• Start
  • Wiadomości
  • Co chwilę ktoś wchodzi i pyta o jakąkolwiek pracę. Rozmowa ze sprzedawczynią w małym sklepie z pieczywem

Co chwilę ktoś wchodzi i pyta o jakąkolwiek pracę. Rozmowa ze sprzedawczynią w małym sklepie z pieczywem

Jak się pracuje w małej placówce handlowej takiej, jak piekarnia? Jest trudno. Trudniej niż normalnie. Bywa nerwowo ale są też źródła satysfakcji. Przede wszystkim trzeba docenić to, że praca jest. Szczególnie wtedy, gdy w ciągu dnia kilka osób wchodzi pytając o jakąkolwiek pracę. Tak mówi Pani Anna, młoda osoba, pracująca w niewielkim sklepie z pieczywem w jednej z dzielnic Gdańska. Prosiła, by pozostać anonimowa.
18.03.2020
Więcej artykułów poświęconych Gdańskowi znajdziesz na stronie głównej gdansk.pl
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne
fot. pixabay.com

 

Pracujesz na pierwszej linii, czyli w piekarni. Jak to teraz wygląda?

- Wygląda to tak, że nasi szefowie zrobili takie zabezpieczenia, jakie mogli...

Czyli jakie?

- Położyli nam szybę z pleksi odgradzającą nas od klienta. W drugą stronę, żeby klienci się czuli bezpiecznie staram się stale, wiele razy, dezynfekować uchwyty, terminal, gdzie się przykłada kartę czy telefon. Transakcje mają być tylko bezgotówkowe. Czyli kartą, zbliżeniowo. Co się okazało wielkim utrudnieniem. Na sklep może wejść jedna osoba. Tylko. Do tego się jeszcze ludzie dostosowują.  Większy problem jest z tą płatnością kartą. I też część osób odebrało to jako przesadę, panikę, histerię. Z tego powodu spotkałam się z kilkoma nieprzyjemnościami.


Pomogą w zrobieniu zakupów, wyprowadzą psa, postarają się pomóc adekwatnie do potrzeb. W akcję wspierania seniorów, czyli osób narażonych na największe niebezpieczeństwo w czasie pandemii koronawirusa.


Jakie to były zdarzenia? 

- Niezręcznie tak mówić, ale młodzi ludzie zachowują się ekstra. A gorzej osoby starsze albo inaczej to powiem: takie doroślejsze. Dzisiaj miałam klientkę, która przyszła kupić chałkę a miała tylko gotówkę. 

Nie mogłaś jej sprzedać w drodze wyjątku?

- Nie za bardzo. Chodzi też o innych klientów, którzy się obawiają. A po każdej takiej transakcji muszę myć i dezynfekować  ręce. Gdyby miała tak co chwilę robić, to by obsługa się wydłużyła a moje ręce też by słabo wyglądały za parę dni. 

Poza tym, to nie jest tylko kwestia samego momentu płacenia. Te pieniądze potem będą leżeć w kasecie, ktoś od nas znów musiałby dotykać, przy przeliczaniu, płaceniu nimi, oddawaniu do banku. A nikt za bardzo nie chce teraz tego robić.

I jak ta sprawa się rozwiązała?

- Pani mi się tak tłumaczy: córka mi zabrała kartę, żebym nie wychodziła na zakupy. To ja się pytam: co w takim razie pani robi u mnie na sklepie?

Jak myślisz?

- Młodzi się troszczą o tych starszych a ci starsi to lekceważą. I mają zero wyrozumiałości dla innych. Idą na zakupy dla jakiejś rozrywki a nie z prawdziwej konieczności.

Jest nerwowo w pracy? 

- Jest. Doszło wczoraj nawet do wyzwisk. Że nas, nas… I to mówiły raczej starsze osoby. 

Kobiety czy mężczyźni?

