidemii za zarządzanie odpowiedzialny jest wojewoda - on wydaje decyzje odnośnie postawienia w stan gotowości i przygotowania miejsc w szpitalach na Pomorzu, czy zarządzania kadrami i zasobami. Ten stan wyjątkowy w ochronie zdrowia już działa, choć formalnie jest ogłoszony tylko decyzjami o gotowości - tłumaczył Jędrzejczyk.
Pomorskie Centrum Chorób Zakaźnych i Gruźlicy, które podlega Departamentowi Zdrowia Urzędu Marszałkowskiego Województwa Pomorskiego ma przygotowane 26 łóżek dla przyszłych ciężko chorych w wyniku zarażenia koronawirusem, ale już zapowiada, że ta liczba się zmieni.
- Pracujemy nad tym, żeby było ich więcej. Na tej pierwszej linii walki z koronawirusem jest w tej chwili także Uniwersyteckie Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni, gdzie też znajduje się oddział zakaźny i są trzy stanowiska intensywnej terapii, już gotowe do uruchomienia. Takich stanowisk, adresowanych tylko do tej grupy chorych, podlegających samorządowi, jest już na Pomorzu dziewięć - powiedział dyrektor departamentu. - Kolejne linie obrony są przygotowywane.
Więcej: Szpital zakaźny przygotowany na przyjęcie nawet 26 zakażonych pacjentów
Do walki z epidemią, jeśli będzie to konieczne, zostaną włączone inne szpitale - taką funkcję dodatkowego miejsca dla pacjentów z koronawirusem będzie pełniła np. placówka w Prabutach.
- W planowaniu, o tym szpitalu nie było mowy, więc musimy to uzupełnić. Ale jest tam oddział rehabilitacji pulmonologicznej. Szpital jest gotowy, ale pusty, bez pacjentów, ponieważ nie został jeszcze zawarty kontrakt z NFZ-em. Jest natomiast w pełni wyposażony w infrastrukturę szpitalną. Brakuje respiratorów, które mogłyby posłużyć ciężko chorym pacjentom, brakuje również kadry, natomiast jest to osobny pawilon, planujemy więc go wyodrębnić, by służył tylko pacjentom z koronawirusem. Docelowo będziemy mogli tam zgłosić do systemu do 40 łóżek.
Z powodu koronawirusa osoby dotknięte przez inne choroby i schorzenia, które miały zaplanowane zabiegi w szpitalach, a ich przesunięcie nie zagraża ich zdrowiu ani życiu, muszą liczyć się z otrzymaniem innego terminu. Wszystkiemu winne są braki kadrowe i sprzętowe - to problem, który w obliczu epidemii nie dotyczy tylko Pomorza czy Polski, ale całego świata.
- To bardzo prawdopodobny scenariusz. Ludzi w służbie zdrowia jest mało, epidemia może nam te zasoby ludzkie jeszcze bardziej ograniczyć. Podobnie jeśli chodzi o sprzęt, ponieważ ten sam może być używany zarówno w przypadku zakażenia, jak i pacjentów planowych. To dolegliwość. Mam nadzieję, że nie przekroczy zasad rozsądku. Nie chcielibyśmy na zbyt długo, a najlepiej w ogóle, odkładać zabiegów planowych związanych z leczeniem nowotworów, bo tu czas ma znaczenie. Planowanie ze strony szpitali idzie w tym kierunku, żeby zidentyfikować te operacje planowe, które mogą poczekać bez większych szkód, i te, gdzie nie mamy możliwości wydłużenia czasu działania, jak właśnie nowotwory czy kardiochirurgia - skomentował Jędrzejczyk.
Zobacz cała rozmowę w programie "Wszystkie Strony Miasta":
Obejrzyj też: Koronawirus. “Czas kwarantanny całego społeczeństwa” - rozmowa z prezydent Gdańska i wojewódzkim inspektorem sanitarnym