- Mężczyźni. Ale też jeden klient, który na mnie tak naskoczył, wychodząc przeprosił i powiedział żebym się nie gniewała. Ale to jest ogólnie przykre. 

Pojawiają się takie zapewnienia: na pewno nie mam koronawirusa! A ja myślę: skąd ta pewność? Albo obok w warzywniaku, taka sytuacja. Pani mówi: jestem na kwarantannie ale wyszłam pozarażać.

Chciała być dowcipna.

- Tak, ale jak ktoś stoi na kasie, spotyka dziesiątki ludzi, może też chorych, to to nie jest śmieszne. Przecież tego się nie wie do pewnego momentu, czy jest się chorym.

A jak wygląda sprawa obrotów: spadły czy wzrosły?

- Tak do końca to trudno powiedzieć. Najpierw były dużo większe. W piątek, sobotę (13-14 marca - red.) mieliśmy mnóstwo ludzi. Jeszcze w poniedziałek (16 marca - red.) były takie sytuacje, że ktoś kupił nawet osiem chlebów. Ale już we wtorek (17 marca - red.) ludzie robili mniejsze zakupy. Dla mnie to nie jest dobra sytuacja,  bo nie wiem ile mam towaru zamówić, żeby nie zabrakło a z drugiej strony, żeby się nie zmarnował. Jest zbyt niepewna sytuacja, żeby sobie pozwalać na straty.

A jak u was wygląda kwestia ludzi do pracy? Wy nie możecie pracować zdalnie. Na pewno wiele osób jest w domach, opiekują się dziećmi.

- Ja akurat pracuję i jako że jestem osobą młodą, nie mam jakichś przewlekłych chorób, to uważam że mnie ten wirus za bardzo nie dotknie. Mój szef teraz pracuje razem ze mną jak tylko potrzeba, zastępuje osoby na opiece. I tak mówi: "Ania, super że mamy taką branżę bo możemy pracować i możemy spłacać kredyty". Na przykład już było u nas kilkoro młodych osób z pytaniem o jakąkolwiek pracę. Bo np. w gastronomii czy gdzieś indziej ją potracili. Ktoś chce wozić pieczywo, ktoś chce stać na kasie. Cokolwiek robić. Patrząc na to co się dzieje cieszę się, że pracuję w takiej branży a nie innej.


Organizacje pracodawców z Pomorza: kryzys wymaga pilnych działań działań wspierających i chroniących przedsiębiorczość, ze strony władz centralnych i samorządów APEL


Czy jesteś teraz przepracowana?

- Nie. Bo z kolei mamy krótsze godziny otwarcia. Więc tej pracy nie jest aż tak dużo więcej. Atmosfera pracy jest teraz wbrew pozorom bardzo dobra. Relacje z szefami i innymi pracownikami bardzo dobre. Mój szef ma w rodzinie osobę po bardzo ciężkim nowotworze, więc tak naprawdę też powinien się oszczędzać, żeby jej nie zarazić, ale jak ma to zrobić? Podziwiam go.

Jak sądzisz, co dalej?

- Sami nie wiemy. Ale obstawiamy, że to nie potrwa dwa tygodnie, tylko dłużej. Ale ile?

Z drugiej strony jest tyle wspaniałych akcji na Facebooku, są też ludzie, którzy mówią nam miłe słowa, że jesteśmy jak lekarze i policja, na pierwszej linii. Moja przyjaciółka jest fotografem i straciła teraz wszystkie zlecenia. Nie ma nic odłożone. Tak więc doceniam, że ja mam tę pracę w piekarni...

 

Sprawdź aktualny stan zakażeń wirusem na świecie i Polsce: mapy i odnośniki do wielu stron

Zobacz zalecenia jak skutecznie myć ręce i jakie inne środki stosować przeciwko koronawirusowi

 

TV

Obrona Westerplatte – pierwsze starcie II wojny. Rozmowa z dr. Janem Szkudlińskim